piątek, 1 lutego 2013

550 www.wiek-to-tylko-liczby.blogspot.com




Nie ma co się czarować. Byłam bezlitosna, ale też blog nie pozwolił mi nie być. Z góry ostrzegam, że część bzdurnych zdań z prozy zapisałam w opinii na temat opowiadania, a część wrzuciłam do poprawności językowej, jako wpadki logiczne, rzeczowe i tak dalej…

1. Pierwsze wrażenie

Boru, no! Dlaczego ludzie nie ostrzegają przed muzyką atakującą z bloga? Siedzę na łóżku z laptopem, niczego nie świadoma, że moje głośniki są ustawione na całą moc i, i omal z owego łóżka nie spadłam! Wy uważacie to za doskonały dodatek, ktoś, kto ma słuchawki na uszach, za przekleństwo. Nie będę tu nikomu wmawiać, że to jest dobre czy złe, bo w sumie wszystko zależy od gustu autora. Co nie zmienia faktu, że już z początku jestem bliska zawału.
Patrząc na adres jestem przerażona, jak jeszcze dawno nie byłam. Do zawału coraz bliżej! Porwałam tego bloga tylko i wyłącznie dlatego, że dojrzałam słowo „poezja” w zgłoszeniu. Wypadałoby jednak wyjaśnić, skąd moje wrażenie, że to będzie przerażające spotkanie. Otóż jest jeden blog o takim tytule. Opowiada historię Alana Rickmana i jakiejś tam Eleny, jego menedżerki i ochroniarza zarazem. Kobieta jest dobre czterdzieści lat od niego młodsza, ale rozwija się pomiędzy nimi uczucie. Nim ktoś mi rzuci w rączki Lolitę, dodam, że aktor porzuca swoją żonę „mopsa” dla Eleny i że całe opowiadanie jest napisane żałośnie do tego stopnia, że oskarżyłabym je o prowokacje, gdybym nie wiedziała, że autorka ma coś około trzynastu lat (pozdrawiam!). Niemniej jednak lepiej nie kojarzyć tego adresu ze strasznymi opowiadaniami i opowiedzieć o moim drugim odczuciu. Patrzę na ten adres i przed oczyma staje mi niedowartościowana nastolatka, która truje się, bo nie ma szacunku w oczach innych z powodu swojego wieku. Szczerze? Każdy ma prawo, by w dzieciństwie robić rzeczy co najmniej głupie. Kto nigdy nie był dzieckiem, nigdy nie będzie dorosłym i szkoda patrzeć mi na ludzi, którzy tego nie rozumieją. Tacy przeważnie podają się za dojrzalszych od swoich rówieśników i zwykle faktycznie mają od nich więcej inteligencji, ale oprócz tego nie są też specjalnie lubiani. Bynajmniej nie z powodu rzekomej mądrości, po prostu za bardzo się wymądrzają. Powiem jednak, że rozumiem ten problem bycia „wyśmiewanym” z powodu wieku. Nigdy nie lubiłam być mierzoną jedną miarką z moimi rówieśnikami, bo też nigdy nie zachowałam się kretyńsko do tego stopnia jak oni. Co nie zmienia faktu, że sama w skrajnych przypadkach, czyli prawie zawsze, oceniam ludzi poprzez wiek. A to dlatego, że wyjątki od głupoty łatwo jest wyłapać.    
„Literacki los jedenastolatki”. Napisałaś „jedenastolatki”… Nie żebym była uprzedzona, czy coś, ale… „Jedenastolatki”? Boże, to jedenastolatki wiedzą, że pisze się „jedenaście”, a nie „jedynaście”? Dobra, na tym zakończę swój wywód a propos pierwszego wrażenia, bo lepiej byłoby Wam nie czytać informacji o mnie i o moich rówieśnikach w wieku lat jedenastu. Która to właściwie klasa? Czwarta, piąta podstawówki? Kurczę, a dzisiejsze dzieciaki to przecież tragedia jest… Może zmienisz mój światopogląd. Miałam zakończyć, tymczasem w mojej głowie pojawia się jeszcze pytanie, po jakie licho od razu chwalisz się swoim wiekiem. To brzmi prawie jak „wierzę w Boga i nie wstydzę się tego”. I może działałoby to na Twoją korzyść, gdyby nie fakt, że wciąż odczuwam dokładnie to samo, co przy adresie. Ktoś chce się tu dowartościować, tymczasem potencjalny czytelnik albo odwraca się i ucieka, albo zaczyna doszukiwać się czegoś, z czego można by się było pośmiać. „Bo w końcu to jedenastolatka”. Mam nadzieję, że nie popełniłam tego błędu, pisząc gdzieś, gdziekolwiek, że nie spojrzę sceptycznie na jedenastolatkę dlatego, że ma jedenaście lat i próbuje zabłysnąć.
                                                                 
3/5

2. Prezentacja strony

Autorka zmieniła szablon, choć wiedziała, że piszę ocenę jej bloga. Zostawiam tak, jak było - zbyt dużo czasu na to poświęciłam, żeby wyrzucić tekst i wystawić odmowę. 
Coś mi tutaj nie gra… Nie mam niebieskiego pojęcia, skąd wytrzasnęłaś to tło. Przez chwilę myślałam, że z Bloggera, ale nie mogę takiego znaleźć. Tymczasem za każdym razem, kiedy odświeżę stronę, zanim to tło mi wskoczy, widzę okno na świat pochodzące z Projektanta Szablonów. Zastanawiam się, czym to jest spowodowane, bo normalnie mi się nie zdarza. Nie narzekam, w końcu kiedy się załaduje, jest dobrze.
Pada śnieg. Nie skomentuję tego, bo pada wszędzie, u mnie też. I na OL też. Masz nawet kursor. Niespecjalnie wyjątkowy, za to doskonale pasuje do literek z nagłówka. A dlaczego, to się dowiesz zaraz.
Na nagłówku widzę tę nieszczęsną czcionkę, która przywodzi mi na myśl „pismo pokemona”. Podobnie w „stronach”. Też kiedyś byłam zachwycona czcionkami podobnymi Comis Sans MS, bo wydawały mi się bardzo… cóż, łagodne, ładnie zaokrąglone. Potem mi przeszło. Stwierdziłam, że one nie są najwygodniejsze do czytania. I zauważyłam też, że wszystkie nastolatki zakładające pierwsze blogi typu „mój pamiętnik” jak jeden mąż wybierają nieczytelne, zaokrąglone czcionki, jakieś zawijasy, nie wiadomo co. Ogólnie mam tendencję do rozpisywania się, bo cały ten wstęp służył tylko i wyłącznie temu, żeby powiedzieć, że to wcale nie wygląda elegancko, jeśli wydaje Ci się, że wygląda. Właściwie poniekąd zdradza mi, że jesteś młoda, co właściwie już wiemy. Teraz ktoś mógłby się mnie zapytać, dlaczego niby to miałoby wyglądać elegancko… Tło prezentuje nam starość. Stare listy, stare fotografie. Kiedy widzę pożółkłą kartkę papieru, widzę też eleganckie, schludne, może trochę zawijasowate pismo. Rozumiesz, do czego zmierzam? Wybór w pełni należy do Ciebie, jednak uważam, że jeżeli chcesz zatrzymać ten stary wygląd bloga, powinnaś dopasować również pismo. To jest zbyt… nowoczesne.
Ogółem szablon mnie nie zachwyca. Zdaje się w ogóle nie mieć w zamiarze zachwycić kogokolwiek. To nadaje blogowi zwykłości, która przyciąga. Ani trochę nie przeszkadza mi brak jakiegoś „cuda” w tle. Po prostu widzę coś skromnego, skromniejszego, niż wszystkie inne blogi pełne przepychu, które wyglądem mają zwrócić uwagę czytelnika.
Mamy cztery podstrony. Obok każdej nazwy widnieją niepotrzebne symbole, które utwierdzają mnie w tym samym przekonaniu, co czcionka. Po cóż stronom takie symbole? Dla mnie to prezentuje się zwyczajnie źle.
„Główne bazgroły”, czyli strona główna. I zdecydowanie bardziej przemawia do mnie właśnie napis „Strona Główna”, niżeli „Główne bazgroły”, które brzmią dość tanio. Jak na razie każdą częścią wyglądu usilnie podkreślasz to swoje jedenaście lat i nie do końca rozumiem, po co to robisz. Liczysz na komentarze typu „ojej, Ty masz jedenaście lat tylko?”, czy coś w tym stylu? Chcesz, żeby ludzie patrzyli na ten blog z kompletnym niedowierzaniem wymalowanym na twarzy? Takie działania, moim zdaniem, kompletnie nie mają sensu. Zakładając, że nie chcesz być oceniania poprzez wiek, powiedziałabym, że nie rozumiem, po co wielkimi literami wypisujesz na nagłówku, ile masz lat. Zakładając, że chcesz być oceniania przez wiek, powinnaś zmienić adres, a ja już teraz mogę opisać Ci podstawówkę, do której kiedyś chodziłam, a która od tego czasu niesamowicie się zmieniła. Zakładając, że chcesz udowodnić światu, że jedenastolatka też może być mądra, nie udowadniasz nic, prócz tego, że wcale nie wyróżniasz się na tle swoich rówieśników. No, może charakterem. Jak każdy.
„Pytania”. Wiesz, nie do końca rozumiem Twojego podejścia. Obok tego słowa widnieje serduszko, które każe mi myśleć, że uwielbiasz, kiedy ktoś zadaje pytania, kiedy ktoś interesuje się Tobą, zaś opis tej zakładki utrzymuje nonszalancki styl, który sprawia wrażenie, że jesteś poirytowana tym, że ktoś chce się o coś spytać. Samej zaś zakładki pozbyłabym się, bo to dość niewygodne. Proponowałabym założenie sobie konta na stronie Wywiader czy Ask i umieszczenie odnośnika w aktualnościach, czy czymś w tym rodzaju. Byleby nie w podstronach, bo podstrony teoretycznie powinny znajdować się pod adresem bloga. Odnośniki do zupełnie innych adresów tworzą nam mały bałagan.
Zajrzałam do zakładki poświęconej blogowi i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to spam, który mnie osobiście wyprowadziłby z równowagi. Tak traktujesz komentarze? Według Ciebie „fajne, zapraszam do mnie” jest opinią? Cóż, przede wszystkim radziłabym usuwać Ci coś takiego. Ludzie nie powinni zaśmiecać Twojego bloga, jeśli już, to w miejscu na to przeznaczonym, którego Ty nie masz. Możesz albo napisać wprost, że nie tolerujesz spamu, albo jeszcze założyć ten nieszczęsny spamownik. Albo wciąż tolerować spam byle gdzie, pod Twoimi dziełami, w Twoich zakładkach i wierzyć, że dany delikwent zostawił ten komentarz z szacunku do Ciebie. Chcesz sobie podbić statystykę? I co, mam dalej pisać, męczyć Cię Twoim wiekiem? Świerzbi mnie język, żeby powiedzieć, że to typowe dla młodych bloggerek zachowanie, ale… czy sama nie jesteś sobie winna? Możesz to, oczywiście, uznać za moje uprzedzenie, ale to nie ja trąbię przy wejściu, że mam jedenaście lat i jestem dojŻała.
Przeczysz sama sobie. To, co „człowiek ma we łbie” się liczy, ale Ty „wcale nie sugerujesz, że jesteś dojrzała, wiesz, że jesteś gówniarą”. Mam nadzieję, że znajdę w Tobie więcej dystansu do samej siebie, niż mi się wydaje. Nie martw się, rozum zwykle przychodzi z wiekiem.
Jesteś bliska doprowadzenia mnie do płaczu ze śmiechu. Też przeżywałam miesiące Emo za czasów podstawówki i wydawało mi się, że to takie fajne, że non-stop jestem smutna. Też myślałam, że każde zauroczenie to prawdziwa miłość - zwłaszcza to do kolegów, z którymi nieustannie się kłóciłam, a którzy byli niżsi ode mnie. Mogłabym się pochwalić jedynym wyjątkowo zabawnym zauroczeniem, ale nie będę się kompromitować historiami z dzieciństwa.
Ojej, niebieskooki blondyn! Uważaj, tacy to zwykle z premedytacją potrafią zranić kobietę. Oni tylko udają anioły, ale trzeba przyznać, że przeważnie są bardzo przystojni.
Ja wcale nie jestem uprzedzona. Co to za śmiechy i chichy, te, tam z tyłu?
Jest mi niedobrze za każdym razem, gdy czytam wyznanie w stylu „nie potrafię żyć bez muzyki” i głupoty o tym, że ktoś nigdzie nie rusza się bez swoich słuchawek. Miło, że uświadomiłaś nas, że telefon jest Ci niezbędny do używania słuchawek. Normalnie bym się nie domyśliła.
Nie martw się, gdybyś nie napisała o tym telefonie, zapytałabym, do czego podpinasz sobie te słuchawki i zasugerowała nieładną odpowiedź.
Dobra, czas na moje genialne pytanie. To jest „o blogu”, czy „o mnie”? To jakiś rodzaj samouwielbienia? W zakładce poświęconej blogowi piszesz o sobie, z boku w ramce masz tekst poświęcony Twojej zacnej osobie. Naucz się rozdzielać takie rzeczy, Ty i ten blog nie jesteście jednością. Chyba że przyszyłaś go sobie do brzucha, albo zapisałaś kodem html na tyłku.
Linki pomijam, bo wszystko z nimi w porządku. Z boku pod ramką poświęconą Tobie mamy spis treści. Dużo poezji. Za to z moich rad a propos wyglądu bloga dodam jeszcze estetykę postów. Przede wszystkim wyjustuj tekst. Zobaczysz, że słowa ułożone od marginesu do marginesu będą wyglądały znacznie lepiej. Widzę tu też historyjkę i myślę, że mogłabyś zastosować akapity. Mnie akurat ich brak nie przeszkadza jakoś specjalnie, jeśli jednak chciałabyś skorzystać, tutaj znajdziesz poradę, jak zrobić sobie automatyczne tworzenie się akapitów w kodzie html. Masz też notki jedna pod drugą, wszystkie w całości. Proponowałabym Ci albo mieć na stronie głównej tylko jedno dzieło, albo jeszcze napisać wprowadzenie i oddzielić je od reszty tak, by przeczytanie reszty notki wymagało kliknięcia w słowo „więcej”. Zrobisz to tak.

Błędy:
Cicha jedenastolatka, interesująca się literaturą, której marzenia praktycznie nie wykraczają za progi tej pasji. Przeżywa każdą czytaną powieść, opowiadanie, nowelę i inne, jakby były jej życiem. Nie potrafi zrobić, aby było inaczej, więc książki o śmierci zawsze odkłada na najwyższą półkę, żeby nawet na nie nie patrzeć. Zaczęła przygodę z prozą w dziewiątym roku życia, a poezję bliżej poznała w trakcie halloween'u 2012.”
Mam kazać Ci zgadywać? Mogłabym, ale chyba wypadałoby objaśnić, jak bardzo nielogiczny jest ten opis. Marzenia literatury nie wykraczają za progi jakiejś pasji, zakładam że pasji literatury. „I inne”, kiedy na początku piszesz w liczbie pojedynczej. Na następne zdanie kompletnie brak mi słów, więc wybacz, ale nie, nie skomentuję tego. Za to apostrof służy do tego, by fonetycznie odciąć słowu ostatnią literkę, a na jej miejsce wrzuć coś innego. Wnioski? Przeczytałam „halloweeu”.
Bazgroły”. Nie będę tego powtarzała po raz drugi, powiem to raz: mylisz pojęcia. Mogłaś napisać „bzdury”, ale nie „bazgroły”. Dlaczego? Bazgroły to brzydkie, nieczytelne pismo lub byle jakie rysunki. Ty używasz do pisania postów czytelnej czcionki. Jakiejkolwiek nie miałyby one treści, to mogą być co najwyżej bełkotem, a i z tym kiepsko, bo człowiek bełkoczący, to człowiek mówiący, nie piszący.
Swoją drogą, zapomniałam dodać, że to, co próbujesz udowodnić, udowodnili już dawno przed Tobą. Ostatnio oceniałam bloga czternastolatki, która ma na koncie już jedną wydaną książkę. Do tego dążysz? Chcesz pokazać, że można być kimś pomimo młodego wieku? Oczywiście, że możesz być kimś, czegokolwiek byś nie napisała. Teraz różne bzdury wydają.
*W czasie oceniania doszła jedna zakładka. Liebster Awards. Sama wzięłam udział w tej zabawie na blogu prywatnym, bo dostałam kilka nominacji, aczkolwiek nie mam pojęcia, po co stworzyłaś dla tego podstronę. Nie ma to większego związku z blogiem, w dodatku opowiada przede wszystkim o Tobie. Zamysł łańcuszka był taki, że ludzie publikują to w postach, ale jak sobie chcesz. Mnie się to nie podoba.  

5/15

3. Treść

Powinnam wspomnieć o tym podkładzie muzycznym. Co słyszysz, kiedy dajesz play na tej liście? Nie będę za to cięła punktów, bo to również zależy od gustu autora, ale może uda mi się Cię przekonać do mojej opinii. Słyszysz muzykę, śpiew. Każda piosenka opowiada jakąś historię, Ty używasz jej jako podkładu muzycznego. Wchodzący ma się skupić na Twojej historii, czy na historii, która leci z odtwarzacza? No właśnie.
Otwieram pierwszy wiersz i już mówię, że nie będę bawiła się sprawdzaniem interpunkcji w poezji, bo tam ona często żyje własnym życiem. Właściwie poeci sami sobie tworzą zasady interpunkcyjne. Zresztą bywało, że nie tylko interpunkcyjne - wystarczy spojrzeć na twórczość Awangardy Krakowskiej. Ale to było lata temu. 
Borze, mówię do Ciebie o Awangardzie Krakowskiej, a to przecież jeszcze podstawówka jest... Wpiszesz sobie w Google, jeśli będziesz chciała się dowiedzieć, okej?

Bo nie
Sam tytuł to najlepszy argument XXI wieku, jakby nie było. Ale zerknijmy na ten wierszyk, może znajdziemy w nim nutkę romantyzmu.
Jeżu borski.
„Lubię, gdy wodzisz wzrokiem po mych plecach,
Lubię, gdy pragniesz mnie nawet na meczach.”
Serio? Na meczach? Wybuchłam śmiechem i odleciałam. To rymowanka na poziomie podstawówki. Zakończenie już lepsze, choć dalej kiczowate. W każdym razie interpretuję ten wiersz w sposób, w jaki zinterpretowałaby go prawdopodobnie większość. Osobą mówiącą oczywiście jest kobieta. Tematyką jest pożądanie. Ta kobieta pożąda kompletnie obcej osoby, ale nie chce otwierać się na więcej niż tylko seks. Poczekaj Ty lepiej z takimi fantazjami…
Boru, zapomniałam, że Ty jesteś w podstawówce… Mam Cię jeszcze tym potruć? Bo mogę, serio. I pewnie będę to robić, nie panując nad klawiaturą. Nie bierz tego do siebie, to dobrze, że młodzież chce tworzyć. Ostatnimi czasy to tylko komputery, gry, telewizja, tablety i tak dalej…

Czemu?
Będzie o śmierci?
Powinnam się była domyślić, że będzie złamane serce, przepraszam. Normalnie przewiduję wszystko na kilometr i są ludzie, którzy to potwierdzą.
Wiesz, co bardzo mi się nie spodobało w tym wierszu? Zaczynasz rymami i kończysz… bez rymów. Wiesz, są różne ułożenia. Jakieś aabbccdd, ababcdcd, abcdabcd, naprawdę różne! Z tym, że każdy wers ma swoją parę. Ty zrobiłaś dokładnie coś takiego: aaaaaabbcdefgh. Wiesz, wiersz nie wymaga rymu wcale, ale jeśli zaczynasz rymem, wypadałoby mieć go do końca. Poeci mają tę dowolność, że cokolwiek zrobią, będzie dobrze, jednak nie podoba mi się takie ułożenie.
Mamy tani początek, rozhisteryzowana kobieta mówi jak bardzo kochała jakiegoś mężczyznę. Pewnie miał blond włosy i niebieskie oczy! W każdym razie koniec miał już więcej sensu, choć skończyłaś z tym rymem. Zaczynasz używać jakichś przenośni, metafor, nie ma już płaczliwego „och, jak ja cię pragnęłam, a ty mnie nie kochałeś!”. Widzimy, że nasza histeryczka ma zdolności wróżbiarskie. Ze złamanym sercem jest przekonana, że już nigdy nikogo nie pokocha, czyli harlekinowe historie. Wiesz, za co cenię taką twórczość Szymborskiej, chociażby? Jej wiersze nie pozwalają czytelnikowi nawet pomyśleć, że to ona utożsamia się z podmiotem lirycznym. Co innego zaś w wypadku Stachury, którego wiersze wprost mówią o uczuciach, o złamanym sercu i tak dalej… Z tym, że one robią to w sposób piękny, nie histeryczny. I tak, te dwie uwagi odnoszą się do Twojej twórczości, której tych cech niestety brakuje.

Gały
Boru drogi, to na sto procent będzie rymowanka o jakimś cudownym mężczyźnie na poziomie wiadomo jakim! Zobaczycie!
Ha!, wiedziałam. Rymowanka prawi o cudownych oczach, brak tu jakichkolwiek oznak, że jest to porządny wiersz, prawdziwa twórczość. Ktoś inny podjął się czytania tej oceny? Zapraszam do chichotania ze mną: 

Och, Twoje piękne oczy,

Nikt ich nie przeoczy.

A jak ich nie zauważy,

To niech lepiej się poparzy.

Może wtedy dojrzy cudu blask, 
A nie bólu wrzask.

A tak poważniej, Autorko, chciałam, żebyś to jeszcze raz przeczytała. Jeśli nie dostrzegasz złego poziomu tej rymowanki, to czytaj jeszcze raz, i jeszcze raz, tak długo, aż zauważysz.

Mam nadzieję, że się nie poddasz
Dobra, obstawiam, że to będzie zagrzanie kogoś do walki. Może z chorobą, może z problemami w życiu.
Boru, znowu się pomyliłam. Miłość, wszędzie miłość! Walcz o moje serce, ja Cię odrzucę, ale walcz, bo skończymy jak w cudownej bajce o złośnicy! A tak poważnie, to mamy tu coś w stylu marnych nadziei na „żyli długo i szczęśliwie”.
To „winogrono” to taka przenośnia do „dziecko”? Przez moment w ogóle byłam święcie przekonana, że to była nieudolna próba napisania sonetu, ale po chwili zorientowałam się, że to nie ten układ 4-4-3-3. Właśnie, zastanawiam się, skąd to przekonanie, że wiersz może napisać każdy z byle czego, bez żadnych środków stylistycznych, bez czegokolwiek. Teoretycznie to można, ale mówimy tu o czymś porządnym, prawda? Nie o zwykłej rymowance, czy też krótkiej refleksji, która ma entery powciskane tam, gdzie nie trzeba.

Marzeń nachodzi czas
Dobra, ja jestem w stanie zrozumieć, że chcesz, żeby ten wiersz się rymował. Naprawdę jestem to w stanie zrozumieć, ale zdaje się, że Ty nie rozumiesz czegoś innego - rymy to nie wszystko. Musi być współgrający dobór słów, które niosą jakiś głębszy sens. Tymczasem ten wiersz głosi, że marzenia zdobędą serce podmiotu lirycznego. Marzenia, marzenia mają zdobywać czyjeś serce? Kobieta twierdzi, że ma kilka marzeń, ale ta chwila je zabije. Dlaczego? Tak napisałaś, bo się rymowało? Nie ważne jest to, że marzenia się nie spełniły, liczy się, że w ogóle były? Dosłownie, kiedy to czytam, odnoszę porażające wrażenie, że to taki tylko dobór słów, byleby się rymowało i trzymało jakiejś kupy. Końcówka chyba najbardziej wierszowata, że tak powiem. Kończysz „albo to mój umysł właśnie majaczy”. Tylko co to ma do rzeczy? Umysł majaczy, że marzenia się nie spełniły? Tak jak mówiłam, poezja pozostawia poecie pewną dowolność, ale nie jest tak, że to, co piszesz, może sobie zostać kompletnie bez sensu. Spójrz na Brzechwę, który pisał wiersze o zwierzętach. Dzik jest dziki, dzik jest zły, ale to przynajmniej trzymało się tematu. No, i było skierowane w stronę dzieci. 
                                                      
Nadzieja umiera ostatnia
Wiersz prawi o tym, że ostatnia nadzieja padła, otwierając przy okazji oczy podmiotowi lirycznemu. Niekoniecznie jednak rozumiem ostatni wers pierwszej zwrotki. Jeśli nadzieja umarła, to znaczy, że stało się coś złego. Podmiot liryczny zaś twierdzi, że został wysłany do nieba. Z jakiej racji? Ma piekło na ziemi bez nadziei, bez światła, bez celu i z tego powodu siedzi sobie w raju? Druga zwrotka wyraża brak zrozumienia złego świata. Użyłaś tu wreszcie jakiegoś środku stylistycznego - plecenie losu skomplikowanym kłosem. Tylko… czy kłos może być skomplikowany? Po raz kolejny powtórzę: nie myślisz nad tym, co piszesz. Po prostu szukasz słów, jedyne, na czym Ci zależy, to żeby wszystko kręciło się dookoła jednej rzeczy. Ale jeśli jabłko będzie po środku, gruszka z lewej, a śliwka z prawej, to nie jest tak, że gruszka i śliwka będą smakować tak samo. Dobra, wiem, to było genialne porównanie. Ogólnie chodzi mi o to, że choć każde zdanie dotyczy nadziei, jedno nie ma związku z poprzednim ani z następnym, sprawiając, że całość całkowicie traci sens i pozostawiając za sobą tylko te rymy.

Nie moja wina
Ktoś tu zastosował anaforę. Szkoda tylko, że drugi wers kompletnie zepsuł sens całości. Zrezygnowałaś z rymu, więc to nawet nie brzmi jak rymowanka, tylko pieśń bojowa, biorąc pod uwagę jeszcze sens tych słów. Podmiot liryczny to dziewczyna (cóż za zaskoczenie…), która twierdzi, że jest inna niż reszta. Mówi, że chce walczyć o to, co się jej należy i że chce spełnić marzenia, nawet jeśli to będzie ją kosztowało wiele bólu. W tym momencie zaczynam się zastanawiać, dlaczego spełnienie marzeń miałoby ją boleć. Jeśli marzy o mężczyźnie pokroju Christiana Greya z Fifty shades of Grey… Eee… A ja miałam nie wspominać już tej książki. W każdym razie jeśli marzy o tego typu partnerze, to faktycznie mogłoby boleć. Musi mieć naprawdę dziwne marzenia, zakładając, że ból, o którym mowa, ma być fizyczny. Swoją drogą, mój drogi podmiocie liryczny, to Twoja wina, bo ludzie, wbrew pozorom, mają wpływy na swoje zachowania i charaktery.

Oczekiwanie
Miałam się nie czepiać interpunkcji, ale… Nie no, tak tylko zapytam: a Ty wiesz, że przy porównaniach nie daje się przecinka?
Boru, tak profanować słowo „poezja”… Możesz wyjaśnić mi sens tego wiersza? Jeśli pomylę Ciebie z podmiotem lirycznym, będziesz musiała mi wybacz, ale trudno jest czytać coś… takiego. Wiersz ma przedstawiać oczekiwanie na ukochanego, za to wygląda jak oczekiwanie pięcioletniej Zosi na Wróżkę Zębuszkę, która nie nadejdzie. Momentami zastanawiam się, czy wiesz, co ludzie robią, po tym „namiętnym pocałunku”, bo tak po prawdzie nie zawsze od razu zasypiają.
Na ten moment jednego jestem niemalże pewna - kompletnie nie znasz się na poezji. Nie twierdzę, że ja jestem znawcą. Jestem tylko czytelnikiem, lubuję się w wierszach, kocham je czytać. Oceniam Cię trochę na podstawie własnych, dość częstych spotkań z poezją, trochę na podstawie tego, co sama pisałam. Patrząc na Twoją twórczość myślę, że Ty czytujesz poezję sporadycznie, rzadko. Pewnie tylko na języku polskim w szkole, bo tu nawet nie ma prób nadania temu jakiegoś kształtu, napisania czegoś sensownego, wplecenia porządnych środków stylistycznych. To zwykłe wersy pisane pod rym.

On
Zaś, zaś o mężczyźnie, znowu o miłości?
O, mamy niebieskie oczy. Nasz blondyn, zdaje się? Mówię Ci, nie gustuj w blondynach. A już zwłaszcza, jak zaczyna im odbijać i chcą Ci zniszczyć książkę. Bruneci są lepsi, jeśli tylko nie dadzą się przeciągnąć na swoją stronę blondynom. To, że Twój kochaś Cię obserwują, to niewiele znaczy. On ma tylko jedenaście lat, nie wymagaj zbyt wiele. Chłopcy zaczynają dojrzewać dwa lata później niż potencjalna dziewczyna. Zobaczysz, że w gimnazjum zrobi się dziki. Zacznie pić, będzie nadużywał przekleństw i obrażał Cię na każdym kroku, choć z tego, co wiem, te rzeczy to już nawet w podstawówce. A kiedy on zrozumie, że kobiety podrywa się inaczej, będzie już miał dobrze z siedemnaście, osiemnaście lat. Teoretycznie przestanie rzucać każde swoje skojarzenie w stronę nowo poznanej dziewczyny. Teoretycznie też przestanie się chwalić faktem, że podczas przerw między lekcjami z kolegami ogląda filmy pornograficzne w swoim drogim jak cholera tablecie. Teoretycznie, pamiętaj, że Polacy to nie są dżentelmeni. Znajdź sobie Włocha, Włosi są temperamentni, uczuciowi i rodzinni. Otworzą Ci drzwi, odsuną krzesło i zapłacą za drinka, na którego Cię zaprosili, nie jak Polacy.

Sekret nie do odkrycia
Spieprzyłaś sprawę. Zaczęło się całkiem-całkiem. Myślałam, że będzie o tajemnicy jutra, a Ty rzuciłaś jakimś „brakuje mi natchnienia”. Kompletnie nie rozumiem sensu tego wierszyka.

Taniec Morza
O, tu był jakiś zarys pomysłu, już, już, bliżej niż dalej, żeby zrobić coś z tego. Miałaś szansę opisać wierszem widok morza, a Ty znowu kierowałaś się przede wszystkim rymem, co wszystko zepsuło. Wiesz, nie musisz zawsze stosować tego nieszczęsnego aabb, możesz czasem skorzystać z abab. Kompletnie nie rozumiem ostatnich dwóch wersów. Zepsuły jeszcze bardziej całość.

Ten niegrzeczny szok
Nie mogę, co to jest? Wierszyk pisany dla młodszej siostry, która chodzi do przedszkola? Miało ją zachęcić, żeby zjadła jednego pieroga więcej? To w ogóle ma jakiś sens? Czekam na Twoje wyjaśnienia, bo „co autor miał na myśli” z pewnością nie mam zamiaru dochodzić.

Wieczne wybrzydzanie
O, to będzie coś w stylu „nic mi się nie podoba”? Bo ja tak mam. Znaczy prawie tak. Mam pecha i którą książkę do ręki wezmę, zawsze, absolutnie zawsze muszę ją potem smakowicie skrytykować.
Jeżu drogi! Pizza… Miłość… Dobrze z Tobą, czy nie bardzo? Ostatecznie to czekolada jest najlepszym przyjacielem kobiety. Mówię całkowicie poważnie - chciałaś miłości, trzeba ją było porównać z pyszną, piękną, słodką czekoladą, która rozpływa się w ustach  i tak dalej, a nie z pizzą, cholera. Zero subtelności, brak jakichkolwiek zahamowań. Przerzuciłaś się z rymów bardziej na to wciskanie wszędzie enterów. Nie żeby to było złe… Dzieła Różewicza też są tak napisane, ale one przynajmniej mają głębszy sens.

Właśnie tam
Zabioooooooorę cię właśnie tam, gdzie jutra słodki smaaak… zabiorę cię właśnie tam, gdzie słońce dla nas wschodzii… czekam na jeden…
Nie pamiętam, co było dalej. Przejdźmy do wiersza.
Tytuł wiersza brzmi „Właśnie tam”. Pojawia się pytanie „gdzie?”. Nie uzyskałam na nie odpowiedzi. Opisujesz jedno miejsce, ale nie mam pojęcia, jaki ono ma związek z resztą. Kolejny wiersz bez większego sensu.

Śmierć wśród miłości
Ktoś się naczytał za dużo Romea i Julii?
Nie, gdzież byś śmiała czytać ten dramat… Mniejsza o to. Nazywasz śmierć „wielką kratą”, co jest, moim zdaniem, marną metaforą. Snujesz domysły, piszesz o czymś, na co liczysz, choć nadzieja padła, bo już coś się wydarzyło. Momentami mam wrażenie, że kompletnie nie myślisz nad sensem swoich wierszy. Po prostu je piszesz, nie interesuje Cię w nich logika ani sens.

Świąteczne Życzenia
Boru, jakie jedenastolatki mają skojarzenia? Nie no, stop, chcę to wiedzieć? Tylko nie rozumiem, po co życzyć komuś, żeby nadal miał skojarzenia. Zakładając, że chodzi Ci o takie na tle seksualnym, jestem niemalże pewna, że w gimnazjum Ci się odmieni. Przeklinające dzieci mówiące o gwiazdach porno nie są niczym fajnym. A przeklinające dziewczynki mówiące o pieprzeniu to przekleństwo XXI wieku. Nie wiem też, po co chwalisz się tym, że jesteś porąbana. Jeśli to ten szpan „ha!, jestem szalona, pojebana i w ogóle”, czy „o, taka wredna jestem, o taka!”, to naprawdę możesz sobie odpuścić. Przepraszam za użycie przekleństwa, ale tak właśnie dziewczynki w Twoim i nie tylko Twoim wieku piszą o sobie na blogach. Nie tylko blogach, zresztą. W każdym razie to, że z Twoją głową jest coś nie w porządku, nie jest powodem do chwalenia się.

Życie bez smutku - niemożliwe
No, czekałam na ten wierszyk Emo. Z wiersza wnioskuję, że wierzysz w Boga. To dobrze, bo ta dzisiejsza młodzież (bo ja taka stara jestem, o taka stara jestem!) dla szpanu udaje satanistów, ateistów, anarchistów… Ogólnie gdzie nie spojrzysz - hipster. W każdym razie chciałam powiedzieć, że Bóg nie odpowiada za wszystko, co w Twoim życiu złe, jak myśli większość „przykładnych katolików”. „Bóg dał człowiekowi wolną wolę”, łapiesz? To, że Ty wpadniesz przez kogoś innego w zły humor, nie będzie winą Boga, tylko tego drugiego, który swoją wolną wolą postanowił Cię zasmucić. Nie jest tak, że setka ludzi zginęła podczas ataku terrorystycznego, bo Bóg tak chciał. Tego nie chciał Bóg, tylko terrorysta, a Bóg nie przecząc sobie, nie miał na to wpływu. Ludzie zbyt często popełniają ten błąd, mówiąc, że „Bóg tak chciał”. Jeśli umrzesz na raka płuc, to nie z woli Boga, tylko z Twojej, bo to Ty wzięłaś do ust papierosy, nie Bóg Ci je tam wsadził.
Końcówka wreszcie bardziej przemyślana, bo ma jakiś sens i kieruje nią logika. Porównujesz życie do wielkiego szponu. To cholernie tanie, ale przynajmniej nie można powiedzieć, że ten szpon nie może Ci rozerwać serca.

Mój jeden dzień w greckiej szkole
Zobaczmy, jak będzie wyglądała proza w Twoim wykonaniu.
Nie lubię tego typu wprowadzeń. Kojarzy mi się to z przedstawianiem się w klubie Anonimowego Alkoholika. Nie żebym kiedykolwiek była na takim spotkaniu… Po prostu tak to brzmi. „Niewolnicy pracują dla ateńczyków, a kobiety-niewolnice zmuszane są do prostytucji!” - przepraszam, ale z całego tego dramatyzmu zawartego w tym zdaniu wybuchłam głośnym śmiechem. I już wiem, że opowiadanko kompletnie nie przypadnie mi do gustu. Bardzo chwalisz się znajomością nazw strojów greków, bo co chwilę powtarzasz te słowa. Czytałam już jedną taką książkę, gdzie bohaterka opisywała dokładnie garderobę każdego napotkanego człowieka i właśnie mam powtórkę z rozrywki.
„Były one jak współczesne zeszyty, a trzciny jak długopisy”… Mam ogromną ochotę walnąć tu jakiegoś emotikona, czy obrazek prosto z otchłani Internetu wzięty z napisem „WTF”. To ile ten dzieciak żyje? Przecież czasy starożytnej Grecji przypadają gdzieś na kilkaset lat przed naszą erą.
Tak, powtarzaj się dalej. Wiesz ile tego jest? Nie tylko pojedyncze słówka, całe zdania! W jednej chwili coś zostaje stwierdzone, w drugiej zostaje stwierdzone po raz drugi, tylko że wygląda już jak opis, nie stwierdzenie.
Czytałaś może „Mikołajka”? Bo nie mogę pozbyć się wrażenia, że tak.
„Trochę tak jak kartki ze współczesnego podręcznika do religii.” - a może to sen, w który zapadłaś podczas lekcji historii? Nie wiem, ale okrutnie mi się to nie podoba.
Przeczysz sama sobie. W jednej chwili myślę, że to jest pierwszy dzień w szkole, w drugiej następne zdanie zbija tę teorię. Więc czemu wszyscy zachowują się, jakby to jednak był pierwszy dzień w szkole? I dlaczego uczniowie nie wiedzą, w co wierzą grecy, skoro religię wynosi się właśnie z domu? Chyba nie próbujesz mi powiedzieć, że w Starożytnej Grecji ludzie dowiadywali się, że istnieje coś takiego jak bogowie dopiero w szkole? Logika skomle w kącie.
Po jakie licho streszczasz mi historie bogów greckich? W której klasie była starożytność, w czwartej podstawówki? Ba!, chyba nawet wcześniej na języku polskim czytywało się mity. Kompletnie nie rozumiem, po co ten tekst powstał. Nie ma żadnego wątku i o ile to przy dobrym dziele byłabym w stanie zaakceptować - bo i takie się zdarzają - to „Mój jeden dzień w greckiej szkole” zdaje się nie mieć nawet celu. Pisany „no bo tak, bo takie miałam widzimisię”.

Na początku Bóg stworzył człowieka, ale widząc go tak słabym, dał mu psa
Dość znany cytat. Prosisz, żeby czytelnik go przemyślał. Cóż mogę wywnioskować? Człowiek w oczach Boga jest słaby, dlatego powstał pies. Trochę gryzie się to z Księgą Rodzaju, bo to przecież zwierzęta były najpierw. Owszem, pies to wierna istota, to najlepszy przyjaciel człowieka, ale cytat dla mnie kompletnie nietrafiony. Przede wszystkim dlatego, że człowiek wcale nie jest słaby, a te słowa rozumiem tak, jakby ludzie nie mogli bez wiernego towarzysza życia - psa - przetrwać. To teraz wyobraź sobie Afrykę, czy coś, tam zamiast psów są słonie. Ów francuski przyrodnik, autor tego iście genialnego zdania, jak dla mnie spróbował zabłysnąć i niespecjalnie mu wyszło. Po prostu innym się spodobało. Ludzie zbyt wiele mówią o Bogu i zbyt niewiele o nim wiedzą. Miało ładnie zabrzmieć, nie musiało nieść geniuszu, co? Jak Pałlo KohleŁo. On też rzuca takimi z tyłka wziętymi mądrościami. A ludzie to kupują!
„Ktoś bardzo mądry, może nawet mądrzejszy od każdego na ziemi, powiedział kilka słów i zabłysnął” - chyba jednak Ci się coś pomyliło. Stwierdzenie „pies jest najlepszym przyjacielem człowieka” nie czyni kogoś mądrym. Umniejszasz naukowcom, dzięki którym katar Cię nie zabija, umniejszasz wielu innym ludziom, odkrywcom, pisarzom. Wiesz, targa mną na wszystkie strony, kiedy widzę bestialstwo, które ludzie okazują zwierzętom, ale trzeba jeszcze mieć w sobie tę granicę. Nie jest tak, że masz jamnika i uznasz go za najcudowniejszą istotę na świecie, będziesz wielbić do śmierci. Nie na tym opiera się życie, a ja ledwo zaczęłam czytać ten tekst i mam wrażenie, że jesteś zaślepionym fanatykiem psów. Chwilę później cofam to i myślę, że nie jesteś fanatykiem. Jesteś jedenastolatką. Przywracasz mi i odbierasz jednocześnie wiarę w ludzkość. Czuję Twoją naiwność, ale czuję też wiarę w to „lepsze jutro”, wiarę w to, że możesz pomimo wszystko robić to, czego chcesz. O ile naiwność mnie przeraża, o tyle drugie sprawia, że cieszę się na tę ocenę, choć wcale nie wypada najlepiej, a ja robię się niemiła. Myślę, że kiedy podrośniesz, nabierzesz więcej doświadczenia w życiu, coś z Ciebie będzie. I pisząc to, mam nadzieję, że podchodzisz do siebie z dystansem, choć nie wiem, czy powinnam w to wierzyć, kiedy do czynienia mam z tak młodą osobą (bo ja to taka stara jestem, „za moich czasów” i w ogóle… Oj, mówiłam to już?).
Toś popularne imię psu wybrała.
A, czy ja znowu mylę Cię z bohaterem? Mniejsza o to. Bo bohaterki zawsze muszą być jakieś super wyjątkowe, muszą mieć cudowny kolor oczu. Jak nie mleczna czekolada, jak nie czarne i nie błękitne, to szare lub morskie. Bo nie mogą być po prostu zielone, niebieskie, brązowe i piwne. A tam, spotkałam się nawet ze szkarłatnymi. Nie no, w sumie ja mam kocie, to może nie powinnam się tak buntować. Oczy kocie, życie w błocie.
Pan Lisowski, histeryk od siedmiu boleści cierpiący na Alzheimera. Albo na schizofrenię, nie wiem. W każdym razie treść jego uwagi rozbawiła mnie i jednocześnie zabiła. Nie wiem, co rozumiesz przez słowo „poezja”, ale szanujący się nauczyciel języka polskiego zwykłej rymowanki nie nazwałby poezją. Albo wysnułaś sobie jakąś cudowną przygodę, że nauczyciel zwraca się do bohaterki używając pseudonimu, albo szykuje się romans z jedenastolatką, albo jeszcze ten Lisowski faktycznie ma schizofrenię. A z psychiatryka, jak na mój gust, nie wychodzi się tak szybko.
Brakowało tylko tego, żeby po całym dniu „trudnej rozłąki” Adela wybuchła płaczem, bo musiała rozstać się na tak długi czas ze swoim psem. O, proszę, ona nie ma jedenastu lat! Czyli co? Będzie romans? Jak nie z Lisowskim, to z psem.
Tak, tak, powiedz to! Zaplamiona zupą ogórkową koperta, to tak naprawdę list z Hogwartu, a Pan Lisowski to nie kto inny, jak po prostu Snape! Nie no, poważnie, pies rzuca się na kopertę, a ona stoi i obserwuje jak głupia. Kiedy mój pies zaczął wcinać pudełko z kolczykami, to ja się rzuciłam i goniłam go po całym domu. Magiczny pies. Powiedz, powiedz, że nazywa się Hedwiga! Wąchacz ewentualnie. Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale york, nawet gdyby umiał nacisnąć spłuczkę w toalecie, jest zbyt mały, żeby to zrobić i prędzej wpadłyby do tego kibelka. Swoją drogą może on się tam załatwia, a nie na polu? Mniejsza o to. Ciekawa jestem, czy ta koperta miała zmienić się w bombę albo minę. No w końcu ten pies jest tak cudowny, że pewnie uratował dziewczynie życie!
„Mamo, pies mi zjadł zadanie domowe!”. Opatentuję coś takiego, „proszę pani, to nie moja wina, że nic nie umiem, pies rozszarpał mi zeszyt, a później wrzucił go do toalety i spłukał”.
Dziewczyna jest w gimnazjum, trzeciej jak mniemam. To ile ona miała lat, przeżywając swoją pierwszą miłość, robiąc sobie z nią zdjęcia i pisząc razem wierszyki? Piszesz, że to było dawno temu. No, dalej. Jedenaście lat miała?
Boru, co za idiota wiesza sobie na ścianie obraz Ferrari? Niespełnione marzenia, czy co?
Przyjaciel jest zdolny do poświęceń, dlatego uważam tę historyjkę za kompletnie nie trafioną, gdyż Hedwi… znaczy Pikuś kierował się tylko i wyłącznie własnym dobrem, niszcząc marzenia swojej pani. A ona jeszcze była mu wdzięczna za to, że jest samolubny!

Amanda i Tiara Arkadiusza
Upraszam się o wybaczenie, bo to już pochodzi pod analizę. Od razu tłumaczę: zbyt dużo pojedynczych myśli i szczegółów, o których należało wspomnieć, a niechętnie przyznaje, że momentami zwyczajnie powstrzymywałam się od dopisania jeszcze kilku zdań, o niektórych detalach... W każdym razie nie sposób było poskładać ten tekst w jedną spójną całość, bo opowiadanie wymagało ode mnie naprawdę obszernego skomentowania.
Naprawdę muszę to czytać? A wydawało mi się, że ten blog to będzie taki ciekawy kąsek… I teraz pora przebrnąć przez opowiadanie, którego tytuł nie zachęca wcale a wcale.
Ile lat ma bohaterka? Po prologu o miłości, przyjaźni i tak dalej wnioskuję, że jedenaście. Bo w końcu to taki dorosły wiek jest. W sumie w średniowieczu jedenastolatki zawierały związki małżeńskie i rodziły dzieci.
O, i zaczęło się wierszykiem. Dobra, Twoją poezję skomentowałam już wystarczająco, teraz sobie odpuszczę.
Pewnego pochmurnego dnia jedliśmy rodzinny obiad w zupełnej ciszy. Można było policzyć oddech wszystkich osób w jadalni i dokładnie wytyczyć różnicę każdego z nich.  Po chwili krępującą ciszę przerwał ojciec, wycierając usta serwetką, którą wcześniej przyszykowała mama. Tak, doskonale pamiętam każdy szczegół tego pewnego pochmurnego dnia, który miałam nieszczęście przeżyć! Ubrania, jakieś tam bzdety... - Zaczął wyliczać na palcach. - Bzdury, głupoty, idiotyzmy, mózgi - kontynuował. Tyle tego było, o!, tyle!
Tata bohaterki nie umie cieszyć się z małych rzeczy, to też szczerzy ząbki tylko w wyjątkowych chwilach. To dlatego, że przespał się z kapucynką i spłodził tę małpę-narratora, a teraz jest uwięziony na smyczy przez starą, brzydką kapucynkę, która niegdyś świeciła ładnymi oczkami. To straszne, wszyscy tacie bohaterki serdecznie współczujemy. Cóż, każdy na jego miejscu cieszyłby się tylko w chwilach, kiedy mógłby wywieźć te małpy choć na chwilę do lasu. Bo jadą do lasu, tak? O, patrzcie! I nagle małpy z Afromental postanowiły mi zagrać do czytania.
No patrz, prawie trafiłam, las-Warszawa. Asfaltowa dżungla. Jeśli mam dalej obstawiać, to strzelam, że ojciec bohaterki chce tam jechać do kochanki. Taka krępująca cisza przy obiedzie, jak nic patologia! Odezwie się dziecko i po tyłku dostanie w najlepszym wypadku.
Zaraz, zaraz. Oni przeprowadzają się do Warszawy, bo tatuś chce sobie pozwiedzać? Od czego są wycieczki? I co takiego ciekawego można zobaczyć na Stadionie Narodowym? Bramkę? Ślad po bucie Lewandowskiego?
Droga do Warszawy dłuży się w nieskończoność. Bohaterka siedzi w samochodzie i nie jest w stanie dosłyszeć, co mówią rodzice, którzy muszą siedzieć blisko niej, bo pewnie z przodu samochodu. Biedna bohaterka. Mój dziadek wciąż powtarza, że w jednym uchu ma siedemdziesiąt procent słuchu, a w drugim trzydzieści, bo stracił za wojny. Bohaterki za wojny jeszcze nie było, więc obstawiam, że rodzice wywieźli ją na Woodstock.
„- ...nadzieję, że będzie jej...
- Nadzieja umiera ost…”
Och, ależ mądrymi myślami rzucamy. Nadzieja jest matką głupich przecież, ale nie martw się, głupi ma zawsze szczęście.
Uczą Cię w szkole nazw dziwnych strojów, czy jak?
Poszła za hindusem do lasu. Głupia jest? Na stacjach benzynowych toalety są płatne. Czy ona taka niedomyślna? Po co ludzie idą w krzaczki? Zero prywatności, no zero! I jeszcze ją nosi dalej, nogi nieposłuszne. Pewnie papuga poczarowała. Założę się, że nazywała się Hedwiga. Może to nie był hindus, może to był Arab, który czarował? A może chce ją wywieźć do niemieckiego domu dla kobiet lekkich obyczajów?
No patrz, gęsty las. Potomkini kapucynki musi być szczęśliwa.
Mówiłam, mówiłam, że ją gdzieś wywiozą! Samochód w środku lasu, hindus na sto procent miał ją zwabić!
A „Alicję w Krainie Czarów” czytałaś? Może to zwierze wielkości konia nie było lisem, tylko rudym koniem, nie wpadłaś na to? Skoro york może spłukać wodę w toalecie…
„Surowa Mamusia z Wyrafinowaną Mową”. Boru zielonolistny, skąd Ty bierzesz takie określenia, Droga Autorko?
Odsyłają ją do internatu. Wyrodni rodzice, irytująca córka z traumą na całe życie, bo zobaczyła rudego konia, który wyglądał jak lis, co jeszcze?
Wiem, ocena tego opowiadania ewidentnie jest komedią. Niepoukładane myśli, których nijak ułożyć nie idzie. I nic nie poradzę, zbyt wiele jest rzeczy, do których muszę się przyczepić.
Rozdział drugi zaczyna się kolejnym dziwnym wierszykiem z serii „pisane pod rym”.
Logika kwiczy, skomle, odstawia na scenie dramat właściwy, w pojedynkę, śladem Starożytnej Grecji idąc. Nie będę wypisywała Ci wszystkiego, bo zajęłoby mi to dwa razy więcej miejsca, niż Twoje opowiadanie. Powiem za to, że nieudolnie opisujesz relacje w tej rodzinie, bo wciąż mam wrażenie, jakby to byli obcy dla siebie ludzie.
Fanatyczka-feministka zjadłaby Cię za kurę domową, jaką właśnie robisz z matki bohaterki. Za to mąż tej kobiety rzuca sucharami raz po raz.
Co to za rodzice, którym nawet nie chce się odwieźć dziecka do internatu? Każą jej się włóczyć autobusem z bagażami? Mniejsza o to. Chciałam powiedzieć, że to opowiadanie jest niesamowicie nudne. Kompletnie nic się nie dzieje, piszesz o niczym. Zaraz przysnę.
Rozdział trzeci zaczyna się dziwnym wierszykiem. Chyba się powtarzam, ale to nic. Przede mną jeszcze dziewiętnaście stron. Dużo…
 „Na parterze było dość normalnie” - a jak miało być? Małpy na suficie? Wyrodna kapucynka została daleko, hen, hen w kuchni. Więcej w Warszawie to chyba tylko w zoo.
„Krążyłam poszukując tej czwórki na drzwiach, ale dopiero po kilku minutach zdołałam dojść do celu.” - Toś faktycznie pół wieku spędziła na poszukiwaniach. Ten tekst prosi się o głębszą analizę, dlatego już w tym momencie powinnam zakończyć wypisywanie Ci kFFiatków, doczytać do końca i podsumować rozdział trzeci. I myślę, że to będzie dla Ciebie najlepsze, pod warunkiem że po drodze nie trafi mnie szlag, lub jakieś naprawdę genialne zdanie nie skłoni mnie do zacytowania.
Szlag trafił moje postanowienie - „Z początku miny miały ponure, ale tylko badawczo mnie obejrzały i na ich twarzach można było zobaczyć nie uśmiech, a promieniujące słońce”. Wyglądały tak czy tak? Mniejsza o to, chciałam jedynie powiedzieć, że biednym dziewczynkom współczuję. O, jeszcze mi się Tusk teraz nasunął na myśl… Wiecie, Słońce Peru, takie tam.
„Ja jestem Alicja, a to Patka. I od razu wiedz, że zryjemy Ci psychikę już po pierwszym tygodniu.” - FAJNIE. A poważniej mówiąc, kompletnie nie trafia do mnie język podstawówki i gimnazjum. Zresztą dalej nie jest lepiej. Okrutnie nie podoba mi się to, co aktualnie dzieje się z młodzieżą polską. O ile podstawówka to jeszcze dzieci, o tyle gimnazjum to już ten wiek, w którym myśli się o przyszłości. I wiecie co? Idioci to przyszłość narodu. Jeśli tego typu slang i dodatkowo wulgaryzmy, to wynik rozwoju świata, chyba wolałabym, żebyśmy się cofnęli kilkaset lat wstecz. Oj, przepraszam, zeszłam z tematu, ale czasem nie wytrzymuję i ciągnie mnie, żeby morały prawić.
Powinnam przeanalizować fragment wybuchu płaczu koleżanki, na wspomnienie słowa „mama”? Kiedy dziecko traci rodzica, jest ciężko. Właściwie nigdy nie przestaje być ciężko, ale ten ból, choć wciąż jest, po pewnym czasie przestaje oddziaływać na człowieka w sposób, w jaki to opisałaś. Może na samym początku i owszem, to wydaje się być końcem świata, ale w miarę tego, jak upływa czas, dziecko przestaje wybuchać płaczem na każde wspomnienie rodzica. To może wydawać się dziwne. Mówi się, że czas leczy rany, ale tak nie jest. Czas łagodzi ból, rany zostają. Do wielu rzeczy można się  przyzwyczaić i jedną z nich jest właśnie nieobecność człowieka bliskiego. On jest, cały czas w tych ranach i sercu, ale jego wspomnienie nie boli tak, jak na samym początku. Dlatego też Twoja wersja wydała się być kompletnie niewiarygodną. Gdyby ludzie nie potrafili panować nad tego typu cierpieniem, nie mogliby normalnie funkcjonować. Z Twojej wersji wynika, że wystarczyłyby hasła „mama” i „samochód”, a dziewczyna wybuchłaby płaczem.
Druga rzecz: Ala twierdzi, że poszkodowana ma tylko ojca, je i talent. Wiesz, do czego zmierzam? Do „je”. Przyjaźń rodzi się szybko wśród małych dzieci, im starszy jest człowiek, tym większy pojawia się problem z zaufaniem. Tymczasem ta cała Amanda ledwo powiedziała, że już cieszy się na „zrytą psychikę”. I już są best friends, tak? To nie tak działa. Owszem, kiedy miałam jedenaście lat, przez moje życie przewinęło się kilka tych „prawdziwych przyjaciółek na zawsze”, a po prawdzie z czasów podstawówki, a właściwie to jeszcze z zerówki zostały mi dwie. Nie jest tak, że jak uśmiechnę się o Ciebie i opowiem Ci trochę o sobie, to już będziemy mogły nazwać się przyjaciółkami. Koleżankami, znajomymi? Owszem, ale od koleżeństwa do przyjaźni daleka droga.
Kurcze, nie stworzysz wiarygodnych postaci, będąc w takim wieku. To, co opisujesz, kompletnie nie przypomina dzisiejszej młodzieży. Bliżej temu właśnie do tej Twojej magicznej jedenastki. Dialogi są niesamowicie nienaturalne, jakby wymuszone. To jest rozmowa o wszystkim i niczym - aż po raz kolejny mam zamiar zacząć narzekać, że nic się nie dzieje! Fakt faktem, nikt nie powiedział, że cały czas musi się coś dziać, ale to „nic” też trzeba jakoś opisać. A to jest jedno z nudniejszych wprowadzeń, jakie ostatnio czytałam. Zero barwności, żadnych interesujących ani zabawnych fragmentów. Kompletny brak emocji, wszystko i nic ze specjalnym akcentem na nic właśnie. Czuję się, jakbym czytała jeden ze scenariuszy do „Ukrytej ja”, „Dlaczego prawda?”, „Trudne wakacje” i „Pamiętniki ze sprawy”. Prawda, nie ma takich seriali, ale zobaczycie, że niedługo powstaną!
Niebieskooki blondyn - właśnie poznajemy przyszłego mężczyznę Amandy…
„Zapewne robiłam to z nudów, bo jakby inaczej.” - Oddychałam zapewne dlatego, że inaczej mogłabym się udusić, a uczyłam się, bo pewno miałam taki kaprys. A tak szczerze, to nie wiem, ktoś mi dosypał coś do coli w barze i właściwie nie znam pobudek, które mną kierowały. Cud, że skończyło się na oddychaniu i nauce - mogło być gorzej.
Sny, Kotenieńku, tworzy podświadomość, nie żadne magiczne siły. Za dużo fantastyki się naczytałaś. I przypomniałaś mi, jak będąc dziesięciolatką pisałam jedno ze swoich pierwszych „własnych” dzieł. Zainspirowana jedną z części „Narnii”, usiłowałam stworzyć dzieUo, którego bohaterem był mój własny pies. Podzieliłabym się którymś kąskiem, ale obawiam się, że arcydzieUo zaginęło w otchłaniach laptopa. A szkoda, byłoby się z czego pośmiać...
Powiem Ci, że prawdziwe smaczki, to znajdziesz w „Poprawności językowej”.
Łazienki są dwie na cały internat, a takie rarytasy dają na posiłkach… Już nie mówię tu o samych klopsach z ryżem, których Amanda nie lubi, a które są typowo polskim posiłkiem. Po prostu musli na śniadanie, to jednak do najtańszych nie należy, przynajmniej w Polsce. Oprócz tego klasy są… cóż, sam luksus dla nauczyciela, bo nieambitny uczeń i tak się nie ucieszy.
Dopisz u góry „zbieżność imion i nazwisk jest przypadkowa” - i to jest moment, w którym mam ogromną ochotę walnąć jakąś emotikonkę. Wybaczysz? - XD Po prostu trafiłaś w dziesiątkę z jednym imieniem i nazwiskiem.
Dam Ci puchar za ten suchar, cytując znajomą. Nie pisz „zażartował”, gdy żart był mniej śmieszny, niż mój pies w majtkach.
Amanda jest dziwna. W jednej chwili chichocze z koleżankami, a w drugiej, gdy jedna z nich pyta, czy chce siedzieć z nią w ławce podczas lekcji, dziewczyna nagle onieśmiela się i zamiast normalnie odpowiedzieć, potrafi tylko z siebie coś „wykrztusić”. W jednej chwili bez problemu przychodzi jej powiedzenie czegoś wprost, w drugiej nie potrafi rzucić zwykłego „nie”. Proponuję Ci przede wszystkim zastanowić się nad tym, jak naturalnie zachowuje się człowiek. Nie jest tak, że możesz szachować sobie tymi czasownikami, odnośnie wydobywania z siebie głosu, jak Ci się podoba. Każdy ma inne znaczenie. Głupotą będzie napisać „cicho krzyknęła”, bo jak się krzyczy, to się krzyczy - krzyk z natury jest głośny. Podobnie jest właśnie z takimi rozmowami. Nie zaczniesz szeptać, podczas zwykłej pogawędki o pogodzie, ani też nie odrzekniesz, zaczepiając kogoś akurat na ulicy i prosząc go o wypełnienie ankiety. Spójrz na siebie, pomyśl, jak Ty się zachowujesz, kiedy z kimś rozmawiasz. Bełkoczesz? Nie sądzę, chyba że zamiłowanie do alkoholu doszło już do podstawówki. Wrzeszczysz? Musiałabyś ciągle chodzić wściekła. Myśl o znaczeniu używanych przez siebie słów.
Jesteś fanką greckiej kultury? Mniejsza o to. Nie rzucaj tekstami o samobójcach, a już zwłaszcza nie w grupie ludzi, których dopiero poznajesz. Raz w śmiechu, kiedy zaczynałam gimbazę, powiedziałam koleżance, że jak mnie facet z historii zapyta, to chyba z mostu skoczę. I tak, powiedziałam to w śmiechu, a mimo to przez całą przerwę słuchałam kazania na temat tego typu wypowiedzi i odbierania sobie życia z byle powodu, po czym zupełnie przez przypadek dowiedziałam się, że agresja koleżanki w tyradzie wcale nie była nieuzasadniona. To jest jeden z tych tematów tabu, o których lepiej milczeć w towarzystwie, którego się nie zna.
Idę płakać. Czuję się, jakbym czytała o jakieś potterowskiej Trelawney. Nie, nie podoba mi się ani trochę.
Ostatni rozdział, co za szczęście! A potem czekają mnie Twoje pierwsze twórczości, już się boję, ze względu na ilość błędów w tym jednym opowiadanku. O, i jeszcze jakieś wiersze przez ten czas doszły…
Nie bierz się za pisanie wierszy na początek rozdziału, albo pisz z sensem.
Pozostawię ten rozdział bez komentarza, bo to jest większy absurd, niż moje wszystkie bzdury razem wzięte. A wierz mi, że ja zwykłam pisywać tylko absurdy! Czegokolwiek od strony technicznej bym teraz nie zauważyła, nie byłoby to nic nowego, tak więc oszczędzam Ci moich dziwnych wypowiedzi, bo znowu nasuwa mi się coś o kapucynkach… O „Lesie Zemsty” w ogóle nie wspominając… *wybucha głośnym śmiechem*. Coś Ty wymyśliła? *znowu ma ochotę walnąć emotikonkę*. Las zemsty? Pod Warszawą? Z domkiem i duchami, każdy kto wejdzie do lasu, nie wyjdzie?
Dobra, już pokazałam, jak bardzo nietrwała jestem w postanowieniach. Oddychamy, przypominamy sobie pieska ratującego świat... Nie jest źle, nie jest źle! Ile bym teraz dała, żeby mieć gdzieś w komputerze zapisanego pieska ratującego świat, bo obu nam byłoby lepiej - mnie ze względu na jakość opowiadania, Tobie ze względu na mniej krytyczne słowa.
Ta zniewaga krwi wymaga, czy coś. Piskliwy głosik Patrycji… Dziewczyno, piskliwym głosikiem opowiedz sama sobie historię. Koniecznie to nagraj i zobacz, jak to będzie brzmiało, zobacz, czy będzie to można nazwać naturalnym zachowaniem. Ja nie żartuję, masz ogromny problem z tworzeniem oprawki do opowiadania. Przez to mam wrażenie, że wszyscy Twoi bohaterowie, to papier toaletowy i wcale mnie to nie bawi. Raz jeszcze powtarzam: myśl nad zachowaniami swoich postaci. Wczuj się w bohaterów, wyobraź sobie sytuację, usłysz ich głosy, zobacz ich ruchy. Z wyobraźnią możesz wszystko, tylko pozwól jej działać jak należy, nie pisz bezmyślnie.
 Biorąc pod uwagę fakt, że w „Poprawności językowej” wypisuje się tylko błędy oczywiste, ten logiczny przytoczę tu. Amanda mówi, że obiad był tego dnia wyjątkowo dobry. Wiesz, co jest nie tak? Wyjątkowo dobry. Skąd ona może wiedzieć, jakie w tej szkole są obiady, skoro dopiero co się w niej znalazła?
Czytelnik nie ma amnezji, nie musisz co chwilę z taką dokładnością opisywać tego, co już miało miejsce.
Nie powiedziałam przez telefon mamie, że poznałam dwóch fajnych chłopców. Chłopcy spojrzeli na mnie kipiąc ze złości, bo to prawie jak zdrada. Nie powiedzieć mamie, że się poznało dwóch chłopców, ha! Będę ich tak wpieniać do końca swoich dni, będą patrzyli na mnie wściekle i w ogóle. Mówiłam już o naturalności, prawda? O, mówiłam. Odpuszczę sobie może teraz.
Tata późno wraca z pracy, mówiłam, że ma kochankę! Ale jak ma kapucynkę za żonę…
Monika siedzi na telefonie. Nie nudzi jej się takie siedzenie? Albo inaczej: nie wgniata jej się ten telefon w tyłek za bardzo? Wiesz, ja jak na czymś siedzę, to zwykle na kanapie lub na poduszce, ale jak kto woli…
Wiesz, niedługo ruszam ze swoim kolejnym opowiadaniem. Mam zamiar zrobić z jednego bohatera prawnika opowiadającego kawały-suchary. Wiesz, dlaczego to mówię? Bo nie mogę się powstrzymać, żeby nie powiedzieć, że chyba powinnam uczyć się od Twoich postaci tej sztuki niezabawnego żartowania. Co Ty właściwie nazywasz żartem? Robię się już nudna, wiem, ale: masz problem z tworzeniem oprawki do dialogów.
Co? Ta kapucynka zadzwoniła do swojej córki tylko po to, żeby po trzech zdaniach stwierdzić, że sobie nie pogadają, gdyż jest bardzo zajęta? Ej, może ona sobie jakiegoś goryla też znalazła? Skoro tatko może… O proszę, Amanda też zauważyła to nagłe przerwanie rozmowy. Może powinna zrobić się bardziej podejrzliwa?


Odmawiam oceny ostatniego opowiadania na tym blogu, ponieważ nie czuję się na siłach, żeby to zrobić. Dla nas obu mogłoby to być nieprzyjemne, zwłaszcza, że określasz to jako swoją pierwszą twórczość. A skoro „Amanda…” nią nie była… Cóż, mam nadzieję, że zrozumiesz.

W czasie pisania oceny pojawiły się kolejne wiersze. Dobra, do dzieła.

„Nie było Cię”
Znowu trÓ loff? Czy może zajmiemy się czymś poważniejszym?
Wiesz, co mi się podoba? Wreszcie trzymasz się tematu. Wszystkiego mieć nie można, oczywiście, i wykonanie mnie nie zachwyca, ale jednak… trzymasz się tematu tak, jak należy. Wrażenie, że pisałaś to wszystko pod rym, wreszcie nie męczy mnie tak bardzo jak dotychczas. Wierszyk nie jest jak inny, nie jest wybitnie bezsensowną rymowanką.
To, co mi się nie podoba, to znowu ta nieszczęsna miłość. Tytuł wskazywał raczej na coś poważniejszego. Tymczasem zamiast smutku i goryczy, spotkałam się z sielankowo napisaną rymowanką o braku pewnej osoby. Wiesz, czego mi zabrakło? Dopełnienia w tym wierszu. Mam wrażenie, że to takie nie ma cię, to cię nie ma, trudno. Liczyłam raczej na nie ma cię, nie radzę sobie, nie mogąc sobie ciebie przypomnieć, jeśli już coś.
                                                                                              
To boli, wiesz?”
Co autor miał na myśli… nie wiem. Z tego wynika, że wołanie o pomoc jest marzeniem. Podmiot liryczny wołać nie umie, czy co? Tytuł wybitnie nieładny, ale wskazuje mi na to, że ten podmiot jednak żyje, a co za tym idzie - wołać może. Gwoli ścisłości osoba mówiąca ma depresję. To kilka zdań oddzielone enterami właściwie nie ma większego sensu. Ot, szyfr, który potrafisz odczytać chyba tylko Ty. Głębokie to było prawie jak brodzik. No, może trochę przesadziłam - jak kałuża.

Rany
Po początku spodziewam się pedofila, który szczególnym zainteresowaniem obdarza chłopców. Podmiot liryczny niewątpliwie musi być właśnie chłopcem - w końcu zabolało, piekło i szczypało, w dodatku znowu. Dalej łzy płyną strumieniami. Zastanawiam się, czym zawinił ten chłopiec, że karzą go za „błahe czyny”, które teraz są „wielkie”. Czyżby nie posprzątał klocków, a ten zły facet miał nieszczęście stanąć na jednym z nich?
Dobra, i teraz odpowiedz sobie na pytanie, co chciałaś pokazać tym wierszem. Widzisz, to że autor coś miał na myśli, to nie znaczy, że publika też tak to odbierze. Jak „Dama z łasiczką” Leonarda da Vinci - łasiczka ponoć miała oznaczać mężczyznę przedstawionej na obrazie panny. Tymczasem powstały dwie inne teorie. I oto rodzi się pytanie - czy malarz którąkolwiek z trzech miał na myśli? Ty prawdopodobnie chciałaś przedstawić cierpienie kobiety, ale publika odebrała to inaczej…
Pisanie o cierpieniu chyba nie jest Twoją dobrą stroną, bo ten wiersz jest równie głęboki, co poprzedni.

Przyjdzie, odejdzie
Specjalnie to robisz, że raz piszesz bezsensu, a raz z sensem? Bo to jest kolejny z tych wierszy, który prezentuje, że to, czego brak Ci najbardziej, to jakiś porządny warsztat. Tu obrałaś sobie za temat szczęście i trzymałaś się tego tematu. Nie mam nic więcej do powiedzenia w tym wypadku, bo forma, w jakiej to ujęłaś, zwyczajowo mi się nie podoba.

Zacząłeś, więc skończ
Co tu dużo mówić? Widzę, że polubiłaś klawisz Enter. Taki Różewicz na przykład też lubił, ale on parał się raczej poważniejszymi tematami. A może tylko mam takie wrażenie przez słowa, jakimi pisał wiersze. W każdym razie nie jest tak źle, jak było na początku.

Przez magiczne pola wyobraźni…
Z tego wiersza wynika, że ktoś spotyka wzrok podmiotu lirycznego. Co więcej, wzrok niczym pszczółka lata sobie po kwiatuszkach. Utalentowany wzrok, może wróci do właściciela.
O, mam z tym kłosiem coś wspólnego! Też jestem zwolenniczką korzystania z własnego wzroku!
Co to za końcówka? Wiesz, mam niesamowite wrażenie, że wiersz miał na celu uwieść faceta. Dobra, może nie tyle wiersz, co podmiot liryczny, ale jednak. To było dziwne przeżycie, a owe wrażenie wywołało u mnie ostatnie słowo: „szukaj”.

Ubarw mnie życie jesiennym uczuciem
Interpunkcja nie istnieje, tak w ogóle, ale pieprzyć interpunkcję. Po co komu interpunkcja w wierszach? Może Cię zaskoczę, ale czasem się przydaje.
Jestem na nie. Zlepki słów, które tak naprawdę nie mają większego sensu. Wiersz puka w dno od spodu i bynajmniej nie mam tu na myśli jego głębokości. Marzenia, cele i sny uciekają, a na domiar złego pragną dotyku, a raczej agresji, bo w końcu dotyk ma być zamieniony w ból. Mam roztrząsać dalej? Wypisywać te bzdury, mówić, o czym opowiada wiersz? Chciałam środków stylistycznych, ale to mnie przerasta, przepraszam.

Tyle, jeśli o treść chodzi. Mam ogromny problem z wystawieniem punktów…

4/45                           

                                                                                                                              
4. Poprawność językowa

Świąteczne Życzenia”.
„Żyjąc bez utrudniających Cię zadań” - jesteś pewna, że tak to miało brzmieć?

Mój jeden dzień w greckiej szkole
Mam ochotę zacytować całe opowiadanie i jedyny problem polega na tym, że nie mam pojęcia, jakie mogłabym dać temu uzasadnienie. Czytam, czytam i zgrzyta mi niemalże każde zdanie. Robisz powtórzenia, niektóre stwierdzenia brzmią nielogicznie, konstrukcje zdań są dziwne do tego stopnia, że nie można tu mówić o „lekkim stylu”, którego wszyscy tak łakną, a którego porządnej definicji nie potrafi podać jedna druga z tych, którzy wciąż wychwalają bloggerów z jego powodu. To się po prostu czuje, czyta się przyjemnie, a w tekście nie ma nic, co wyglądałoby podejrzanie dziwnie, co po prostu by tam nie pasowało. Tymczasem cały Twój tekst zredagowałaby, gdyby takie było moje zadanie.
Był niewolnikiem, ale dla mnie był jak drugi ojciec”
„Zrzuciłem z siebie endymatę i spojrzałem w kąt, gdzie leżały i wciąż leżą moje ubrania. Powoli zsunąłem nogi z łoża i pomaszerowałem w stronę ubrań.”
„i z widocznym na twarzy zadowoleniu z nadchodzącego dnia, powiedziałem:” - zadowoleniem
„Bardzo często mieszkańcy chorowali, bywały epidemie różnych chorób.” - zdarzało się, że z tego powodu [brak higieny] wybuchały epidemie różnych chorób. A to pierwsze w ogóle bym usunęła.
„Zbudowana została z kamienia, pomieszczenia były niewielkie.” - zrób z tego dwa zdania, czy coś. Styl trochę kuleje. Czytasz to, co piszesz? Momentami mam wrażenie, że to takie Kali mówić, Kali jeść.
„Jest niesamowity, rozmarzony, bardzo często bity w szkole, bo nie rozumiał czegoś” - proszę Cię… Chodzi mi o „bo nie rozumiał czegoś”, które nagle nie tylko odbiega czasem od reszty zdania, ale i robi w nim ogromny zgrzyt.
W tym miejscu jest też cała masa powtórzeń typu „marzenia”, „rozmarzony”, „stołeczek”, „drewniany”… A ja nie wiem, jak to zgrabnie tutaj ująć w cytatach.
„notować na swoich tabliczkach, to, czego musimy się nauczyć”
„Pedagog podchodził i każdemu podawał trzciny, które wcześniej były maczane w tuszu, mieliśmy nimi pisać na tabliczkach” - wiesz, tworzenie zdań złożonych nie zawsze jest konieczne. Jak w tym wypadku na przykład. Co ma piernik do wiatraka? Mąkę, ale mąka to zbyt mało, żeby ot tak połączyć te dwie rzeczy. Mam tu na myśli „mieliśmy nimi pisać na tabliczkach”.
„Jego twarz wyglądała, jakby mówiła, coś w stylu „Muszę ich czegoś nauczyć, nie mam wyboru! Niestety…”.” - Nie mam pojęcia, jak to skomentować, ale piekielnie nie gra mi szyk tego zdania. I sama nie wiem, co gorsze - początek zdania, czy ten nieszczęsny cytat z zakończeniem „niestety…”. I zastanawiam się też, czy twarz może mówić. Twarz. Twarz mówić.
„- Na naszej pierwszej lekcji powiemy sobie o historii alfabetu greckiego. – rozejrzał się po klasie, swoimi czarnymi oczami.” - Widziałaś kiedyś czarne oczy? Nie? Ja też nie. A szkoda, chciałabym u kogoś takie zobaczyć. Nie mylmy ciemnego brązu z czarnym. Eee… Dobra, nie o tym miałam mówić. Po myślniku zaczynasz zdanie małą literą, kiedy przed myślnikiem kończysz wypowiedź kropką. Czyli coś tu nie gra. Czytaj teraz uważnie, bo nie będę powtarzała tu wypisywania tego błędu.
Jeśli to, co znajduje się po myślniku jest kontynuacją wypowiedzi w stylu „powiedział” - nie ma kropki, a kontynuacja zaczyna się z małej litery. Jeśli to, co znajduje się po myślniku, nie ma związku z wypowiedzią - kropka jest, a to po myślniku zaczyna się dużą literą.

„- Emilyanne rzuca butami w klientelę! - wrzasnęła przerażona Alucardyna.
- Ja w nikogo nie rzucam! - wtrąciłam się, zakładając ręce na piersi.
- Widziałam cię! - Do gabinetu wściekłej teraz Alu wpadła Cat.
- Ja też. - Inna wypadłszy z pociągu szefowej, prasnęła buźką o ziemię, ale to nie odebrało jej możliwości oskarżania mnie, biednej schizofreniczki.”
                                                               
„- Emilyanne rzuca butami w klientelę! - Alucardyna rozglądała się po gabinecie i wydzierała jak szalona.
- Ja w nikogo nie rzucam! - Kurcze, znowu oskarżają mnie o coś, czego nie zrobiłam!
- Widziałam cię! - wrzasnęła Cat, która właśnie wpadła do gabinetu wściekłej Alu.
- Ja też - dodała Inna, wypadłszy właśnie z pociągu szefowej.”

Widzisz różnicę? Mam nadzieję.

„Nikt nie podniósł ręki. (…)cały czas nikt nie podniósł ręki.” - powtórzenie.
„Pierwsza litera, którą pan narysował, nazywa się alfa”
„Po tym jak poznaliśmy od czego się nazywają” - dowiedzieliśmy się, skąd pochodzi ich nazwa
„Wszyscy odłożyliśmy nasze tabliczki za poduchę i po turecku usiedliśmy na nich. Były bardzo miękkie, zrobione z tkaniny lnianej, w rogach umieszczono czarne frędzelki. Usiedliśmy” - *klik*. Znajdź powtórzenie.

Na początku Bóg stworzył człowieka, ale widząc go tak słabym, dał mu psa
„Wiem, że nie opuści mnie, aż do śmierci”
„Próbować wypłynąć na ląd” - dopłynąć do lądu, chyba że na ląd faktycznie można wypłynąć, ale tego taka pewna bym nie była.
„kumpeli” - koleżanki. Tak, masz racje, to tylko moje widzimisię. Po prostu nie lubię czytać slangu.
„Ale to właśnie mi, pani Broll, wstawiła uwagę i punkty minusowe”
„Napisała ją wielkimi, drukowanymi literami” - co napisała? Uwagę i punkty minusowe? Punkty minusowe napisała?
„Był czerwiec, więc nikogo nie dziwiła taka pogoda” - Bo to takie dziwne, że świeci słońce. Wiesz, nie wiem, czy zauważyłaś, ale to się nawet w grudniu zdarza.
„stłumione przez okna” - jakieś dwa zdania wcześniej też użyłaś słowa „okna”.
„malachitowych drzew” - jakich drzew? Ty jesteś pewna, że wiesz, co znaczy to słowo? Co chciałaś przez to przekazać? Zrobili Ci przed szkołą drzewa z malachitu? O borze. Oby tak dalej, zrobisz mi dzień.
„wszyscy mieli w głowach, coś takiego” - a cytaty a propos tego, co myśli sobie ktoś inny, wychodzą wyjątkowo idiotycznie.
„spojrzałam na płytę, na której gotowała się zupa ogórkowa” - i co? Zupa się nie wylała? No popatrz, to zaprzecza wszelkim prawom fizyki!
„Obok garnka, na blacie, leżała biała koperta, która została poplamiona kropelkami brązowego płynu” - i masz tu oczywiście na myśli kropelki zielonej zupy ogórkowej?

Amanda i Tiara Arkadiusza

Prolog
„chciałam iść, to szłam, chciałam rysować, to rysowałam.”

Rozdział I
„powiedziałam z największym uśmiechem, na który było mnie teraz stać” - na jaki
„ponownie zabrałam się za jedzenie, już trochę chłodnej, zupy” - nie brzmi mi to jak wtrącenie.
„Ci”, „Ty”, w opowiadaniach to się pisze z małej litery. W dialogach również.
„dając mi masę nowych trudności.” - sprawiając mi niemałe trudności
„Po tych słowach wszyscy zaczęli rozmyślać o nie wiem czym, bo skąd?” - Za co powinnam to uznać? Błąd językowy, stylistyczny? A tam, odechciewa mi się czytać.
Tobie się wydaje, że jak przechadza się po Gdańsku, to cały czas słychać morze? Trzeba było sobie muszelkę do Warszawy zabrać, jak przyłoży się do ucha, to też jest szum.
 „Droga, jakby trwała godzinami” - droga zdawała się trwać
„Monika pochrapywała na pobliskim siedzeniu, trzymając w ręku komórkę, która błyskała czerwonym światłem, oznajmiając, że przyszedł esemes” - SMS! To komórka może coś oznajmiać?
„Gdy tylko zobaczyłam ukończony obraz, to on napełnił mnie taką wiarą, optymizmem i natchnieniem, a uwierzcie, że naprawdę to było niesamowite” - Konstrukcja zdań leży, poplątane z pomieszanym. Momentami nie potrafię zrozumieć, co czytam. I to jest taki moment.
„gdzie mieliśmy wrócić dopiero na lato” - w lecie
„a szczególnie babci, z którą byłam bardzo związana.” - liną związana byłam. Dziadek nas rozciął.
„Moja "kochana siostrzyczka" zamarzyła sobie remont” - wymarzyła
„Przez całą noc gadała przez telefon z Patrykiem i innymi znajomymi, a więc miałam...” - Wszyscy wiemy, kim jest Patryk.
„Wyglądał jak żelazny hindus” - tylko nie z żelaza, skórę miał.
„Poszłam w głąb lasu, mijając zarówno drzewa iglaste, jak i liściaste. Niektóre z nich bardzo mocno uderzały mnie w twarz i brzuch, ale się nie poddałam i szłam dalej” - mówisz?  A to złe drzewa! Bijące wierzby, powiadasz?
„Poczułam nagły przypływ niezwykłej energii i ciepła.” - Chusta była magiczna, ma się rozumieć.
„w którym mieszkają ludzie albo jakieś porzucone duszyczki.” - Nie mam pojęcia, co masz na myśli, mówiąc o porzuconych duszyczkach, skoro ludzie to nie są.
 „a ty nie wiem gdzie się podziewasz” - albo wstaw przecinek, albo napisz „nie wiadomo”
„Kojarzyłam już skądś tą nazwę, ale nie mogłam sobie tego przypomnieć... Miałam ją na końcu języka” - co miała na końcu języka?

Rozdział II
„Od razu poczułam kłujące mnie zimno” - Ta, w tyłek też się jej wbiło.
„spojrzeli się w moją stronę” - Zgadnij.
„Trawa, która wcale nie miała koloru zieleni” - była za to w posiadaniu wszystkich innych barw.
„W kątach były pajęczyny z kilkoma pajączkami, co wywołało, że obiad stanął mi w gardle.” - sprawiło
„kolację, robioną z ekologicznych warzyw” - „robiona” nie jest imiesłowem.
„przecież większość wakacyjnego czasu spędzę w tych czterech ścianach.” - Przed chwilą twierdziła, że wakacje spędzi w Gdańsku.
„gdyby je trochę wypucować, nadałyby się”
„Oczywiście przed tym byłam zmuszona do szybkiego ogarnięcia łóżka, bo na podłodze jest trochę trudno posługiwać się ołówkiem i kartką.” - Bo na miękkim, przygniecionym przez człowieka materacu oczywiście rysuje się doskonale.
„spędzała czas na rozmyśleniu o wszystkim, co możliwe” - o ekologicznym zastosowaniu zużytego papieru toaletowego, na przykład.
„Postanowiłam dać jeszcze dzisiaj te moje bazgroły tacie, poprosić go o taki "malutki remoncik"” - Biorąc zaś pod uwagę fakt, że miałam do dyspozycji tylko ołówek, tata pomaluje pokój na szaro, zamiast na błękitno i będę mogła oskarżyć go o daltonizm.
„Widok z niego był dość zwyczajny - cała ogromna Warszawa i wielki kawałek jeszcze niezagospodarowanego podwórka” - Oczywiście będąc osobą wszechstronnie uzdolnioną, pomimo brzydkiej pogody widziała całą Warszawę z okna swego pokoju, niczym Londyn z London Eye i Paryż z Wieży Eiffel.
„Mogłabym zasnąć, ale zaczęłam wyobrażać  sobie moją nową szkołę i codzienne lekcje, ale wyobraźnia nie chciała ustąpić miejsca temu obrazowi, pozostawiając ciągle widok starej budy i niedawno straconych przyja...” - To jest moment, w którym proszę o wytłumaczenie zdania, bo nie jestem do końca w stanie go zrozumieć.
„powiedział kilka minut później Maks, po czym wziął makaron w rękę i dyskretnie rzucił w brata.” - Dobrze rozumiem, że się tym upaprał?
„bliźniaki wyglądali, jak siedem nieszczęść”
„I don't know” - Allora. Mi piace  kawa, ale tea è horrible. Probably perché, that I hate czekolady. E don’t ask me, jaki to ha właściwie związek, bo non lo so. I nie interesuje mnie, że nie rozumiesz, co napisałam. To nie moja sprawa, że nie rozczytasz polskiego zmieszanego z angielskim i włoskim! Owszem, w ten sposób można dogadać się za granicą, ale to nie jest opowiadanie przedstawiające rozmówki dukających w różnych językach Polaków z obcokrajowcami.
Szkarłatne cegły, to żeś dowaliła.

Rozdział III
„W magicznej czwóreczce
Zapomniałam o dziwnej furteczce.
Zryć psychikę mi chciały,
Ale moje nerwy tak szybko się nie dały.

Zobaczyłam drzwi,
Zobaczyłam je.
Przekazały mi wiadomość
Na dość niedaleką przyszłość,
Dając do zrozumienia,
Że nie pojmuję ich życzenia.

Dziwnie się zachowujesz,
Choć codziennie historię z nami kujesz.
Nie wiedziałam, czy żartujesz,
Może prawdę nam wałkujesz.

W Ciebie wstąpiło zło,
Właśnie Ciebie odnalazło.
Ciebie chciało mieć,
Właśnie ty miałaś ucierpieć!” - Usuń to i idź poczytać wiersze Szymborskiej. Raczej nie pomoże, ale przynajmniej się na mnie nie obrazisz.

„wszyscy (łącznie ze mną) rzucili” - zamiast nawiasów proponuję przecinki. I słowo „włącznie”.
„Imię jednej ze współlokatorek przywoływało wspomnienia z „podstawówki”, gdy przyjaźniłam się z pewną Alą, ale po jakimś czasie ona się przeniosła do innej szkoły i bum, koniec przyjaźni” - …aha. Przeczytaj to pięć razy i zastanów się, co zmienić.
 „Obydwie dziewczyny siedziały na swoich łóżkach i gadały, i śmiały się z prawie każdego słowa, które wypłynęło z ich warg” - Dlaczego tak komplikujesz sobie życie? Nie możesz pisać normalnie zamiast szukać podejrzanie długich rozwiązań? Przytaczam, ponieważ uważam, że „wypłynęło z ich ust” brzmi lepiej.
„Jedna miała otwarte kilkanaście książek” - chcę wiedzieć gdzie?
„Dopiero po długiej chwili oczy moich nowych współlokatorek mnie zlokalizowały” - Boru zielonolistny! Czy ja muszę Ci cytować każde, absolutnie każde zdanie? Oczy ją zlokalizowały, oczy?! Co oczy, właściciela nie mają? Naprawdę nie mogłaś napisać, że współlokatorki zauważyły ją dopiero po dłuższej chwili?
„cichutko i dyskretnie zaśmiała się Patrycja” - Pewnie dlatego Amanda to zauważyła.
„Dziewczyna wciąż latała oczami po tekście pożółkłych kartek, zapewne nie wiedząc, co się wokół niej dzieje.” - A czyimi oczyma latała? I powiesz jeszcze, że oczom skrzydła wyrosły? A kartka to pewnie prawa autorskie ma, że ten tekst do niej należał. I czemu  ona nie wiedziała, co się dookoła niej dzieje? Oczy latają, kartki wiersze piszą!
„Tego moje oczy nawet nie mogą objąć” - Latać mogą, a objąć to już nie? Gdzie tu sprawiedliwość?
„chociaż to było serio genialne, Patka, a zasady są po to, żeby je łamać” - Zwracając się do kogoś, przed imieniem zawsze wstawiamy przecinek. Jeśli zaczynasz zdanie od imienia, to daj po nim, bo od przecinka też nie można zacząć.
„Gdybyś wiedziała jej” - widziała
„słownego Dawida” - Zadanie domowe numer jeden: zapoznaj się z definicją słowa „słowny”. Zapewniam Cię, że z wodolejstwem, słowotokiem i gadulstwem niewiele ma to wspólnego.
„Teraz wszystko jest takie obce, dopiero zrobiłam kilka małych kroczków, jeśli chodzi o nowe życie, a jeszcze muszę nauczyć się mówić...” - A co, szczeka dziewczyna? Wiesz, kilka małych kroczków, to może musi nauczyć się biegać. Będzie musiała nauczyć się mówić, kiedy zorientuje się, że język oficjalny czasem się przydaje, a mowa potoczna i błędy w zdaniach nie przemawiają za jej osobą.
„Czułam się nie na siłach. Czułam, jakby ktoś mnie trzymał, a ja starałam się wyrwać z jego objęć.” - Godzina osiemnasta, a Ty musisz utrudniać mi zadanie. To mi nawet na celowe powtórzenie nie wygląda! Drugie zdanie zagmatwane. Zaczynasz od „jakby”, później wygląda, jakby „jakby” wcale tam nie było. O, patrz, i sama zaczynam rzucać zdaniami-kwiatkami.
„Napis, który widniał na wejściu, zdawał się wić po nich, jak bielutki wąż” - Nie wiedzieć czemu, napisałam „alfons”. Tak naprawdę chodziło mi o węża albinosa, którego pierwszy raz zobaczyłam w Twoim wieku. I miałam go na szyi! Ta, chwalę się okazjonalnie.
„myślałam dla dodania mojemu pingwinowi otuchy.” - Tak, masz rację, żarty sobie robię. Tam powinno być „sobie”.
Siedział a ona na zakurzonym biurku i lekko muskała palcem blat” - Zgaduj.
Denerwują mnie Twoje „itede”, bo po prawdzie jest „itd.”, a w opowiadaniach i tak mi to nie leży. I denerwuje mnie też mowa mistrzowsko potoczna, jaką czynią to opowiadanie sformułowania typu „wyrko”. Pół minuty zajęło mi domyślenie się, że chodzi o łóżko. Jest też niewdzięczne, slangowe „dyro”, które podziałało na mnie jak czerwona płachta na byka. 
„Na moim zegarku, z którym nigdy się nie rozstawałam i aktualnie miałam go na ręku, była godzina 6:36” - ta informacja odmieniła moje życie, czy coś. A tak poważnie, to przecinek.
„Wiedziałam, że nie zdołam już zasnąć” - Bo nieźle by się przez te cztery minuty wyspała…
„W czasie, gdy wybierałam porządne ciuchy, do pokoju weszła uśmiechnięta Ala” - Nienawidzę poprawiać interpunkcji ludzi… To chyba najgorsze, co oceniającą może spotkać - opowiadanie pełne błędów interpunkcyjnych. Wiesz, jakie robisz najczęściej? Nie oddzielasz od siebie zdań złożonych przecinkami. Masz dwa orzeczenia obok siebie i nie zauważasz tego. Masz jedenaście lat, jakoś w piątej klasie chyba powinniście przerabiać właśnie zdania złożone. Moja rada: słuchaj uważnie, to naprawdę ułatwi sprawę, jeśli tylko zaczniesz zauważać te nieszczęsne czasowniki.
„Usiadłyśmy, jak ostatnio z Dawidem oraz Mateuszem przy jednym stoliku” - Usiadłyśmy jak ostatnio - z Dawidem i Mateuszem przy jednym stoliku.
„Nawet Dawid, któremu buzia nigdy się nie zamykała, siedział” - Przy okazji zdań złożonych, słuchaj też o wtrąceniach. Już tyłek z wszystkimi częściami mowy, czasowniki i imiesłowy się liczą.
„Czemu ta dyrekcja, tak bardzo nas nienawidzi?” - No bo tak. Policz czasowniki i wtrącenia w tym zdaniu, okej? Ile widzisz? Czasownik jeden, wtrącenia brak. Za wtrącenie możesz potraktować różne rzeczy - dodatkowe słowa, które nie odnoszą się do reszty zdania, sformułowania typu „niestety”, „właśnie”, jeśli chcesz, by zabrzmiały jak wtrącenia. Weź pod uwagę przecinki i na głos przeczytaj - „A ja, niestety, musiałam iść dzisiaj do szkoły”. Interpunkcja to przekleństwo z tego względu, że wiele przecinków zależy od tego, jak autor chce, by tekst zabrzmiał. Oczywiście, są błędy oczywiste, definitywne wręcz, ale bardzo często ludzie wytykają coś, co nie jest wcale niepoprawne. 
„Wszyscy wybuchnęli śmiechem” - To jest jeden z tych wrednych czasowników, który nie kończy się na „eli” i „ęli”. Wybuchli.
„da nam prezent za bycie grzecznym” - nam. Nam da prezent, bo byliśmy grzeczni. Da nam prezent za bycie grzecznymi.
„szybko wzięłam miseczkę po prędko zjedzonym musli i zawiesiłam sobie torbę na ramię, po czym oddałam naczynie kucharce.” - Proponuję odwrócić pierwsze i drugie zdanie.
„Ja, kompletnie nie wiedząc, co odpowiedzieć, zdołałam wykrztusić z siebie tylko zwykłe "tak".” - To jest moment, w którym proponuję Ci uczynić w tym zdaniu wtrącenie.
„Jeżeli będą nam kazać nauczyć się tego wszystkiego, to chyba popełnię samobójstwo.” - Jeżeli każą nam nauczyć się tego…
 "Brązowe ściany i piękne białe kafelki, które błyszczały na podłodze, dodawały jej uroku"
"W pomieszczeniu ustawiono kilka ławek; znajdowała się tam również tablica interaktywna oraz biurko dla nauczyciela." - Albo średnik, albo kropka. Na pewno nie przecinek. Od razu tłumaczę, bo pewnie nie wiesz - średnik robi za kropkoprzecinek, dzieli mocniej niż przecinek, ale słabiej niż kropka. Wiem, to magiczne wytłumaczenie było, ale nie zwykłam obcować ze średnikami.
„Powinnam teraz wrzasnąć, coś w stylu:
     - Co się stało? Ej, pobudka!
     Lub:
     - Uciekajmy! Na co czekacie?” - Powinnam teraz wrzasnąć coś w stylu „Co się stało? Ej, pobudka!”, lub „Uciekajmy! Na co czekacie?”.
Rozdział IV
"chcąc uciec jak najdalej tego miejsca" - od tego miejsca.
"Najlepiej nie płakać przy oglądaniu "Titanica" ani nie panikować w takich wręcz dziwnych sytuacjach i jeszcze najlepiej w ogóle nie okazywać uczuć, bo może to nam namieszać w życiu." - Ręce opadają.
"od razu wybuchnęła, jak eksplozja na jednej z lekcji chemii z panią Osińską."
"Coś Ci nie pasuje, że uwielbiam pisać?"
"jej ciało drgało w rytm tutejszego powietrza, które przeszywało nasze bluzki i łaskotało po skórze." - Że przytoczę słowa pana z edukacji dla bezpieczeństwa: "tego manekina to może najwyżej przelecieć. No i z czego się śmiejecie? Wiatr miałem na myśli". W każdym razie mam nadzieję, że żaden gimnazjalista/licealista tego nie czyta.
"szybko powiedział Dawid, ukradkiem oka spoglądając na Alę" - ukradkiem oka? Chyba nie chcesz wiedzieć, co sobie wyobraziłam. Owszem, można spoglądać na kogoś ukradkiem, ale... ukradkiem oka? Nie, naprawdę lepiej nie komentować.
„które wcześniej "leciutko odłożyliśmy" na podłogę” - Szczerze? Nie mam niebieskiego pojęcia, co to znaczy „leciutko odłożyliśmy”.
„lecz nikomu z moich znajomych” - lecz żadnemu
„nauczyciel mówił bardzo nużącym głosem, a ja powoli zaczęłam odpływać w zaświaty...” - Na Twoim miejscu zdecydowałabym się użyć w tym zdaniu tylko czasu niedokonanego, czyli „zaczynałam”.
„Chociaż nie chciałam być wścibska i wtykać swojego nochala, tam, gdzie nie trzeba” - A z innej beczki, ten „nochal” niespecjalnie mi się podoba. Cóż, Twój wybór.
„również starali się uporządkować ten incydent z nauczycielką i mało, co udało się z nimi porozmawiać” - Jak można uporządkować incydent? Wiem, wiem, co autor miał na myśli, ale pomimo wszystko - tak samo jak nie uporządkujesz incydentu, nie możesz uporządkować telefonu. Oprócz tego druga część zdania jest niezrozumiała, a ten przecinek prawdopodobnie zbędny, zakładając, że tu też wiem, co autor miał na myśli.
„To wszystko było oddzielnym puzzlem!” - Nie, tym razem wolę się nawet nie zastanawiać, co chciałaś przez to powiedzieć.
Nie przed każdym „co” wstawiamy przecinek. Nie wierz oceniającym, które twierdzą, że przez „czy” i „ani” obowiązkowo musi znaleźć się ten znak interpunkcyjny. Nie pozwól, żeby ludzie Ci wpierali, że nie ma przypadków, kiedy przed „i” jest ten przecinek. Zasady interpunkcji do wyuczenia! Wiesz, czasami czy postawisz przecinek czy nie, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, ale powtarzam: czasami, nie zawsze. Kiedy wczujesz się w interpunkcję, zaczniesz stawiać znaki na wyczucie. Tylko żeby się wczuć, musisz najpierw czegoś się o niej dowiedzieć. Nie widzę sensu polecania Ci stron z zasadami, bo sama znajdziesz je z łatwością, chociażby na Wikipedii.
„Wszystkie klasy, które mają zajęcia z panią Mikołajczykowi, będą miały organizowane zastępstwa”
Liczby w prozie zapisuje się słownie.
„drzwi od gabinetu dyrektora” - do gabinetu dyrektora

Zadanie domowe dla Ciebie, podsumowując całe opowiadanie. Odmień przez przypadki:
- „psychiatryk”
- „ktoś”
- „ta strona”
- „ta zagadka”
- „ta legenda”
- i w ramach „zadania na sześć”, odmień jeszcze „cudzysłów”
Do zapisania w komentarzu, sprawdzę to zadanie! I zwróć szczególną uwagę na odmianę „ta”.

Nie było Cię
„Patrząc przez marzenia i cele” - Powiedz mi, jak można patrzeć przez marzenia i cele. Że przez pryzmat czasu, to wiem. Że przez pryzmat marzeń i celów też wiem. Ale że przez marzenia i cele? Moja wyobraźnia nasuwa mi takie widoki, że chyba jednak wolałabyś tego nie widzieć.

Znowu mam problem z wystawieniem punktów… Niech będzie za jako taką poprawność w wierszach i niewiele ortograficznych.

4/15

5. Dodatkowe punkty
Za co? Nie wiem. Gdybym przeczytała w „O mnie”, jaki jest Twój wiek, być może dostałabyś je za paranie się pisaniem już, teraz, kiedy jesteś bardzo młoda. Ale Ty z początku zaatakowałaś mnie hasłem, że wiek to tylko liczby, dając jasno do zrozumienia, że mam Cię ocenić tak, jak każdego innego bloggera. A że złośliwości mi się zdarzają, nie omieszkałam nawet kilkukrotnie przypomnieć Ci, co oznacza tytuł Twojego bloga. Aktualnie nie mam absolutnie żadnego pomysłu na przyznanie Ci dodatkowych punktów.

0/5


Uzyskałaś 16 na 75 punktów i to daje nam Troll, czyli ocenę niedostateczną. Do dwójki brakowało ośmiu punktów. Nie będę robiła specjalnego podsumowania, bo wszystko, co miałam zawrzeć, zawarłam w ocenie. Jak widać, nie bawiłam się w głaskanie Cię po główce. W miarę swoich możliwości starałam się też nie przesadzić, bo nie było moim celem zniechęcić Cię do pisania. Jak wyszło… zobaczymy. Mam nadzieję, że odbierzesz to w pełni poważnie i popracujesz nad sobą trochę. Tak jak mówiłam, pomimo wypominania Ci tych jedenastu lat, nie oceniłam Cię inaczej niż innych. Owszem, wiek to tylko liczby i dlatego nie próbowałam wrzucać wszędzie tych punktów na siłę. Było zbyt źle, a mnie nie interesuje to, że jesteś młoda. Zgłosiłaś się i takim adresem powinnaś była być świadoma, że nie będę oceniać Cię przez pryzmat wieku.
Cóż, liczę na poprawę. Kto wie, może kiedyś zgłosisz się tu ponownie, pokazać, co zmieniłaś. 




Drugi Troll w mojej karierze i najdłuższa ocena, jaką kiedykolwiek napisałam. 24 strony w Wordzie. Myślałam, że nie skończę. I w sumie nie skończyłam, odpuściłam jedno opowiadanie, żeby nie pogrążać siebie i autorki w tym moim absurdzie jeszcze bardziej. Miałam bardzo dziwne myśli podczas czytania, ale w sumie nie pierwszy raz chyba xD

60 komentarzy:

  1. Jeszcze tak dobrej oceny nie czytałam - szczera, konstruktywna i zabawna, lubię to! Myślałam, że tacy oceniający już przestali istnieć, a tu proszę - myliłam się, może po mojej nieobecności w blogosferze wszystko idzie ku lepszemu? Gdybym dalej bawiła się w zgłaszanie bloga do oceny z pewnością, bym wybrała właśnie Cię emylyanne. Życzę powodzenia w dalszym ocenianiu, motywacji, chęci i w ogóle, w ogóle, aby ludzie doceniali Twoją pracę - bo wiadomo ałłtoreczki różne humoreczki mają, oby te dwadzieścia kilka stron nie poszło na marne;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Bloggosferze jest wiele dobrych oceniających, których po prostu przysłoniła zła sława niedoświadczonych pań z nowo powstałych. Niemniej jednak dziękuję, bo niesamowicie miło słyszeć mi takie słowa :)

      Usuń
    2. Wiem, że istnieją, ale ostatnio trafiałam na same ocenki, który poziom wołał o pomstę do nieba;) Pamiętam te czasy, kiedy czytałam opnie z Ławy Przysięgłych i samo zapoznawania się z nimi otwierało mi oczy:)
      Ależ proszę! Ostatnio (jeśli tylko znajdę czas), gdy na coś dobrego trafiam, to chętnie chwalę(;

      Usuń
    3. O Ławie często się słyszy, ale szczerze mówiąc nigdy tam nie zaglądałam, żeby poczytać. Ani też się nie zgłaszałam. Może kiedyś... :>
      A mnie właśnie brak takiej weny na komentarze... :D

      Usuń
    4. Ja tam też nigdy się nie zgłosiłam - moje blogaski po dwóch miesiącach przestawały istnieć, więc nie było czym się "poszczycić".
      Ja wolę skrytykować niż pochwalić - wychodzę z założenia, że jeśli autor dobrze coś robi, to wie, że dobrze to robi xD

      Usuń
    5. Teoretycznie tak, ale autorowi potrzebne są też te dobre opinie - jakaś motywacja w końcu być musi, nie? To nie książka, żeby akurat tym razem napisać samemu dla siebie :D
      Ojej, przypomniały mi się te czasy, kiedy sama prowadziłam typowe blogaski i cieszyłam się z każdego jednego komcia, których zbyt wielu nie miałam... Wtedy nie sądziłam, że to jest w ogóle możliwe mieć tylu czytelników, ilu moje opko ma aktualnie XD Ale wtedy w ogóle nie wiedziałam, że funkcjonuje coś takiego jak ocenialnie. Kiedy się dowiedziałam, pognałam do nich. Wszędzie dostawałam piątki i dopiero pewna oceniająca z ocenialni, której nazwy już nie pamiętam, otworzyła mi oczy. Wtedy byłam zdruzgotana, ale teraz jestem wdzięczna, bo to dzięki niej zrobiłam rewolucję w swojej twórczości :D
      Się rozpisałam... Jak zwykle o sobie, ja za dużo mówię o sobie. W każdym razie przekaz miał być taki, że zarówno krytyka, jak i dobre słowa wiele dają.

      Usuń
    6. Dlatego postanowiłam wyrazić krótką, bo krótką, ale opinie o Twej ocenie, gdzie nie znalazł się cień krytyki^^
      Kiedyś miałam więcej czasu na komentowanie blogów i ich czytanie, ale od dobrych ośmiu miesięcy nie miałam z nimi nic wspólnego - któregoś dnia może zdarzyło mi się wejść na jakiś katalog, by zobaczyć czy coś mnie zainteresuje, no ale rzadko te działanie kończyło się sukcesem. Nie lubię FF, ich jest najwięcej, nie jestem za pan brat z grafiką, a wszędzie są takie blogi, pamiętniki rzadko czytam, o! refleksje - to chętnie przetrawię <3
      Kiedyś też tak miałam, jakieś... hm... 6 lat temu? No, wydawało mi się, że tak "cudownie, niesamowicie tworzę!" bo wszyscy tak wówczas pisali(zauważyłam, że w blogosferze jest tendencja do komentarzy czasem dość długich, streszczających dany post i pełnych okrzyków zachwytu, chociaż coś jest gniotem), a tu nagle ktoś zrzuca mnie z mojego pięknego piedestału - jednak nie jest tak słydaśnie... Teraz mam dystans do tego, co piszę i zazwyczaj mi się to po prostu nie podoba xD

      Hahaha, tym razem ja się rozpisałam^^" Jak zwykle, dać mi klawiaturę, a słowną salwą wszystkich powystrzelam.

      Usuń
    7. Cofam to. Właśnie odnalazłam tę ocenę w otchłaniach internetu. Nie dość, że podziękowałam, to jeszcze strawiłam dwie wyrodne czytelniczki, które stwierdziły, że kiedyś pisałam lepiej, zgadzając się w pełni z oceniającą, która twierdziła, że kiedyś pisałam jeszcze gorzej. Okazuje się bowiem, że owa oceniająca nie była tak dobra, jak mi się wydawało. Przyznam, że jest to dla mnie niemałe zaskoczenie, ale równocześnie lekki śmiech na sali. Dziewczyna najpierw stwierdziła, że jestem w porządku, bo nie zrobiłam awantury, po czym poniżej w odpowiedzi na inne komentarze nie omieszkała napisać, jak bardzo jestem beznadziejna, nie mając tu na myśli jedynie bloga, ale i mnie jako osobę. Dziwnie tak wrócić na stare śmieci, ale byłam przekonana, że za czasów mojego aŁtorkowania byłam aŁtorką od A do Z XD

      Refleksje są przyjemne, prawda, ale pod warunkiem, że pisane przez kogoś, kto ma coś w głowie. Bo teoretycznie to fajnie się czyta czyjeś przemyślenia, ale... wiesz, takie dramy o miłości na przykład XD

      To głupota, publikować coś, co samemu sobie się nie podoba. Dystans to niekoniecznie jest bycie samokrytycznym XD Powiedziałabym raczej, że umiejętność przyznania komuś racji i zrozumienia faktu, że nie każdemu to odpowiada. Nie powiem, żeby moje własne dzieła podobały mi się jakoś specjalnie. Po prostu myślę, że nie są złe.

      No to mamy coś wspólnego XD

      Usuń
    8. Ja nie pamiętam, którego bloga wysłałam do oceny, a co dopiero ocenialnie i oceniającą, a o moich zachowaniu nie wspomnę, jednak wiem, że dziewczyna konstruktywnie spojrzała na moją wesołą twórczość i wytyczyła mi szlak, dzięki któremu łatwiej było mi się odnaleźć;)

      Ja lubię poczytać o różnych spojrzeniach na dany aspekt życia, ktoś coś lubi, ktoś nie, ktoś ma takie zdanie, a nie inne zdanie - to fascynujące, że istnieje jedna prawda, a ilu ludzi tyle jej interpretacji.

      Ja nie publikuję takich rzeczy, ale ogólnie chodziło mi po prostu o samo pisanie pisanie, zresztą ostatnio po prostu szkoda mi jest coś pokazać szerokiemu światu, skoro mogę to wysłać na jakiś konkurs i podrasować swój budżet xD

      Usuń
    9. Miałam raczej na myśli takie dramy o miłości pisane przez nastki. :>
      Bierzesz udział w takich konkursach? :D Fajnie! :D

      Usuń
    10. Konkursy są lepsze niż leżakowanie w szufladach:D napiszę opowiadanie, posyłam je nauczycielce,a ona wynajduje jakiś konkurs - koło się zazębia!;D

      Usuń
    11. A, w ten sposób... Ja do swojej polonistki raczej bym z tym nie poszła, bo z nią śmiech na sali jest. XD

      Usuń
    12. Wtrącę się na moment: M, piszesz "Pamiętam te czasy, kiedy czytałam opnie z Ławy Przysięgłych [...]" tak, jakby Ława zaprzestała działalności. A my się cały czas mamy dobrze i, mam nadzieję, jesteśmy jeszcze lepsi, niż byliśmy kiedyś. ;)

      Usuń
    13. Chodziło mi o to, że kiedyś zaglądałam i zaglądałam, teraz częstotliwość moich odwiedzin zmalała niemal do zera^^" Wiem, że istniejecie, trzymam kciuki, żebyście działali do końca świata i jeden dzień dłużej :3

      Usuń
  2. "Jak Pałlo KohleŁo. On też rzuca takimi z tyłka wziętymi mądrościami. A ludzie to kupują!" - te słowa podobały mi się najbardziej. No wreszcie! Wreszcie ktoś, kto jest w stanie się ze mną zgodzić w kwestii tego autora... Dziękuję ci, em, bo zaczynałam tracić wiarę w ludzi po kilku dyskusjach z osobami twierdzącymi, że "to przecież bardzo mądre, tylko ubrane w takie słowa, żeby normalni ludzie to zrozumieli". Argumenty, że owe odkrywcze myśli zostały odkryte dawno temu po kilkadziesiąt razy, jakoś do niektórych nie trafiają. Ech, nie ma to jak wybrać sobie najoczywistszą pod Słońcem sprawę, ułożyć z niej ładne zdanie i cieszyć się, że ludzie się tym ekscytują. A to przecież jak kasza, którą ktoś gotuje po raz dwudziesty. Taka rozmokła, rzadka, ohydna... Jak niektórym może smakować odgrzewany po kilkanaście razy kotlet? Nie rozumiem tego, ale niedobrze mi się robi, jak widzę gdzieś te "cudowne myśli".
    Ocena oczywiście zawodowa, nie ma sensu się na ten temat rozpisywać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kwestii Pałlo KohleŁo zgadza się z nami naprawdę wiele osób, tylko nie każdy mówi o tym otwarcie. Ja wciąż nie mogę się nadziwić temu, że bardzo wiele autorek korzysta właśnie z jego mądrości. Może i taka oczywista rzecz czasem się przyda, ale... to nie jest coś, za co ceni się człowieka. :>
      Dziękuję :D

      Usuń
    2. Neko, nawet nie wiesz, ilu się z tym zgadza ;] Racja, nie każdy potrafi otwarcie przyznać, że Kołejloł to mędrzec rodem z ruskiego bazaru, a jego tania pseudofilozoficzna szmira brzmi równie odkrywczo jak narodowowyzwoleńczy bełkot. Raz poszłam na wykład z filozofii (no, w ogóle to trzy razy, ale ten był szczególny ;]), koleś sobie coś tam gadał o jakimś filozofku, a mi coś średnio szło sudoku, więc go trochę słuchałam no i nagle ktoś z tłumu:
      - Pałlo Kołejloł to napisał!
      Wszystkie oczy na delikwenta, a profesor ze stoickim spokojem:
      - Pan napisze kolokwium na koniec semestru.
      I wiecie co? Gość kolokwium pisał, reszta dostała zalki bez niczego XD Więc... Inteligentni ludzie wiedzą, że odsmażany tłuszcz kołejla to bełkot ;]
      Swoją drogą... Może wielu ludzi o nim tego nie mówi, bo ich bliscy się nim zaczytują? No nie ma imprezy u nas w rodzinie, żeby jedna ciotka nie palnęła jakiejś mądrości. Poza tym, napisz na blogu jakąś mądrostkę, a cię wyśmieją. Podpisz ją "~ Paolo Coelho" - nic nie powiedzą, a co głupsze jednostki stwierdzą, że to głębokie i takie życiowe ;]
      A tak w ogóle to chciałam skomentować pierwsza i wyszło jak zwykle ;] Gratuluję Ci, Em tak kreatywnej i niesamowitej oceny, której nie doczytałam, gdyż od strzelania facepalmów rozbolało mnie czoło i stwierdziłam, że dokończę później. Wiesz co, można być mądrą jedenastolatką, znam przykłady. Ale ta Twoja chyba jednak się nie kwalifikuje.
      Będę jej połezyję interpretować, mwahahaha XD
      A tak w ogóle wiesz ty, że absurd w najżałośniejszym wydaniu ma przyszłość? Kto wie, czy ktoś tam kiedyś nie dojrzy tęsknoty za ojczyzną, czy innej martyrologii... No, szmira się sprzedaje, jak widać, szczególnie w tym kraju XD
      No i na koniec znamienne:
      "Ja jebię!" ~ Paolo Coelho
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Każdy inaczej zapisuje to magiczne nazwisko xDD
      Ejże, nie mówmy tu o autorach jako takich, bo się ktoś urazić może :< Poza tym być inteligentnym, a pisać dobrze, to jednak dwie różne sprawy są. Ale owszem, poezyję interpretować można, bo ja naprawdę różne myśli miałam. Jak z tym pedofilem na przykład XD
      Zależy, co absurdem nazywasz. Bo ja nie uważam, żeby moje absurdy były szmirą :>
      Ej, przydałby się jakiś obrońca Pałlo, bo bidaczysko tak bez adwokata tutaj... :D

      Mry, mry <3

      Usuń
    4. O, lepiej nie, bo będzie wojna, jak wtedy z Ginger o spamownik. A po co nam to? Dla podgrzania krwi?
      Twoje są zabawne. Powiedziałam absurd w najżałośniejszym wydaniu. Czyli ten niezamierzony. Coś, co jest absurdem, bo daleko wykracza poza głupotę ;]

      Usuń
    5. Różnica między tą sytuacją a tamtą jest taka, że ja wtedy nie przytoczyłam nazwy autora tego Kolehołowego tekstu o niższości innych i zasadzie komentarz-za-komentarz. Sama się napatoczyła, a tym razem cały czas rozmawiamy pod oceną Katie. :> No kurcze, czy to takie dziwne, że jako strollowany aŁtor korzystam z tego, co znajdę w Internecie? To, do jakich celów używam znalezisk, jest inną sprawą... Bo, jakby nie było, to tam nie było obrazą, tylko prawdziwie zinterpretowanym skrawkiem tekstu i moją opinią na ten temat.
      Sama mówiłaś, że literatura XXI wieku kiedyś zostanie obwołana absurdalizmem :D

      Usuń
    6. Gorzej, że każda ;] w ogóle mam w głowie projekt powieści absurdalnej, ale najpierw reportaż i zbiór baśni XD
      Możesz używać jak chcesz, byle bez nazwisk. No sorry, ja przytoczyłam z facebooka autentyczne komentarze i nazwałam ich autorów kretynami, ale nie ma żadnych podstaw prawnych, dzięki którym musiałabym za to odpowiedzieć. Nie ma nazwiska, więc nie ma grzechu ;] a że ciężar słowa pisanego ciąży zawsze, to inna sprawa. Pisząc coś kretyńskiego należy się spodziewać, że prędzej czy później zostanie się gdzieś wyśmianym. No, na Diagnozie Psychozy to jeszcze może być uważane za zaszczyt XD

      Usuń
    7. Co za bzdura, Alu. Jak ktoś publikuje coś w sieci, to musi liczyć się z tym, że wszyscy mają prawo skopiować ten tekst! Mam Ci paragrafy przytoczyć? Są, zdaje się, na analizatorniach gdzieś :D Bo wiesz, aŁtorki lubią grozić sądem :D
      Absurdy to dobra rzecz :D Wiesz, jak ktoś śmieje się z mojej twórczości, to zwykle ja się śmieję razem z nim. I nie potrafię wytłumaczyć tego zjawiska, że gdy widzę hejtera u siebie, od razu mam kretyński uśmiech na twarzy, bo akurat wiem, kogo ostatnio skrytykowałam XD

      Usuń
    8. No teoretycznie tak, ale wszystko zależy od sytuacji XD
      Ty przytoczyłaś tekst z przestrzeni całkowicie publicznej - możesz ujawnić wszystko. Ja z forum z ograniczonym dostępem (grupy zamkniętej). Jedyny prawnik, którego znam osobiście na pewno by się za mną prawnie wstawił, ale na co mi to? Udostępniając nazwiska mogłabym się za bardzo narazić XD

      Usuń
    9. A pamiętacie pod którą oceną była ta dyskusja z Gringer? (*Nie, żeby lubiła kłótnie, jest ciekawa różnych opinii o spamownikach.*)

      Usuń
    10. To było na prywatnym blogu u Em pod adekwatnym tytułem notki (komentarz za komentarz, albo czytelnik za czytelnika, bo nie wiem teraz ;])

      Usuń
    11. "Komentarz-za-komentarz", znalazłam sobie, choć nie do końca tego typu informacji poszukiwałam xD

      Usuń
    12. A czego szukałaś, Neko? :D Bo ja wczoraj czytałam sobie tę dyskusję i stwierdziłam, że ktoś tam chyba myślał, że wszystko kręci się tylko dookoła niego... :>
      Alu, Tyś jest geniusz. A śmiałabym się, jakby akurat któryś z owych kretynów odwiedził Twojego bloga! :D

      Usuń
  3. Szukałam opinii bardziej o samym fenomenie spamowników i sensie ich istnienia, niż o fenomenie zjawiska komentarz-za-komentarz. To drugie to oczywiście też ciekawa kwestia, ale nie obejmująca informacji, na które miałam ochotę. :P (Btw, w kolejce coś się rozjechało. Alu jako jedyna ma wcięcie przed swym nickiem.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to html, poprawię, jak skończę robić notatki z historii.
      Może napiszę coś takiego, ale raczej obiektywnie patrząc na to. Bo nie tępię, ale też specjalnie nie popieram... Jak skończę historię XD Dzięki za temat na posta, bo ostatnio pomysłów nie mam :D

      Usuń
    2. Mnie to kusi żeby w ogóle zrobić porównanie różnych kierunków w modzie blogowej na przestrzeni ostatnich kilku lat. :P Jak chcesz, to możesz podwędzić mi temat, bo ja i tam nigdzie takich "cosiów" nie publikuję. :)

      Usuń
    3. Obawiam się, że z tym może być trudno. Fakt faktem bloguję kilka ładnych lat, ale na początku w ogóle ograniczałam się tylko do swojego bloga, nie rozglądałam się nigdzie :>

      Usuń
    4. Rozumiem, choć to nietypowe. ;) Wydawało mi się, że wszystkie dziewczynki w podstawówce, które mają bloga, automatycznie zaglądają na inne o podobnej tematyce. Cóż, sprawa indywidualna. ^^

      Usuń
    5. A tam, ja zawsze byłam jakaś dziwna... Byłam raczej częściej na forumach :> I cieszyło mnie każde nowe 100 wyświetleń, które zbierałam mniej więcej w ciągu jednego miesiąca. Gwoli ścisłości na dziś dzień dziennie mam prawie 400, a po publikacji nowości dochodzi do 1000. Nic dziwnego, że śmieszy mnie to, co było XD (To nie miało zabrzmieć jak chwalenie się, ale nie wiem, jak ująć to tak, żeby nie brzmiało XD)

      Usuń
    6. Statystyka to statystyka, musi tak brzmieć. :P Cóż, ja nawet nie wiem, bo mój blog ma tylko testową wersję licznika, a to oznacza, że w ogóle nie potrafi liczyć odwiedzin. xD
      A ja teraz jestem więcej na forach, niż na blogach...
      Zastanawiam się, czy to, że http://www.wiek-to-tylko-liczby.blogspot.com/ został zamknięty dla niezaproszonych czytelników, jest związane jakoś z tą oceną... xD

      Usuń
    7. Zamknięty? :( Naprawdę liczyłam na jakąś odpowiedź od autorki. :( No kurcze, ja wiem, że nie jest fajnie dostać jedynkę, ale mimo wszystko... trochę szacunku dla wykonanej pracy, napisanie tej oceny naprawdę długo mi zajęło :(

      Usuń
    8. Musi Ci wystarczyć, że my Cię doceniamy! Wiesz, myślę, że takie dzieci nie potrafią z honorem znieść krytyki... Wiek jednak ma znaczenie, jak widać.

      Usuń
    9. Miło mi, że mnie doceniacie, ale jednak poboczny obserwator nie jest autorem, któremu ja poświęcam swój czas i któremu ja pomagam. Czegokolwiek by nie napisała - wolałabym, żeby jednak się odezwała. :> Pod ostatnim trollem sytuacja była ta sama. Ech XD

      Usuń
  4. Czytam, czytam, czytam i tylko jedna myśl - fenomenalny styl pisania! Potem patrzę na autora (autorkę) oceny i wszystko jasne.
    W sumie spowodowałaś u mnie delikatny wybuch śmiechu (bez obrazy dla autorki!), mam 14 lat (w sumie nie wiele więcej niż dziewczyna z WTTL, ale cii...) i teraz siedzę i myślę czy ja też "tak" się zachowywałam trzy lata temu? Nie, chyba nie..
    WNS wzbudziło we mnie pingwinowskie zboczenie, za każdym razem jak widzę słowo pingwin (mojemu pingwinowi :D) uśmiecham się, ach odbiegam od tematu i lecę w drugą stronę..
    Kończąc stwierdzam, że jak tylko moje opowiadanie dorobi się paru rozdziałów pędzę do Ciebie na ocenę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostrzegam zatem, że po znajomości nie oceniam. W sensie w sumie się nie znamy, ale chcę z góry uświadomić, że za czytanie mnie nie będzie żadnych przywilejów, czy coś xD Żeby nie było z tego nieporozumienia.
      Dziękuję :)

      Usuń
  5. Świetna ocena! Uśmiałam się :) Autorce za miło nie będzie, ale cóż - trzeba brać odpowiedzialność za to, że się zgłosiłam (sama kiedyś zgłosiłam na onecie jeszcze swoje opowiadanie i czekało mnie rozczarowanie ze względu na ocenę bodajże 3. Jakoś to przeżyłam i zrozumiałam błędy, choć w pierwszej chwili... grr!) :) I zgadzam się z Tobą - skoro autorka tak strasznie sugeruje, że wiek nie ma znaczenia, to nie ma co jej popuszczać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dostęp do bloga został zablokowany, a autorka wyraźnie mnie olała. Trochę mi przykro z tego powodu - liczyłam jednak na jakąś, jakąkolwiek odezwę. Cóż, może przyda jej się na przyszłość :> A tak w ogóle, to dziękuję :D

      Usuń
    2. No właśnie widzę, że wstęp tylko dla kółka wzajemnej adoracji, taka ochrona przed ludźmi chcącymi pomoc konstruktywną krytykę :) Ja osobiście mam nadzieję, że dziewczyn(k)a za parę lat zrozumie jak dziecinnie zareagowała... No i że do tego czasu rozwinie swoje umiejętności :)

      Usuń
    3. Teoretycznie milcząc chciała mi zrobić na złość za tę jedynkę, więc faktycznie kłócić się z Twoją tezą nie będę. Zginąć nie zginęła - na innej ocenialni poprosiła o usunięcie z kolejki, gdyż blog niedługo zniknie z otchłani internetów. Trochę smutne, że ludzie po krytyce zamiast próbować się poprawić, usuwają blogi. Może przyda się jej na przyszłość i zapamięta kilka wersów z tej oceny.
      ...emilyanne niszczyciel blogasków... Z tym, że właśnie ból związany z krytyką po jakimś czasie przechodzi, a na jego miejsce wstępuje chęć napisania czegoś dobrego. :>

      Usuń
  6. Ja w sprawie pytania emilyanne.
    Chętnie skorzystam z Twojej propozycji, a nawet powierzyłabym Ci mojego drugiego blog. Oczywiście jeśli chcesz, bo nie jestem pewna czy tematyka Ci będzie odpowiadać. W Paras zapisuję swoje refleksje. Tez oceniasz coś takiego?

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry,
    Chciałam poinformować, że na Katalogu Ocenialni zaszły drobne zmiany dotyczące ocenialni umieszczonych w spisie. Od tego miesiąca wszystkie działające ocenialnie proszone są o potwierdzenie swojej działalności pod podsumowaniem każdego kolejnego miesiąca. Informacja taka powinna zawierać adres ocenialni a także nick oceniającego, który potwierdza dalszą działalność ocenialni oraz informacja ta musi być umieszczana pod każdym kolejnym podsumowaniem miesiąca począwszy od podsumowania lutego 2013 roku.
    Ważne: O dalszej działalności ocenialni nie musi informować właściciel. Może to zrobić jego zastępca lub dowolny oceniający danej ocenialni. Prosimy aby dokonywały tego osoby zalogowane. Ważne jest to, żeby taka informacja pojawiła się pod podsumowaniem miesiąca w ciągu PIERWSZEGO TYGODNIA DANEGO MIESIĄCA.
    Przykład: Informuję, że ocenialnia Krytyczne-Oceniające istnieje i działa. Plotkara – właścicielka.
    Ta zmiana wynika głównie z tego, że w ostatnim czasie na wielu ocenialniach panuje tzw. zastój, oceny pojawiają się rzadziej lub przez miesiąc nie pojawia się zupełnie nic, nawet odmowa. Chcemy wiedzieć, że współpracujemy z działającymi ocenialniami, których oceniający zaglądają na Katalog i w jakimś stopniu dbają o współpracę. Załoga Katalogu zajmuje się różnego rodzaju ogłoszeniami, artykułami, preferencjami ocenialni i innymi rzeczami, dlatego uprzejmie prosimy oceniających i właścicieli ocenialni o tą drobną pomoc z Waszej strony. Informujcie nas, czy nadal działacie, jak wygląda sytuacja u Was, itp. To krótka informacja, którą może zamieścić dosłownie w ciągu kilku sekund bardzo ułatwi nam współpracę i wykluczy ewentualne wyrzuceniem ze spisu lub dociekanie, czy ocenialnia działa, czy może to chwilowy zastój który zostanie wkrótce zażegnany.

    Dziękujemy za wyrozumiałość i współpracę. Zachęcamy do zaglądania na Katalog Ocenialni w celu komentowania artykułów, sugerowania zmian, podsuwania pomysłów na artykuł oraz bliższego poznania ocenosfery.
    Życzę miłego weekendu i bardzo proszę, żeby właściciel ocenialni lub jego zastępca dał nam znać na Katalogu Ocenialni, że przyjął do wiadomości powyższy komentarz i że będzie stosował się do naszej malutkiej prośby.

    OdpowiedzUsuń
  8. moim zdaniem publikowanie wierszy jest jak obnażanie się na placu Trzech Krzyży w Warszawie. Ale to tylko moje, osobiste zdanie. W 100% wiersz może zrozumieć tylko ten, kto go napisał.
    ale, autorka sama do oceny się zgłosiła, więc żeby nie było, do emilyanne pretensji nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa, czy dużo ludzi obnażało się na placu Trzech Krzyży, bo blogów poświęconych poezji w sieci od groma. "Co autor miał na myśli" to tylko w szkole, ja raczej kieruję się własnymi odczuciami. :)

      Usuń
  9. Byłbym ostrożny w utożsamianiem lirycznego ja z autorem wiersza.
    Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bez powodu Szymborska tak często pisała z męskiego punktu widzenia :> Po prostu w niektórych przypadkach trudno jest tego nie robić. Zwłaszcza, że autorka wyznała, iż jest zakochana w niebieskookim blondynie... :>

      Usuń
    2. ...a Kaczmarski jako Katarzyna II wołał o "kochanka takiego jak imperium" ;).
      Owszem, trudno jest nie nakładać biografii autora na wiersz, ale to zubaża go w warstwie interpretacyjnej. Niekiedy naprawdę nie da się tego nie robić (weźmy choćby treny Broniewskiego), lecz w większości przypadków stawianie znaku równości między podmiotem mówiącym a autorem to (moim zdaniem) błąd ;). Dla przykładu w balladzie "To lubię" nie byłbym skłonny utożsamiać podmiotu z Mickiewiczem, choć detale zgadzają się z jego życiorysem. Podobnie, powiedzmy, "Garden party" Barańczaka - nie można chyba założyć, że jest to dokładny zapis rozmów, które słyszał autor/podmiot?
      W wierszach, które zdążyłem przejrzeć, nie pojawia się za często "niebieskooki blondyn", więc nie ma podstaw, by zakładać, że autorka bloga jest podmiotem lirycznym.
      Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz

      Usuń
    3. Gwoli ścisłości niebieskooki blondyn pojawił się raz. Nie wszystkie wiersze kojarzyłam z nią, jedynie część. :> Co do mieszania podmiotu z autorem... Spójrzmy na takiego Stachurę, którego momentami nie sposób jest nie skojarzyć z twórczością. Albo też sławny "Testament mój" Słowackiego. Wszystko zależy właśnie od biografii autora. W tym przypadku oceniałam poezję jedenastolatki, po wcześniejszym zapoznaniu się z jej opisem. W ocenie przekazałam moje własne odczucia, których częścią było właśnie skojarzenie Katie z podmiotem lirycznym, co sama sobie zresztą wypomniałam.

      I również pozdrawiam :>

      Usuń
    4. Co do Stachury to nie byłbym taki pewien, ale to chyba nie miejsce na taką dyskusję ;). Co do oceny to nie chcę polemizować, bo się nie znam. W każdym razie dziękuję za rozmowę :).
      Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz

      Usuń
    5. Powiedziałam, że Stachurę momentami nie sposób jest nie skojarzyć z poezją :> Chyba żaden poeta nie był wypisz wymaluj jak podmioty liryczne. :>
      Również dziękuję :D

      Usuń
  10. Em, zastanawiam się, czy ucieszy Cię wieść, iż Katie otworzyła ponownie swój blog...
    Btw, wypominałaś jej w ocenie, że po tytule nie stawia się kropki? Tak pytam, bo nie czytałam całości, a to pierwsze, co dziś się mi w oczy rzuciło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam już wczoraj, ale nie mam fioletowego pojęcia, o co teraz chodzi... Nawet nie zapisała, ile na ile punktów dostała tutaj, bo z tego, co widziałam, robiła to w linkach.
      Nie, nie wypomniałam jej tego. Nawet nie zauważyłam. Chyba jednak ślepa jestem. XD Dopisałabym, ale nie ma sensu, bo nie sądzę, żeby czytała całość jeszcze raz.

      Usuń
  11. świetna ocena.

    czy Ty czasem nie masz obsesji na punkcie pingwinów? :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetna ocena! Niestety część z tych błędów sama popełniam, ale twoje oceny powodują, że z każdym postem, idzie mi coraz lepiej. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że moje oceny zmieniają coś w pobocznych obserwatorach :D

      Usuń

Obserwatorzy