Nie ma co się czarować. Byłam
bezlitosna, ale też blog nie pozwolił mi nie być. Z góry ostrzegam, że część
bzdurnych zdań z prozy zapisałam w opinii na temat opowiadania, a część
wrzuciłam do poprawności językowej, jako wpadki logiczne, rzeczowe i tak dalej…
1. Pierwsze wrażenie
Boru, no! Dlaczego ludzie nie
ostrzegają przed muzyką atakującą z bloga? Siedzę na łóżku z laptopem, niczego
nie świadoma, że moje głośniki są ustawione na całą moc i, i omal z owego łóżka
nie spadłam! Wy uważacie to za doskonały dodatek, ktoś, kto ma słuchawki na
uszach, za przekleństwo. Nie będę tu nikomu wmawiać, że to jest dobre czy złe,
bo w sumie wszystko zależy od gustu autora. Co nie zmienia faktu, że już z
początku jestem bliska zawału.
Patrząc na adres jestem
przerażona, jak jeszcze dawno nie byłam. Do zawału coraz bliżej! Porwałam tego
bloga tylko i wyłącznie dlatego, że dojrzałam słowo „poezja” w zgłoszeniu.
Wypadałoby jednak wyjaśnić, skąd moje wrażenie, że to będzie przerażające
spotkanie. Otóż jest jeden blog o takim tytule. Opowiada historię Alana
Rickmana i jakiejś tam Eleny, jego menedżerki i ochroniarza zarazem. Kobieta
jest dobre czterdzieści lat od niego młodsza, ale rozwija się pomiędzy nimi
uczucie. Nim ktoś mi rzuci w rączki Lolitę, dodam, że aktor porzuca swoją żonę
„mopsa” dla Eleny i że całe opowiadanie jest napisane żałośnie do tego stopnia,
że oskarżyłabym je o prowokacje, gdybym nie wiedziała, że autorka ma coś około
trzynastu lat (pozdrawiam!). Niemniej jednak lepiej nie kojarzyć tego adresu ze strasznymi
opowiadaniami i opowiedzieć o moim drugim odczuciu. Patrzę na ten adres i przed
oczyma staje mi niedowartościowana nastolatka, która truje się, bo nie ma
szacunku w oczach innych z powodu swojego wieku. Szczerze? Każdy ma prawo, by w
dzieciństwie robić rzeczy co najmniej głupie. Kto nigdy nie był dzieckiem,
nigdy nie będzie dorosłym i szkoda patrzeć mi na ludzi, którzy tego nie
rozumieją. Tacy przeważnie podają się za dojrzalszych od swoich rówieśników i
zwykle faktycznie mają od nich więcej inteligencji, ale oprócz tego nie są też
specjalnie lubiani. Bynajmniej nie z powodu rzekomej mądrości, po prostu za
bardzo się wymądrzają. Powiem jednak, że rozumiem ten problem bycia
„wyśmiewanym” z powodu wieku. Nigdy nie lubiłam być mierzoną jedną miarką z
moimi rówieśnikami, bo też nigdy nie zachowałam się kretyńsko do tego stopnia
jak oni. Co nie zmienia faktu, że sama w skrajnych przypadkach, czyli prawie
zawsze, oceniam ludzi poprzez wiek. A to dlatego, że wyjątki od głupoty łatwo
jest wyłapać.
„Literacki los jedenastolatki”.
Napisałaś „jedenastolatki”… Nie żebym była uprzedzona, czy coś, ale…
„Jedenastolatki”? Boże, to jedenastolatki wiedzą, że pisze się „jedenaście”, a
nie „jedynaście”? Dobra, na tym zakończę swój wywód a propos pierwszego
wrażenia, bo lepiej byłoby Wam nie czytać informacji o mnie i o moich
rówieśnikach w wieku lat jedenastu. Która to właściwie klasa? Czwarta, piąta
podstawówki? Kurczę, a dzisiejsze dzieciaki to przecież tragedia jest… Może
zmienisz mój światopogląd. Miałam zakończyć, tymczasem w mojej głowie pojawia
się jeszcze pytanie, po jakie licho od razu chwalisz się swoim wiekiem. To
brzmi prawie jak „wierzę w Boga i nie wstydzę się tego”. I może działałoby to
na Twoją korzyść, gdyby nie fakt, że wciąż odczuwam dokładnie to samo, co przy
adresie. Ktoś chce się tu dowartościować, tymczasem potencjalny czytelnik albo
odwraca się i ucieka, albo zaczyna doszukiwać się czegoś, z czego można by się
było pośmiać. „Bo w końcu to jedenastolatka”. Mam nadzieję, że nie popełniłam
tego błędu, pisząc gdzieś, gdziekolwiek, że nie spojrzę sceptycznie na
jedenastolatkę dlatego, że ma jedenaście lat i próbuje zabłysnąć.
3/5
2. Prezentacja strony
Autorka zmieniła szablon, choć wiedziała, że piszę ocenę jej bloga. Zostawiam tak, jak było - zbyt dużo czasu na to poświęciłam, żeby wyrzucić tekst i wystawić odmowę.
Coś mi tutaj nie gra… Nie mam
niebieskiego pojęcia, skąd wytrzasnęłaś to tło. Przez chwilę myślałam, że z
Bloggera, ale nie mogę takiego znaleźć. Tymczasem za każdym razem, kiedy
odświeżę stronę, zanim to tło mi wskoczy, widzę okno na świat pochodzące z
Projektanta Szablonów. Zastanawiam się, czym to jest spowodowane, bo normalnie
mi się nie zdarza. Nie narzekam, w końcu kiedy się załaduje, jest dobrze.
Pada śnieg. Nie skomentuję tego,
bo pada wszędzie, u mnie też. I na OL też. Masz nawet kursor. Niespecjalnie
wyjątkowy, za to doskonale pasuje do literek z nagłówka. A dlaczego, to się
dowiesz zaraz.
Na nagłówku widzę tę nieszczęsną
czcionkę, która przywodzi mi na myśl „pismo pokemona”. Podobnie w „stronach”.
Też kiedyś byłam zachwycona czcionkami podobnymi Comis
Sans MS, bo wydawały mi
się bardzo… cóż, łagodne, ładnie zaokrąglone. Potem mi przeszło. Stwierdziłam,
że one nie są najwygodniejsze do czytania. I zauważyłam też, że wszystkie nastolatki
zakładające pierwsze blogi typu „mój pamiętnik” jak jeden mąż wybierają
nieczytelne, zaokrąglone czcionki, jakieś zawijasy, nie wiadomo co. Ogólnie mam
tendencję do rozpisywania się, bo cały ten wstęp służył tylko i wyłącznie temu,
żeby powiedzieć, że to wcale nie wygląda elegancko, jeśli wydaje Ci się, że
wygląda. Właściwie poniekąd zdradza mi, że jesteś młoda, co właściwie już
wiemy. Teraz ktoś mógłby się mnie zapytać, dlaczego niby to miałoby wyglądać
elegancko… Tło prezentuje nam starość. Stare listy, stare fotografie. Kiedy
widzę pożółkłą kartkę papieru, widzę też eleganckie, schludne, może trochę
zawijasowate pismo. Rozumiesz, do czego zmierzam? Wybór w pełni należy do
Ciebie, jednak uważam, że jeżeli chcesz zatrzymać ten stary wygląd bloga, powinnaś
dopasować również pismo. To jest zbyt… nowoczesne.
Ogółem szablon mnie nie zachwyca.
Zdaje się w ogóle nie mieć w zamiarze zachwycić kogokolwiek. To nadaje blogowi
zwykłości, która przyciąga. Ani trochę nie przeszkadza mi brak jakiegoś „cuda”
w tle. Po prostu widzę coś skromnego, skromniejszego, niż wszystkie inne blogi
pełne przepychu, które wyglądem mają zwrócić uwagę czytelnika.
Mamy cztery podstrony. Obok
każdej nazwy widnieją niepotrzebne symbole, które utwierdzają mnie w tym samym
przekonaniu, co czcionka. Po cóż stronom takie symbole? Dla mnie to prezentuje
się zwyczajnie źle.
„Główne bazgroły”, czyli strona
główna. I zdecydowanie bardziej przemawia do mnie właśnie napis „Strona
Główna”, niżeli „Główne bazgroły”, które brzmią dość tanio. Jak na razie każdą
częścią wyglądu usilnie podkreślasz to swoje jedenaście lat i nie do końca
rozumiem, po co to robisz. Liczysz na komentarze typu „ojej, Ty masz jedenaście
lat tylko?”, czy coś w tym stylu? Chcesz, żeby ludzie patrzyli na ten blog z
kompletnym niedowierzaniem wymalowanym na twarzy? Takie działania, moim zdaniem,
kompletnie nie mają sensu. Zakładając, że nie chcesz być oceniania poprzez
wiek, powiedziałabym, że nie rozumiem, po co wielkimi literami wypisujesz na
nagłówku, ile masz lat. Zakładając, że chcesz być oceniania przez wiek, powinnaś zmienić adres, a ja już
teraz mogę opisać Ci podstawówkę, do której kiedyś chodziłam, a która od tego czasu
niesamowicie się zmieniła. Zakładając, że chcesz udowodnić światu, że
jedenastolatka też może być mądra, nie udowadniasz nic, prócz tego, że wcale
nie wyróżniasz się na tle swoich rówieśników. No, może charakterem. Jak każdy.
„Pytania”. Wiesz, nie do końca
rozumiem Twojego podejścia. Obok tego słowa widnieje serduszko, które każe mi
myśleć, że uwielbiasz, kiedy ktoś zadaje pytania, kiedy ktoś interesuje się
Tobą, zaś opis tej zakładki utrzymuje nonszalancki styl, który sprawia
wrażenie, że jesteś poirytowana tym, że ktoś chce się o coś spytać. Samej zaś
zakładki pozbyłabym się, bo to dość niewygodne. Proponowałabym założenie sobie
konta na stronie Wywiader czy Ask i umieszczenie odnośnika w
aktualnościach, czy czymś w tym rodzaju. Byleby nie w podstronach, bo podstrony
teoretycznie powinny znajdować się pod adresem bloga. Odnośniki do zupełnie
innych adresów tworzą nam mały bałagan.
Zajrzałam do zakładki poświęconej
blogowi i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to spam, który mnie osobiście
wyprowadziłby z równowagi. Tak traktujesz komentarze? Według Ciebie „fajne,
zapraszam do mnie” jest opinią? Cóż, przede wszystkim radziłabym usuwać Ci coś
takiego. Ludzie nie powinni zaśmiecać Twojego bloga, jeśli już, to w miejscu na
to przeznaczonym, którego Ty nie masz. Możesz albo napisać wprost, że nie
tolerujesz spamu, albo jeszcze założyć ten nieszczęsny spamownik. Albo wciąż
tolerować spam byle gdzie, pod Twoimi dziełami, w Twoich zakładkach i wierzyć,
że dany delikwent zostawił ten komentarz z szacunku do Ciebie. Chcesz sobie
podbić statystykę? I co, mam dalej pisać, męczyć Cię Twoim wiekiem? Świerzbi
mnie język, żeby powiedzieć, że to typowe dla młodych bloggerek zachowanie,
ale… czy sama nie jesteś sobie winna? Możesz to, oczywiście, uznać za moje
uprzedzenie, ale to nie ja trąbię przy wejściu, że mam jedenaście lat i jestem
dojŻała.
Przeczysz sama sobie. To, co
„człowiek ma we łbie” się liczy, ale Ty „wcale nie sugerujesz, że jesteś
dojrzała, wiesz, że jesteś gówniarą”. Mam nadzieję, że znajdę w Tobie więcej
dystansu do samej siebie, niż mi się wydaje. Nie martw się, rozum zwykle przychodzi z wiekiem.
Jesteś bliska doprowadzenia mnie
do płaczu ze śmiechu. Też przeżywałam miesiące Emo za czasów podstawówki i
wydawało mi się, że to takie fajne, że non-stop jestem smutna. Też myślałam, że
każde zauroczenie to prawdziwa miłość - zwłaszcza to do kolegów, z którymi
nieustannie się kłóciłam, a którzy byli niżsi ode mnie. Mogłabym się pochwalić jedynym
wyjątkowo zabawnym zauroczeniem, ale nie będę się kompromitować historiami z
dzieciństwa.
Ojej, niebieskooki blondyn!
Uważaj, tacy to zwykle z premedytacją potrafią zranić kobietę. Oni tylko udają anioły, ale trzeba przyznać, że
przeważnie są bardzo przystojni.
Ja wcale nie jestem uprzedzona. Co to za
śmiechy i chichy, te, tam z tyłu?
Jest mi niedobrze za każdym
razem, gdy czytam wyznanie w stylu „nie potrafię żyć bez muzyki” i głupoty o
tym, że ktoś nigdzie nie rusza się bez swoich słuchawek. Miło, że uświadomiłaś
nas, że telefon jest Ci niezbędny do używania słuchawek. Normalnie bym się nie
domyśliła.
Nie martw się, gdybyś nie
napisała o tym telefonie, zapytałabym, do czego podpinasz sobie te słuchawki i
zasugerowała nieładną odpowiedź.
Dobra, czas na moje genialne
pytanie. To jest „o blogu”, czy „o mnie”? To jakiś rodzaj samouwielbienia? W
zakładce poświęconej blogowi piszesz o sobie, z boku w ramce masz tekst
poświęcony Twojej zacnej osobie. Naucz się rozdzielać takie rzeczy, Ty i ten
blog nie jesteście jednością. Chyba że przyszyłaś go sobie do brzucha, albo zapisałaś
kodem html na tyłku.
Linki pomijam, bo wszystko z nimi
w porządku. Z boku pod ramką poświęconą Tobie mamy spis treści. Dużo poezji. Za
to z moich rad a propos wyglądu bloga dodam jeszcze estetykę postów. Przede
wszystkim wyjustuj tekst. Zobaczysz, że słowa ułożone od marginesu do marginesu
będą wyglądały znacznie lepiej. Widzę tu też historyjkę i myślę, że mogłabyś
zastosować akapity. Mnie akurat ich brak nie przeszkadza jakoś specjalnie,
jeśli jednak chciałabyś skorzystać, tutaj
znajdziesz poradę, jak zrobić sobie automatyczne tworzenie się akapitów w
kodzie html. Masz też notki jedna pod drugą, wszystkie w całości.
Proponowałabym Ci albo mieć na stronie głównej tylko jedno dzieło, albo jeszcze
napisać wprowadzenie i oddzielić je od reszty tak, by przeczytanie reszty notki
wymagało kliknięcia w słowo „więcej”. Zrobisz to tak.
Błędy:
„Cicha
jedenastolatka, interesująca się literaturą, której marzenia praktycznie nie
wykraczają za progi tej pasji. Przeżywa każdą czytaną powieść, opowiadanie,
nowelę i inne, jakby były jej życiem. Nie potrafi zrobić, aby było inaczej,
więc książki o śmierci zawsze odkłada na najwyższą półkę, żeby nawet na nie nie
patrzeć. Zaczęła przygodę z prozą w dziewiątym roku życia, a poezję bliżej
poznała w trakcie halloween'u 2012.”
Mam kazać Ci zgadywać? Mogłabym,
ale chyba wypadałoby objaśnić, jak bardzo nielogiczny jest ten opis. Marzenia
literatury nie wykraczają za progi jakiejś pasji, zakładam że pasji literatury. „I inne”, kiedy na początku
piszesz w liczbie pojedynczej. Na następne zdanie kompletnie brak mi słów, więc
wybacz, ale nie, nie skomentuję tego. Za to apostrof służy do tego, by
fonetycznie odciąć słowu ostatnią literkę, a na jej miejsce wrzuć coś innego.
Wnioski? Przeczytałam „halloweeu”.
„Bazgroły”.
Nie będę tego powtarzała po raz drugi, powiem to raz: mylisz pojęcia. Mogłaś
napisać „bzdury”, ale nie „bazgroły”. Dlaczego? Bazgroły to brzydkie,
nieczytelne pismo lub byle jakie rysunki. Ty używasz do pisania postów czytelnej czcionki.
Jakiejkolwiek nie miałyby one treści, to mogą być co najwyżej bełkotem, a i z
tym kiepsko, bo człowiek bełkoczący, to człowiek mówiący, nie piszący.
Swoją drogą, zapomniałam dodać,
że to, co próbujesz udowodnić, udowodnili już dawno przed Tobą. Ostatnio
oceniałam bloga czternastolatki, która ma na koncie już jedną wydaną książkę.
Do tego dążysz? Chcesz pokazać, że można być kimś pomimo młodego wieku? Oczywiście, że
możesz być kimś, czegokolwiek byś nie napisała. Teraz różne bzdury wydają.
*W czasie oceniania doszła jedna
zakładka. Liebster Awards. Sama wzięłam udział w tej zabawie na blogu
prywatnym, bo dostałam kilka nominacji, aczkolwiek nie mam pojęcia, po co
stworzyłaś dla tego podstronę. Nie ma to większego związku z blogiem, w dodatku
opowiada przede wszystkim o Tobie. Zamysł łańcuszka był taki, że ludzie
publikują to w postach, ale jak sobie chcesz. Mnie się to nie podoba.
5/15
3. Treść
Powinnam wspomnieć o tym
podkładzie muzycznym. Co słyszysz, kiedy dajesz play na tej liście? Nie będę za
to cięła punktów, bo to również zależy od gustu autora, ale może uda mi się Cię
przekonać do mojej opinii. Słyszysz muzykę, śpiew. Każda piosenka opowiada
jakąś historię, Ty używasz jej jako podkładu muzycznego. Wchodzący ma się
skupić na Twojej historii, czy na historii, która leci z odtwarzacza? No
właśnie.
Otwieram pierwszy wiersz i już
mówię, że nie będę bawiła się sprawdzaniem interpunkcji w poezji, bo tam ona często
żyje własnym życiem. Właściwie poeci sami sobie tworzą zasady interpunkcyjne.
Zresztą bywało, że nie tylko interpunkcyjne - wystarczy spojrzeć na twórczość
Awangardy Krakowskiej. Ale to było lata temu.
Borze, mówię do Ciebie o Awangardzie Krakowskiej, a to przecież jeszcze podstawówka jest... Wpiszesz sobie w Google, jeśli będziesz chciała się dowiedzieć, okej?
„Bo nie”
Sam tytuł to najlepszy argument
XXI wieku, jakby nie było. Ale zerknijmy na ten wierszyk, może znajdziemy w nim
nutkę romantyzmu.
Jeżu borski.
„Lubię, gdy wodzisz wzrokiem po
mych plecach,
Lubię, gdy pragniesz mnie nawet
na meczach.”
Serio? Na meczach? Wybuchłam
śmiechem i odleciałam. To rymowanka na poziomie podstawówki. Zakończenie już
lepsze, choć dalej kiczowate. W każdym razie interpretuję ten wiersz w sposób,
w jaki zinterpretowałaby go prawdopodobnie większość. Osobą mówiącą oczywiście
jest kobieta. Tematyką jest pożądanie. Ta kobieta pożąda kompletnie obcej
osoby, ale nie chce otwierać się na więcej niż tylko seks. Poczekaj Ty lepiej z
takimi fantazjami…
Boru, zapomniałam, że Ty jesteś w
podstawówce… Mam Cię jeszcze tym potruć? Bo mogę, serio. I pewnie będę to
robić, nie panując nad klawiaturą. Nie bierz tego do siebie, to dobrze, że
młodzież chce tworzyć. Ostatnimi czasy to tylko komputery, gry, telewizja,
tablety i tak dalej…
„Czemu?”
Będzie o śmierci?
Powinnam się była domyślić, że
będzie złamane serce, przepraszam. Normalnie przewiduję wszystko na kilometr i
są ludzie, którzy to potwierdzą.
Wiesz, co bardzo mi się nie
spodobało w tym wierszu? Zaczynasz rymami i kończysz… bez rymów. Wiesz, są
różne ułożenia. Jakieś aabbccdd, ababcdcd, abcdabcd, naprawdę różne! Z tym, że
każdy wers ma swoją parę. Ty zrobiłaś dokładnie coś takiego: aaaaaabbcdefgh.
Wiesz, wiersz nie wymaga rymu wcale, ale jeśli zaczynasz rymem, wypadałoby mieć
go do końca. Poeci mają tę dowolność, że cokolwiek zrobią, będzie dobrze,
jednak nie podoba mi się takie ułożenie.
Mamy tani początek,
rozhisteryzowana kobieta mówi jak bardzo kochała jakiegoś mężczyznę. Pewnie
miał blond włosy i niebieskie oczy! W każdym razie koniec miał już więcej
sensu, choć skończyłaś z tym rymem. Zaczynasz używać jakichś przenośni,
metafor, nie ma już płaczliwego „och, jak ja cię pragnęłam, a ty mnie nie
kochałeś!”. Widzimy, że nasza
histeryczka ma zdolności wróżbiarskie. Ze złamanym sercem jest przekonana, że
już nigdy nikogo nie pokocha, czyli harlekinowe historie. Wiesz, za co cenię taką twórczość Szymborskiej,
chociażby? Jej wiersze nie pozwalają czytelnikowi nawet pomyśleć, że to ona
utożsamia się z podmiotem lirycznym. Co innego zaś w wypadku Stachury, którego
wiersze wprost mówią o uczuciach, o złamanym sercu i tak dalej… Z tym, że one
robią to w sposób piękny, nie histeryczny. I tak, te dwie uwagi odnoszą się do Twojej twórczości, której tych cech niestety brakuje.
„Gały”
Boru drogi, to na sto procent
będzie rymowanka o jakimś cudownym mężczyźnie na poziomie wiadomo jakim!
Zobaczycie!
Ha!, wiedziałam. Rymowanka prawi
o cudownych oczach, brak tu jakichkolwiek oznak, że jest to porządny wiersz,
prawdziwa twórczość. Ktoś inny podjął się czytania tej oceny? Zapraszam do chichotania ze mną:
Och, Twoje piękne oczy,
Nikt ich nie przeoczy.
A jak ich nie zauważy,
To niech lepiej się poparzy.
Może wtedy dojrzy cudu blask,
A nie bólu wrzask.
A tak poważniej, Autorko, chciałam, żebyś to jeszcze raz przeczytała. Jeśli nie dostrzegasz złego poziomu tej rymowanki, to czytaj jeszcze raz, i jeszcze raz, tak długo, aż zauważysz.
„Mam nadzieję, że się nie poddasz”
Dobra, obstawiam, że to będzie
zagrzanie kogoś do walki. Może z chorobą, może z problemami w życiu.
Boru, znowu się pomyliłam.
Miłość, wszędzie miłość! Walcz o moje serce, ja Cię odrzucę, ale walcz, bo
skończymy jak w cudownej bajce o złośnicy! A tak poważnie, to mamy tu coś w
stylu marnych nadziei na „żyli długo i szczęśliwie”.
To „winogrono” to taka przenośnia
do „dziecko”? Przez moment w ogóle byłam święcie przekonana, że to była
nieudolna próba napisania sonetu, ale po chwili zorientowałam się, że to nie
ten układ 4-4-3-3. Właśnie, zastanawiam się, skąd to przekonanie, że wiersz
może napisać każdy z byle czego, bez żadnych środków stylistycznych, bez
czegokolwiek. Teoretycznie to można, ale mówimy tu o czymś porządnym, prawda?
Nie o zwykłej rymowance, czy też krótkiej refleksji, która ma entery powciskane
tam, gdzie nie trzeba.
„Marzeń nachodzi czas”
Dobra, ja jestem w stanie
zrozumieć, że chcesz, żeby ten wiersz się rymował. Naprawdę jestem to w stanie
zrozumieć, ale zdaje się, że Ty nie rozumiesz czegoś innego - rymy to nie
wszystko. Musi być współgrający dobór słów, które niosą jakiś głębszy sens.
Tymczasem ten wiersz głosi, że marzenia zdobędą serce podmiotu lirycznego.
Marzenia, marzenia mają zdobywać czyjeś serce? Kobieta twierdzi, że ma kilka
marzeń, ale ta chwila je zabije. Dlaczego? Tak napisałaś, bo się rymowało? Nie
ważne jest to, że marzenia się nie spełniły, liczy się, że w ogóle były?
Dosłownie, kiedy to czytam, odnoszę porażające wrażenie, że to taki tylko dobór
słów, byleby się rymowało i trzymało jakiejś kupy. Końcówka chyba najbardziej
wierszowata, że tak powiem. Kończysz „albo to mój umysł właśnie
majaczy”. Tylko co to ma do rzeczy? Umysł majaczy, że marzenia się nie
spełniły? Tak jak mówiłam, poezja pozostawia poecie pewną dowolność, ale nie
jest tak, że to, co piszesz, może sobie zostać kompletnie bez sensu. Spójrz na
Brzechwę, który pisał wiersze o zwierzętach. Dzik jest dziki, dzik jest zły, ale to przynajmniej trzymało się tematu. No, i było skierowane w stronę dzieci.
„Nadzieja umiera ostatnia”
Wiersz prawi o tym, że ostatnia
nadzieja padła, otwierając przy okazji oczy podmiotowi lirycznemu.
Niekoniecznie jednak rozumiem ostatni wers pierwszej zwrotki. Jeśli nadzieja
umarła, to znaczy, że stało się coś złego. Podmiot liryczny zaś twierdzi, że
został wysłany do nieba. Z jakiej racji? Ma piekło na ziemi bez nadziei, bez
światła, bez celu i z tego powodu siedzi sobie w raju? Druga zwrotka wyraża
brak zrozumienia złego świata. Użyłaś tu wreszcie jakiegoś środku
stylistycznego - plecenie losu skomplikowanym kłosem. Tylko… czy kłos może być
skomplikowany? Po raz kolejny powtórzę: nie myślisz nad tym, co piszesz. Po
prostu szukasz słów, jedyne, na czym Ci zależy, to żeby wszystko kręciło się
dookoła jednej rzeczy. Ale jeśli jabłko będzie po środku, gruszka z lewej, a
śliwka z prawej, to nie jest tak, że gruszka i śliwka będą smakować tak samo.
Dobra, wiem, to było genialne porównanie. Ogólnie chodzi mi o to, że choć każde
zdanie dotyczy nadziei, jedno nie ma związku z poprzednim ani z następnym,
sprawiając, że całość całkowicie traci sens i pozostawiając za sobą tylko te
rymy.
„Nie moja wina”
Ktoś tu zastosował anaforę.
Szkoda tylko, że drugi wers kompletnie zepsuł sens całości. Zrezygnowałaś z
rymu, więc to nawet nie brzmi jak rymowanka, tylko pieśń bojowa, biorąc pod uwagę
jeszcze sens tych słów. Podmiot liryczny to dziewczyna (cóż za zaskoczenie…),
która twierdzi, że jest inna niż reszta. Mówi, że chce walczyć o to, co się jej
należy i że chce spełnić marzenia, nawet jeśli to będzie ją kosztowało wiele
bólu. W tym momencie zaczynam się zastanawiać, dlaczego spełnienie marzeń
miałoby ją boleć. Jeśli marzy o mężczyźnie pokroju Christiana Greya z Fifty
shades of Grey… Eee… A ja miałam nie wspominać już tej książki. W każdym razie
jeśli marzy o tego typu partnerze, to faktycznie mogłoby boleć. Musi mieć
naprawdę dziwne marzenia, zakładając, że ból, o którym mowa, ma być fizyczny.
Swoją drogą, mój drogi podmiocie liryczny, to Twoja wina, bo ludzie, wbrew
pozorom, mają wpływy na swoje zachowania i charaktery.
„Oczekiwanie”
Miałam się nie czepiać
interpunkcji, ale… Nie no, tak tylko
zapytam: a Ty wiesz, że przy porównaniach nie daje się przecinka?
Boru, tak profanować słowo
„poezja”… Możesz wyjaśnić mi sens tego wiersza? Jeśli pomylę Ciebie z podmiotem
lirycznym, będziesz musiała mi wybacz, ale trudno jest czytać coś… takiego.
Wiersz ma przedstawiać oczekiwanie na ukochanego, za to wygląda jak oczekiwanie
pięcioletniej Zosi na Wróżkę Zębuszkę, która nie nadejdzie. Momentami
zastanawiam się, czy wiesz, co ludzie robią, po tym „namiętnym pocałunku”, bo tak po prawdzie nie zawsze od razu
zasypiają.
Na ten moment jednego jestem
niemalże pewna - kompletnie nie znasz się na poezji. Nie twierdzę, że ja jestem
znawcą. Jestem tylko czytelnikiem, lubuję się w wierszach, kocham je czytać.
Oceniam Cię trochę na podstawie własnych, dość częstych spotkań z poezją,
trochę na podstawie tego, co sama pisałam. Patrząc na Twoją twórczość myślę, że
Ty czytujesz poezję sporadycznie, rzadko. Pewnie tylko na języku polskim w
szkole, bo tu nawet nie ma prób nadania temu jakiegoś kształtu, napisania
czegoś sensownego, wplecenia porządnych środków stylistycznych. To zwykłe
wersy pisane pod rym.
„On”
Zaś, zaś o mężczyźnie, znowu o
miłości?
O, mamy niebieskie oczy. Nasz
blondyn, zdaje się? Mówię Ci, nie gustuj w blondynach. A już zwłaszcza, jak
zaczyna im odbijać i chcą Ci zniszczyć książkę. Bruneci są lepsi, jeśli tylko
nie dadzą się przeciągnąć na swoją stronę blondynom. To, że Twój kochaś Cię
obserwują, to niewiele znaczy. On ma tylko jedenaście lat, nie wymagaj zbyt
wiele. Chłopcy zaczynają dojrzewać dwa lata później niż potencjalna dziewczyna.
Zobaczysz, że w gimnazjum zrobi się dziki. Zacznie pić, będzie nadużywał
przekleństw i obrażał Cię na każdym kroku, choć z tego, co wiem, te rzeczy to już nawet w podstawówce. A kiedy on zrozumie, że kobiety podrywa
się inaczej, będzie już miał dobrze z siedemnaście, osiemnaście lat.
Teoretycznie przestanie rzucać każde swoje skojarzenie w stronę nowo poznanej
dziewczyny. Teoretycznie też przestanie się chwalić faktem, że podczas przerw
między lekcjami z kolegami ogląda filmy pornograficzne w swoim drogim jak
cholera tablecie. Teoretycznie, pamiętaj, że Polacy to nie są dżentelmeni.
Znajdź sobie Włocha, Włosi są temperamentni, uczuciowi i rodzinni. Otworzą Ci
drzwi, odsuną krzesło i zapłacą za drinka, na którego Cię zaprosili, nie jak Polacy.
„Sekret nie do odkrycia”
Spieprzyłaś sprawę. Zaczęło się
całkiem-całkiem. Myślałam, że będzie o tajemnicy jutra, a Ty rzuciłaś jakimś
„brakuje mi natchnienia”. Kompletnie nie rozumiem sensu tego wierszyka.
„Taniec Morza”
O, tu był jakiś zarys pomysłu,
już, już, bliżej niż dalej, żeby zrobić coś z tego. Miałaś szansę opisać
wierszem widok morza, a Ty znowu kierowałaś się przede wszystkim rymem, co
wszystko zepsuło. Wiesz, nie musisz zawsze stosować tego nieszczęsnego aabb, możesz
czasem skorzystać z abab. Kompletnie nie rozumiem ostatnich dwóch wersów.
Zepsuły jeszcze bardziej całość.
„Ten niegrzeczny szok”
Nie mogę, co to jest? Wierszyk
pisany dla młodszej siostry, która chodzi do przedszkola? Miało ją zachęcić,
żeby zjadła jednego pieroga więcej? To w ogóle ma jakiś sens? Czekam na Twoje wyjaśnienia, bo „co autor miał na
myśli” z pewnością nie mam zamiaru dochodzić.
„Wieczne wybrzydzanie”
O, to będzie coś w stylu „nic mi
się nie podoba”? Bo ja tak mam. Znaczy prawie tak. Mam pecha i którą książkę do
ręki wezmę, zawsze, absolutnie zawsze muszę ją potem smakowicie skrytykować.
Jeżu drogi! Pizza… Miłość… Dobrze
z Tobą, czy nie bardzo? Ostatecznie to czekolada jest najlepszym przyjacielem
kobiety. Mówię całkowicie poważnie - chciałaś miłości, trzeba ją było porównać
z pyszną, piękną, słodką czekoladą, która rozpływa się w ustach i tak dalej, a nie z pizzą, cholera. Zero
subtelności, brak jakichkolwiek zahamowań. Przerzuciłaś się z rymów bardziej na
to wciskanie wszędzie enterów. Nie żeby to było złe… Dzieła Różewicza też są
tak napisane, ale one przynajmniej mają głębszy sens.
„Właśnie tam”
Zabioooooooorę cię właśnie tam, gdzie jutra słodki smaaak… zabiorę cię
właśnie tam, gdzie słońce dla nas wschodzii… czekam na jeden…
Nie pamiętam, co było dalej.
Przejdźmy do wiersza.
Tytuł wiersza brzmi „Właśnie
tam”. Pojawia się pytanie „gdzie?”. Nie uzyskałam na nie odpowiedzi. Opisujesz
jedno miejsce, ale nie mam pojęcia, jaki ono ma związek z resztą. Kolejny
wiersz bez większego sensu.
„Śmierć wśród miłości”
Ktoś się naczytał za dużo Romea i Julii?
Nie, gdzież byś śmiała czytać ten
dramat… Mniejsza o to. Nazywasz śmierć „wielką kratą”, co jest, moim zdaniem,
marną metaforą. Snujesz domysły, piszesz o czymś, na co liczysz, choć nadzieja
padła, bo już coś się wydarzyło.
Momentami mam wrażenie, że kompletnie nie myślisz nad sensem swoich wierszy. Po
prostu je piszesz, nie interesuje Cię w nich logika ani sens.
„Świąteczne Życzenia”
Boru, jakie jedenastolatki mają
skojarzenia? Nie no, stop, chcę to wiedzieć? Tylko nie rozumiem, po co życzyć
komuś, żeby nadal miał skojarzenia. Zakładając, że chodzi Ci o takie na tle
seksualnym, jestem niemalże pewna, że w gimnazjum Ci się odmieni. Przeklinające
dzieci mówiące o gwiazdach porno nie są niczym fajnym. A przeklinające
dziewczynki mówiące o pieprzeniu to przekleństwo XXI wieku. Nie wiem też, po co
chwalisz się tym, że jesteś porąbana. Jeśli to ten szpan „ha!, jestem szalona,
pojebana i w ogóle”, czy „o, taka wredna jestem, o taka!”, to naprawdę możesz
sobie odpuścić. Przepraszam za użycie przekleństwa, ale tak właśnie dziewczynki
w Twoim i nie tylko Twoim wieku piszą o sobie na blogach. Nie tylko blogach,
zresztą. W każdym razie to, że z Twoją głową jest coś nie w porządku, nie jest
powodem do chwalenia się.
„Życie bez smutku - niemożliwe”
No, czekałam na
ten wierszyk Emo. Z wiersza wnioskuję, że wierzysz w Boga. To dobrze, bo ta
dzisiejsza młodzież (bo ja taka stara jestem, o taka stara jestem!) dla szpanu
udaje satanistów, ateistów, anarchistów… Ogólnie gdzie nie spojrzysz - hipster.
W każdym razie chciałam powiedzieć, że Bóg nie odpowiada za wszystko, co w
Twoim życiu złe, jak myśli większość „przykładnych katolików”. „Bóg dał
człowiekowi wolną wolę”, łapiesz? To, że Ty wpadniesz przez kogoś innego w zły
humor, nie będzie winą Boga, tylko tego drugiego, który swoją wolną wolą
postanowił Cię zasmucić. Nie jest tak, że setka ludzi zginęła podczas ataku
terrorystycznego, bo Bóg tak chciał. Tego nie chciał Bóg, tylko terrorysta, a
Bóg nie przecząc sobie, nie miał na to wpływu. Ludzie zbyt często popełniają
ten błąd, mówiąc, że „Bóg tak chciał”. Jeśli umrzesz na raka płuc, to nie z
woli Boga, tylko z Twojej, bo to Ty wzięłaś do ust papierosy, nie Bóg Ci je tam
wsadził.
Końcówka
wreszcie bardziej przemyślana, bo ma jakiś sens i kieruje nią logika.
Porównujesz życie do wielkiego szponu. To cholernie tanie, ale przynajmniej nie
można powiedzieć, że ten szpon nie może Ci rozerwać serca.
„Mój jeden dzień w greckiej szkole”
Zobaczmy, jak
będzie wyglądała proza w Twoim wykonaniu.
Nie lubię tego typu wprowadzeń.
Kojarzy mi się to z przedstawianiem się w klubie Anonimowego Alkoholika. Nie
żebym kiedykolwiek była na takim spotkaniu… Po prostu tak to brzmi. „Niewolnicy
pracują dla ateńczyków, a kobiety-niewolnice zmuszane są do prostytucji!” -
przepraszam, ale z całego tego dramatyzmu zawartego w tym zdaniu wybuchłam
głośnym śmiechem. I już wiem, że opowiadanko kompletnie nie przypadnie mi do
gustu. Bardzo chwalisz się znajomością nazw strojów greków, bo co chwilę
powtarzasz te słowa. Czytałam już jedną taką książkę, gdzie bohaterka opisywała
dokładnie garderobę każdego napotkanego człowieka i właśnie mam powtórkę z
rozrywki.
„Były one jak współczesne
zeszyty, a trzciny jak długopisy”… Mam ogromną ochotę walnąć tu jakiegoś
emotikona, czy obrazek prosto z otchłani Internetu wzięty z napisem „WTF”. To
ile ten dzieciak żyje? Przecież czasy starożytnej Grecji przypadają gdzieś na
kilkaset lat przed naszą erą.
Tak, powtarzaj się dalej. Wiesz
ile tego jest? Nie tylko pojedyncze słówka, całe zdania! W jednej chwili coś
zostaje stwierdzone, w drugiej zostaje stwierdzone po raz drugi, tylko że
wygląda już jak opis, nie stwierdzenie.
Czytałaś może „Mikołajka”? Bo nie
mogę pozbyć się wrażenia, że tak.
„Trochę tak jak kartki ze
współczesnego podręcznika do religii.” - a może to sen, w który zapadłaś
podczas lekcji historii? Nie wiem, ale okrutnie mi się to nie podoba.
Przeczysz sama sobie. W jednej
chwili myślę, że to jest pierwszy dzień w szkole, w drugiej następne zdanie
zbija tę teorię. Więc czemu wszyscy zachowują się, jakby to jednak był pierwszy
dzień w szkole? I dlaczego uczniowie nie wiedzą, w co wierzą grecy, skoro
religię wynosi się właśnie z domu? Chyba nie próbujesz mi powiedzieć, że w
Starożytnej Grecji ludzie dowiadywali się, że istnieje coś takiego jak bogowie
dopiero w szkole? Logika skomle w kącie.
Po jakie licho streszczasz mi historie
bogów greckich? W której klasie była starożytność, w czwartej podstawówki? Ba!,
chyba nawet wcześniej na języku polskim czytywało się mity. Kompletnie nie
rozumiem, po co ten tekst powstał. Nie ma żadnego wątku i o ile to przy dobrym
dziele byłabym w stanie zaakceptować - bo i takie się zdarzają - to „Mój jeden
dzień w greckiej szkole” zdaje się nie mieć nawet celu. Pisany „no bo tak, bo
takie miałam widzimisię”.
„Na początku Bóg stworzył człowieka, ale widząc go tak słabym, dał mu
psa”
Dość znany
cytat. Prosisz, żeby czytelnik go przemyślał. Cóż mogę wywnioskować? Człowiek w
oczach Boga jest słaby, dlatego powstał pies. Trochę gryzie się to z Księgą
Rodzaju, bo to przecież zwierzęta były najpierw. Owszem, pies to wierna istota,
to najlepszy przyjaciel człowieka, ale cytat dla mnie kompletnie nietrafiony.
Przede wszystkim dlatego, że człowiek wcale nie jest słaby, a te słowa rozumiem
tak, jakby ludzie nie mogli bez wiernego towarzysza życia - psa - przetrwać. To
teraz wyobraź sobie Afrykę, czy coś, tam zamiast psów są słonie. Ów francuski
przyrodnik, autor tego iście genialnego zdania, jak dla mnie spróbował
zabłysnąć i niespecjalnie mu wyszło. Po prostu innym się spodobało. Ludzie zbyt
wiele mówią o Bogu i zbyt niewiele o nim wiedzą. Miało ładnie zabrzmieć, nie
musiało nieść geniuszu, co? Jak Pałlo KohleŁo. On też rzuca takimi z tyłka wziętymi mądrościami. A ludzie to kupują!
„Ktoś bardzo
mądry, może nawet mądrzejszy od każdego na ziemi, powiedział kilka słów i
zabłysnął” - chyba jednak Ci się coś pomyliło. Stwierdzenie „pies jest
najlepszym przyjacielem człowieka” nie czyni kogoś mądrym. Umniejszasz
naukowcom, dzięki którym katar Cię nie zabija, umniejszasz wielu innym ludziom,
odkrywcom, pisarzom. Wiesz, targa mną na wszystkie strony, kiedy widzę
bestialstwo, które ludzie okazują zwierzętom, ale trzeba jeszcze mieć w sobie
tę granicę. Nie jest tak, że masz jamnika i uznasz go za najcudowniejszą istotę
na świecie, będziesz wielbić do śmierci. Nie na tym opiera się życie, a ja
ledwo zaczęłam czytać ten tekst i mam wrażenie, że jesteś zaślepionym
fanatykiem psów. Chwilę później cofam to i myślę, że nie jesteś fanatykiem.
Jesteś jedenastolatką. Przywracasz mi i odbierasz jednocześnie wiarę w
ludzkość. Czuję Twoją naiwność, ale czuję też wiarę w to „lepsze jutro”, wiarę
w to, że możesz pomimo wszystko robić to, czego chcesz. O ile naiwność mnie
przeraża, o tyle drugie sprawia, że cieszę się na tę ocenę, choć wcale nie
wypada najlepiej, a ja robię się niemiła. Myślę, że kiedy podrośniesz,
nabierzesz więcej doświadczenia w życiu, coś z Ciebie będzie. I pisząc to, mam
nadzieję, że podchodzisz do siebie z dystansem, choć nie wiem, czy powinnam w
to wierzyć, kiedy do czynienia mam z tak młodą osobą (bo ja to taka stara
jestem, „za moich czasów” i w ogóle… Oj, mówiłam to już?).
Toś popularne
imię psu wybrała.
A, czy ja
znowu mylę Cię z bohaterem? Mniejsza o to. Bo bohaterki zawsze muszą być jakieś
super wyjątkowe, muszą mieć cudowny kolor oczu. Jak nie mleczna czekolada, jak
nie czarne i nie błękitne, to szare lub morskie. Bo nie mogą być po prostu
zielone, niebieskie, brązowe i piwne. A tam, spotkałam się nawet ze
szkarłatnymi. Nie no, w sumie ja mam kocie, to może nie powinnam się tak
buntować. Oczy kocie, życie w błocie.
Pan Lisowski, histeryk od siedmiu
boleści cierpiący na Alzheimera. Albo na schizofrenię, nie wiem. W każdym razie
treść jego uwagi rozbawiła mnie i jednocześnie zabiła. Nie wiem, co rozumiesz
przez słowo „poezja”, ale szanujący się nauczyciel języka polskiego zwykłej
rymowanki nie nazwałby poezją. Albo wysnułaś sobie jakąś cudowną przygodę, że
nauczyciel zwraca się do bohaterki używając pseudonimu, albo szykuje się romans
z jedenastolatką, albo jeszcze ten Lisowski faktycznie ma schizofrenię. A z
psychiatryka, jak na mój gust, nie wychodzi się tak szybko.
Brakowało tylko tego, żeby po
całym dniu „trudnej rozłąki” Adela wybuchła płaczem, bo musiała rozstać się na
tak długi czas ze swoim psem. O, proszę, ona nie ma jedenastu lat! Czyli co?
Będzie romans? Jak nie z Lisowskim, to z psem.
Tak, tak, powiedz to! Zaplamiona
zupą ogórkową koperta, to tak naprawdę list z Hogwartu, a Pan Lisowski to nie
kto inny, jak po prostu Snape! Nie no, poważnie, pies rzuca się na kopertę, a
ona stoi i obserwuje jak głupia. Kiedy mój pies zaczął wcinać pudełko z
kolczykami, to ja się rzuciłam i goniłam go po całym domu. Magiczny pies.
Powiedz, powiedz, że nazywa się Hedwiga! Wąchacz ewentualnie. Nie wiem, czy
zdajesz sobie z tego sprawę, ale york, nawet gdyby umiał nacisnąć spłuczkę w toalecie,
jest zbyt mały, żeby to zrobić i prędzej wpadłyby do tego kibelka. Swoją drogą
może on się tam załatwia, a nie na polu? Mniejsza o to. Ciekawa jestem, czy ta
koperta miała zmienić się w bombę albo minę. No w końcu ten pies jest tak cudowny,
że pewnie uratował dziewczynie życie!
„Mamo, pies mi zjadł zadanie
domowe!”. Opatentuję coś takiego, „proszę pani, to nie moja wina, że nic nie
umiem, pies rozszarpał mi zeszyt, a później wrzucił go do toalety i spłukał”.
Dziewczyna jest w gimnazjum, trzeciej
jak mniemam. To ile ona miała lat, przeżywając swoją pierwszą miłość, robiąc
sobie z nią zdjęcia i pisząc razem wierszyki? Piszesz, że to było dawno temu.
No, dalej. Jedenaście lat miała?
Boru, co za idiota wiesza sobie
na ścianie obraz Ferrari? Niespełnione marzenia, czy co?
Przyjaciel jest zdolny do
poświęceń, dlatego uważam tę historyjkę za kompletnie nie trafioną, gdyż Hedwi…
znaczy Pikuś kierował się tylko i wyłącznie własnym dobrem, niszcząc marzenia
swojej pani. A ona jeszcze była mu wdzięczna za to, że jest samolubny!
„Amanda i Tiara Arkadiusza”
Upraszam się o wybaczenie, bo to
już pochodzi pod analizę. Od razu tłumaczę: zbyt dużo pojedynczych myśli i
szczegółów, o których należało wspomnieć, a niechętnie przyznaje, że momentami
zwyczajnie powstrzymywałam się od dopisania jeszcze kilku zdań, o niektórych
detalach... W każdym razie nie sposób było poskładać ten tekst w jedną spójną
całość, bo opowiadanie wymagało ode mnie naprawdę obszernego skomentowania.
Naprawdę muszę to czytać? A
wydawało mi się, że ten blog to będzie taki ciekawy kąsek… I teraz pora
przebrnąć przez opowiadanie, którego tytuł nie zachęca wcale a wcale.
Ile lat ma bohaterka? Po prologu
o miłości, przyjaźni i tak dalej wnioskuję, że jedenaście. Bo w końcu to taki
dorosły wiek jest. W sumie w średniowieczu jedenastolatki zawierały związki
małżeńskie i rodziły dzieci.
O, i zaczęło się wierszykiem.
Dobra, Twoją poezję skomentowałam już
wystarczająco, teraz sobie odpuszczę.
Pewnego pochmurnego dnia jedliśmy rodzinny obiad w zupełnej ciszy.
Można było policzyć oddech wszystkich osób w jadalni i dokładnie wytyczyć
różnicę każdego z nich. Po chwili
krępującą ciszę przerwał ojciec, wycierając usta serwetką, którą wcześniej
przyszykowała mama. Tak, doskonale pamiętam każdy szczegół tego pewnego
pochmurnego dnia, który miałam nieszczęście przeżyć! Ubrania, jakieś tam bzdety... - Zaczął wyliczać na palcach. -
Bzdury, głupoty, idiotyzmy, mózgi - kontynuował. Tyle tego było, o!, tyle!
Tata bohaterki nie umie cieszyć
się z małych rzeczy, to też szczerzy ząbki tylko w wyjątkowych chwilach. To
dlatego, że przespał się z kapucynką i spłodził tę małpę-narratora, a teraz
jest uwięziony na smyczy przez starą, brzydką kapucynkę, która niegdyś świeciła
ładnymi oczkami. To straszne, wszyscy tacie bohaterki serdecznie współczujemy.
Cóż, każdy na jego miejscu cieszyłby się tylko w chwilach, kiedy mógłby wywieźć
te małpy choć na chwilę do lasu. Bo jadą do lasu, tak? O, patrzcie! I nagle
małpy z Afromental postanowiły mi zagrać do czytania.
No patrz, prawie trafiłam,
las-Warszawa. Asfaltowa dżungla. Jeśli mam dalej obstawiać, to strzelam, że
ojciec bohaterki chce tam jechać do kochanki. Taka krępująca cisza przy
obiedzie, jak nic patologia! Odezwie się dziecko i po tyłku dostanie w
najlepszym wypadku.
Zaraz, zaraz. Oni przeprowadzają
się do Warszawy, bo tatuś chce sobie pozwiedzać? Od czego są wycieczki? I co
takiego ciekawego można zobaczyć na Stadionie Narodowym? Bramkę? Ślad po bucie
Lewandowskiego?
Droga do Warszawy dłuży się w
nieskończoność. Bohaterka siedzi w samochodzie i nie jest w stanie dosłyszeć,
co mówią rodzice, którzy muszą siedzieć blisko niej, bo pewnie z przodu
samochodu. Biedna bohaterka. Mój dziadek wciąż powtarza, że w jednym uchu ma
siedemdziesiąt procent słuchu, a w drugim trzydzieści, bo stracił za wojny.
Bohaterki za wojny jeszcze nie było, więc obstawiam, że rodzice wywieźli ją na
Woodstock.
„- ...nadzieję, że będzie jej...
- Nadzieja umiera ost…”
- Nadzieja umiera ost…”
Och, ależ mądrymi myślami
rzucamy. Nadzieja jest matką głupich przecież, ale nie martw się, głupi ma
zawsze szczęście.
Uczą Cię w szkole nazw dziwnych
strojów, czy jak?
Poszła za hindusem do lasu.
Głupia jest? Na stacjach benzynowych toalety są płatne. Czy ona taka
niedomyślna? Po co ludzie idą w krzaczki? Zero prywatności, no zero! I jeszcze
ją nosi dalej, nogi nieposłuszne. Pewnie papuga poczarowała. Założę się, że nazywała się Hedwiga. Może to nie był
hindus, może to był Arab, który czarował? A może chce ją wywieźć do
niemieckiego domu dla kobiet lekkich obyczajów?
No patrz, gęsty las. Potomkini
kapucynki musi być szczęśliwa.
Mówiłam, mówiłam, że ją gdzieś
wywiozą! Samochód w środku lasu, hindus na sto procent miał ją zwabić!
A „Alicję w Krainie Czarów”
czytałaś? Może to zwierze wielkości konia nie było lisem, tylko rudym koniem, nie
wpadłaś na to? Skoro york może spłukać wodę w toalecie…
„Surowa Mamusia z Wyrafinowaną
Mową”. Boru zielonolistny, skąd Ty bierzesz takie określenia, Droga Autorko?
Odsyłają ją do internatu. Wyrodni
rodzice, irytująca córka z traumą na całe życie, bo zobaczyła rudego konia,
który wyglądał jak lis, co jeszcze?
Wiem, ocena tego opowiadania
ewidentnie jest komedią. Niepoukładane myśli, których nijak ułożyć nie idzie. I
nic nie poradzę, zbyt wiele jest rzeczy, do których muszę się przyczepić.
Rozdział drugi zaczyna się
kolejnym dziwnym wierszykiem z serii „pisane pod rym”.
Logika kwiczy, skomle, odstawia na scenie
dramat właściwy, w pojedynkę, śladem Starożytnej Grecji idąc. Nie będę wypisywała Ci wszystkiego, bo zajęłoby mi to dwa razy więcej
miejsca, niż Twoje opowiadanie. Powiem za to, że nieudolnie opisujesz relacje w
tej rodzinie, bo wciąż mam wrażenie, jakby to byli obcy dla siebie ludzie.
Fanatyczka-feministka zjadłaby
Cię za kurę domową, jaką właśnie robisz z matki bohaterki. Za to mąż tej
kobiety rzuca sucharami raz po raz.
Co to za rodzice, którym nawet
nie chce się odwieźć dziecka do internatu? Każą jej się włóczyć autobusem z
bagażami? Mniejsza o to. Chciałam powiedzieć, że to opowiadanie jest
niesamowicie nudne. Kompletnie nic się nie dzieje, piszesz o niczym. Zaraz
przysnę.
Rozdział trzeci zaczyna się
dziwnym wierszykiem. Chyba się powtarzam, ale to nic. Przede mną jeszcze
dziewiętnaście stron. Dużo…
„Na parterze było dość normalnie” - a jak
miało być? Małpy na suficie? Wyrodna kapucynka została daleko, hen, hen w
kuchni. Więcej w Warszawie to chyba tylko w zoo.
„Krążyłam poszukując tej czwórki
na drzwiach, ale dopiero po kilku minutach zdołałam dojść do celu.” - Toś
faktycznie pół wieku spędziła na poszukiwaniach. Ten tekst prosi się o głębszą
analizę, dlatego już w tym momencie powinnam zakończyć wypisywanie Ci kFFiatków,
doczytać do końca i podsumować rozdział trzeci. I myślę, że to będzie dla
Ciebie najlepsze, pod warunkiem że po drodze nie trafi mnie szlag, lub jakieś
naprawdę genialne zdanie nie skłoni mnie do zacytowania.
Szlag trafił moje postanowienie -
„Z początku miny miały ponure, ale tylko badawczo mnie obejrzały i na ich
twarzach można było zobaczyć nie uśmiech, a promieniujące słońce”. Wyglądały tak
czy tak?
Mniejsza o to, chciałam jedynie powiedzieć, że biednym dziewczynkom współczuję.
O, jeszcze mi się Tusk teraz nasunął na myśl… Wiecie, Słońce Peru, takie tam.
„Ja jestem Alicja, a to Patka. I
od razu wiedz, że zryjemy Ci psychikę już po pierwszym tygodniu.” - FAJNIE. A poważniej mówiąc, kompletnie nie trafia do
mnie język podstawówki i gimnazjum. Zresztą dalej nie jest lepiej. Okrutnie nie
podoba mi się to, co aktualnie dzieje się z młodzieżą polską. O ile podstawówka
to jeszcze dzieci, o tyle gimnazjum to już ten wiek, w którym myśli się o
przyszłości. I wiecie co? Idioci to przyszłość narodu. Jeśli tego typu slang i
dodatkowo wulgaryzmy, to wynik rozwoju świata, chyba wolałabym, żebyśmy się
cofnęli kilkaset lat wstecz. Oj, przepraszam, zeszłam z tematu, ale czasem nie
wytrzymuję i ciągnie mnie, żeby morały prawić.
Powinnam przeanalizować fragment wybuchu płaczu koleżanki,
na wspomnienie słowa „mama”? Kiedy dziecko traci rodzica, jest ciężko.
Właściwie nigdy nie przestaje być ciężko, ale ten ból, choć wciąż jest, po
pewnym czasie przestaje oddziaływać na człowieka w sposób, w jaki to opisałaś.
Może na samym początku i owszem, to wydaje się być końcem świata, ale w miarę
tego, jak upływa czas, dziecko przestaje wybuchać płaczem na każde wspomnienie
rodzica. To może wydawać się dziwne. Mówi się, że czas leczy rany, ale tak nie
jest. Czas łagodzi ból, rany zostają. Do wielu rzeczy można się przyzwyczaić i jedną z nich jest właśnie
nieobecność człowieka bliskiego. On jest, cały czas w tych ranach i sercu, ale
jego wspomnienie nie boli tak, jak na samym początku. Dlatego też Twoja wersja
wydała się być kompletnie niewiarygodną. Gdyby ludzie nie potrafili panować nad
tego typu cierpieniem, nie mogliby normalnie funkcjonować. Z Twojej wersji
wynika, że wystarczyłyby hasła „mama” i „samochód”, a dziewczyna wybuchłaby
płaczem.
Druga rzecz: Ala twierdzi, że poszkodowana ma tylko ojca,
je i talent. Wiesz, do czego zmierzam? Do „je”. Przyjaźń rodzi się szybko wśród
małych dzieci, im starszy jest człowiek, tym większy pojawia się problem z
zaufaniem. Tymczasem ta cała Amanda ledwo powiedziała, że już cieszy się na
„zrytą psychikę”. I już są best friends, tak? To nie tak działa. Owszem, kiedy
miałam jedenaście lat, przez moje życie przewinęło się kilka tych „prawdziwych
przyjaciółek na zawsze”, a po prawdzie z czasów podstawówki, a właściwie to
jeszcze z zerówki zostały mi dwie. Nie jest tak, że jak uśmiechnę się o Ciebie
i opowiem Ci trochę o sobie, to już będziemy mogły nazwać się przyjaciółkami.
Koleżankami, znajomymi? Owszem, ale od koleżeństwa do przyjaźni daleka droga.
Kurcze,
nie stworzysz wiarygodnych postaci, będąc w takim wieku. To, co opisujesz,
kompletnie nie przypomina dzisiejszej młodzieży. Bliżej temu właśnie do tej
Twojej magicznej jedenastki. Dialogi są niesamowicie nienaturalne, jakby
wymuszone. To jest rozmowa o wszystkim i niczym - aż po raz kolejny mam zamiar
zacząć narzekać, że nic się nie dzieje! Fakt faktem, nikt nie powiedział, że
cały czas musi się coś dziać, ale to „nic” też trzeba jakoś opisać. A to jest
jedno z nudniejszych wprowadzeń, jakie ostatnio czytałam. Zero barwności,
żadnych interesujących ani zabawnych fragmentów. Kompletny brak emocji,
wszystko i nic ze specjalnym akcentem na nic
właśnie. Czuję się, jakbym czytała jeden ze scenariuszy do „Ukrytej ja”,
„Dlaczego prawda?”, „Trudne wakacje” i „Pamiętniki ze sprawy”. Prawda, nie ma
takich seriali, ale zobaczycie, że niedługo powstaną!
Niebieskooki
blondyn - właśnie poznajemy przyszłego mężczyznę Amandy…
„Zapewne
robiłam to z nudów, bo jakby inaczej.” - Oddychałam zapewne dlatego, że inaczej
mogłabym się udusić, a uczyłam się, bo pewno miałam taki kaprys. A tak
szczerze, to nie wiem, ktoś mi dosypał coś do coli w barze i właściwie nie znam
pobudek, które mną kierowały. Cud, że skończyło się na oddychaniu i nauce -
mogło być gorzej.
Sny, Kotenieńku,
tworzy podświadomość, nie żadne magiczne siły. Za dużo fantastyki się
naczytałaś. I przypomniałaś mi, jak będąc dziesięciolatką pisałam jedno ze
swoich pierwszych „własnych” dzieł. Zainspirowana jedną z części „Narnii”,
usiłowałam stworzyć dzieUo, którego bohaterem był mój własny pies.
Podzieliłabym się którymś kąskiem, ale obawiam się, że arcydzieUo zaginęło w
otchłaniach laptopa. A szkoda, byłoby się z czego pośmiać...
Powiem Ci,
że prawdziwe smaczki, to znajdziesz w „Poprawności językowej”.
Łazienki są dwie na cały internat, a takie rarytasy dają na posiłkach… Już nie mówię tu o samych
klopsach z ryżem, których Amanda nie lubi, a które są typowo polskim posiłkiem.
Po prostu musli na śniadanie, to jednak do najtańszych nie należy, przynajmniej w Polsce. Oprócz tego
klasy są… cóż, sam luksus dla nauczyciela, bo nieambitny uczeń i tak się nie
ucieszy.
Dopisz u
góry „zbieżność imion i nazwisk jest przypadkowa” - i to jest moment, w którym
mam ogromną ochotę walnąć jakąś emotikonkę. Wybaczysz? - XD Po prostu trafiłaś w dziesiątkę z jednym imieniem i nazwiskiem.
Dam Ci
puchar za ten suchar, cytując znajomą. Nie pisz „zażartował”, gdy żart był
mniej śmieszny, niż mój pies w majtkach.
Amanda
jest dziwna. W jednej chwili chichocze z koleżankami, a w drugiej, gdy jedna z
nich pyta, czy chce siedzieć z nią w ławce podczas lekcji, dziewczyna nagle
onieśmiela się i zamiast normalnie odpowiedzieć, potrafi tylko z siebie coś
„wykrztusić”. W jednej chwili bez problemu przychodzi jej powiedzenie czegoś
wprost, w drugiej nie potrafi rzucić zwykłego „nie”. Proponuję Ci przede
wszystkim zastanowić się nad tym, jak naturalnie zachowuje się człowiek. Nie
jest tak, że możesz szachować sobie tymi czasownikami, odnośnie wydobywania z
siebie głosu, jak Ci się podoba. Każdy ma inne znaczenie. Głupotą będzie
napisać „cicho krzyknęła”, bo jak się krzyczy, to się krzyczy - krzyk z natury
jest głośny. Podobnie jest właśnie z takimi rozmowami. Nie zaczniesz szeptać,
podczas zwykłej pogawędki o pogodzie, ani też nie odrzekniesz, zaczepiając
kogoś akurat na ulicy i prosząc go o wypełnienie ankiety. Spójrz na siebie,
pomyśl, jak Ty się zachowujesz, kiedy z kimś rozmawiasz. Bełkoczesz? Nie sądzę,
chyba że zamiłowanie do alkoholu doszło już do podstawówki. Wrzeszczysz?
Musiałabyś ciągle chodzić wściekła. Myśl o znaczeniu używanych przez siebie słów.
Jesteś
fanką greckiej kultury? Mniejsza o to. Nie rzucaj tekstami o samobójcach, a już
zwłaszcza nie w grupie ludzi, których dopiero poznajesz. Raz w śmiechu, kiedy
zaczynałam gimbazę, powiedziałam koleżance, że jak mnie facet z historii
zapyta, to chyba z mostu skoczę. I tak, powiedziałam to w śmiechu, a mimo to
przez całą przerwę słuchałam kazania na temat tego typu wypowiedzi i odbierania
sobie życia z byle powodu, po czym zupełnie przez przypadek dowiedziałam się, że
agresja koleżanki w tyradzie wcale nie była nieuzasadniona. To jest jeden z
tych tematów tabu, o których lepiej milczeć w towarzystwie, którego się nie
zna.
Idę
płakać. Czuję się, jakbym czytała o jakieś potterowskiej Trelawney. Nie, nie
podoba mi się ani trochę.
Ostatni
rozdział, co za szczęście! A potem czekają mnie Twoje pierwsze twórczości, już
się boję, ze względu na ilość błędów w tym jednym opowiadanku. O, i jeszcze
jakieś wiersze przez ten czas doszły…
Nie
bierz się za pisanie wierszy na początek rozdziału, albo pisz z sensem.
Pozostawię
ten rozdział bez komentarza, bo to jest większy absurd, niż moje wszystkie
bzdury razem wzięte. A wierz mi, że ja zwykłam pisywać tylko absurdy!
Czegokolwiek od strony technicznej bym teraz nie zauważyła, nie byłoby to nic
nowego, tak więc oszczędzam Ci moich dziwnych wypowiedzi, bo znowu nasuwa mi
się coś o kapucynkach… O „Lesie Zemsty” w ogóle nie wspominając… *wybucha
głośnym śmiechem*. Coś Ty wymyśliła? *znowu ma ochotę walnąć emotikonkę*. Las
zemsty? Pod Warszawą? Z domkiem i duchami, każdy kto wejdzie do lasu, nie
wyjdzie?
Dobra, już
pokazałam, jak bardzo nietrwała jestem w postanowieniach. Oddychamy,
przypominamy sobie pieska ratującego świat... Nie jest źle, nie jest źle! Ile
bym teraz dała, żeby mieć gdzieś w komputerze zapisanego pieska ratującego
świat, bo obu nam byłoby lepiej - mnie ze względu na jakość opowiadania, Tobie
ze względu na mniej krytyczne słowa.
Ta
zniewaga krwi wymaga, czy coś. Piskliwy głosik Patrycji… Dziewczyno, piskliwym
głosikiem opowiedz sama sobie historię. Koniecznie to nagraj i zobacz, jak to
będzie brzmiało, zobacz, czy będzie to można nazwać naturalnym zachowaniem. Ja nie żartuję, masz ogromny problem z
tworzeniem oprawki do opowiadania. Przez to mam wrażenie, że wszyscy Twoi
bohaterowie, to papier toaletowy i wcale mnie to nie bawi. Raz jeszcze
powtarzam: myśl nad zachowaniami swoich postaci. Wczuj się w bohaterów, wyobraź
sobie sytuację, usłysz ich głosy, zobacz ich ruchy. Z wyobraźnią możesz wszystko,
tylko pozwól jej działać jak należy, nie pisz bezmyślnie.
Biorąc pod uwagę fakt, że w „Poprawności
językowej” wypisuje się tylko błędy oczywiste, ten logiczny przytoczę tu.
Amanda mówi, że obiad był tego dnia wyjątkowo dobry. Wiesz, co jest nie tak? Wyjątkowo dobry. Skąd ona może wiedzieć,
jakie w tej szkole są obiady, skoro dopiero co się w niej znalazła?
Czytelnik
nie ma amnezji, nie musisz co chwilę z taką dokładnością opisywać tego, co już
miało miejsce.
Nie
powiedziałam przez telefon mamie, że poznałam dwóch fajnych chłopców. Chłopcy
spojrzeli na mnie kipiąc ze złości, bo to prawie jak zdrada. Nie powiedzieć
mamie, że się poznało dwóch chłopców, ha! Będę ich tak wpieniać do końca swoich
dni, będą patrzyli na mnie wściekle i w ogóle. Mówiłam już o naturalności,
prawda? O, mówiłam. Odpuszczę sobie może teraz.
Tata późno
wraca z pracy, mówiłam, że ma kochankę! Ale jak ma kapucynkę za żonę…
Monika siedzi
na telefonie. Nie nudzi jej się takie siedzenie? Albo inaczej: nie wgniata jej
się ten telefon w tyłek za bardzo? Wiesz, ja jak na czymś siedzę, to zwykle na
kanapie lub na poduszce, ale jak kto woli…
Wiesz, niedługo
ruszam ze swoim kolejnym opowiadaniem. Mam zamiar zrobić z
jednego bohatera prawnika opowiadającego kawały-suchary. Wiesz, dlaczego to
mówię? Bo nie mogę się powstrzymać, żeby nie powiedzieć, że chyba powinnam uczyć się
od Twoich postaci tej sztuki niezabawnego żartowania. Co Ty właściwie nazywasz
żartem? Robię się już nudna, wiem, ale: masz problem z tworzeniem oprawki do
dialogów.
Co? Ta
kapucynka zadzwoniła do swojej córki tylko po to, żeby po trzech zdaniach
stwierdzić, że sobie nie pogadają, gdyż jest bardzo zajęta? Ej, może ona sobie
jakiegoś goryla też znalazła? Skoro tatko może… O proszę, Amanda też zauważyła
to nagłe przerwanie rozmowy. Może powinna zrobić się bardziej podejrzliwa?
Odmawiam oceny ostatniego opowiadania na
tym blogu, ponieważ nie czuję się na siłach, żeby to zrobić. Dla nas obu
mogłoby to być nieprzyjemne, zwłaszcza, że określasz to jako swoją pierwszą
twórczość. A skoro „Amanda…” nią nie była… Cóż, mam nadzieję, że zrozumiesz.
W czasie
pisania oceny pojawiły się kolejne wiersze. Dobra, do dzieła.
„Nie było Cię”
Znowu trÓ loff?
Czy może zajmiemy się czymś poważniejszym?
Wiesz, co mi
się podoba? Wreszcie trzymasz się tematu. Wszystkiego mieć nie można,
oczywiście, i wykonanie mnie nie zachwyca, ale jednak… trzymasz się tematu tak,
jak należy. Wrażenie, że pisałaś to wszystko pod rym, wreszcie nie męczy mnie
tak bardzo jak dotychczas. Wierszyk nie jest jak inny, nie jest wybitnie
bezsensowną rymowanką.
To, co mi się
nie podoba, to znowu ta nieszczęsna miłość. Tytuł wskazywał raczej na coś
poważniejszego. Tymczasem zamiast smutku i goryczy, spotkałam się z sielankowo
napisaną rymowanką o braku pewnej osoby. Wiesz, czego mi zabrakło? Dopełnienia
w tym wierszu. Mam wrażenie, że to takie nie
ma cię, to cię nie ma, trudno. Liczyłam raczej na nie ma cię, nie radzę sobie, nie mogąc sobie ciebie przypomnieć,
jeśli już coś.
„To boli, wiesz?”
Co autor miał
na myśli… nie wiem. Z tego wynika, że wołanie o pomoc jest marzeniem. Podmiot
liryczny wołać nie umie, czy co? Tytuł wybitnie nieładny, ale wskazuje mi na
to, że ten podmiot jednak żyje, a co za tym idzie - wołać może. Gwoli ścisłości
osoba mówiąca ma depresję. To kilka zdań oddzielone enterami właściwie nie ma
większego sensu. Ot, szyfr, który potrafisz odczytać chyba tylko Ty. Głębokie
to było prawie jak brodzik. No, może trochę przesadziłam - jak kałuża.
„Rany”
Po początku
spodziewam się pedofila, który szczególnym zainteresowaniem obdarza chłopców.
Podmiot liryczny niewątpliwie musi być właśnie chłopcem - w końcu zabolało, piekło i szczypało, w
dodatku znowu. Dalej łzy płyną
strumieniami. Zastanawiam się, czym zawinił ten chłopiec, że karzą go za „błahe
czyny”, które teraz są „wielkie”. Czyżby nie posprzątał klocków, a ten zły
facet miał nieszczęście stanąć na jednym z nich?
Dobra, i teraz
odpowiedz sobie na pytanie, co chciałaś pokazać tym wierszem. Widzisz, to że
autor coś miał na myśli, to nie znaczy, że publika też tak to odbierze. Jak „Dama
z łasiczką” Leonarda da Vinci - łasiczka ponoć miała oznaczać mężczyznę
przedstawionej na obrazie panny. Tymczasem powstały dwie inne teorie. I oto
rodzi się pytanie - czy malarz którąkolwiek z trzech miał na myśli? Ty prawdopodobnie
chciałaś przedstawić cierpienie kobiety, ale publika odebrała to inaczej…
Pisanie o
cierpieniu chyba nie jest Twoją dobrą stroną, bo ten wiersz jest równie głęboki,
co poprzedni.
„Przyjdzie, odejdzie”
Specjalnie to
robisz, że raz piszesz bezsensu, a raz z sensem? Bo to jest kolejny z tych
wierszy, który prezentuje, że to, czego brak Ci najbardziej, to jakiś porządny
warsztat. Tu obrałaś sobie za temat szczęście i trzymałaś się tego tematu. Nie mam
nic więcej do powiedzenia w tym wypadku, bo forma, w jakiej to ujęłaś,
zwyczajowo mi się nie podoba.
„Zacząłeś, więc skończ”
Co tu dużo
mówić? Widzę, że polubiłaś klawisz Enter. Taki Różewicz na przykład też lubił,
ale on parał się raczej poważniejszymi tematami. A może tylko mam takie
wrażenie przez słowa, jakimi pisał wiersze. W każdym razie nie jest tak źle,
jak było na początku.
„Przez magiczne pola wyobraźni…”
Z tego wiersza
wynika, że ktoś spotyka wzrok podmiotu lirycznego. Co więcej, wzrok niczym
pszczółka lata sobie po kwiatuszkach. Utalentowany wzrok, może wróci do właściciela.
O, mam z tym kłosiem
coś wspólnego! Też jestem zwolenniczką korzystania z własnego wzroku!
Co to za
końcówka? Wiesz, mam niesamowite wrażenie, że wiersz miał na celu uwieść
faceta. Dobra, może nie tyle wiersz, co podmiot liryczny, ale jednak. To było
dziwne przeżycie, a owe wrażenie wywołało u mnie ostatnie słowo: „szukaj”.
„Ubarw mnie życie jesiennym uczuciem”
Interpunkcja
nie istnieje, tak w ogóle, ale pieprzyć interpunkcję. Po co komu interpunkcja w
wierszach? Może Cię zaskoczę, ale czasem się przydaje.
Jestem na nie. Zlepki
słów, które tak naprawdę nie mają większego sensu. Wiersz puka w dno od spodu i
bynajmniej nie mam tu na myśli jego głębokości. Marzenia, cele i sny uciekają,
a na domiar złego pragną dotyku, a raczej agresji, bo w końcu dotyk ma być
zamieniony w ból. Mam roztrząsać dalej? Wypisywać te bzdury, mówić, o czym
opowiada wiersz? Chciałam środków stylistycznych, ale to mnie przerasta,
przepraszam.
Tyle, jeśli o
treść chodzi. Mam ogromny problem z wystawieniem punktów…
4/45
4. Poprawność językowa
„Świąteczne Życzenia”.
„Żyjąc bez utrudniających Cię
zadań” - jesteś pewna, że tak to miało brzmieć?
„Mój jeden dzień w greckiej szkole”
Mam ochotę zacytować całe
opowiadanie i jedyny problem polega na tym, że nie mam pojęcia, jakie mogłabym
dać temu uzasadnienie. Czytam, czytam i zgrzyta mi niemalże każde zdanie.
Robisz powtórzenia, niektóre stwierdzenia brzmią nielogicznie, konstrukcje zdań
są dziwne do tego stopnia, że nie można tu mówić o „lekkim stylu”, którego
wszyscy tak łakną, a którego porządnej definicji nie potrafi podać jedna druga
z tych, którzy wciąż wychwalają bloggerów z jego powodu. To się po prostu
czuje, czyta się przyjemnie, a w tekście nie ma nic, co wyglądałoby podejrzanie
dziwnie, co po prostu by tam nie pasowało. Tymczasem cały Twój tekst
zredagowałaby, gdyby takie było moje zadanie.
„Był niewolnikiem, ale dla mnie był
jak drugi ojciec”
„Zrzuciłem z siebie endymatę i
spojrzałem w kąt, gdzie leżały i wciąż leżą moje ubrania. Powoli zsunąłem nogi z łoża i pomaszerowałem w stronę ubrań.”
„i z
widocznym na twarzy zadowoleniu z nadchodzącego
dnia, powiedziałem:” - zadowoleniem
„Bardzo często mieszkańcy
chorowali, bywały epidemie różnych chorób.” - zdarzało się, że z tego powodu
[brak higieny] wybuchały epidemie różnych chorób. A to pierwsze w ogóle bym
usunęła.
„Zbudowana została z kamienia,
pomieszczenia były niewielkie.” - zrób z tego dwa zdania, czy coś. Styl
trochę kuleje. Czytasz to, co piszesz? Momentami mam wrażenie, że to takie Kali
mówić, Kali jeść.
„Jest niesamowity, rozmarzony,
bardzo często bity w szkole, bo nie rozumiał czegoś” - proszę Cię… Chodzi mi o
„bo nie rozumiał czegoś”, które nagle nie tylko odbiega czasem od reszty
zdania, ale i robi w nim ogromny zgrzyt.
W tym miejscu jest też cała masa
powtórzeń typu „marzenia”, „rozmarzony”, „stołeczek”, „drewniany”… A ja nie
wiem, jak to zgrabnie tutaj ująć w cytatach.
„notować na swoich tabliczkach, to, czego musimy
się nauczyć”
„Pedagog podchodził i każdemu
podawał trzciny, które wcześniej były maczane w tuszu, mieliśmy nimi pisać na
tabliczkach” - wiesz, tworzenie zdań złożonych nie zawsze jest konieczne. Jak w
tym wypadku na przykład. Co ma piernik do wiatraka? Mąkę, ale mąka to zbyt
mało, żeby ot tak połączyć te dwie rzeczy. Mam tu na myśli „mieliśmy nimi pisać
na tabliczkach”.
„Jego twarz wyglądała, jakby
mówiła, coś w stylu „Muszę ich czegoś nauczyć, nie mam wyboru! Niestety…”.” - Nie
mam pojęcia, jak to skomentować, ale piekielnie nie gra mi szyk tego zdania. I
sama nie wiem, co gorsze - początek zdania, czy ten nieszczęsny cytat z zakończeniem
„niestety…”. I zastanawiam się też, czy twarz może mówić. Twarz. Twarz mówić.
„- Na naszej pierwszej lekcji
powiemy sobie o historii alfabetu greckiego. – rozejrzał się po klasie, swoimi
czarnymi oczami.” - Widziałaś kiedyś czarne oczy? Nie? Ja też nie. A szkoda,
chciałabym u kogoś takie zobaczyć. Nie mylmy ciemnego brązu z czarnym. Eee…
Dobra, nie o tym miałam mówić. Po myślniku zaczynasz zdanie małą literą, kiedy
przed myślnikiem kończysz wypowiedź kropką. Czyli coś tu nie gra. Czytaj teraz
uważnie, bo nie będę powtarzała tu wypisywania tego błędu.
Jeśli to, co znajduje się po
myślniku jest kontynuacją wypowiedzi w stylu „powiedział” - nie ma kropki, a
kontynuacja zaczyna się z małej litery. Jeśli to, co znajduje się po myślniku,
nie ma związku z wypowiedzią - kropka jest, a to po myślniku zaczyna się dużą
literą.
„- Emilyanne rzuca butami w
klientelę! - wrzasnęła przerażona Alucardyna.
- Ja w nikogo nie rzucam! -
wtrąciłam się, zakładając ręce na piersi.
- Widziałam cię! - Do gabinetu
wściekłej teraz Alu wpadła Cat.
- Ja też. - Inna wypadłszy z
pociągu szefowej, prasnęła buźką o ziemię, ale to nie odebrało jej możliwości
oskarżania mnie, biednej schizofreniczki.”
„- Emilyanne rzuca butami w
klientelę! - Alucardyna rozglądała się po gabinecie i wydzierała jak szalona.
- Ja w nikogo nie rzucam! -
Kurcze, znowu oskarżają mnie o coś, czego nie zrobiłam!
- Widziałam cię! - wrzasnęła Cat,
która właśnie wpadła do gabinetu wściekłej Alu.
- Ja też - dodała Inna, wypadłszy
właśnie z pociągu szefowej.”
Widzisz różnicę? Mam nadzieję.
„Nikt nie podniósł ręki. (…)cały
czas nikt nie podniósł ręki.” - powtórzenie.
„Pierwsza litera, którą pan
narysował, nazywa się alfa”
„Po tym jak poznaliśmy od czego
się nazywają” - dowiedzieliśmy się, skąd pochodzi ich nazwa
„Wszyscy odłożyliśmy nasze
tabliczki za poduchę i po turecku usiedliśmy na nich. Były bardzo miękkie,
zrobione z tkaniny lnianej, w rogach umieszczono czarne frędzelki. Usiedliśmy”
- *klik*.
Znajdź powtórzenie.
„Na początku Bóg stworzył człowieka, ale widząc go tak słabym, dał mu
psa”
„Wiem, że nie opuści mnie, aż do śmierci”
„Próbować wypłynąć na ląd” -
dopłynąć do lądu, chyba że na ląd faktycznie można wypłynąć, ale tego taka
pewna bym nie była.
„kumpeli” - koleżanki.
Tak, masz racje, to tylko moje widzimisię. Po prostu nie lubię czytać slangu.
„Ale to właśnie mi, pani Broll, wstawiła
uwagę i punkty minusowe”
„Napisała ją wielkimi,
drukowanymi literami” - co napisała? Uwagę i punkty minusowe? Punkty minusowe
napisała?
„Był czerwiec, więc nikogo nie
dziwiła taka pogoda” - Bo to takie dziwne, że świeci słońce. Wiesz, nie wiem,
czy zauważyłaś, ale to się nawet w grudniu zdarza.
„stłumione przez okna” - jakieś
dwa zdania wcześniej też użyłaś słowa „okna”.
„malachitowych drzew” - jakich
drzew? Ty jesteś pewna, że wiesz, co znaczy to słowo? Co chciałaś przez to
przekazać? Zrobili Ci przed szkołą drzewa z malachitu? O borze. Oby tak dalej,
zrobisz mi dzień.
„wszyscy mieli w głowach, coś takiego” - a cytaty a propos tego, co myśli
sobie ktoś inny, wychodzą wyjątkowo idiotycznie.
„spojrzałam na płytę, na której
gotowała się zupa ogórkowa” - i co? Zupa się nie wylała? No popatrz, to
zaprzecza wszelkim prawom fizyki!
„Obok garnka, na blacie, leżała
biała koperta, która została poplamiona kropelkami brązowego płynu” - i masz tu
oczywiście na myśli kropelki zielonej zupy ogórkowej?
„Amanda i Tiara Arkadiusza”
Prolog
„chciałam iść, to szłam, chciałam rysować, to rysowałam.”
Rozdział I
„powiedziałam z największym
uśmiechem, na który było mnie teraz stać” - na jaki
„ponownie zabrałam się za
jedzenie, już trochę chłodnej, zupy” - nie brzmi mi to jak wtrącenie.
„Ci”, „Ty”, w opowiadaniach to
się pisze z małej litery. W dialogach również.
„dając mi masę nowych trudności.”
- sprawiając mi niemałe trudności
„Po tych słowach wszyscy zaczęli
rozmyślać o nie wiem czym, bo skąd?” - Za co powinnam to uznać? Błąd językowy,
stylistyczny? A tam, odechciewa mi się czytać.
Tobie się wydaje, że jak
przechadza się po Gdańsku, to cały czas słychać morze? Trzeba było sobie
muszelkę do Warszawy zabrać, jak przyłoży się do ucha, to też jest szum.
„Droga, jakby trwała godzinami” - droga
zdawała się trwać
„Monika pochrapywała na pobliskim
siedzeniu, trzymając w ręku komórkę, która błyskała czerwonym światłem,
oznajmiając, że przyszedł esemes” - SMS! To komórka może coś oznajmiać?
„Gdy tylko zobaczyłam ukończony
obraz, to on napełnił mnie taką wiarą, optymizmem i natchnieniem, a uwierzcie,
że naprawdę to było niesamowite” - Konstrukcja zdań leży, poplątane z
pomieszanym. Momentami nie potrafię zrozumieć, co czytam. I to jest taki
moment.
„gdzie mieliśmy wrócić dopiero na
lato” - w lecie
„a szczególnie babci, z którą
byłam bardzo związana.” - liną związana byłam. Dziadek nas rozciął.
„Moja "kochana
siostrzyczka" zamarzyła sobie remont” - wymarzyła
„Przez całą noc gadała przez
telefon z Patrykiem i innymi znajomymi, a więc miałam...” - Wszyscy wiemy, kim
jest Patryk.
„Wyglądał jak żelazny hindus” -
tylko nie z żelaza, skórę miał.
„Poszłam w głąb lasu, mijając
zarówno drzewa iglaste, jak i liściaste. Niektóre z nich bardzo mocno uderzały
mnie w twarz i brzuch, ale się nie poddałam i szłam dalej” - mówisz? A to złe drzewa! Bijące wierzby, powiadasz?
„Poczułam nagły przypływ niezwykłej
energii i ciepła.” - Chusta była magiczna, ma się rozumieć.
„w którym mieszkają ludzie albo
jakieś porzucone duszyczki.” - Nie mam pojęcia, co masz na myśli, mówiąc o
porzuconych duszyczkach, skoro ludzie to nie są.
„a ty nie wiem gdzie się podziewasz” - albo
wstaw przecinek, albo napisz „nie wiadomo”
„Kojarzyłam już skądś tą nazwę,
ale nie mogłam sobie tego przypomnieć... Miałam ją na końcu języka” - co miała
na końcu języka?
Rozdział II
„Od razu poczułam kłujące mnie
zimno” - Ta, w tyłek też się jej wbiło.
„spojrzeli się w moją stronę” -
Zgadnij.
„Trawa, która wcale nie miała
koloru zieleni” - była za to w posiadaniu wszystkich innych barw.
„W kątach były pajęczyny z
kilkoma pajączkami, co wywołało, że obiad stanął mi w gardle.” -
sprawiło
„kolację,
robioną z ekologicznych warzyw” - „robiona” nie jest imiesłowem.
„przecież większość wakacyjnego
czasu spędzę w tych czterech ścianach.” - Przed chwilą twierdziła, że wakacje
spędzi w Gdańsku.
„gdyby je trochę wypucować, nadałyby się”
„Oczywiście przed tym byłam
zmuszona do szybkiego ogarnięcia łóżka, bo na podłodze jest trochę trudno
posługiwać się ołówkiem i kartką.” - Bo na miękkim, przygniecionym przez
człowieka materacu oczywiście rysuje się doskonale.
„spędzała czas na rozmyśleniu o
wszystkim, co możliwe” - o ekologicznym zastosowaniu zużytego papieru
toaletowego, na przykład.
„Postanowiłam dać jeszcze dzisiaj
te moje bazgroły tacie, poprosić go o taki "malutki remoncik"” - Biorąc zaś pod uwagę fakt, że miałam do
dyspozycji tylko ołówek, tata pomaluje pokój na szaro, zamiast na błękitno i
będę mogła oskarżyć go o daltonizm.
„Widok z niego
był dość zwyczajny - cała ogromna Warszawa i wielki kawałek jeszcze
niezagospodarowanego podwórka” - Oczywiście będąc osobą wszechstronnie
uzdolnioną, pomimo brzydkiej pogody widziała całą Warszawę z okna swego pokoju,
niczym Londyn z London Eye i Paryż z Wieży Eiffel.
„Mogłabym
zasnąć, ale zaczęłam wyobrażać sobie moją nową szkołę i codzienne lekcje,
ale wyobraźnia nie chciała ustąpić miejsca temu obrazowi, pozostawiając ciągle
widok starej budy i niedawno straconych przyja...” - To jest moment, w którym
proszę o wytłumaczenie zdania, bo nie jestem do końca w stanie go zrozumieć.
„powiedział
kilka minut później Maks, po czym wziął makaron w rękę i dyskretnie rzucił w
brata.” - Dobrze rozumiem, że się tym upaprał?
„bliźniaki
wyglądali, jak siedem nieszczęść”
„I don't know” -
Allora. Mi piace kawa, ale tea è horrible.
Probably perché,
that I hate czekolady. E don’t ask me, jaki to ha właściwie związek, bo non lo so. I
nie interesuje mnie, że nie rozumiesz, co napisałam. To nie moja sprawa, że nie
rozczytasz polskiego zmieszanego z angielskim i włoskim! Owszem, w ten sposób
można dogadać się za granicą, ale to nie jest opowiadanie przedstawiające
rozmówki dukających w różnych językach Polaków z obcokrajowcami.
Szkarłatne
cegły, to żeś dowaliła.
Rozdział III
„W magicznej czwóreczce
Zapomniałam o dziwnej furteczce.
Zryć psychikę mi chciały,
Ale moje nerwy tak szybko się nie
dały.
Zobaczyłam drzwi,
Zobaczyłam je.
Przekazały mi wiadomość
Na dość niedaleką przyszłość,
Dając do zrozumienia,
Że nie pojmuję ich życzenia.
Dziwnie się zachowujesz,
Choć codziennie historię z nami
kujesz.
Nie wiedziałam, czy żartujesz,
Może prawdę nam wałkujesz.
W Ciebie wstąpiło zło,
Właśnie Ciebie odnalazło.
Ciebie chciało mieć,
Właśnie ty miałaś ucierpieć!” -
Usuń to i idź poczytać wiersze Szymborskiej. Raczej nie pomoże, ale
przynajmniej się na mnie nie obrazisz.
„wszyscy (łącznie ze mną) rzucili”
- zamiast nawiasów proponuję przecinki. I słowo „włącznie”.
„Imię jednej ze współlokatorek
przywoływało wspomnienia z „podstawówki”, gdy przyjaźniłam się z pewną Alą, ale
po jakimś czasie ona się przeniosła do innej szkoły i bum, koniec przyjaźni” -
…aha. Przeczytaj to pięć razy i zastanów się, co zmienić.
„Obydwie dziewczyny siedziały na swoich
łóżkach i gadały, i śmiały się z prawie każdego słowa, które wypłynęło z ich
warg” - Dlaczego tak komplikujesz sobie życie? Nie możesz pisać normalnie
zamiast szukać podejrzanie długich rozwiązań? Przytaczam, ponieważ uważam, że
„wypłynęło z ich ust” brzmi lepiej.
„Jedna miała otwarte kilkanaście
książek” - chcę wiedzieć gdzie?
„Dopiero po długiej chwili oczy
moich nowych współlokatorek mnie zlokalizowały” - Boru zielonolistny! Czy ja
muszę Ci cytować każde, absolutnie każde zdanie? Oczy ją zlokalizowały, oczy?!
Co oczy, właściciela nie mają? Naprawdę nie mogłaś napisać, że współlokatorki
zauważyły ją dopiero po dłuższej chwili?
„cichutko i
dyskretnie zaśmiała się Patrycja” - Pewnie dlatego Amanda to zauważyła.
„Dziewczyna
wciąż latała oczami po tekście pożółkłych kartek, zapewne nie wiedząc, co się
wokół niej dzieje.” - A czyimi oczyma latała? I powiesz jeszcze, że oczom
skrzydła wyrosły? A kartka to pewnie prawa autorskie ma, że ten tekst do niej
należał. I czemu ona nie wiedziała, co
się dookoła niej dzieje? Oczy latają, kartki wiersze piszą!
„Tego moje oczy
nawet nie mogą objąć” - Latać mogą, a objąć to już nie? Gdzie tu
sprawiedliwość?
„chociaż to było
serio genialne, Patka, a zasady są po to,
żeby je łamać” - Zwracając się do kogoś, przed imieniem zawsze wstawiamy przecinek. Jeśli zaczynasz zdanie od imienia, to
daj po nim, bo od przecinka też nie można zacząć.
„Gdybyś
wiedziała jej” - widziała
„słownego
Dawida” - Zadanie domowe numer jeden: zapoznaj się z definicją słowa „słowny”.
Zapewniam Cię, że z wodolejstwem, słowotokiem i gadulstwem niewiele ma to
wspólnego.
„Teraz wszystko jest takie obce,
dopiero zrobiłam kilka małych kroczków, jeśli chodzi o nowe życie, a jeszcze
muszę nauczyć się mówić...” - A co, szczeka dziewczyna? Wiesz, kilka małych
kroczków, to może musi nauczyć się biegać. Będzie musiała nauczyć się mówić,
kiedy zorientuje się, że język oficjalny czasem się przydaje, a mowa potoczna i
błędy w zdaniach nie przemawiają za jej osobą.
„Czułam się nie na siłach.
Czułam, jakby ktoś mnie trzymał, a ja starałam się wyrwać z jego objęć.” -
Godzina osiemnasta, a Ty musisz utrudniać mi zadanie. To mi nawet na celowe
powtórzenie nie wygląda! Drugie zdanie zagmatwane. Zaczynasz od „jakby”,
później wygląda, jakby „jakby” wcale tam nie było. O, patrz, i sama zaczynam
rzucać zdaniami-kwiatkami.
„Napis, który widniał na wejściu,
zdawał się wić po nich, jak bielutki wąż” - Nie
wiedzieć czemu, napisałam „alfons”. Tak naprawdę chodziło mi o węża albinosa,
którego pierwszy raz zobaczyłam w Twoim wieku. I miałam go na szyi! Ta, chwalę
się okazjonalnie.
„myślałam dla dodania mojemu pingwinowi otuchy.” - Tak, masz rację,
żarty sobie robię. Tam powinno być „sobie”.
„Siedział
a ona na zakurzonym biurku i lekko muskała palcem blat” - Zgaduj.
Denerwują mnie Twoje „itede”, bo
po prawdzie jest „itd.”, a w opowiadaniach i tak mi to nie leży. I denerwuje
mnie też mowa mistrzowsko potoczna, jaką czynią to opowiadanie sformułowania
typu „wyrko”. Pół minuty zajęło mi domyślenie się, że chodzi o łóżko. Jest też
niewdzięczne, slangowe „dyro”, które podziałało na mnie jak czerwona płachta na
byka.
„Na moim zegarku, z którym nigdy
się nie rozstawałam i aktualnie miałam go na ręku,
była godzina 6:36” - ta informacja odmieniła moje życie, czy coś. A tak
poważnie, to przecinek.
„Wiedziałam, że nie zdołam już
zasnąć” - Bo nieźle by się przez te cztery minuty wyspała…
„W czasie, gdy wybierałam
porządne ciuchy, do pokoju weszła uśmiechnięta
Ala” - Nienawidzę poprawiać interpunkcji ludzi… To chyba najgorsze, co
oceniającą może spotkać - opowiadanie pełne błędów interpunkcyjnych. Wiesz,
jakie robisz najczęściej? Nie oddzielasz od siebie zdań złożonych przecinkami.
Masz dwa orzeczenia obok siebie i nie zauważasz tego. Masz jedenaście lat,
jakoś w piątej klasie chyba powinniście przerabiać właśnie zdania złożone. Moja
rada: słuchaj uważnie, to naprawdę ułatwi sprawę, jeśli tylko zaczniesz
zauważać te nieszczęsne czasowniki.
„Usiadłyśmy, jak ostatnio z
Dawidem oraz Mateuszem przy jednym stoliku” - Usiadłyśmy jak ostatnio - z
Dawidem i Mateuszem przy jednym stoliku.
„Nawet Dawid, któremu buzia nigdy
się nie zamykała, siedział” - Przy okazji
zdań złożonych, słuchaj też o wtrąceniach. Już tyłek z wszystkimi częściami
mowy, czasowniki i imiesłowy się liczą.
„Czemu ta dyrekcja, tak bardzo nas nienawidzi?” - No bo tak. Policz
czasowniki i wtrącenia w tym zdaniu, okej? Ile widzisz? Czasownik jeden,
wtrącenia brak. Za wtrącenie możesz potraktować różne rzeczy - dodatkowe słowa,
które nie odnoszą się do reszty zdania, sformułowania typu „niestety”,
„właśnie”, jeśli chcesz, by zabrzmiały jak wtrącenia. Weź pod uwagę przecinki i
na głos przeczytaj - „A ja, niestety, musiałam iść dzisiaj do szkoły”.
Interpunkcja to przekleństwo z tego względu, że wiele przecinków zależy od
tego, jak autor chce, by tekst zabrzmiał. Oczywiście, są błędy oczywiste,
definitywne wręcz, ale bardzo często ludzie wytykają coś, co nie jest wcale
niepoprawne.
„Wszyscy wybuchnęli śmiechem” -
To jest jeden z tych wrednych czasowników, który nie kończy się na „eli” i
„ęli”. Wybuchli.
„da nam prezent za bycie
grzecznym” - nam. Nam da prezent, bo byliśmy grzeczni. Da nam prezent za bycie
grzecznymi.
„szybko wzięłam miseczkę po prędko
zjedzonym musli i zawiesiłam sobie torbę na ramię, po czym oddałam naczynie
kucharce.” - Proponuję odwrócić pierwsze i drugie zdanie.
„Ja, kompletnie nie wiedząc, co odpowiedzieć,
zdołałam wykrztusić z siebie tylko zwykłe "tak".” - To jest moment, w
którym proponuję Ci uczynić w tym zdaniu wtrącenie.
„Jeżeli będą nam kazać nauczyć się tego wszystkiego, to chyba popełnię samobójstwo.” - Jeżeli każą nam nauczyć się tego…
„Jeżeli będą nam kazać nauczyć się tego wszystkiego, to chyba popełnię samobójstwo.” - Jeżeli każą nam nauczyć się tego…
"Brązowe ściany i piękne białe kafelki,
które błyszczały na podłodze, dodawały jej uroku"
"W
pomieszczeniu ustawiono kilka ławek;
znajdowała się tam również tablica interaktywna oraz biurko dla
nauczyciela." - Albo średnik, albo kropka. Na pewno nie przecinek. Od razu
tłumaczę, bo pewnie nie wiesz - średnik robi za kropkoprzecinek, dzieli mocniej
niż przecinek, ale słabiej niż kropka. Wiem, to magiczne wytłumaczenie było,
ale nie zwykłam obcować ze średnikami.
„Powinnam teraz
wrzasnąć, coś w stylu:
- Co się stało? Ej, pobudka!
Lub:
- Uciekajmy! Na co czekacie?” - Powinnam teraz wrzasnąć coś w stylu „Co się stało? Ej, pobudka!”, lub „Uciekajmy! Na co czekacie?”.
- Co się stało? Ej, pobudka!
Lub:
- Uciekajmy! Na co czekacie?” - Powinnam teraz wrzasnąć coś w stylu „Co się stało? Ej, pobudka!”, lub „Uciekajmy! Na co czekacie?”.
Rozdział IV
"chcąc
uciec jak najdalej tego miejsca" - od tego miejsca.
"Najlepiej
nie płakać przy oglądaniu "Titanica" ani nie panikować w takich wręcz
dziwnych sytuacjach i jeszcze najlepiej w ogóle nie okazywać uczuć, bo może to
nam namieszać w życiu." - Ręce opadają.
"od razu
wybuchnęła, jak eksplozja na jednej z lekcji chemii z panią Osińską."
"Coś Ci
nie pasuje, że uwielbiam pisać?"
"jej ciało
drgało w rytm tutejszego powietrza, które przeszywało nasze bluzki i łaskotało
po skórze." - Że przytoczę słowa pana z edukacji dla bezpieczeństwa:
"tego manekina to może najwyżej przelecieć. No i z czego się śmiejecie?
Wiatr miałem na myśli". W każdym razie mam nadzieję, że żaden
gimnazjalista/licealista tego nie czyta.
"szybko
powiedział Dawid, ukradkiem oka spoglądając na Alę" - ukradkiem oka? Chyba
nie chcesz wiedzieć, co sobie wyobraziłam. Owszem, można spoglądać na kogoś
ukradkiem, ale... ukradkiem oka? Nie, naprawdę lepiej nie komentować.
„które
wcześniej "leciutko odłożyliśmy" na podłogę” - Szczerze? Nie mam niebieskiego
pojęcia, co to znaczy „leciutko odłożyliśmy”.
„lecz nikomu z
moich znajomych” - lecz żadnemu
„nauczyciel
mówił bardzo nużącym głosem, a ja powoli zaczęłam odpływać w zaświaty...” - Na
Twoim miejscu zdecydowałabym się użyć w tym zdaniu tylko czasu niedokonanego,
czyli „zaczynałam”.
„Chociaż nie
chciałam być wścibska i wtykać swojego nochala, tam, gdzie nie trzeba” - A z innej beczki, ten „nochal”
niespecjalnie mi się podoba. Cóż, Twój wybór.
„również
starali się uporządkować ten incydent z nauczycielką i mało, co udało się z
nimi porozmawiać” - Jak można uporządkować incydent? Wiem, wiem, co autor miał
na myśli, ale pomimo wszystko - tak samo jak nie uporządkujesz incydentu, nie
możesz uporządkować telefonu. Oprócz tego druga część zdania jest
niezrozumiała, a ten przecinek prawdopodobnie zbędny, zakładając, że tu też
wiem, co autor miał na myśli.
„To wszystko
było oddzielnym puzzlem!” - Nie, tym razem wolę się nawet nie zastanawiać, co
chciałaś przez to powiedzieć.
Nie przed
każdym „co” wstawiamy przecinek. Nie wierz oceniającym, które twierdzą, że przez „czy”
i „ani” obowiązkowo musi znaleźć się ten znak interpunkcyjny. Nie pozwól, żeby
ludzie Ci wpierali, że nie ma przypadków, kiedy przed „i” jest ten przecinek.
Zasady interpunkcji do wyuczenia! Wiesz, czasami czy postawisz przecinek czy
nie, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie, ale powtarzam: czasami, nie zawsze. Kiedy wczujesz się w interpunkcję, zaczniesz
stawiać znaki na wyczucie. Tylko żeby się wczuć, musisz najpierw czegoś się o
niej dowiedzieć. Nie widzę sensu polecania Ci stron z zasadami, bo sama
znajdziesz je z łatwością, chociażby na Wikipedii.
„Wszystkie
klasy, które mają zajęcia z panią Mikołajczykowi,
będą miały organizowane zastępstwa”
Liczby w prozie
zapisuje się słownie.
„drzwi od
gabinetu dyrektora” - do gabinetu dyrektora
Zadanie
domowe dla Ciebie, podsumowując całe opowiadanie. Odmień przez przypadki:
- „psychiatryk”
- „ktoś”
- „ta strona”
- „ta zagadka”
- „ta legenda”
- i w ramach „zadania na sześć”, odmień jeszcze
„cudzysłów”
Do zapisania w komentarzu, sprawdzę to zadanie! I zwróć szczególną uwagę na odmianę „ta”.
„Nie było Cię”
„Patrząc przez
marzenia i cele” - Powiedz mi, jak można patrzeć przez marzenia i cele. Że
przez pryzmat czasu, to wiem. Że przez pryzmat marzeń i celów też wiem. Ale że
przez marzenia i cele? Moja wyobraźnia nasuwa mi takie widoki, że chyba jednak
wolałabyś tego nie widzieć.
Znowu mam
problem z wystawieniem punktów… Niech będzie za jako taką poprawność w wierszach
i niewiele ortograficznych.
4/15
5. Dodatkowe punkty
Za co? Nie wiem.
Gdybym przeczytała w „O mnie”, jaki jest Twój wiek, być może dostałabyś je za
paranie się pisaniem już, teraz, kiedy jesteś bardzo młoda. Ale Ty z początku
zaatakowałaś mnie hasłem, że wiek to tylko liczby, dając jasno do zrozumienia,
że mam Cię ocenić tak, jak każdego innego bloggera. A że złośliwości mi się
zdarzają, nie omieszkałam nawet kilkukrotnie przypomnieć Ci, co oznacza tytuł
Twojego bloga. Aktualnie nie mam absolutnie żadnego pomysłu na przyznanie Ci
dodatkowych punktów.
0/5
0/5
Uzyskałaś 16 na 75
punktów i to daje nam Troll, czyli
ocenę niedostateczną. Do dwójki brakowało ośmiu punktów. Nie będę robiła
specjalnego podsumowania, bo wszystko, co miałam zawrzeć, zawarłam w ocenie. Jak
widać, nie bawiłam się w głaskanie Cię po główce. W miarę swoich możliwości
starałam się też nie przesadzić, bo nie było moim celem zniechęcić Cię do
pisania. Jak wyszło… zobaczymy. Mam nadzieję, że odbierzesz to w pełni poważnie
i popracujesz nad sobą trochę. Tak jak mówiłam, pomimo wypominania Ci tych
jedenastu lat, nie oceniłam Cię inaczej niż innych. Owszem, wiek to tylko
liczby i dlatego nie próbowałam wrzucać wszędzie tych punktów na siłę. Było zbyt
źle, a mnie nie interesuje to, że jesteś młoda. Zgłosiłaś się i takim adresem
powinnaś była być świadoma, że nie będę oceniać Cię przez pryzmat wieku.
Cóż, liczę na
poprawę. Kto wie, może kiedyś zgłosisz się tu ponownie, pokazać, co zmieniłaś.
Drugi Troll w mojej karierze i najdłuższa ocena, jaką kiedykolwiek napisałam. 24 strony w Wordzie. Myślałam, że nie skończę. I w sumie nie skończyłam, odpuściłam jedno opowiadanie, żeby nie pogrążać siebie i autorki w tym moim absurdzie jeszcze bardziej. Miałam bardzo dziwne myśli podczas czytania, ale w sumie nie pierwszy raz chyba xD
Jeszcze tak dobrej oceny nie czytałam - szczera, konstruktywna i zabawna, lubię to! Myślałam, że tacy oceniający już przestali istnieć, a tu proszę - myliłam się, może po mojej nieobecności w blogosferze wszystko idzie ku lepszemu? Gdybym dalej bawiła się w zgłaszanie bloga do oceny z pewnością, bym wybrała właśnie Cię emylyanne. Życzę powodzenia w dalszym ocenianiu, motywacji, chęci i w ogóle, w ogóle, aby ludzie doceniali Twoją pracę - bo wiadomo ałłtoreczki różne humoreczki mają, oby te dwadzieścia kilka stron nie poszło na marne;)
OdpowiedzUsuńW Bloggosferze jest wiele dobrych oceniających, których po prostu przysłoniła zła sława niedoświadczonych pań z nowo powstałych. Niemniej jednak dziękuję, bo niesamowicie miło słyszeć mi takie słowa :)
UsuńWiem, że istnieją, ale ostatnio trafiałam na same ocenki, który poziom wołał o pomstę do nieba;) Pamiętam te czasy, kiedy czytałam opnie z Ławy Przysięgłych i samo zapoznawania się z nimi otwierało mi oczy:)
UsuńAleż proszę! Ostatnio (jeśli tylko znajdę czas), gdy na coś dobrego trafiam, to chętnie chwalę(;
O Ławie często się słyszy, ale szczerze mówiąc nigdy tam nie zaglądałam, żeby poczytać. Ani też się nie zgłaszałam. Może kiedyś... :>
UsuńA mnie właśnie brak takiej weny na komentarze... :D
Ja tam też nigdy się nie zgłosiłam - moje blogaski po dwóch miesiącach przestawały istnieć, więc nie było czym się "poszczycić".
UsuńJa wolę skrytykować niż pochwalić - wychodzę z założenia, że jeśli autor dobrze coś robi, to wie, że dobrze to robi xD
Teoretycznie tak, ale autorowi potrzebne są też te dobre opinie - jakaś motywacja w końcu być musi, nie? To nie książka, żeby akurat tym razem napisać samemu dla siebie :D
UsuńOjej, przypomniały mi się te czasy, kiedy sama prowadziłam typowe blogaski i cieszyłam się z każdego jednego komcia, których zbyt wielu nie miałam... Wtedy nie sądziłam, że to jest w ogóle możliwe mieć tylu czytelników, ilu moje opko ma aktualnie XD Ale wtedy w ogóle nie wiedziałam, że funkcjonuje coś takiego jak ocenialnie. Kiedy się dowiedziałam, pognałam do nich. Wszędzie dostawałam piątki i dopiero pewna oceniająca z ocenialni, której nazwy już nie pamiętam, otworzyła mi oczy. Wtedy byłam zdruzgotana, ale teraz jestem wdzięczna, bo to dzięki niej zrobiłam rewolucję w swojej twórczości :D
Się rozpisałam... Jak zwykle o sobie, ja za dużo mówię o sobie. W każdym razie przekaz miał być taki, że zarówno krytyka, jak i dobre słowa wiele dają.
Dlatego postanowiłam wyrazić krótką, bo krótką, ale opinie o Twej ocenie, gdzie nie znalazł się cień krytyki^^
UsuńKiedyś miałam więcej czasu na komentowanie blogów i ich czytanie, ale od dobrych ośmiu miesięcy nie miałam z nimi nic wspólnego - któregoś dnia może zdarzyło mi się wejść na jakiś katalog, by zobaczyć czy coś mnie zainteresuje, no ale rzadko te działanie kończyło się sukcesem. Nie lubię FF, ich jest najwięcej, nie jestem za pan brat z grafiką, a wszędzie są takie blogi, pamiętniki rzadko czytam, o! refleksje - to chętnie przetrawię <3
Kiedyś też tak miałam, jakieś... hm... 6 lat temu? No, wydawało mi się, że tak "cudownie, niesamowicie tworzę!" bo wszyscy tak wówczas pisali(zauważyłam, że w blogosferze jest tendencja do komentarzy czasem dość długich, streszczających dany post i pełnych okrzyków zachwytu, chociaż coś jest gniotem), a tu nagle ktoś zrzuca mnie z mojego pięknego piedestału - jednak nie jest tak słydaśnie... Teraz mam dystans do tego, co piszę i zazwyczaj mi się to po prostu nie podoba xD
Hahaha, tym razem ja się rozpisałam^^" Jak zwykle, dać mi klawiaturę, a słowną salwą wszystkich powystrzelam.
Cofam to. Właśnie odnalazłam tę ocenę w otchłaniach internetu. Nie dość, że podziękowałam, to jeszcze strawiłam dwie wyrodne czytelniczki, które stwierdziły, że kiedyś pisałam lepiej, zgadzając się w pełni z oceniającą, która twierdziła, że kiedyś pisałam jeszcze gorzej. Okazuje się bowiem, że owa oceniająca nie była tak dobra, jak mi się wydawało. Przyznam, że jest to dla mnie niemałe zaskoczenie, ale równocześnie lekki śmiech na sali. Dziewczyna najpierw stwierdziła, że jestem w porządku, bo nie zrobiłam awantury, po czym poniżej w odpowiedzi na inne komentarze nie omieszkała napisać, jak bardzo jestem beznadziejna, nie mając tu na myśli jedynie bloga, ale i mnie jako osobę. Dziwnie tak wrócić na stare śmieci, ale byłam przekonana, że za czasów mojego aŁtorkowania byłam aŁtorką od A do Z XD
UsuńRefleksje są przyjemne, prawda, ale pod warunkiem, że pisane przez kogoś, kto ma coś w głowie. Bo teoretycznie to fajnie się czyta czyjeś przemyślenia, ale... wiesz, takie dramy o miłości na przykład XD
To głupota, publikować coś, co samemu sobie się nie podoba. Dystans to niekoniecznie jest bycie samokrytycznym XD Powiedziałabym raczej, że umiejętność przyznania komuś racji i zrozumienia faktu, że nie każdemu to odpowiada. Nie powiem, żeby moje własne dzieła podobały mi się jakoś specjalnie. Po prostu myślę, że nie są złe.
No to mamy coś wspólnego XD
Ja nie pamiętam, którego bloga wysłałam do oceny, a co dopiero ocenialnie i oceniającą, a o moich zachowaniu nie wspomnę, jednak wiem, że dziewczyna konstruktywnie spojrzała na moją wesołą twórczość i wytyczyła mi szlak, dzięki któremu łatwiej było mi się odnaleźć;)
UsuńJa lubię poczytać o różnych spojrzeniach na dany aspekt życia, ktoś coś lubi, ktoś nie, ktoś ma takie zdanie, a nie inne zdanie - to fascynujące, że istnieje jedna prawda, a ilu ludzi tyle jej interpretacji.
Ja nie publikuję takich rzeczy, ale ogólnie chodziło mi po prostu o samo pisanie pisanie, zresztą ostatnio po prostu szkoda mi jest coś pokazać szerokiemu światu, skoro mogę to wysłać na jakiś konkurs i podrasować swój budżet xD
Miałam raczej na myśli takie dramy o miłości pisane przez nastki. :>
UsuńBierzesz udział w takich konkursach? :D Fajnie! :D
Konkursy są lepsze niż leżakowanie w szufladach:D napiszę opowiadanie, posyłam je nauczycielce,a ona wynajduje jakiś konkurs - koło się zazębia!;D
UsuńA, w ten sposób... Ja do swojej polonistki raczej bym z tym nie poszła, bo z nią śmiech na sali jest. XD
UsuńWtrącę się na moment: M, piszesz "Pamiętam te czasy, kiedy czytałam opnie z Ławy Przysięgłych [...]" tak, jakby Ława zaprzestała działalności. A my się cały czas mamy dobrze i, mam nadzieję, jesteśmy jeszcze lepsi, niż byliśmy kiedyś. ;)
UsuńChodziło mi o to, że kiedyś zaglądałam i zaglądałam, teraz częstotliwość moich odwiedzin zmalała niemal do zera^^" Wiem, że istniejecie, trzymam kciuki, żebyście działali do końca świata i jeden dzień dłużej :3
Usuń"Jak Pałlo KohleŁo. On też rzuca takimi z tyłka wziętymi mądrościami. A ludzie to kupują!" - te słowa podobały mi się najbardziej. No wreszcie! Wreszcie ktoś, kto jest w stanie się ze mną zgodzić w kwestii tego autora... Dziękuję ci, em, bo zaczynałam tracić wiarę w ludzi po kilku dyskusjach z osobami twierdzącymi, że "to przecież bardzo mądre, tylko ubrane w takie słowa, żeby normalni ludzie to zrozumieli". Argumenty, że owe odkrywcze myśli zostały odkryte dawno temu po kilkadziesiąt razy, jakoś do niektórych nie trafiają. Ech, nie ma to jak wybrać sobie najoczywistszą pod Słońcem sprawę, ułożyć z niej ładne zdanie i cieszyć się, że ludzie się tym ekscytują. A to przecież jak kasza, którą ktoś gotuje po raz dwudziesty. Taka rozmokła, rzadka, ohydna... Jak niektórym może smakować odgrzewany po kilkanaście razy kotlet? Nie rozumiem tego, ale niedobrze mi się robi, jak widzę gdzieś te "cudowne myśli".
OdpowiedzUsuńOcena oczywiście zawodowa, nie ma sensu się na ten temat rozpisywać. ;)
W kwestii Pałlo KohleŁo zgadza się z nami naprawdę wiele osób, tylko nie każdy mówi o tym otwarcie. Ja wciąż nie mogę się nadziwić temu, że bardzo wiele autorek korzysta właśnie z jego mądrości. Może i taka oczywista rzecz czasem się przyda, ale... to nie jest coś, za co ceni się człowieka. :>
UsuńDziękuję :D
Neko, nawet nie wiesz, ilu się z tym zgadza ;] Racja, nie każdy potrafi otwarcie przyznać, że Kołejloł to mędrzec rodem z ruskiego bazaru, a jego tania pseudofilozoficzna szmira brzmi równie odkrywczo jak narodowowyzwoleńczy bełkot. Raz poszłam na wykład z filozofii (no, w ogóle to trzy razy, ale ten był szczególny ;]), koleś sobie coś tam gadał o jakimś filozofku, a mi coś średnio szło sudoku, więc go trochę słuchałam no i nagle ktoś z tłumu:
Usuń- Pałlo Kołejloł to napisał!
Wszystkie oczy na delikwenta, a profesor ze stoickim spokojem:
- Pan napisze kolokwium na koniec semestru.
I wiecie co? Gość kolokwium pisał, reszta dostała zalki bez niczego XD Więc... Inteligentni ludzie wiedzą, że odsmażany tłuszcz kołejla to bełkot ;]
Swoją drogą... Może wielu ludzi o nim tego nie mówi, bo ich bliscy się nim zaczytują? No nie ma imprezy u nas w rodzinie, żeby jedna ciotka nie palnęła jakiejś mądrości. Poza tym, napisz na blogu jakąś mądrostkę, a cię wyśmieją. Podpisz ją "~ Paolo Coelho" - nic nie powiedzą, a co głupsze jednostki stwierdzą, że to głębokie i takie życiowe ;]
A tak w ogóle to chciałam skomentować pierwsza i wyszło jak zwykle ;] Gratuluję Ci, Em tak kreatywnej i niesamowitej oceny, której nie doczytałam, gdyż od strzelania facepalmów rozbolało mnie czoło i stwierdziłam, że dokończę później. Wiesz co, można być mądrą jedenastolatką, znam przykłady. Ale ta Twoja chyba jednak się nie kwalifikuje.
Będę jej połezyję interpretować, mwahahaha XD
A tak w ogóle wiesz ty, że absurd w najżałośniejszym wydaniu ma przyszłość? Kto wie, czy ktoś tam kiedyś nie dojrzy tęsknoty za ojczyzną, czy innej martyrologii... No, szmira się sprzedaje, jak widać, szczególnie w tym kraju XD
No i na koniec znamienne:
"Ja jebię!" ~ Paolo Coelho
Pozdrawiam!
Każdy inaczej zapisuje to magiczne nazwisko xDD
UsuńEjże, nie mówmy tu o autorach jako takich, bo się ktoś urazić może :< Poza tym być inteligentnym, a pisać dobrze, to jednak dwie różne sprawy są. Ale owszem, poezyję interpretować można, bo ja naprawdę różne myśli miałam. Jak z tym pedofilem na przykład XD
Zależy, co absurdem nazywasz. Bo ja nie uważam, żeby moje absurdy były szmirą :>
Ej, przydałby się jakiś obrońca Pałlo, bo bidaczysko tak bez adwokata tutaj... :D
Mry, mry <3
O, lepiej nie, bo będzie wojna, jak wtedy z Ginger o spamownik. A po co nam to? Dla podgrzania krwi?
UsuńTwoje są zabawne. Powiedziałam absurd w najżałośniejszym wydaniu. Czyli ten niezamierzony. Coś, co jest absurdem, bo daleko wykracza poza głupotę ;]
Różnica między tą sytuacją a tamtą jest taka, że ja wtedy nie przytoczyłam nazwy autora tego Kolehołowego tekstu o niższości innych i zasadzie komentarz-za-komentarz. Sama się napatoczyła, a tym razem cały czas rozmawiamy pod oceną Katie. :> No kurcze, czy to takie dziwne, że jako strollowany aŁtor korzystam z tego, co znajdę w Internecie? To, do jakich celów używam znalezisk, jest inną sprawą... Bo, jakby nie było, to tam nie było obrazą, tylko prawdziwie zinterpretowanym skrawkiem tekstu i moją opinią na ten temat.
UsuńSama mówiłaś, że literatura XXI wieku kiedyś zostanie obwołana absurdalizmem :D
Gorzej, że każda ;] w ogóle mam w głowie projekt powieści absurdalnej, ale najpierw reportaż i zbiór baśni XD
UsuńMożesz używać jak chcesz, byle bez nazwisk. No sorry, ja przytoczyłam z facebooka autentyczne komentarze i nazwałam ich autorów kretynami, ale nie ma żadnych podstaw prawnych, dzięki którym musiałabym za to odpowiedzieć. Nie ma nazwiska, więc nie ma grzechu ;] a że ciężar słowa pisanego ciąży zawsze, to inna sprawa. Pisząc coś kretyńskiego należy się spodziewać, że prędzej czy później zostanie się gdzieś wyśmianym. No, na Diagnozie Psychozy to jeszcze może być uważane za zaszczyt XD
Co za bzdura, Alu. Jak ktoś publikuje coś w sieci, to musi liczyć się z tym, że wszyscy mają prawo skopiować ten tekst! Mam Ci paragrafy przytoczyć? Są, zdaje się, na analizatorniach gdzieś :D Bo wiesz, aŁtorki lubią grozić sądem :D
UsuńAbsurdy to dobra rzecz :D Wiesz, jak ktoś śmieje się z mojej twórczości, to zwykle ja się śmieję razem z nim. I nie potrafię wytłumaczyć tego zjawiska, że gdy widzę hejtera u siebie, od razu mam kretyński uśmiech na twarzy, bo akurat wiem, kogo ostatnio skrytykowałam XD
No teoretycznie tak, ale wszystko zależy od sytuacji XD
UsuńTy przytoczyłaś tekst z przestrzeni całkowicie publicznej - możesz ujawnić wszystko. Ja z forum z ograniczonym dostępem (grupy zamkniętej). Jedyny prawnik, którego znam osobiście na pewno by się za mną prawnie wstawił, ale na co mi to? Udostępniając nazwiska mogłabym się za bardzo narazić XD
A pamiętacie pod którą oceną była ta dyskusja z Gringer? (*Nie, żeby lubiła kłótnie, jest ciekawa różnych opinii o spamownikach.*)
UsuńTo było na prywatnym blogu u Em pod adekwatnym tytułem notki (komentarz za komentarz, albo czytelnik za czytelnika, bo nie wiem teraz ;])
Usuń"Komentarz-za-komentarz", znalazłam sobie, choć nie do końca tego typu informacji poszukiwałam xD
UsuńA czego szukałaś, Neko? :D Bo ja wczoraj czytałam sobie tę dyskusję i stwierdziłam, że ktoś tam chyba myślał, że wszystko kręci się tylko dookoła niego... :>
UsuńAlu, Tyś jest geniusz. A śmiałabym się, jakby akurat któryś z owych kretynów odwiedził Twojego bloga! :D
Szukałam opinii bardziej o samym fenomenie spamowników i sensie ich istnienia, niż o fenomenie zjawiska komentarz-za-komentarz. To drugie to oczywiście też ciekawa kwestia, ale nie obejmująca informacji, na które miałam ochotę. :P (Btw, w kolejce coś się rozjechało. Alu jako jedyna ma wcięcie przed swym nickiem.)
OdpowiedzUsuńBo to html, poprawię, jak skończę robić notatki z historii.
UsuńMoże napiszę coś takiego, ale raczej obiektywnie patrząc na to. Bo nie tępię, ale też specjalnie nie popieram... Jak skończę historię XD Dzięki za temat na posta, bo ostatnio pomysłów nie mam :D
Mnie to kusi żeby w ogóle zrobić porównanie różnych kierunków w modzie blogowej na przestrzeni ostatnich kilku lat. :P Jak chcesz, to możesz podwędzić mi temat, bo ja i tam nigdzie takich "cosiów" nie publikuję. :)
Usuń*i tak
UsuńObawiam się, że z tym może być trudno. Fakt faktem bloguję kilka ładnych lat, ale na początku w ogóle ograniczałam się tylko do swojego bloga, nie rozglądałam się nigdzie :>
UsuńRozumiem, choć to nietypowe. ;) Wydawało mi się, że wszystkie dziewczynki w podstawówce, które mają bloga, automatycznie zaglądają na inne o podobnej tematyce. Cóż, sprawa indywidualna. ^^
UsuńA tam, ja zawsze byłam jakaś dziwna... Byłam raczej częściej na forumach :> I cieszyło mnie każde nowe 100 wyświetleń, które zbierałam mniej więcej w ciągu jednego miesiąca. Gwoli ścisłości na dziś dzień dziennie mam prawie 400, a po publikacji nowości dochodzi do 1000. Nic dziwnego, że śmieszy mnie to, co było XD (To nie miało zabrzmieć jak chwalenie się, ale nie wiem, jak ująć to tak, żeby nie brzmiało XD)
UsuńStatystyka to statystyka, musi tak brzmieć. :P Cóż, ja nawet nie wiem, bo mój blog ma tylko testową wersję licznika, a to oznacza, że w ogóle nie potrafi liczyć odwiedzin. xD
UsuńA ja teraz jestem więcej na forach, niż na blogach...
Zastanawiam się, czy to, że http://www.wiek-to-tylko-liczby.blogspot.com/ został zamknięty dla niezaproszonych czytelników, jest związane jakoś z tą oceną... xD
Zamknięty? :( Naprawdę liczyłam na jakąś odpowiedź od autorki. :( No kurcze, ja wiem, że nie jest fajnie dostać jedynkę, ale mimo wszystko... trochę szacunku dla wykonanej pracy, napisanie tej oceny naprawdę długo mi zajęło :(
UsuńMusi Ci wystarczyć, że my Cię doceniamy! Wiesz, myślę, że takie dzieci nie potrafią z honorem znieść krytyki... Wiek jednak ma znaczenie, jak widać.
UsuńMiło mi, że mnie doceniacie, ale jednak poboczny obserwator nie jest autorem, któremu ja poświęcam swój czas i któremu ja pomagam. Czegokolwiek by nie napisała - wolałabym, żeby jednak się odezwała. :> Pod ostatnim trollem sytuacja była ta sama. Ech XD
UsuńCzytam, czytam, czytam i tylko jedna myśl - fenomenalny styl pisania! Potem patrzę na autora (autorkę) oceny i wszystko jasne.
OdpowiedzUsuńW sumie spowodowałaś u mnie delikatny wybuch śmiechu (bez obrazy dla autorki!), mam 14 lat (w sumie nie wiele więcej niż dziewczyna z WTTL, ale cii...) i teraz siedzę i myślę czy ja też "tak" się zachowywałam trzy lata temu? Nie, chyba nie..
WNS wzbudziło we mnie pingwinowskie zboczenie, za każdym razem jak widzę słowo pingwin (mojemu pingwinowi :D) uśmiecham się, ach odbiegam od tematu i lecę w drugą stronę..
Kończąc stwierdzam, że jak tylko moje opowiadanie dorobi się paru rozdziałów pędzę do Ciebie na ocenę.
Ostrzegam zatem, że po znajomości nie oceniam. W sensie w sumie się nie znamy, ale chcę z góry uświadomić, że za czytanie mnie nie będzie żadnych przywilejów, czy coś xD Żeby nie było z tego nieporozumienia.
UsuńDziękuję :)
Świetna ocena! Uśmiałam się :) Autorce za miło nie będzie, ale cóż - trzeba brać odpowiedzialność za to, że się zgłosiłam (sama kiedyś zgłosiłam na onecie jeszcze swoje opowiadanie i czekało mnie rozczarowanie ze względu na ocenę bodajże 3. Jakoś to przeżyłam i zrozumiałam błędy, choć w pierwszej chwili... grr!) :) I zgadzam się z Tobą - skoro autorka tak strasznie sugeruje, że wiek nie ma znaczenia, to nie ma co jej popuszczać.
OdpowiedzUsuńNiestety dostęp do bloga został zablokowany, a autorka wyraźnie mnie olała. Trochę mi przykro z tego powodu - liczyłam jednak na jakąś, jakąkolwiek odezwę. Cóż, może przyda jej się na przyszłość :> A tak w ogóle, to dziękuję :D
UsuńNo właśnie widzę, że wstęp tylko dla kółka wzajemnej adoracji, taka ochrona przed ludźmi chcącymi pomoc konstruktywną krytykę :) Ja osobiście mam nadzieję, że dziewczyn(k)a za parę lat zrozumie jak dziecinnie zareagowała... No i że do tego czasu rozwinie swoje umiejętności :)
UsuńTeoretycznie milcząc chciała mi zrobić na złość za tę jedynkę, więc faktycznie kłócić się z Twoją tezą nie będę. Zginąć nie zginęła - na innej ocenialni poprosiła o usunięcie z kolejki, gdyż blog niedługo zniknie z otchłani internetów. Trochę smutne, że ludzie po krytyce zamiast próbować się poprawić, usuwają blogi. Może przyda się jej na przyszłość i zapamięta kilka wersów z tej oceny.
Usuń...emilyanne niszczyciel blogasków... Z tym, że właśnie ból związany z krytyką po jakimś czasie przechodzi, a na jego miejsce wstępuje chęć napisania czegoś dobrego. :>
Ja w sprawie pytania emilyanne.
OdpowiedzUsuńChętnie skorzystam z Twojej propozycji, a nawet powierzyłabym Ci mojego drugiego blog. Oczywiście jeśli chcesz, bo nie jestem pewna czy tematyka Ci będzie odpowiadać. W Paras zapisuję swoje refleksje. Tez oceniasz coś takiego?
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńChciałam poinformować, że na Katalogu Ocenialni zaszły drobne zmiany dotyczące ocenialni umieszczonych w spisie. Od tego miesiąca wszystkie działające ocenialnie proszone są o potwierdzenie swojej działalności pod podsumowaniem każdego kolejnego miesiąca. Informacja taka powinna zawierać adres ocenialni a także nick oceniającego, który potwierdza dalszą działalność ocenialni oraz informacja ta musi być umieszczana pod każdym kolejnym podsumowaniem miesiąca począwszy od podsumowania lutego 2013 roku.
Ważne: O dalszej działalności ocenialni nie musi informować właściciel. Może to zrobić jego zastępca lub dowolny oceniający danej ocenialni. Prosimy aby dokonywały tego osoby zalogowane. Ważne jest to, żeby taka informacja pojawiła się pod podsumowaniem miesiąca w ciągu PIERWSZEGO TYGODNIA DANEGO MIESIĄCA.
Przykład: Informuję, że ocenialnia Krytyczne-Oceniające istnieje i działa. Plotkara – właścicielka.
Ta zmiana wynika głównie z tego, że w ostatnim czasie na wielu ocenialniach panuje tzw. zastój, oceny pojawiają się rzadziej lub przez miesiąc nie pojawia się zupełnie nic, nawet odmowa. Chcemy wiedzieć, że współpracujemy z działającymi ocenialniami, których oceniający zaglądają na Katalog i w jakimś stopniu dbają o współpracę. Załoga Katalogu zajmuje się różnego rodzaju ogłoszeniami, artykułami, preferencjami ocenialni i innymi rzeczami, dlatego uprzejmie prosimy oceniających i właścicieli ocenialni o tą drobną pomoc z Waszej strony. Informujcie nas, czy nadal działacie, jak wygląda sytuacja u Was, itp. To krótka informacja, którą może zamieścić dosłownie w ciągu kilku sekund bardzo ułatwi nam współpracę i wykluczy ewentualne wyrzuceniem ze spisu lub dociekanie, czy ocenialnia działa, czy może to chwilowy zastój który zostanie wkrótce zażegnany.
Dziękujemy za wyrozumiałość i współpracę. Zachęcamy do zaglądania na Katalog Ocenialni w celu komentowania artykułów, sugerowania zmian, podsuwania pomysłów na artykuł oraz bliższego poznania ocenosfery.
Życzę miłego weekendu i bardzo proszę, żeby właściciel ocenialni lub jego zastępca dał nam znać na Katalogu Ocenialni, że przyjął do wiadomości powyższy komentarz i że będzie stosował się do naszej malutkiej prośby.
moim zdaniem publikowanie wierszy jest jak obnażanie się na placu Trzech Krzyży w Warszawie. Ale to tylko moje, osobiste zdanie. W 100% wiersz może zrozumieć tylko ten, kto go napisał.
OdpowiedzUsuńale, autorka sama do oceny się zgłosiła, więc żeby nie było, do emilyanne pretensji nie mam.
Jestem ciekawa, czy dużo ludzi obnażało się na placu Trzech Krzyży, bo blogów poświęconych poezji w sieci od groma. "Co autor miał na myśli" to tylko w szkole, ja raczej kieruję się własnymi odczuciami. :)
UsuńByłbym ostrożny w utożsamianiem lirycznego ja z autorem wiersza.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Nie bez powodu Szymborska tak często pisała z męskiego punktu widzenia :> Po prostu w niektórych przypadkach trudno jest tego nie robić. Zwłaszcza, że autorka wyznała, iż jest zakochana w niebieskookim blondynie... :>
Usuń...a Kaczmarski jako Katarzyna II wołał o "kochanka takiego jak imperium" ;).
UsuńOwszem, trudno jest nie nakładać biografii autora na wiersz, ale to zubaża go w warstwie interpretacyjnej. Niekiedy naprawdę nie da się tego nie robić (weźmy choćby treny Broniewskiego), lecz w większości przypadków stawianie znaku równości między podmiotem mówiącym a autorem to (moim zdaniem) błąd ;). Dla przykładu w balladzie "To lubię" nie byłbym skłonny utożsamiać podmiotu z Mickiewiczem, choć detale zgadzają się z jego życiorysem. Podobnie, powiedzmy, "Garden party" Barańczaka - nie można chyba założyć, że jest to dokładny zapis rozmów, które słyszał autor/podmiot?
W wierszach, które zdążyłem przejrzeć, nie pojawia się za często "niebieskooki blondyn", więc nie ma podstaw, by zakładać, że autorka bloga jest podmiotem lirycznym.
Pozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Gwoli ścisłości niebieskooki blondyn pojawił się raz. Nie wszystkie wiersze kojarzyłam z nią, jedynie część. :> Co do mieszania podmiotu z autorem... Spójrzmy na takiego Stachurę, którego momentami nie sposób jest nie skojarzyć z twórczością. Albo też sławny "Testament mój" Słowackiego. Wszystko zależy właśnie od biografii autora. W tym przypadku oceniałam poezję jedenastolatki, po wcześniejszym zapoznaniu się z jej opisem. W ocenie przekazałam moje własne odczucia, których częścią było właśnie skojarzenie Katie z podmiotem lirycznym, co sama sobie zresztą wypomniałam.
UsuńI również pozdrawiam :>
Co do Stachury to nie byłbym taki pewien, ale to chyba nie miejsce na taką dyskusję ;). Co do oceny to nie chcę polemizować, bo się nie znam. W każdym razie dziękuję za rozmowę :).
UsuńPozdrawiam i kłaniam się nisko, Wypłosz
Powiedziałam, że Stachurę momentami nie sposób jest nie skojarzyć z poezją :> Chyba żaden poeta nie był wypisz wymaluj jak podmioty liryczne. :>
UsuńRównież dziękuję :D
Em, zastanawiam się, czy ucieszy Cię wieść, iż Katie otworzyła ponownie swój blog...
OdpowiedzUsuńBtw, wypominałaś jej w ocenie, że po tytule nie stawia się kropki? Tak pytam, bo nie czytałam całości, a to pierwsze, co dziś się mi w oczy rzuciło.
Widziałam już wczoraj, ale nie mam fioletowego pojęcia, o co teraz chodzi... Nawet nie zapisała, ile na ile punktów dostała tutaj, bo z tego, co widziałam, robiła to w linkach.
UsuńNie, nie wypomniałam jej tego. Nawet nie zauważyłam. Chyba jednak ślepa jestem. XD Dopisałabym, ale nie ma sensu, bo nie sądzę, żeby czytała całość jeszcze raz.
świetna ocena.
OdpowiedzUsuńczy Ty czasem nie masz obsesji na punkcie pingwinów? :D
oczywiście, że mam :D
UsuńŚwietna ocena! Niestety część z tych błędów sama popełniam, ale twoje oceny powodują, że z każdym postem, idzie mi coraz lepiej. Dziękuję!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moje oceny zmieniają coś w pobocznych obserwatorach :D
Usuń