~~~
Czasem tak
już jest, że jeśli długo nie może dostać się tego, czego się chce, chęć
przeradza się w obsesję. O tym właśnie myślała Emilyanne, przeglądając na
aukcji internetowej kapelusze. Nie była zainteresowana tym, co działo się na
zewnątrz, ani tym, co działo się daleko stąd, w domu. Czasem przez jej myśli
przemknął tylko obraz bałaganu w swoim gabinecie i włóczące się po korytarzach
siedziby OL pingwiny, które od grudnia zdążyły już trochę podrosnąć. Jednego
miała tu, ze sobą, i szczerze wolała nie wiedzieć co będzie, jak któraś z
dziewczyn zajrzy do lodówki. Bowiem pingwin noszący właśnie imię Lodówka był
naprawdę jednym z bardziej niespokojnych w jej stadzie pingwinów. No, wracając
do tej obsesji i w ogóle kapeluszy – Emi zdecydowanie nie popadała w obsesję.
Nie dlatego, że przestała chcieć garderobę kapeluszy i nie dlatego, że
przestała lubić Neala Caffreya.
Gdyby
Mademoiselle wiedziała, kto właśnie uciekał przez paparazzi, wpadając do ich
apartamentu z takim hukiem, że obudził nawet Emi, wcale nie plątałaby się w
poszukiwaniu aparatu.
- Co
myślisz o tym? – zapytała Em, szczerząc zęby i wskazując w tablecie dżinsowy,
przepasany czarną wstążką kapelusz za jedyne dwieście euro. Zupełnie
nieświadoma tego, że Neal Caffrey leżący obok niej, właśnie z kieszeni jej szortów
niespostrzeżenie wyciąga świstek papieru, spis wszystkich nielegalnych umów
Alucardyny. Cholera tam wie, dlaczego Emi wzięła to ze sobą. Nie mogła przecież
wiedzieć, że ten idealny Neal Caffrey podrzuci świstki FBI. A że Alu samej nie chciało
się zajmować sprawami technicznymi i wszystko, jak cała reszta ekipy zresztą,
cisnęła w ręce Emi… No, tym problemem miały zająć się dopiero jakiś dzień
później.
- Mój
bardziej ci pasuje – wymruczał Caffrey, zakładając świeżo upieczonej rencistce czarny
kapelusz na głowę. Jak przystało na walniętą fankę, Em westchnęła, rozmarzonymi
oczyma patrząc na swojego Neala. Chwilę później postanowiła jeszcze raz
sfotografować niewątpliwie najlepsze wspomnienie z tych wakacji. Tym razem nie
bawili się już w ustawianie automatycznego robienia zdjęć, a po prostu walnęli
sobie sweet focię z dziubeczkami, z tak zwaną Krzywiozą Mordozą. Aparatem Mademoiselle, jakby ktoś miał co do
tego jakieś wątpliwości.
Wspomniana
właśnie oceniająca smętnie włóczyła się w kierunku pokoi. Inna skakała dookoła
niej żwawo, usiłując ją pocieszyć. Nie żeby jej to wychodziło, zawsze miała
tendencję do jeszcze większego psucia humoru. Pełne nadziei jednak, otworzyły
drzwi do apartamentu i przeszły przez mały salonik, kierując się prosto w
stronę pokoju Emi.
Reakcje
obu pań nieco różniły się od siebie.
No może
trochę bardziej niż nieco.
No dobra,
różnica była diametralna. Kocie oczy Innej (Neko przez chwilę zastanawiała się, czy nie podać jej do sądu za kradzież image'u), która omal nie zemdlała na widok
Neala i, dla odmiany, pioruny ciskane wzrokiem przez Mademoiselle, były dość
niecodziennym widokiem.
- Skąd ty
wzięłaś mój aparat? – wydarła się M, nie zwracając uwagi na towarzystwo. W
podskokach znalazła się przy koleżance i wyrwała jej z rąk swoje maleństwo.
- Ogarnij,
jakie mamy sweet fotki – powiedziała Em, nie zdążywszy się nawet pożegnać z
nowym przyjacielem. Musiał bowiem chłop uciekać przez okno, bo goniąca go Inna
tak piszczała, że nie tylko ściągnęła paparazzi, ale i mieszkańców pobliskiego ośrodku dla
psychicznie chorych, w którym wszystkie początkowo miały zamieszkać, by zdobyć
nowe doświadczenia. Nic dziwnego, że w mgnieniu oka w apartamencie zjawiła się
reszta ekipy, zaabsorbowana cichnącymi już krzykami Innej. Niekonkretna
przewróciła oczyma – ciekawe, jak na ten
widok zareagowałaby Ew.
- Nie
usunęłaś mi stąd nic chyba? – Co z tego, że przed chwilą był tu Neal Caffrey,
który gwizdnął nielegalne papierki Alucardyny, skoro aparat został ruszony? O nie, Em tak łatwo się nie wywinie,
pomyślała M i na tym planowanie zemsty się skończyło, bo aparat był w
stanie nienaruszonym, jak wszystko, co bez pytania pożyczała Em.
-
Myślicie, że wróci? – spytała Alu, siadając na łóżku i głaskając po grzbiecie
nowego, niezwykle inteligentnego pupilka.
Neko
wydawała się w sumie zadowolona, lubiła być głaskana. Przeciągnęła się trochę i
zwinęła w kulkę. Gdziekolwiek by się nie znalazła, zawsze było tak samo.
Dwukrotnie na jej spotkanie wyszli wszyscy Paryżanie tylko po to, by ją
pogłaskać. Bała się wchodzić do paryskich katakumb w obawie, że kości ożyją,
żeby ją pogłaskać! Ale aż takiej mocy nie miała, przeżyła spotkanie ze
szczerzącymi się do niej czaszkami bez większych zmartwień.
- Kto,
Neal? – spytała Grafcio z powątpiewaniem kręcąc głową. Choć Emi spodziewała się
czegoś innego.
- Inna
– poprawiła ją Alu, zerkając teraz w stronę mocno tulącej do siebie aparat
Mademoiselle.
-
Szczerze mówiąc coraz bardziej zaczynam w to wątpić – rzuciła beztrosko w
sumie dziewczyna.
- Ja
też – dodała nieszczerze Em. – Neal skacze z okien przy każdej możliwej okazji,
a Inna to chyba pierwszy raz coś takiego przeżywa – i uśmiechnęła się głupio z
myślą, że czego by nie zrobiły, Inna i tak znajdzie drogę do domu. Tę cechę
dzieliła z Neko. Orientację w terenie zawsze miały niezłą.
-
Jeśli wróci połamana, będę mogła poćwiczyć unieruchamianie jej kości – stwierdziła Niekonkretna wesoło, jakby kości Innej były
jakieś inne. Właściwie miała nadzieję, że dziewczyna wróci ze sprawnymi dłońmi,
bo plan był taki, że zmusi współpracowniczkę do stworzenia jej portretu. W
blasku chwały, z gromadką małych dzieci u boku. I ewentualnie z jakimś tró loffem przy sobie.
Alucardyna
przyglądała się przez dłuższą chwilę oknu, pod którym na zewnątrz ustawiło się teraz paparazzi. Ta nieszczęsna Inna zawsze pada ofiarą żartów Em, pomyślała
zupełnie słusznie.
Wieczór
trwał sobie w najlepsze. Inna smętnie wracała plażą w stronę apartamentu. Nie
udało jej się schwytać zajączka, przynajmniej niedosłownie, bo gromadka małych króliko-zajęcy towarzyszyła jej w tej wędrówce, szukając nowego właściciela.
Uciekły z Australii i po przebyciu takiej drogi i ujarzmieniu paru żyraf po prostu musiały się gdzieś
wreszcie zadomowić. Plan Innej był taki, że przy najbliższej okazji po prostu
wciśnie je w ręce Grafcia, choć tak w gruncie rzeczy jednego, białego królika
miała zamiar sobie zachować i przefarbować. Przywitana z powrotem została raczej z niewielkim
entuzjazmem. Nie, żeby dziewczyny się nie cieszyły. Po prostu Emi zdążyła
ponownie odlecieć, mimo że popołudniem też drzemała, Grafcio rzucił się na
zajęco-króliki za Neko, nie zauważając nawet swojej współpracowniczki, Alu była zbyt
zajęta rozmawianiem ze sobą po rosyjsku przy lustrze, a Niekonkretna smuciła
się, bo naprawdę chciała Innej kości usztywnić. Jedynie Mademoiselle, którą w
nocy ogarniało czyste szaleństwo, rzuciła się niemal Innej na szyję, ciągnąc ją
za sobą do pobliskiego klubu, na tle którego, razem z drinkiem, artystka miała
ją sportretować w kolorach reggae. Brakowało tylko marihuany.
Kiedy
wreszcie wszystkie pokładły się spać, zamiar miały jeden: wstać z samego rana,
z pewnością nie w nocy. A że o dziewiątej nad ranem, czyli tak jakby w środku
nocy, wpadło FBI, to już inna sprawa.
- Nie
zabierajcie nam Alucardyny! – przeraźliwy pisk Niekonkretnej obudził całą
ekipę, podczas gdy rzeczona dziewczyna właśnie zastanawiała się, co będzie,
jeśli zażąda prawnika z Moskwy.
Ja nie piszczę, ja krzyczę :D Ale swoją drogą uwielbiam moje wywracanie oczami, a tró loff mnie zabił na śmierć xD
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że zacnieś to uczyniła pomimo rzekomego braku weny, uśmiałam się.
A u mnie w tle właśnie leci tragiczna muzyczka z Harry'ego Pottera... Wracam do korzeni, nie rozumiem, dlaczego tu go nie wcisnęłam :D
UsuńJa miałam nadzieję, że Cię zabije na życie, no ale na śmierć też może być :D
Kochać Pottera <3 Swoją drogą to idę się zabrać za ocenianie bloga, bo jest szansa, że przez najbliższe kilka dni mnie z domu nigdzie nie wywieje :PP
UsuńA ja za jakieś dwie godziny znikam na imprezę i wrócę jutro wieczorem, w piątek wybędę na spotkanie z klasą, a w sobotę wylecę na dziesięć dni z kraju, więc prawdopodobieństwo, że mój wen wróci, raczej nie istnieje. XD W ogóle upatrzyłam sobie ładnie wyglądającego bloga w kolejce i się okazało, że nie mogę ocenić, bo nie znam fandomu :(
UsuńEm, jesteś okropna. Ja nie jestem jakąś
OdpowiedzUsuńpsychiczną fanką ani masochistką :(
Poza tym dwa portrety to za dużo, ba, nawet jeden to za dużo przy moim lenistwie :D
Mówiłam, że będę się znęcać xD Ale z tym lenistwem z kolei nie chciałam być złośliwa, choć widziałam Twoje postępy w pisaniu oceny... :D A poważnie M miała śmiech, jak zobaczyła, że udało Ci się stworzyć najpierw post, a parę dni później zaszalałaś, dodając link :D
UsuńNie uważacie, że zamiast pisać jakieś fety powinnyście się zabrać za ocenianie?
OdpowiedzUsuńNie.
UsuńWiem, że to głupie, zwłaszcza, że mam internety i mogę sobie sprawdzić, ale... kto to jest Neal Caffrey? :D A tak poza tym, to trochę przesadziłaś. Nie umiem ciskać piorunów wzrokiem. Gdybym spróbowała, to pewnie wyglądałabym śmieszniej, niż groźniej.
OdpowiedzUsuńNie wyszło Ci wcale tak źle, Em. Gdybyś nie napisała, że miałaś przy pisaniu tego art-blocka, to w życiu bym się nie zorientowała. Świetny odcinek, serio. :D Btw., to nie ja miałam przypadkiem pisać kolejną część? Tak mi coś świta, ale nie jestem pewna. ;>
Ach, no i jeszcze jedno. Może ja jestem jakaś zacofana, czy coś, ale, Em, podróść? Nie powinno być podrosnąć? ;>
Wiem, ale to w końcu była jazda o aparat XD Neal Caffrey (tak, uczymy się korzystać z Gugla :D) to główny bohater mego ukochanego serialu, White Collar. Serio, znajdź sobie zdjęcie z nim w kapeluszu albo w ogóle obejrzyj serial <3
UsuńTo dziwne, bo pisało mi się naprawdę ciężko, a i efekt nie jest dla mnie specjalnie zadowalający. Wydaje mi się, że dało się lepiej.
Eeee... To ja już nie wiem XD W ogóle przydałoby się, żeby Grafcio się odezwała, bo tak cicho siedzi...
Pewnie tak, sprawdzę to zaraz.