„Świąteczne
porządki w siedzibie OL”
Odsłona
II
Wszyscy
uważają, że praca oceniających jest banalna. Nic bardziej
mylnego. Inna przekonała się już o tym wiele razy.
Pewnego dnia dziewczyna
siedziała u siebie w gabinecie i słuchała muzyki. Jako że
nadchodziły święta, krzątała się po gabinecie ze szmatką i
miotłą. Po
chwili usłyszała ciche pukanie do drzwi. „Proszę!”,
powiedziała, a kilka sekund później w środku pojawiła się
autorka z małym potworkiem na rękach. Położyła go na biurku
innej i stanęła przez brązowooką, która poprosiła ją, by
wyszła, gdyż nie chciała, aby jej przeszkadzano.
Oceniająca
spojrzała na małe stworzonko łażące po blacie. Nie wyglądało
najgorzej; miało na sobie czerwony kubraczek i brązowe buciki.
Dziewczyna pomyślała, że ta mała bestia to będzie trudny orzech
do zgryzienia i już po chwili się o tym przekonała. Usiadła przy
biurku, ale zaraz potem szybko wypadła z gabinetu, gdy zobaczyła,
co robi ten maluch. Wymiotujący tęczą człowieczek, to nic miłego
po obiedzie.
Inna,
wracając z toalety spotkała Cat.
- Co się stało? - zapytała.
- Próbuję oceniać... -
odpowiedziało niemrawo dziewczyna i skierowała się w stronę
swojego biura.
- No to w takim razie nie
przeszkadzam.
Po
wejściu do środka inną aż wstrząsnęło. Mały skrzat postanowił
urządzić sobie legowisko w jednej z jej szuflad, więc powyciągał
śmieci z kosza, powyrywał strony z książek leżących na półce
obok okna, pozdzierał plakaty ze ścian i potargał dwie ulubione
poduszki innej, które do tej pory znajdowały się na kanapie.
Wściekła dziewczyna chwyciła krasnala za uszy i wyprowadziła go
na korytarz, gdzie postawiła potworka pod ścianą i nakazała, aby
się stamtąd nie ruszał. Sama zaś zniknęła w pomieszczeniu,
trzaskając drzwiami. Usiadła na kanapie i zaczęła rozglądać się
po gabinecie, który wyglądał okropnie. Postanowiła, że go
posprząta. Szybko uwinęła się z tym i już po piętnastu minutach
znowu była na korytarzu. Spojrzała na krasnala, z którego ust
zaczęły wysypywać się błędy. Dziewczyna zaczęła po nich
skakać. Gdy to robiła, zza rogu wyszła Emilyanne.
- Inna? Co ty do licha robisz? -
zapytała z zaciekawieniem.
- Jak to co? Oceniam. Widać, że
dawno tego nie robiłaś. – Uśmiechnęła się, nie przerywając
czynności.
- Nie wypominaj mi już tego –
mruknęła. - W każdym razie jestem tu z innego powodu.
Mianowicie myślałam nad tym, by ponownie otworzyć salę
konferencyjną.
- Zgłupiałaś?! - Inna nagle
zastygła w bezruchu. - Jak my to mamy niby zrobić?
- No normalnie. Nie bój się, nie
jesteśmy tylko my dwie, poradzimy sobie – odpowiedziała
moderatorka i zaczęła iść dalej korytarzem, gdy nagle się
zatrzymała i odwróciła w stronę innej. - Jeśli spotkasz
dziewczyny, to im o tym powiedz, a i jak skończysz oceniać, to
przyjdź do mnie.
- Okej, nie ma sprawy – zgodziła
się dziewczyna i wróciła do wcześniejszego zajęcia.
Inna
postanowiła, że przerwie na chwilę poprawianie błędów i odpręży
się. Z tą myślą weszła do swojego gabinetu i pogłośniła
muzykę. Usiadła na krześle obrotowym, nogi wyłożyła na biurko,
zamknęła oczy i napawała się ciepłymi brzeniami reggae i głosem
Manola w duecie z Bednarkiem. Jednak na krótko było jej to dane, bo
już po chwili usłyszała głuchy trzask i zobaczyła skrzata z
impetem wpadającego do jej gabinetu. Zdziwiona oceniająca otworzyła
oczy i z mordem wymalowanym na twarzy podeszła do krasnala.
Wytargała go za uszy i rzuciła w kąt pokoju, skąd po chwili
zaczęło dobiegać żałosne kwilenie. Dziewczyna nic sobie z tego
nie robiąc, z powrotem usiadła na krześle i zaczęła po cichu
nucić.
Po
upływie jakiegoś czasu spojrzała na skrzata, podeszła do niego i
pogłaskała go delikatnie po głowie. Potworek tylko na to czekał i
w chwili, gdy ręka innej dotknęła jego głowy, ugryzł ją.
Dziewczyna szybko rzuciła się do apteczki wiszącej na ścianie, by
polać ranę wodą utlenioną. A nuż głupota skrzata przejdzie na
nią, czego za żadne skarby by nie chciała. Spojrzała z
politowaniem na człowieczka i wykopała go za drzwi, przyrzekając,
że się z nim policzy.
Kiedy
inna ponownie zajęła się skrzatem, nie skakała po błędach, a po
jego głowie. Miała nadzieję, że dzięki temu szybciej pozbędzie
się krasnala, a poza tym liczyła, że dostanie małą premię za
nadliczbowe blogi, które miała zamiar ocenić.
Oceniając,
zauważyła powoli zbliżającą się Alucardynę.
- Alu! - zawołała i pomachała
do szefowej, która podeszła do niej.
- Hmm... A co ty robisz? -
zapytała zdziwiona Alu, depcząc przy okazji jakiś błąd
rzeczowy.
- Oceniam. - Uśmiechnęła się
na samą myśl, że już niewiele pracy jej zostało. - Alu, idź
lepiej do Emi, mówiła, że musi coś z tobą obgadać –
przypomniała sobie.
- O – zaciekawiła się szefowa.
- A co takiego?
- A ja nie powiem, musisz sama iść
– odrzekła, po czym wzięła skrzata do ręki i wrzuciła go do
gabinetu, w którym sama zniknęła.
Inna
usiadła na krześle za biurkiem i spojrzała na bloga. Zaczęła się
zastanawiać, co ma z nim począć.
- I co ja mam z tobą zrobić? -
zapytała ze znużeniem, a po chwili zganiła się w myślach, że
przecież blogi nie mówią.
- Jak to co? Ocenić – odezwał
się krasnal cichym głosem.
- Ty gadasz?! - Dziewczyna o mało
nie spadła z krzesła ze zdziwienia.
- Jasne, a to, że jesteś ciemną
masą i tego nie zauważyłaś, to już nie jest mój problem –
odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.
- A idź do diabła. - Oceniająca
chwyciła do ręki pieczątkę z napisem „nędzny” i przybiła
ją skrzatowi na czole, po czym kulturalnie odprowadziła go na
korytarz, gdzie jego autorka zaczęła się bulwersować.
- Tak nisko?! - wrzeszczała. -
Przecież moje opowiadanie jest takie wspaniałe, żadnego błędu
tam nie było, poza tym liczby można zapisywać w dwojaki sposób,
więc tak naprawdę nie zrobiłam nic źle. - Inna nie miała
najmniejszej ochoty rozmawiać z aŁtorką, więc nie odpowiadając,
wróciła do gabinetu.
Chcąc
nie chcąc, brązowooka wybrała się do biura Emilyanne. Mieściło
się ono piętro wyżej od jej własnego gabinetu, więc musiała
pokonać kondygnację schodów.
Wchodząc
do gabinetu moderatorki, czuło się w powietrzu święta. Na podłodze
pomieszczenia leżały śniegowa zaspy, a z sufitu leciał biały
puch. Dziewczyna rozglądnęła się po biurze w poszukiwaniu
emerytki, której nigdzie nie widziała. Zamiast niej ujrzała
gromadkę malutkich pingwinów bawiących się w śniegu. Jeden z
nich podszedł do niej z zaciekawieniem i spojrzał na nią. Inna
kucnęła i pogłaskała go po niewielkiej główce. Gdy reszta jego
towarzyszy to zobaczyła, od razu zbiegła się wokół oceniającej,
domagając się pieszczot. Taki obrazek zobaczyła Em, wchodząc do
gabinetu ze stertą szablonów w rękach.
- Mogłabyś zostawić pingwiny w
spokoju i usiąść przy biurku? - zapytała szorstko, siadając na
krześle.
- Stało się coś? - zdziwiła
się inna, po czym wykonała polecenie moderatorki.
- Nic konkretnego. Po prostu nie
wiem, jaki wybrać szablon, więc postanowiłam się was zapytać.
Poza tym wpadłam na pomysł, by zrobić fetę.
- O! - ucieszyła się oceniająca.
- Świetny pomysł. Wiesz już kto zacznie?
- Tak – odpowiedziała. - Alu ma
to zrobić, po niej ty, ja i na końcu Cat.
- Ej, chwila, chwila. –
Dziewczyna zamilkła na chwilę. - Czemu ja mam to robić po Alu?
Chociaż... Spodziewaj się, że coś ci wymyślę. – Uśmiechnęła
się szatańsko. - Chciałaś coś jeszcze?
- Yhym, musimy odkopać salę
konferencyjną.
- O mój Boże, za jakie grzechy?
- Idź po coś do kopania i nie
jojcz. - Emily bez ceregieli wyprosiła marudzącą inną i wróciła
do wybierania szablonu.
Oceniająca
pędem pobiegła do siebie do biura i zaczęła przeszukiwać szafki.
„Nie ma, nie ma, nie ma!”, myślała gorączkowo, przekopując
szafę.
- No gdzie jest ten cholerny
kilof?! - wrzasnęła i w tym samym momencie zobaczyła go na dnie
szafy. Z trudnościami wyciągnęła narzędzie i truchtem pobiegła
z powrotem do gabinetu moderatorki. Okazało się, że Cat już tam
jest, uzbrojona w łopatę i kask na głowie. Po chwili pojawiła
się także Alucardyna z łopatą i kilofem.
- Idziemy odkopać salę
konferencyjną! - zakomenderowała szefowa i wszystkie oceniające
wraz z moderatorką skierowały się do innej części budynku OL.
Gdy
znalazły się już na miejscu, zobaczyły zabite deskami drzwi, a na
nich tabliczkę z napisem „Czat OL. Uwaga, grozi zawaleniem!”.
Wszystkie popatrzyły po sobie, zastanawiając się, jak się zabrać
za odkopanie sali. Po chwili bezczynnego stania Emilyanne przejęła
inicjatywę i rzuciła się z pożyczonym kilofem na drzwi, z których
zerwała kilka desek. Reszta dziewczyn stała i czekała, aż deski
nie zostaną usunięte. Gdy tak się stało, Alucardyna drżącą
ręką chwyciła za klamkę i otworzyła drzwi na oścież. Jako
pierwsza do środka weszła Cat, zaraz za nią inna, a następnie Emi
i Alu zaczęły się szamotać i kłócić, która ma wejść
wcześniej.
Inna
rozglądnęła się po sali. Całe pomieszczenie było zakurzone, a
gdzieniegdzie sufit podparty był drewnianymi belami. Na samym środku
ustawiony był długi stół i kilkanaście krzeseł. Nad stołem
wisiał wielki, kryształowy żyrandol, który wyglądał, jakby miał
się zaraz urwać. Dziewczyny podeszły bliżej stołu. Na jednym z
miejsc zauważyły jakąś postać. Alu podeszła bliżej i
stwierdziła, że to najprawdopodobniej jakaś oceniająca. Wszystkie
dziewczyny stłoczyły się wokół biednej dziewczyny, która nie
wyglądała na martwą; miała otwarte oczy i przerażony wyraz
twarzy.
- Jest spetryfikowana! - krzyknęła
Cat, zasłaniając sobie usta dłonią.
- Przecież to niemożliwe...
Bazyliszek nie istnieje... - stwierdziła z powątpiewaniem inna.
- Wiecie co, siedząc ostatnio w
gabinecie, usłyszałam jakieś dziwne szepty... Wydawało mi się,
że to jedna z was się wygłupia, więc wyjrzałam za drzwi, ale
nikogo nie widziałam. Wróciłam do biura i usiadłam na miejsce,
gdy po raz kolejny usłyszałam jakiś głos... Przyłożyłam ucho
do ściany, a głos było słychać wyraźniej, tak jakby ktoś
przemieszczał się rurami – powiedziała Emilyanne i opadła na
najbliższe krzesło. Na twarzach wszystkich dziewczyn wymalowało
się przerażenie.
- Twierdzisz, że pod siedzibą OL
jest coś na kształt Komnaty Tajemnic? - zapytała powoli Cat.
- Dziewczyny! To jest
niedorzeczne. - Alucardyna obeszła stół i zaczęła się
rozglądać po sali, szukając miejsca, skąd bazyliszek mógłby
wypełznąć. - A poza tym, kto przyniósłby tego stwora do OL? -
popukała się palcem po czole, dając dziewczynom do zrozumienia,
że w to nie wierzy.
Wszystkie
oceniające wyszły z sali konferencyjnej, a inna pobiegła po pomoc.
Reszta dziewczyn wciąż zastanawiała się nad tym, co mogło się stać Bogini Nike. Wszystkie wiedziały, że nie odzywała się od dłuższego czasu i cały czas trwały spekulacje, co było tego przyczyną.
Wychodziło na to, że to była wina bazyliszka.
- To tu! Szybko! - Zza rogu
wyłoniła się inna z lekarzem.
Mężczyzna
wszedł do środka i nakazał oceniającym pozostać na zewnątrz. Po
kilku minutach pojawił się przed dziewczynami.
- Jest spetryfikowana –
potwierdził ich domysły.
- Może mi ktoś wytłumaczyć jak
to jest możliwe? No przecież bazyliszek nie istnieje –
Alucardyna wciąż próbowała wszystkiemu zaprzeczyć.
- Widzisz, a jednak. Trzeba być
otwartym na świat, a nie żyć w szklanej bańce, tak jak ty to
dotychczas robiłaś – westchnęła moderatorka. - Da się coś z
nią zrobić? - zwróciła się do lekarza.
- Czytałyście Harry'ego Pottera?
- zapytał lekarz.
- Żeby tylko raz... - wtrąciła
inna.
- No, to jeśli tak, to wiecie, co
robić.
- Skąd my weźmiemy wywar z
mandragor?! - Cat była na skraju załamania nerwowego, gdy lekarz
odszedł.
- Nie martw się, Cat, coś
wymyślimy. Przede wszystkim musimy zabić węża. – Emily nie
traciła zimnej krwi i była chyba jedyną osobą, która trzeźwo
myślała w tamtej chwili.
Wszystkie
dziewczyny zgodziły się z tym, co powiedziała emerytka. Gdy trochę
ochłonęły, Alu zarządziła, by wynieść ciało Bogini Nike z sali
konferencyjnej i umieścić ją w jednym z wolnych gabinetów.
Stwierdziła także, że trzeba przywrócić salę do porządku, więc
zleciła to zadanie jednej z firm remontowych. Stół wraz z
krzesłami musiały zostać odnowione, trzeba było postawić filary,
które utrzymywałyby to pomieszczenie tak, aby nie runęło.
Należało także wysprzątać to miejsce.
Następnego
dnia prace ruszyły pełną parą, a oceniające w połowie wróciły
do dawnych zajęć. Każda dziewczyna po tym zdarzeniu stała się
bardziej ostrożna. Żadna nie chciała zostać spetryfikowana, a co
gorsza, zabita. Próbowały także odnaleźć Komnatę Tajemnic, ale
jak na razie nie zrobiły nawet najmniejszego kroku, by przybliżyć
się do zabicia węża.
- Alu, nie ma w siedzibie OL
jakiejś nieużywanej toalety, czy czegoś w tym stylu? - zapytała
inna pewnego dnia, gdy wszystkie naradzały się nad tym, co robić
dalej.
- Nie przypominam sobie, by coś
takiego istniało... - odrzekła Alu, spuszczając głowę.
- Ej, nie ma czasem takiej toalety
na trzecim piętrze? Nikt od dawien dawna tam nie był, sama nawet
nie wiem, jak ta toaleta wygląda – wtrąciła Emilyanne.
Wszystkie dziewczyny spojrzały po sobie i w tej samej chwili wstały
ze swoich miejsc.
- Musimy sprawdzić tę toaletę –
zakomenderowała Alu. - Wiecie, że ja chyba też tam nigdy nie
byłam? Em, skąd o niej wiesz?
- Widziałam kiedyś plany naszej
siedziby i to miejsce też było na nich zaznaczone, więc
wywnioskowałam, że to może być to miejsce – odpowiedziała
moderatorka, kierując się w stronę schodów.
- A może użyjemy windy? -
zapytała szefowa z nadzieją w głosie.
- Alu! - skarciła ją Emilyanne.
- Wiesz, nie zawsze musisz ułatwiać sobie życie. A, i jeśli
jeszcze pamiętam, bo coś mnie ostatnio skleroza łapie... musisz
ocenić jakieś blogi w tym miesiącu i najlepiej by było, gdyby
były przynajmniej dwie oceny od ciebie.
- A może jeszcze frytki do tego?
- zapytała Alucardyna z ironią.
- Nie, nie trzeba – stwierdziła
Emi, stając przed drzwiami do toalety. - Wchodzimy? - zapytała z
powątpiewaniem.
- Nikt tego za nas nie zrobi –
odpowiedziała inna, otwierając drzwi i wchodząc powoli do środka.
Toaleta
faktycznie była opuszczona i na wszystkim widać było
kilkucentymetrową warstwę kurzu. Jedna z umywalek była pęknięta,
a drzwi do jednej z czterech kabin były wyłamane z zawiasów.
Dziewczyny rozejrzały się po pomieszczeniu, ale nie znalazły nic
wartego uwagi, więc zrezygnowane wyszły z pomieszczenia.
~~~
Wiem, nie nadaję się na pisanie fet... ale błagam, nie bijcie! Zwłaszcza Ty, Emilyanne, mnie nie zjedz...
Zaliczyłam facepalma od tego Pottera, ale niech Ci będzie, już ja sobie poradzę XD Czuję się rozbawiona faktem, że ta nasza cała feta już jest pisana w dwóch różnych czasach. To może ja napiszę jeszcze drugoosobówkę w przyszłym, co? XD A Cat pierwszoosobówkę! XD Nie, dobra, nie będę niedobra. W każdym razie mam nadzieję napisać coś... ciekawego ;>
OdpowiedzUsuńHmmm... No, nieźle, nieźle XD
OdpowiedzUsuńWystawię wam te oceny, nosz cholera! Albo przynajmniej jedną, zastraszona się czuję...
Ale najpierw obowiązki, więc niewykluczone, że mój grudzień będzie trwał do połowy stycznia ;]
Ciekawa jestem dalszych losów fety XD Tylko nie na 20 stron, Emi!
Aha i jeszcze jedno... Inna. Nie ma takiej formy jak "w każdym bądź razie", jest w każdym razie i bądź co bądź i proszę mi to poprawić.
Pozdrawiam!
No, no! Obiecało się, Alu, obietnic trzeba dotrzymywać! :D Ej, trzeba zwerbować kogoś na staż... No mniejsza o to. Nie będzie na 20 stron, postaram się. W najgorszym wypadku wyjdzie 30... eee... w sensie podzielone przez pięć, czy coś...
UsuńMówiłam już jej, że to jest mój błąd, ale najwyraźniej nie wzięła sobie tego do serca i nadal bezczelnie mnie plagiatuje XD
A buzi, buzi, buzi! :D
Ech, nawet nie zauważyłam, że to napisałam... ;/ Poprawię jutro, bo już dzisiaj nie chce mi się szukać.
UsuńJa poprawię, jam jest administrator i mogę we wszystkim grzebać.
UsuńEm, nie obiecywałam. Zasugerowałam, że nie jest niemożliwym, że się wyrobię ;]
Jak mi się zachce, to przeszukam archiwum i przy podsumowaniu Ci zacytuję fragment tej rozmowy. I to była groźba! XD A tak poważnie, mam nadzieję, że może jednak Ci się uda :)
UsuńChciałam Wam tylko powiedzieć, że ta feta to bardzo fajny pomysł. Nie czytałam nigdy czegoś takiego i mi się podoba :) Czekam więc na następne notki? rozdziały? O, części, tak chyba będzie najlepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ethelien
Korzystając z okazji, chciałam przeprosić Inną, że jej wcześniej nie odpisałam - chyba masz rację co do tej mojej Hermiony (o ile jeszcze w ogóle pamiętasz, co mi pisałaś :D). No, to pozdrawiam jeszcze raz, z tym że teraz dodaję pozdrowienia cieplutkie
Emilyanne, odpisałam Ci na mejla i chciałabym, żebyś Ty też mi odpisała, bo może cała ta afera jest tylko jednym wielkim nieporozumieniem, a moje mejle faktycznie nie doszły? Nie wiem, co mam myśleć, dlatego proszę o szybką odpowiedź. No i nie chciałabym, żebyś odebrała to wszystko jako próbę usprawiedliwiania się. Ja naprawdę chciałam oceniać, tylko zgłosiłam się w nieodpowiednim monecie (choć nie wiedziałam, że jest nieodpowiedni)... Kurczę, wiem, że jest za późno, żeby wracać. Po prostu nie chcę wszczynać wojen. Zakończmy (a może nie kończmy? Pozostawiam to Wam) to wszystko pokojowo, dobrze?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kyoyama
Informuję, że zamówienie, które dla Was wykonałam, zostanie usunięte, a ponadto nigdy więcej nie przyjmę zamówienia na szablon dla OL, ani żadnego od emilyanne czy Alucardyny. Pogardziłyście moją pracą i nie mówię tu o tym, że Wam się nie podobała. Złamałyście regulamin - wyraźnie napisałam, że jeśli zamawiacie u mnie, nie możecie zamawiać gdzie indziej. Zamówiłyście u Elle z Szablonowej Szafy. Tak się złożyło, że wczoraj ja także składałam tam zamówienie na swój blog z opowiadaniem. Nie raczyłyście poinformować mnie o tym, że szablon się nie podoba (a mogłam zrobić nowy, zupełnie od początku) ani o rezygnacji z zamówienia. Wy nie jesteście fair wobec mnie, ja nie będę wobec Was - jak i nie zamierzam więcej traktować OL poważnie. Na marginesie, Elle została także poinformowana o tym fakcie i chociaż ona nie ma w swoim regulaminie takiego punktu, co ja, może jej się ta sytuacja nie spodobać.
OdpowiedzUsuńŻegnam ozięble.
Alu... zgadnij, o co teraz się Ciebie zapytam.
Usuń