Oceniam: another-story-twilight.blogspot.com
Adres chyba nie
pozostawia nam najmniejszych wątpliwości co do treści bloga. Zobaczywszy go
pierwszy raz, nieco się obawiałam. Czytałam może z pięć historii o Belli i
Edwardzie, w tym tą od pani M., i żadna nie była dobra. I nie chodzi mi o sam
pomysł, bo pewne wątki wcale nie były złe, może nieco oklepane, lecz z
pewnością mogłyby zaciekawić, tylko o to wykonanie… Ale wróćmy do adresu. Nie
przyciąga uwagi, nie jest intrygujący i zdradza nam nie tylko tematykę, ale i
całą historię. „Inna historia”? Czyli ci sami bohaterowie, w tym samym miejscu,
robiący to samo, z tymi samymi ludźmi tylko napisane „po swojemu”. „Zmierzch”
jest historią, w której niewiele możemy dodać od siebie, szczególnie jeśli
chodzi o Bellę i Edwarda, bo ich pani Meyer opisała z każdej strony, na każdy
możliwy sposób. Dlatego nie widzę najmniejszego sensu w pisaniu tego samego,
lepszym pomysłem byłoby zająć się którymś z bohaterów drugoplanowych lub
epizodycznych, bo oni zostali potraktowani przez panią M. jak tło i nic więcej.
Na szczęście nie poszłaś w stronę językowego miszmaszu, tylko konsekwentnie
trzymałaś się angielskiego. Słów, których użyłaś w tytule, szukałam i szukałam,
ale nie znalazłam. Zaskoczyłaś mnie i to pozytywnie. A zdanie ładne i, moim
zdaniem, będzie pasować do treści.
Szablon jest ładnie
wykonany, aczkolwiek mnie nie zachwycił. Został zrobiony w stylu „onetowskim”,
którego strasznie nie lubię, szczególnie na blogspocie. Fiolet jest wszędzie,
co jest dość monotonne, mimo różnych odcieni. Zdjęcia to… photoshop? Mam
wrażenie, że głowy zostały wklejone, co mnie naprawdę dziwi, bo fotografii z
Kristen i Robertem powinno być sporo. Najgorszy jest jednak róż, który po
prostu razi. Zupełnie nie pasuje i nie wiem skąd pomysł żeby go umieścić na tym
szablonie. Myślę, że można było użyć innego koloru, bardziej stonowanego. A z
prawej strony mamy oczywiście nieśmiertelne zegary, bez których blog nie mógłby
istnieć. Rozumiem, że są ładne i tak dalej, ale czy one muszą znajdować się
wszędzie? Ogólnie szablon jest przeciętny, nie wychodzi przed szereg, nie
zachwyca, ale też nie odpycha. Po prostu jest. Bohaterów na głównej stronie
mogę przełknąć, nie będę zachwycona, ale jeśli ładnie się komponują z resztą, nie
mam powodów do narzekania. Tylko zdjęcia mogłyby być jednakowej szerokości
Nie, nie, nie, nie,
nie, nie, nie! Nie. Comic Sans MS,
emotikony i spacje przed znakami interpunkcyjnymi? Nie. Nie, jeśli chcesz żyć i
być poważnie traktowana przez Cat. Nie chcę cię oceniać, w końcu sama byłam
kiedyś dwunastolatką, ale robienie na siłę z siebie kogoś super szalonego i
ekstra indywidualnego, wcale nie jest oryginalne. Takich opisów jest mnóstwo –
nieśmiała, ale pyskata, sto pomysłów na minutę, dziwna, nie przejmuje się
opinią innych. A przecież można się odrobinę wysilić i napisać o sobie coś
prawdziwego. Fragment o „tlenionych blond laluniach” jest żenujący. Spis treści
bez zarzutu, wszystkie linki otwierają się w nowych kartach, nawet jest miejsce
na spam. Tylko te fatalne czcionki i irytujące emotikony! I pamiętaj, że nigdy nie stawiamy obok siebie
wykrzyknika/znaku zapytania i kropki. Nigdy.
Litości, dziewczyno! Co
się stało z czcionką w pierwszym rozdziale? Skąd ten niebieski? Błagam cię,
popraw to, bo nie da się tego czytać.
Rozdział pierwszy
Standardowo zaczynamy
od przeprowadzki. Jest to jeden z najbardziej oklepanych pomysłów na
rozpoczęcie historii. Oczywiście nie jest to zły wybór, zmiana miejsca
zamieszkania to wszak ważny moment w życiu wielu ludzi i można to opisać w
niebanalny sposób. Niestety nie tym razem. Nie chodzi mi jednak o sam pomysł,
lecz sposób w jaki został on przedstawiony. Czyli logika, a raczej jej brak.
Niespełna siedemnastoletnia dziewczyna bez wykształcenia i doświadczenia
podejmuje wakacyjną pracę w wielkiej firmie. Oczywiście za odpowiednio dużą
sumę. Pochodzi z biednej rodziny (dlatego musi pracować), ale jej ojca stać na
kupno domu tylko dla niej. I oczywiście dobry tatuś zgadza się, by jego
nastoletnia córka mieszkała sama. Wiem, że od czegoś trzeba zacząć, ale mogłaś
się postarać o coś bardziej wiarygodnego.
„Kiedy kolec krzaka
zbieleje, wtedy wrócę do domu” – mała, nie wielka
litera, przecież to środek zdania
„– Och, tato! Przecież plan „B” to porażka! – zaśmiałam się. – Do zobaczenia!
Pomachałam tacie i pojechałam do miasta autostopem. Pamiętam, jak
tata próbował mi wytłumaczyć, jakie to jest
niebezpieczne (…). Planem „B” miał być powrót do taty,
na wieś. Ja jeszcze ze wsi tatę zabiorę (…)” – kropka, wielka litera,
powtórzenia
„(…) mam prawie siedemnaście lat” – liczby piszemy słownie
„Byłam do niej bardzo
przywiązana, do taty mniej.” – literówka
„Tata i ja jesteśmy
raczej biedniejszą częścią świata.” – a nie lepiej „pochodzimy z biedniejszej części świata”?
„(…) niż piętnaście minut.” – liczby słownie
Powtórzenia „marzyć” i
„marzenia”
Rozdział drugi
Po raz kolejny wita
mnie niebieska czcionka zakreślona na czarno, czego zupełnie nie rozumiem. Niestety
logiki jeszcze nie ma. Mogłabym jeszcze przeżyć nieprofesjonalny strój Belli,
przecież może nie wiedzieć w co się ubrać pierwszego dnia pracy w wielkiej
firmie i założyć szorty, ale Edward i Alice mnie zabili. Początki są trudne,
pierwsze spotkanie głównych bohaterów nieraz jest dość oklepane, dlatego od
początku spodziewałam się, że Cullen będzie pracować w tej samej firmie. Ale
to, że był jej szefem i pracował tylko w wakacje? I do tego był piękny i miał
niesamowicie hipnotyzujący uśmiech, ale nie przypadł jej do gustu? Zastępcą
szefa okazała się, oczywiście, Alice, która na powitanie rzuca się Belli na
szyję, a po pracy zabiera ją na zakupy, za które, rzecz jasna, sama płaci.
Zapomniałabym jeszcze o mknięciu kanarkowym porsche 180km/h po mieście.
Przecież każdy tak jeździ po terenie zabudowanym, zakorkowanych ulicach,
skrzyżowaniach i nie powoduje wypadku ani
nie jest ścigany przez policję. Nie ma również opisów, rozdział składa
się niemalże z samych dialogów. Nie jest dobrze.
Trzeci akapit –
powtórzenia „był”
„Jego uśmiech był taki…
hipnotyzujący(…)” – mała litera, nie wielka
„– Siedemnaście. – Chyba był tym faktem rozbawiony. – Pracuję tu tylko w
wakacje. A ty? – kropka, kropka, wielka litera
„(…)Też pracuję tylko w
wakacje – odpowiedziałam.” – bez kropki po „wakacje”
Powtórzenie „szef”
„(…) Ja jestem Alice Culllen! – Rzuciła
mi się na szyję. – Jestem pewno że się
zaprzyjaźnimy. Ty jesteś pewnie Bella?” – bez
przecinka, wielka litera, kropka, powtórzenia „jestem”
Po „Hej” albo jedna
kropka, albo trzy, dwie nigdy.
„Uśmiechnęłam”,
„Pokiwała” z wielkiej litery, po „niej” i „głową” kropka
Po „adoptowani” kropka
„Nie chciałam” z
wielkiej
Godziny piszemy słownie
„spytała” z małej
litery
„Jej usta” z wielkiej
„(…) Kupię ci prezenty na dobry początek. – I, widząc, że chcę zaprotestować, spojrzała na mnie groźnie. – Nie przejmuj się kasą – poradziła i machnęła ręką.” –
wielka litera, wielka litera, przecinek, lepiej brzmi, gdy doda się na kogo
spojrzała, kropka, wielka litera
Po „Dzięki” kropka,
„Uśmiechnęłam się” z wielkiej, po „szeroko” kropka, „Ale” z wielkiej
„Wskazała” z wielkiej
Po „Wow” kropka,
„Pokiwałam” z wielkiej
Po „Dzięki” bez kropki
„Ja nadal stałam jak głupia” – literówka
Liczby słownie
Powtórzenie „sklep”
„powiedziała” z małej
Rozdział trzeci i
czwarty
Nowe rozdziały, nowe
czcionki.
To jest straszne.
Dziewczyno, czy ktoś cię goni? Czuję się jakbym oglądała film, wciąż wciskając
przycisk przyspieszenia. Jedna scena jeszcze się nie skończy, ale pojawia się
następna. Dwa zdania i koniec. Coś się rozwija, jakieś dialogi, a tu nagle, bach!, streszczenie reszty i jedziemy
dalej. Nie odczuwam żadnej przyjemności, czytając to. Jeśli coś piszesz, nie
spiesz się. Spróbuj się wczuć w bohaterkę, pokaż, jak ona się czuje, co myśli.
Ale nie w jednym zdaniu lub dwóch. Ty masz w głowie jej dokładny portret, wiesz
jaka ona jest, co lubi, czego się boi, ale my, czytelnicy, nie. Musisz nam to opisać, bardzo dokładnie, z najmniejszymi
szczegółami. Jak inaczej mamy ją poznać? Jedynym plusem jest to, że coś się
dzieje. Jak na razie nie jest to miłosna historyjka, w której nie ma nic, poza
główną parą. Okropnie opisałaś to, co działo się między Bellą i Jacobem.
Początek ich przyjaźni, rodzące się uczucie chłopaka, rozterki dziewczyny – to
mogły być świetne wątki, dzięki temu poznalibyśmy lepiej tych bohaterów. Ale
pośpiech wszystko zniszczył. Najgorszy był jednak fragment z wyznaniem miłości.
Jest on kwintesencją pierwszych czterech rozdziałów. Może streszczę, choć nie
wiem czy się da jeszcze bardziej.
Chodzą po lesie. On się
odwraca i mówi: „Kocham cię”. Ona odpowiada: „Jesteś dla mnie tylko
przyjacielem”. On na to: „Aha. Okej”. Odwozi ją do domu. Koniec.
Oto przykład, jak
zniszczyć dobrze zapowiadający się wątek.
Radzę ci, zapoznać się
z zasadami pisania dialogów, bo wciąż piszesz je błędnie. Tu źle wstawiona
kropka, tam mała litera zamiast wielkiej, błąd na błędzie. Nie będę ich pisać,
bo musiałabym przepisywać praktycznie cały rozdział. Internet potrafi pomóc w
takich sprawach, więc, proszę, zerknij tu i ówdzie, by nie kaleczyć tak bardzo
naszego pięknego języka.
Rozdział piąty
No i zamiast wprowadzić
trochę akcji, zakończyłaś wszystko w jednym rozdziale. Nie wiemy kto dzwonił
ani dlaczego, kim były te wampiry, z jakiego powodu zaatakowały ojca Belli no i
skąd wzięli się tam Cullenowie. No i gubisz się w czasie. Z tego co ja wiem
telefon zadzwonił, gdy Bella jechała samochodem z Jacobem lub zaraz po tym, jak
z niego wysiadła. I był to późny wieczór lub noc. Potem dziewczyna szybko się
spakowała i ruszyła w drogę do swojego rodzinnego miasta i okazało się, że jest
w piżamie. I była z tego powodu bardzo zaskoczona. Jak? Wytłumacz mi, bo nie
rozumiem. A Chanel to kobieta, więc nie „on”. Bardzo dziwne, że Cullenowie od
razu powiedzieli Belli prawdę o sobie. I użyli słowa „stwory”, opisując siebie.
Rozdział szósty, siódmy
i ósmy
Zupełnie zmieniłaś
bohaterów. Gdyby nie te same imiona, nie wiedziałabym o kim piszesz. Pisząc
opowiadanie fanfiction. prawie zawsze w jakiś sposób naruszysz kanon, bardzo
trudno napisać coś zgadzającego się z nim w stu procentach. Ale nie można go
tak po prostu wyrzucić za okno! Twoja Bella to nie Bella. To dziewczyna, która
ma tak samo na imię jak postać stworzona przez panią Meyer. Jeśli chcesz
stworzyć bohaterów o cechach zupełnie innych niż pierwotnie, umieść ich w
świecie Zmierzchu jako zupełnie nowych. To co teraz robisz nie jest dobre.
Na plus z pewnością
zagadka. Wprowadziła trochę tajemniczości i jest tak oklepana jak reszta
wątków. Tyle, że twoja bohaterka musiała odziedziczyć ogromny majątek, przecież
nie mogłaby zostać bez pięknego domu, samochodów i nowych ubrań. A jej ojca
zabiłaś chyba tylko dlatego, że przeszkadzałby w romansie Belli i Edwarda.
Wiesz, że większość początkujących tak robi? Pozbywa się rodziców, bo są nudni
i musiałaby pisać też o nich. Lepiej, gdy ich nie ma. Najgorsze były zdjęcia z
ubraniami. Tak trudno jest opisać bluzkę i spodnie? Poszłaś na łatwiznę tak
bardzo, że aż odechciewa mi się czytać.
Błędy wciąż te same.
Rozdział dziewiąty i
dziesiąty
Po pierwsze: „A dzień
dobry, dobry! – zawył radośnie. – A kto to się nam spóźnia? (…)” – kto zawył?
Ja nie wiem, a ty nie masz zamiaru mi powiedzieć.
Po drugie: Bella wyszła
sobie z sali, bo Edward powiedział „Chodź”? Bez oporów, protestów nauczyciela?
Pierwszego dnia szkoły?
Chciałam napisać
jeszcze „po trzecie”, ale mnie zabiłaś. „Skapnęłam się, że coś mówił”. Ała, to
boli. Prawie tak bardzo jak dawna znajoma z wakacji mówiąca „skapczyłam się”. Jeśli
chcesz być traktowana poważnie, tak też musisz pisać. Kolokwializmy nie wchodzą
w grę.
„Prawie bym
zapomniałem”? Dziewczyno, w jakim to jest języku?
Dziesiątka jest już
lepsza jeśli chodzi o sam zapis, ale wciąż wielce nieprawdopodobna i
nielogiczna.
Rozdział jedenasty,
dwunasty, trzynasty
A wiesz, co mi się
naprawdę podobało? Fragment z perspektywy Edwarda. Był krótki, ale miał w sobie
coś innego. Był dobry. No i zauważyłam coś wspaniałego – progres. Naprawdę mnie
to cieszy. Całe opowiadanie płynniej się czyta i, choć oryginalności wciąż
brak, jest o wiele lepiej.
Cała historia wydaje mi
się być pisana na szybko, co pomyślisz, to napiszesz. Żadnego planu
długoterminowego. Początek jakiejś akcji, kilka rozdziałów, koniec akcji i
przejście do następnej. Wszystko zostało maksymalnie skrócone. Nie opisujesz
niczego dokładnie, mój tata powiedziałby, że robisz wszystko „po łebkach”.
Trochę tu, trochę tam, nic dokładnie, wszystko trochę. Szybko następne, nic,
nic, nic, trochę, trochę, nic, trochę następnego, napięcie, koniec w kilku
zdaniach. Chaos, chaos i jeszcze raz chaos. Brak jakiejkolwiek logiki. Mam
wrażenie, że nie czytasz tego, co napisałaś, przez co często przeczysz sama
sobie. Nad opowiadaniem trzeba pracować.
Długo i ciężko.
Opisy były takie jak na
większości blogów. Ściany takie, sofa tam, a piękne krzesło obok okna. Ubrałam
się w taką i taką bluzkę, takie spodnie i jakieś tam czółenka, a wszystko
podkreśliłam łagodnym makijażem. Brakuje mi klimatu. Uczuć w opisach. Jak
wyglądała Volterra? Południe Europy jest piękne i można je opisać na milion
sposobów, a takie stare miasteczka są niezwykłe. Może nigdy nie byłaś w takim
miejscu i nie znasz uczuć osoby przemierzającej kręte, wąskie, brukowane
uliczki, spoglądającej na okna szczelnie pozamykane okiennicami, które miały
chronić przed gorącym południowym słońcem, ale mogłaś napisać cokolwiek. Dwa zdania na temat korytarza
mają być całym opisem Volterry?
Dialogi też nie były
najlepsze. Czasem sztuczne, czasem nieprawdopodobne, czasem banalne, ale zawsze
zapisane niepoprawnie.
Pisanie jest trudne,
ale w porównaniu ze stworzeniem
historii jest niewiarygodnie łatwe. Słowo do słowa, przecinek, jakiś epitet czy
porównanie, gdzieś tam kropka i tak setki razy. Jeśli masz choć odrobinę
talentu, pisane, choć niełatwe, będzie częścią ciebie. Najtrudniej jest
wykreować coś wspaniałego, oryginalnego, co zachwyci i wzruszy. Dlatego nie
możesz się poddawać, musisz ćwiczyć – zarówno pisanie jak i tworzenie. Ale nie poprzez dodawanie
kolejnych rozdziałów, do historii, która ciągnie cię na dno, ale przez ciągłe
wymyślanie czegoś innego. Nie oszukujmy się, to opowiadanie nie jest dobre,
jest koszmarne i żadne komentarze, w których ktoś, powie, że to nieprawda, tego
nie zmieni. I teraz musisz zadać sobie pytanie: ważniejsze jest pisanie czy
posiadanie bloga? Jeśli to drugie, to chyba nie musisz czytać dalej tej oceny,
ja ci nic nie pomogę. Ale jeśli chcesz być lepsza i pewnego dnia stworzyć coś,
co ma jakąś wartość, słuchaj uważnie. Kiedyś też taka byłam. Pisałam banalne
historie, które można nazwać „Najbardziej oklepanymi wątkami w pigułce”. Brak
jakiejkolwiek fabuły, niekanoniczni bohaterowie, fatalne opisy, sztuczne
dialogi. Tylko, że ja tego nie opublikowałam. Schowałam do szuflady, a po roku
porwałam na strzępy ze wstydu. Ale pisałam dalej. Coraz lepiej, wydaje mi się.
I dużo czytałam, bardzo, bardzo dużo. Ale poważne książki, lektury, poważne
opowiadania, które były napisane przez kogoś, kto potrafi pisać. Tobie radzę to
samo. Skasuj bloga, przemyśl tę historię, jeśli chcesz, napisz ją jeszcze raz.
Czytaj książki, zapoznawaj się z zasadami interpunkcji, ortografii. Pisz dużo;
krótko, długo, na różne tematy, opowiadania, refleksje, reportaże, ale do
szuflady. A po jakimś czasie spójrz na to i zobacz, jak twój styl się zmienia,
poprawia. Sama tak robiłam i nadal robię. I, uwierz mi, to działa.
Długo wahałam się nad
oceną. Z jednej strony to opowiadanie jest straszne i nie ma w sobie nic, co mogłabym
nazwać oryginalnym. Ale jest ten fragment Edwarda i on mówi mi, że może nie
jest aż tak okropnie. Nie chcę cię zniechęcać do pisania, a wiem, że Troll by
to zrobił, więc dostajesz ode mnie taki słaby Okropny. Nie chcę dla ciebie źle, tak naprawdę trzymam za ciebie
mocno kciuki i mam nadzieję, że będziesz ćwiczyć. Jeśli chciałabyś jakąś radę
albo coś to jestem na pani-kot.blogspot.com i GG 45139516 i znajdę dla ciebie
czas zawsze z wyjątkiem meczu Barcelony.
Ah , jest dokładnie tak , jak myślałam . xd
OdpowiedzUsuńW sumie nie piszę tego dla innych.. ale dla siebie . Bloga nie skasuję . A spacje przed znakami interpunkcyjnymi to takie moje przyzwyczajenie , którego nie mam zamiaru się pozbywać .
Dziękuję za szczerą ocenę , która w sumie nie trafiła w me serce , bo nie przywiązuję do takich rzeczy wielkiej uwagi ;d
PS : Co do czytania , to większość mojego dzieciństwa czytałam książki . Czytam wszystko , co wpadnie mi w ręce ,a rodzice muszą mnie odciągać od czytania . To tyle ;)
UsuńJeśli nie przywiązujesz do takich rzeczy wielkiej uwagi, to dlaczego zgłosiłaś się do oceny? Teraz mam wrażenie, jakbym zmarnowała swój czas i pisała tylko dla siebie... No cóż, mam nadzieję, że choć trochę Ci pomogłam. Ale jeśli jesteś przyzwyczajona do błędów, to nie wróżę Ci zawrotnej kariery w pisaniu. Ale i tak życzę Ci powodzenia ;)
UsuńCat, jestem z Ciebie dumna, bo Inna mi napisała, że w styczniu oceni trzy blogi (akurat!), a Alucardyna, jak ją znam, pewnie nie wyrobi do jutra :D
OdpowiedzUsuńUważasz, że nie ocenię? Pfff... Zobaczysz, że ocenię. ;p
UsuńMiałam wenę. Nie chcę Cię martwić, ale istnieje prawdopodobieństwo, że ocenię jeszcze coś w tym miesiącu ;D
Usuń*.*
UsuńCat, jesteś genialna! Inna powinna (hahahahahaahah, było sobie wziąć inny nick) brać z Ciebie przykład XD
O rany, podziwiam Cat. Mnie po takiej odpowiedzi od ocenianej cholera by wzięła -.- no błagam, Ty jej wypominasz błędy, a ona pisze, że takie ma przyzwyczajenie i nie ma zamiaru się go pozbywać? Gdzie tu sens, gdzie logika? xD
OdpowiedzUsuńMnie by szlag trafił od samego stwierdzenia, że oceniana nie przywiązuje do oceny większej wagi. To świadczy przede wszystkim o tym, że oceniana zgłosiła się, bo miała taki kaprys i chciała mile połechtać własne ego. Katastrofa, żeby być jeszcze tak bezczelnym i to napisać... Ale Cat ma ten stoicki spokój xD
UsuńAutorka po prostu jest zaślepiona komentarzami w stylu "śliczne", 'pięknie piszesz, masz talent", że prawda ją zabolała i chciała pokazać, jak po niej wszystko "spływa". Spokój to zaraz obok opisu najważniejsza rzecz, którą powinna posiadać oceniająca xD Inaczej nie byłoby sensu czytać większości "cudownych historii".
UsuńSuper, Cat ^^
OdpowiedzUsuńGdybym mogła Wam płacić za ocenianie blogów, dałabym Ci podwyżkę, jakem szefowa ;] Gratuluję cierpliwości i opanowania, ja też chyba powiedziałabym aŁtoreczce kilka "ciepłych" słów, zanim bym się zastanowiła, czy w ogóle warto... A Cat nic! Mistrz opanowania ;]
A no nie wyrobię się do jutra, chociaż chciałam... po 10 jakąś ocenę wrzucę ;]
Przepraszam... Byłam w dość podłym nastroju. I miałam okazję się wyżyć i się wyżyłam. Wybacz, Cat, bardzo ci dziękuję za poświęcony mi czas.
OdpowiedzUsuńChyba wezmę pod uwagę twoje rady i zacznę bloga od początku. :)
Na nowy szablon już od dawna czekam.
Jeszce raz dziękuję. ;]
PS: Zapomniałam dodać, że gdy czytałam ocenę śmiałam się z własnej głupoty i z twojej ironii. :D
UsuńCieszę się, że jednak nie napisałam tego dla siebie ;)
Usuń