środa, 5 grudnia 2012

542 www.sztormy-uczuc.blogspot.com

Oceniam: www.sztormy-uczuc.blogspot.com

Standardowo zaczynam od adresu, który, muszę przyznać, mnie nie powalił. Jest jednym z tych, które miały być tajemnicze, intrygujące, metaforyczne, ale wyszły dość śmiesznie, bo okazuje się, że najczęściej nie mają najmniejszego związku z treścią bloga. Oczywiście nie wiem jak to będzie wyglądać u Ciebie, może „sztormy uczuć” to najlepsze i najtrafniejsze określenie Twojego opowiadania. Jednakże obecnie jest tak wiele kiczowatych adresów, że Twój na ich tle wypada całkiem przyzwoicie. Jeśli w tym momencie miałabym określić tematykę, z jaką się spotkam u Ciebie, powiedziałabym, że będzie to romans. Nie wiem czy mam rację, ale „sztormy uczuć’ można określić jako coś gwałtownego, silnego, potężnego, a taka z pewnością jest miłość.
Po pierwsze cytat jest nieprawidłowo zapisany. Nie są to Twoje słowa tylko Arystotelesa (no chyba, że nim jesteś, ale gdzieś obiło mi się o uszy, że on nie żyje), więc musisz umieścić je w cudzysłowie. Po drugie dodaj autora. Co do treści tego zdania nie będę się wypowiadać, bo to nie czas i miejsce na analizowanie myśli filozofa. Jednym ze słów jest „miłość”, więc mogę przypuszczać, że miałam rację, co do tematyki. Zastanawiam się tylko czy ten cytat został przez Ciebie użyty, ponieważ ma ścisły związek z fabułą opowiadania, czy dlatego, że mówi o miłości i jest ładny.
Szablon został nieźle wykonany, co z pewnością jest zasługą jakieś szabloniarni. Jedno ze zdjęć, to na dole, zostało ucięte i to już tak pięknie się nie prezentuje. To drugie natomiast nie podoba mi się. Dziewczyna wygląda dziwnie, nie wiem co zostało użyte do jego obróbki, ale nie był to najlepszy pomysł. Widziałam już setki takich zdjęć, a każde z nich wyglądało gorzej niż poprzednie. Z tym jest niestety podobnie. Do wykonania szablonu wykorzystano praktycznie jeden odcień koloru, przez co całość wygląda mdło i nieciekawie. Fatalne jest też te zdanie, które widnieje pod menu, ta biała czcionka pasuje tam jak pięść do nosa. Całość jedynie ratuje cytat z piosenki Bonnie Tyler, który prezentuje się całkiem nieźle. I na szczęście tekst jest wyjustowany.
Z podstrony „autorka” nie dowiedziałam się o Tobie wiele. Pierwszy akapit jest praktycznie o niczym. Potem jest trochę o tym dlaczego piszesz, jakiej muzyki słuchasz i o ulubionych kolorach. A na koniec rzuciłaś nam wzmianką o Gosslingu i Chucku za co masz u mnie nieoficjalnego plusa. Zauważyłam jedynie dość poważny błąd – postawiłaś przecinek przed i. Plus do tego kilka powtórzeń. Strona z bohaterami nie wygląda źle – zdjęcia są ładne, wszystkie „z tej samej parafii”, do każdej postaci przypasowany został ładny cytat, który jednak powinien mieć autora, a nie jedynie źródło, z którego pochodzi. Linków jest tylko cztery i to bezpośrednio w menu, nie stworzyłaś dla nich osobnej podstrony. Gdy zjedziemy na sam dół, znajdziemy kilka informacji o fabule opowiadania, buttony i spis treści. Nie jest źle.

Prolog
Bardzo krótki, bardzo nie zachwycający. I pełno w nim błędów, ale o tym później. Poznajemy Olę, która chyba szuka pracy. I znając życie, znajdzie ją w tej mało znanej gazecie. Prolog ma być zachęcający, ma intrygować i sprawić, by czytelnik sięgnął po kolejne rozdziały. Pełni rolę podobną do odcinku pilotażowego w serialu – ludzie na jego podstawie oceniają czy zaciekawią ich kolejne, a dzięki ich zainteresowaniu producenci decydują czy powstanie ta reszta. I gdyby ten prolog był pilotem jakiegoś serialu, zostałby zdjęty od razu. Serio, przemyśl to.
„I, mimo że spieszyło się jej niemiłosiernie, przystanęła na chwilę[…]” – przecinek stawia się przed całym wyrażeniem „mimo że”
„Rozsiadła się na swoim fotelu, wyjęła telefon, położyła go przed sobą i przez najbliższych [kilka] minut bezwiednie wpatrywała się w ekranik urządzenia.” – brakuje słowa
Błędów jest więcej, ale głównie jest to interpunkcja, więc nie wypisze wszystkich. 

Rozdział pierwszy
Kolejny rozdział i kolejne błędy. Przecinki, które stawiasz, tak myślę, w przypadkowych miejscach, naprawdę utrudniają czytanie. Wiesz co jest jednak gorsze? Po przeczytaniu pierwszego rozdziały mogę się domyślić części wątków. Nie wygląda to najlepiej na ten moment.
„I, mimo że rozpoczął dopiero swój pierwszy semestr na powyższej uczelni, wiedział, że jest stworzony to tego, by być dziennikarzem.” – przecinki
„Już rozpoczynając liceum, Tymon wiedział, że nie będzie wykorzystywał znajomości, które posiadała jego rodzina, dla swojego dobra […]” – przecinek
„A on miał i czasami wydawało mu się, że nie pasuje do swojej rodziny […]” – przed i nie ma przecinka, czasami zdarzy się, że można go postawić, ale są to wyjątkowe sytuacje, o których możesz sobie poczytać, a ta taką nie jest
„Jakaś blond włosa dziewczyna, od której ziało plastikiem, szepnęła idącej obok koleżance […]” – przecinek, trochę dziwnie brzmi mi to „ziać plastikiem”
„[…] swetry nieco przez „życie” nadszarpnięte […]” – bez przecinka
„Kilkakrotnie zabierała go do fryzjera, licząc, że za którymś razem zgodzi się […]” – przecinek
„[…] sama przed sobą wstydziła się przyznać, że w momencie, gdy Tymon opuścił rodzinne gniazdo, idąc na studia do Krakowa, poczuła ulgę. W ramach usprawiedliwienia samolubnych myśli pocieszała się, że taka jest kolej rzeczy, że pisklę prędzej czy później opuszcza rodzinne gniazdo. – przecinek; powtórzenie
„Ta teraźniejsza młodzież…” – bardziej by pasowało „dzisiejsza młodzież”
Masz mnóstwo błędów interpunkcyjnych. Nie wypiszę ich wszystkich, bo nie starczyłoby mi dnia. Pamiętaj, że imiesłowy przysłówkowe zawsze oddzielamy przecinkami z dwóch stron, wtrącenia też. Przed „i” nie dajemy przecinków, chyba że wyliczasz i to „i” się powtarza, np. Kupiła i bluzkę, i sukienkę, i koszulę. Gdy budujesz rozbudowane zdania musisz szczególnie uważać, by całość trzymała się kupy. Wtrącenia masz niekiedy tak długie, że często wszystko traci sens i można się zgubić. Twórz krótsze zdania, będzie Ci łatwiej.

Rozdziały dwa do pięć
Rozdział drugi nie istnieje. Hmm… Gdy przeczytałam kolejne części – trzecią, czwartą i piątą – miałam, że nie opuściłam jednego, lecz co najmniej pięć rozdziałów. Jak to się stało, że od nieznajomości w pierwszym odcinku przeszłaś do zakochania w czwartym? Bardzo często używasz nazwisk bohaterów zamiast imion, przez co wciąż się gubię i co chwilę muszę zerkać do listę postaci. Jest wiele innych wyrazów, które możesz stosować by uniknąć powtórzeń. Tym „He He He” w mailu Oli w trzecim rozdziale „zrobiłaś mój dzień”, bo od razu skojarzyło mi się to z kochanym Jackiem Gmochem (wiecie „A to jest już bramka, czyli typowo angielskie zagranie” i takie tam). Zauważyłam też, że wszyscy patrzą się na siebie spode łba, nawet manekiny. To jakaś epidemia?
„[…] widać było w tym jego własny idealistyczny styl.” – a nie czasami indywidualny?
Dalej jest powtórzenie słowa „wszak” (przy Pawle), potem „dziewczyna” (przy Agacie). „Odpały” to nie jest dobre słowo w poważnych opowiadaniach. Nie dla kolokwializmów!
Przy Marcinie nagła zmiana narracji – z trzecio osobowej na pierwszoosobową. Wiem, że to miały być myśli chłopaka, ale nie ma żadnego wprowadzenia czy czegokolwiek, co wyjaśniałoby tę zmianę. Źle użyte zostało słowo „ostentacyjnie” i „bynajmniej”, które nie jest synonimem przynajmniej.

Rozdziały sześć do dziewięć
Po pierwsze nie wiem czy koniec kwietnia jest równoznaczny ze zbliżającym się latem. Te, jak powszechnie wiadomo, zaczyna się w drugiej połowie czerwca, więc koniec wiosny w Twoim opowiadaniu nadejdzie dopiero za półtora miesiąca. Dla mnie kwiecień, czyli między innymi miesiąc moich urodzin, był zawsze środkiem mojej ulubionej pory roku, a nie jej zbliżającym się powoli końcem. Dalej mamy przygotowania do matury i refleksje nad ukończeniem szkoły i pożegnaniem z przyjaciółmi, które jednak mogłaś rozwinąć, bo były naprawdę dobre. Randka Oli i Tymona również nie wyszła źle, aczkolwiek wciąż niewiele wiem o tym, co tak naprawdę myśli dziewczyna. W ogóle mam wrażenie, że bohaterów opisujesz dość powierzchownie, nie zagłębiasz się w nich. Niby coś tam wiemy, ale tak naprawdę są to jakieś nieistotne błahostki, które wcale nie pomagają nam stworzyć portret postaci. Do tego momentu cała historia jest dość przewidywalna, nie zaskakuje, żaden rozdział nie zachęcił mnie tak naprawdę do przeczytania kolejnego.
W siódemce powtórzenie „stać”. Ogólnie błędów pojawia się coraz mniej. Ortograficznych nie ma prawie wcale, ale interpunkcyjne wciąż są, choć już nie tak dużo. Niektóre zdania brzmią śmiesznie i nielogicznie, więc radzę, byś przeczytała jeszcze raz wszystkie rozdziały na spokojnie i sama oceniła ich poprawność. Dialogi na szczęście zapisane były zawsze prawidłowo.  

Rozdziały od dziesiątego
Coraz bardziej skupiasz się na Marcinie, dużo miejsca poświęcasz na jego przemyślenia, uczucia względem Oli. Jest to chyba jedyna postać, którą tak dogłębnie opisałaś. Spodziewałam się jednak czegoś więcej. Rozdziału dwunastego nie ma. Czyżby dwójka była przeklęta? Dużo się działo w tym nieobecnym odcinku. Ola wybrała Tymona i spędziła z nim noc, ale tego mogłam się spodziewać. Za to zaskoczyłaś mnie z tą drugą parą. Paweł i Tośka? Nie podejrzewałam. Ale bardzo się cieszę, że pojawiają się takie zaskakujące wątki. Zastanawia mnie, jak odnosi się Tośka do sytuacji pomiędzy Olą i Marcinem oraz Olą i Tymonem. Kibicuje bratu? Nie zauważyłam, by było to jednoznacznie pokazane.
„Byczenie się na plaży” nie wygląda ładnie – to z jedenastki. Przecinki, przecinki, przecinki! Ale jest już dużo lepiej.
Na początku opowiadania rozdziały nie były dobre, jednak z czasem wyglądały coraz lepiej. Poprawiłaś swój styl, nie popełniałaś tylu błędów i, co najważniejsze, zaczęłaś bardziej się skupiać na bohaterach. Oczywiście nadal mam wrażenie, że niektóre postaci zostały przez Ciebie wprowadzone bez jakiegoś określonego celu. Jeśli chodzi o główną bohaterkę, Olę,  naprawdę niewiadomo o niej dużo. Pojawiała się najczęściej, większość historii została napisana z jej perspektywy, ale gdybym musiała ją scharakteryzować, miałabym niemały problem. Jaka jest Ola? Była nieśmiała, ale wyrosła na pewną siebie kobietę. Niezdecydowana? Nie wie czego chce? Chyba tak, bo jak inaczej wytłumaczyć, że raz się obściskuje z Tymonem, raz z Marcinem i uparcie twierdzi, że kocha obu. I chyba tyle. Nie potrafię nic więcej wymyślić. Z bratem Tośki byłoby łatwiej. Według mnie fragmenty pisane z jego perspektywy wypadały lepiej niż z Oli.
Fabuły… nie było. Po prostu historia dziewczyny i dwóch zakochanych w niej chłopaków. Skądś chyba to znam… A tak! Pojawia się to niemalże wszędzie. Trójkąty są przereklamowane. Wszyscy o nich piszą. A już najczęstszą odmianą jest miły, sympatyczny chłopak – ładna, nieśmiała dziewczyna – przystojny, pewny siebie łobuz. Oryginalność to coś, czego brakuje tej historii. Czytelnik chce złożonych bohaterów, niejednoznacznych sytuacji, zwrotów akcji, a nie wciąż tej samej historii tylko z innymi imionami postaci.
Dialogi czasami wyglądały bardzo nienaturalnie, bohaterzy mówili takim językiem, jakim z pewnością nie mówią młodzi ludzie. Słowo pisane bardzo różni się od słowa mówionego. Nie można na siłę wciskać pięknych i mądrych określeń bohaterom, do których to w ogóle nie pasuje. Tak może mówić nauczycielka polskiego z doktoratem, a nie licealista rozmawiający z rówieśnikami. Ale w porównaniu z opisami, dialogi wcale nie wypadły tak źle, bo tych pierwszych prawie nie było. Ludzie chodzili sobie w niebycie, który przybierał formę pokoju, kuchni, innego pokoju, innej kuchni, czasem korytarza. Twoje przedstawienie wyglądu pomieszczenia polegało na napisaniu, że sofa znajduje się tam, zasłony są w takim kolorze, kwiatek jest taki, ściany takie, a stół stoi obok drzwi. Opisy były suche, bez uczuć. Co mi z wyglądu sukienki, gdy nie wiem gdzie znajduje się bohaterka, która ma ją ubraną? Nie chodzi o to, by powiedzieć miejsce przebywania postaci, lecz by sprawić, że czytelnik będzie się znajdować tam razem z nią. Takie opisy to bardzo trudna sztuka, nieczęsto spotyka się na blogach osoby, które to opanowały. Mam jednak nadzieję, że wkrótce znajdziesz się w tym elitarnym gronie.
Całe opowiadanie zasłużyło na Nędzny. Nie jest źle, ale dużo brakuje Twojej historii. Niektóre zdania nie miały sensu bądź brzmiały komicznie. Nie wypisywałam ich, bo nie miałam siły spróbować je zrozumieć. Cała fabuła jest dość oklepana i nie zaskakuje. Blogów takich jak Twój są tysiące, a oryginalność nie jest Twoją najmocniejszą stroną. Widać jednak, że idzie Ci to coraz lepiej. Powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy