Standardowo zaczynam od adresu, który, muszę przyznać, mnie nie powalił. Jest jednym z tych, które miały być tajemnicze, intrygujące, metaforyczne, ale wyszły dość śmiesznie, bo okazuje się, że najczęściej nie mają najmniejszego związku z treścią bloga. Oczywiście nie wiem jak to będzie wyglądać u Ciebie, może „sztormy uczuć” to najlepsze i najtrafniejsze określenie Twojego opowiadania. Jednakże obecnie jest tak wiele kiczowatych adresów, że Twój na ich tle wypada całkiem przyzwoicie. Jeśli w tym momencie miałabym określić tematykę, z jaką się spotkam u Ciebie, powiedziałabym, że będzie to romans. Nie wiem czy mam rację, ale „sztormy uczuć’ można określić jako coś gwałtownego, silnego, potężnego, a taka z pewnością jest miłość.
Po pierwsze cytat jest
nieprawidłowo zapisany. Nie są to Twoje słowa tylko Arystotelesa (no chyba, że
nim jesteś, ale gdzieś obiło mi się o uszy, że on nie żyje), więc musisz umieścić je w cudzysłowie. Po
drugie dodaj autora. Co do treści tego zdania nie będę się wypowiadać, bo to
nie czas i miejsce na analizowanie myśli filozofa. Jednym ze słów jest „miłość”,
więc mogę przypuszczać, że miałam rację, co do tematyki. Zastanawiam się tylko
czy ten cytat został przez Ciebie użyty, ponieważ ma ścisły związek z fabułą
opowiadania, czy dlatego, że mówi o miłości i jest ładny.
Szablon został nieźle wykonany, co z pewnością jest zasługą jakieś szabloniarni. Jedno ze zdjęć, to
na dole, zostało ucięte i to już tak pięknie się nie prezentuje. To drugie natomiast
nie podoba mi się. Dziewczyna wygląda dziwnie, nie wiem co zostało użyte do
jego obróbki, ale nie był to najlepszy pomysł. Widziałam już setki takich
zdjęć, a każde z nich wyglądało gorzej niż poprzednie. Z tym jest niestety
podobnie. Do wykonania szablonu wykorzystano praktycznie jeden odcień koloru, przez co całość wygląda mdło i nieciekawie. Fatalne jest też te zdanie, które
widnieje pod menu, ta biała czcionka pasuje tam jak pięść do nosa. Całość
jedynie ratuje cytat z piosenki Bonnie Tyler, który prezentuje się całkiem
nieźle. I na szczęście tekst jest wyjustowany.
Z podstrony „autorka”
nie dowiedziałam się o Tobie wiele. Pierwszy akapit jest praktycznie o niczym.
Potem jest trochę o tym dlaczego piszesz, jakiej muzyki słuchasz i o ulubionych
kolorach. A na koniec rzuciłaś nam wzmianką o Gosslingu i Chucku za co masz u
mnie nieoficjalnego plusa. Zauważyłam jedynie dość poważny błąd – postawiłaś
przecinek przed i. Plus do tego kilka powtórzeń. Strona z bohaterami nie
wygląda źle – zdjęcia są ładne, wszystkie „z tej samej parafii”, do każdej
postaci przypasowany został ładny cytat, który jednak powinien mieć autora, a
nie jedynie źródło, z którego pochodzi. Linków jest tylko cztery i to
bezpośrednio w menu, nie stworzyłaś dla nich osobnej podstrony. Gdy zjedziemy
na sam dół, znajdziemy kilka informacji o fabule opowiadania, buttony i spis
treści. Nie jest źle.
Prolog
Bardzo krótki, bardzo
nie zachwycający. I pełno w nim błędów, ale o tym później. Poznajemy Olę, która
chyba szuka pracy. I znając życie, znajdzie ją w tej mało znanej gazecie.
Prolog ma być zachęcający, ma intrygować i sprawić, by czytelnik sięgnął po kolejne
rozdziały. Pełni rolę podobną do odcinku pilotażowego w serialu – ludzie na
jego podstawie oceniają czy zaciekawią ich kolejne, a dzięki ich
zainteresowaniu producenci decydują czy powstanie ta reszta. I gdyby ten prolog
był pilotem jakiegoś serialu, zostałby zdjęty od razu. Serio, przemyśl to.
„I, mimo że spieszyło się jej niemiłosiernie,
przystanęła na chwilę[…]” – przecinek stawia się przed całym wyrażeniem „mimo
że”
„Rozsiadła się na swoim
fotelu, wyjęła telefon, położyła go przed sobą i przez najbliższych [kilka] minut bezwiednie wpatrywała się w ekranik
urządzenia.” – brakuje słowa
Błędów jest więcej, ale głównie jest to interpunkcja, więc nie wypisze wszystkich.
Rozdział pierwszy
Kolejny rozdział i
kolejne błędy. Przecinki, które stawiasz, tak myślę, w przypadkowych miejscach,
naprawdę utrudniają czytanie. Wiesz co jest jednak gorsze? Po przeczytaniu
pierwszego rozdziały mogę się domyślić części wątków. Nie wygląda to najlepiej
na ten moment.
„I, mimo że rozpoczął dopiero swój pierwszy semestr na powyższej
uczelni, wiedział, że jest stworzony to tego, by
być dziennikarzem.” – przecinki
„Już rozpoczynając
liceum, Tymon wiedział, że nie będzie wykorzystywał znajomości, które posiadała
jego rodzina, dla swojego dobra […]” – przecinek
„A on miał i czasami
wydawało mu się, że nie pasuje do swojej rodziny […]” – przed i nie ma przecinka, czasami zdarzy się, że
można go postawić, ale są to wyjątkowe sytuacje, o których możesz sobie
poczytać, a ta taką nie jest
„Jakaś blond włosa dziewczyna,
od której ziało plastikiem, szepnęła idącej obok
koleżance […]” – przecinek, trochę dziwnie brzmi mi to „ziać plastikiem”
„[…] swetry nieco przez
„życie” nadszarpnięte […]” – bez przecinka
„Kilkakrotnie zabierała
go do fryzjera, licząc, że za którymś razem
zgodzi się […]” – przecinek
„[…] sama przed sobą
wstydziła się przyznać, że w momencie, gdy Tymon
opuścił rodzinne gniazdo, idąc na studia do
Krakowa, poczuła ulgę. W ramach usprawiedliwienia samolubnych myśli pocieszała
się, że taka jest kolej rzeczy, że pisklę prędzej czy później opuszcza rodzinne gniazdo.” – przecinek; powtórzenie
„Ta teraźniejsza młodzież…” – bardziej by pasowało „dzisiejsza
młodzież”
Masz mnóstwo błędów
interpunkcyjnych. Nie wypiszę ich wszystkich, bo nie starczyłoby mi dnia. Pamiętaj,
że imiesłowy przysłówkowe zawsze
oddzielamy przecinkami z dwóch stron, wtrącenia też. Przed „i” nie dajemy
przecinków, chyba że wyliczasz i to „i” się powtarza, np. Kupiła i bluzkę, i sukienkę, i koszulę. Gdy budujesz rozbudowane
zdania musisz szczególnie uważać, by całość trzymała się kupy. Wtrącenia masz
niekiedy tak długie, że często wszystko traci sens i można się zgubić. Twórz
krótsze zdania, będzie Ci łatwiej.
Rozdziały dwa do pięć
Rozdział drugi nie
istnieje. Hmm… Gdy przeczytałam kolejne części – trzecią, czwartą i piątą –
miałam, że nie opuściłam jednego, lecz co najmniej pięć rozdziałów. Jak to się
stało, że od nieznajomości w pierwszym odcinku przeszłaś do zakochania w
czwartym? Bardzo często używasz nazwisk bohaterów zamiast imion, przez co wciąż
się gubię i co chwilę muszę zerkać do listę postaci. Jest wiele innych wyrazów,
które możesz stosować by uniknąć powtórzeń. Tym „He He He” w mailu Oli w
trzecim rozdziale „zrobiłaś mój dzień”, bo od razu skojarzyło mi się to z
kochanym Jackiem Gmochem (wiecie „A to jest już bramka, czyli typowo angielskie
zagranie” i takie tam). Zauważyłam też, że wszyscy patrzą się na siebie spode
łba, nawet manekiny. To jakaś epidemia?
„[…] widać było w tym
jego własny idealistyczny styl.” – a nie czasami
indywidualny?
Dalej jest powtórzenie
słowa „wszak” (przy Pawle), potem „dziewczyna” (przy Agacie). „Odpały” to nie
jest dobre słowo w poważnych opowiadaniach. Nie
dla kolokwializmów!
Przy Marcinie nagła
zmiana narracji – z trzecio osobowej na pierwszoosobową. Wiem, że to miały być
myśli chłopaka, ale nie ma żadnego wprowadzenia czy czegokolwiek, co
wyjaśniałoby tę zmianę. Źle użyte zostało słowo „ostentacyjnie” i „bynajmniej”,
które nie jest synonimem przynajmniej.
Rozdziały sześć do
dziewięć
Po pierwsze nie wiem
czy koniec kwietnia jest równoznaczny ze zbliżającym się latem. Te, jak
powszechnie wiadomo, zaczyna się w drugiej połowie czerwca, więc koniec wiosny
w Twoim opowiadaniu nadejdzie dopiero za półtora miesiąca. Dla mnie kwiecień,
czyli między innymi miesiąc moich urodzin, był zawsze środkiem mojej ulubionej
pory roku, a nie jej zbliżającym się powoli końcem. Dalej mamy przygotowania do
matury i refleksje nad ukończeniem szkoły i pożegnaniem z przyjaciółmi, które
jednak mogłaś rozwinąć, bo były naprawdę dobre. Randka Oli i Tymona również nie
wyszła źle, aczkolwiek wciąż niewiele wiem o tym, co tak naprawdę myśli
dziewczyna. W ogóle mam wrażenie, że bohaterów opisujesz dość powierzchownie,
nie zagłębiasz się w nich. Niby coś tam wiemy, ale tak naprawdę są to jakieś
nieistotne błahostki, które wcale nie pomagają nam stworzyć portret postaci. Do
tego momentu cała historia jest dość przewidywalna, nie zaskakuje, żaden
rozdział nie zachęcił mnie tak naprawdę do przeczytania kolejnego.
W siódemce powtórzenie „stać”.
Ogólnie błędów pojawia się coraz mniej. Ortograficznych nie ma prawie wcale, ale
interpunkcyjne wciąż są, choć już nie tak dużo. Niektóre zdania brzmią
śmiesznie i nielogicznie, więc radzę, byś przeczytała jeszcze raz wszystkie
rozdziały na spokojnie i sama oceniła ich poprawność. Dialogi na szczęście
zapisane były zawsze prawidłowo.
Rozdziały od
dziesiątego
Coraz bardziej skupiasz
się na Marcinie, dużo miejsca poświęcasz na jego przemyślenia, uczucia względem
Oli. Jest to chyba jedyna postać, którą tak dogłębnie opisałaś. Spodziewałam
się jednak czegoś więcej. Rozdziału dwunastego nie ma. Czyżby dwójka była
przeklęta? Dużo się działo w tym nieobecnym
odcinku. Ola wybrała Tymona i spędziła z nim noc, ale tego mogłam się
spodziewać. Za to zaskoczyłaś mnie z tą drugą parą. Paweł i Tośka? Nie
podejrzewałam. Ale bardzo się cieszę, że pojawiają się takie zaskakujące wątki.
Zastanawia mnie, jak odnosi się Tośka do sytuacji pomiędzy Olą i Marcinem oraz
Olą i Tymonem. Kibicuje bratu? Nie zauważyłam, by było to jednoznacznie
pokazane.
„Byczenie się na plaży”
nie wygląda ładnie – to z jedenastki. Przecinki, przecinki, przecinki! Ale jest
już dużo lepiej.
Na początku opowiadania
rozdziały nie były dobre, jednak z czasem wyglądały coraz lepiej. Poprawiłaś
swój styl, nie popełniałaś tylu błędów i, co najważniejsze, zaczęłaś bardziej
się skupiać na bohaterach. Oczywiście nadal mam wrażenie, że niektóre postaci
zostały przez Ciebie wprowadzone bez jakiegoś określonego celu. Jeśli chodzi o
główną bohaterkę, Olę, naprawdę
niewiadomo o niej dużo. Pojawiała się najczęściej, większość historii została
napisana z jej perspektywy, ale gdybym musiała ją scharakteryzować, miałabym
niemały problem. Jaka jest Ola? Była nieśmiała, ale wyrosła na pewną siebie
kobietę. Niezdecydowana? Nie wie czego chce? Chyba tak, bo jak inaczej
wytłumaczyć, że raz się obściskuje z Tymonem, raz z Marcinem i uparcie
twierdzi, że kocha obu. I chyba tyle. Nie potrafię nic więcej wymyślić. Z
bratem Tośki byłoby łatwiej. Według mnie fragmenty pisane z jego perspektywy
wypadały lepiej niż z Oli.
Fabuły… nie było. Po
prostu historia dziewczyny i dwóch zakochanych w niej chłopaków. Skądś chyba to
znam… A tak! Pojawia się to niemalże wszędzie.
Trójkąty są przereklamowane. Wszyscy o nich piszą. A już najczęstszą odmianą
jest miły, sympatyczny chłopak – ładna, nieśmiała dziewczyna – przystojny,
pewny siebie łobuz. Oryginalność to coś, czego brakuje tej historii. Czytelnik
chce złożonych bohaterów, niejednoznacznych sytuacji, zwrotów akcji, a nie
wciąż tej samej historii tylko z innymi imionami postaci.
Dialogi czasami
wyglądały bardzo nienaturalnie, bohaterzy mówili takim językiem, jakim z
pewnością nie mówią młodzi ludzie. Słowo pisane bardzo różni się od słowa
mówionego. Nie można na siłę wciskać pięknych i mądrych określeń bohaterom, do
których to w ogóle nie pasuje. Tak może mówić nauczycielka polskiego z
doktoratem, a nie licealista rozmawiający z rówieśnikami. Ale w porównaniu z
opisami, dialogi wcale nie wypadły tak źle, bo tych pierwszych prawie nie było.
Ludzie chodzili sobie w niebycie, który przybierał formę pokoju, kuchni, innego
pokoju, innej kuchni, czasem korytarza. Twoje przedstawienie wyglądu
pomieszczenia polegało na napisaniu, że sofa znajduje się tam, zasłony są w
takim kolorze, kwiatek jest taki, ściany takie, a stół stoi obok drzwi. Opisy
były suche, bez uczuć. Co mi z wyglądu sukienki, gdy nie wiem gdzie znajduje
się bohaterka, która ma ją ubraną? Nie chodzi o to, by powiedzieć miejsce
przebywania postaci, lecz by sprawić, że czytelnik będzie się znajdować tam razem z
nią. Takie opisy to bardzo trudna sztuka, nieczęsto spotyka się na blogach
osoby, które to opanowały. Mam jednak nadzieję, że wkrótce znajdziesz się w tym
elitarnym gronie.
Całe opowiadanie
zasłużyło na Nędzny. Nie jest źle,
ale dużo brakuje Twojej historii. Niektóre zdania nie miały sensu bądź brzmiały
komicznie. Nie wypisywałam ich, bo nie miałam siły spróbować je zrozumieć. Cała
fabuła jest dość oklepana i nie zaskakuje. Blogów takich jak Twój są tysiące, a
oryginalność nie jest Twoją najmocniejszą stroną. Widać jednak, że idzie Ci to coraz lepiej.
Powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz