wtorek, 31 lipca 2012

504 www.drop-a-heart.blog.onet.pl


Mam dość poważny problem z rozszyfrowaniem adresu. Dlatego właśnie wolę, kiedy adresy są po polsku. Teraz mogę się jedynie głowić, co miałaś na myśli. Jako że moja genialność kojarzy jedynie, że drop to kropla, musi pofatygować się do translatora (zaraz się okaże, że to jakieś banalne słówko, a ja znów nie mogę go sobie przypomnieć). Tłumacz oznajmił mi, że słówko drop w postaci czasownika może oznaczać „opuszczać, spadać, zrzucać, pospadać, opadać, opuszczać, wrzucać, puścić, posiać, kapać, wypuszczać, zgubić, padać, osłabnąć, poronić, uronić, zapadać, upadać, siać, lecieć i ronić”. Pamiętajmy, że to tylko tłumaczanie z czasowników! Są jeszcze rzeczowniki, ale nie będę ich przytaczać, bo logicznym jest, że w adresie znajduje się czasownik. Tak więc… stawiam na „Opuść serce”? Albo może na „Zgub serce”? Nie wiem, Autorka może mi napisać w komentarzu pod tą oceną, co miała na myśli. Takie sytuacje tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że jestem wielką i dożywotnią fanką adresów w języku ojczystym, kiedy wszystko jest proste, zwięzłe i na temat.
Na belce również znajduje się tytuł w języku angielskim, co, mimo że zdanie jest proste do zrozumienia, niezmiernie mnie denerwuje. Belka głosi „I wy jesteście marzycielami, a my jesteśmy marzeniami”. Muszę przyznać szczerze, że cytat jest ładny, ale… fakt, iż mieszanie angielskiego z polskim zalewa blogsferę nie pozwala mi na puszczenie płazem wciskania wszędzie gdzie się da tekstów po angielsku. Jeśli jeszcze chodzi o belkę – podoba mi się, że umieściłaś na niej cudzysłów i zawarłaś autora słów (czy raczej zespół i tytuł piosenki).
Szablon jest dość prosty, ale mimo wszystko muszę przyznać, że ta jego prostota naprawdę przypadła mi do gustu. Jest czarno-szary, więc kolory się nie gryzą i ładnie ze sobą współgrają. W nagłówku pojawił się główny bohater opowiadania, którego zdjęcie jest wyraźne i dość duże. Pod nim znajduje się również ładny i interesujący cytat (znów szkoda, że po angielsku. Opowiadanie też piszesz w tym języku? Idź na całość! Przetłumacz podstrony i tytuły notek). Grafika może nie powala i jest przeciętna, ale, jak już pisałam, mnie tam się podoba ta prostota.
W uniwersalnych masz sześć bannerów. Większość dotyczy Twojej miłości do skoków narciarskich i do austryjackiego teamu (no to już przynajmniej wiem dokładnie, o czym będzie Twoje opowiadanie), ale jest i jedna akcja zatytułowana „Czytam = Komentuję”. Bannery są, według mnie, w porządku. Zostały schludnie wykonane.
Masz jeszcze szeroką listę, która ułatwia podróżowanie po starych notkach, odnoszącą się do opowiadania statystykę (choć lepiej by było, gdybyś usunęła te wielokropki po „wskoczyło” i „stoi na podium”), odnośniki do swoich aktualnych opowiadań oraz menu. To właśnie ono idzie teraz pod nóż.
Zaczęłam od podstrony „Autorka”. Od razu zainteresował mnie fakt, że po kliknięciu w odpowiedni link, otwiera mi się zupełnie nowy blog. Niepotrzebne dodatkowe zaśmiecanie zaśmieconego już Onetu. Jeśli nie wiesz, jak zrobić podstrony na Onecie, prezentuję dwie instrukcje, z których druga jest lepsza od pierwszej, ale że ja podczas swoich początków korzystałam z pierwszej, to mam do niej Pana Sentymenta, mimo że pierwsza jest Ci teraz zupełnie nieprzydatna. Ale kto wie? Może kiedyś?
* Przed dodaniem notek, zapisz sobie z osiem pustych i bez tytułu. Następnie dodaj prolog i zaznacz na szerokiej liście – Pokazuj posty – 1. Wraz z dodawaniem kolejnych rozdziałów, zmieniasz ilość pokazywanych notek w szerokiej liście. Będą pojawiać się tylko rozdziały, a podstrony szeroka lista zostawi w spokoju. A Ty będziesz z nich mogła spokojnie korzystać, nie obciążając serwera.
* Druga jest prostsza (ale te sentymenty!), a polega na dodawaniu podstron, które zapisuje się jako szkice. Szkice nie pojawiają się w szerokiej liście, więc można je spokojnie dodawać i dodawać.
Nie wiem, czy kiedykolwiek te dwa sposoby Ci się przydadzą, bo wkrótce Onet istnieć nie będzie, ale napisałam, co wiedziałam.
Mam wrażenie, że zakładka „Autorka” jest zbyt… dokładna. Wypisujesz tu ulubione zespoły i do każdego z osobna dopisujesz, za co akurat dany lubisz. To samo jest z książkami. Nie można też jasno wywnioskować, czy chodzisz w końcu do tego liceum, o którym wspominasz, czy to tylko Twoje marzenie, aby się tam dostać. W każdym razie, czytelnik dowie się z tej podstrony wszystkiego, co chce, choć wciąż uważam, że wszystko jest zbyt dokładne.
Eh, linki znów na osobnym adresie, nawet innym niż „Autorka”. Ale postaram się wybaczyć, bo zostały ładnie posegregowane i ułożone. Znalazł się również odnośnik do Ocen Legilimens.
Głupia ja z początku myślała, że „Hymn bloga” będzie jakimś rymowanym tekstem napisanym przez Ciebie. Zamiast tego dostałam się po odnośniku do piosenki na you tube. Dobry pomysł. Sama praktykuję dodawanie takich… podkładów? Nie wiem, jak to nazwać. Ja lubię sobie to tłumaczyć, jako „opowiadanie w jednej nucie”.
Zakładka „Akcję” podkreśla Twoja pasję do skoków narciarskich, więc nie mam do niej żadnych zastrzeżeń.
Menu masz dość ubogie. Zabrakło mi w nim między innymi spamownika, dzięki czemu pozbyłabyś się ewentualnego denerwującego spamu spod notek, oraz jakiejś podstrony w stylu „O blogu”, w którym mogłabyś napisać co nieco o swoim opowiadaniu. Na przykład, kto jest dokładnie głównym bohaterem, skoro piszesz opowiadanie fanowskie o skokach narciarskich albo możesz wrzucić tam jakiś krótki tekst zachęcający do lektury. Może być intrygujący i tajemniczy. Zachęcam do zastanowienia się nad tym.
A ja zacieram ręce i w końcu zabieram się za ocenę treści. Ocenię do półmetka, czyli do jakiegoś 27 rozdziału, chyba że opowiadanie mnie zainteresuje i wciągnie w swoje sidła.
Prolog jest dość przeciętny. Zresztą nadaje się na zwykły rozdział – nie ma tego, co prologi powinny w sobie mieć. Te formy literackie charakteryzują się tym, że są osłonięte tajemniczością i intrygują czytelnika, zachęcając go do dalszego czytania historii. Nie muszą być wcale długie, nie wymaga się tego od nich.
W Twoim prologu powtarza się utarty schemat z opowiadań o nastolatkach. Rodzice dziewczyny umierają w wypadku samochodowym i główna bohaterka dowiaduje się o tym o policji. Mam już dość tego powtarzającego się w co drugim opowiadaniu momentu. Jestem pewna, że teraz nasza nastolatka przeprowadzi się gdzieś z bratem do dalszej rodziny, aby rozpocząć nowe życie w nowym kraju. Zanim przejdę do następnego rozdziału, przyczepię się również sposobu opisu panny Miller – ostatnio w każdym opowiadaniu pisanym w pierwszej osobie spotykam się z główną bohaterka, która opisuje swój wygląd, podchodząc do lustra. Wiem, że to musi być przypadek, ale strasznie mnie denerwuje, że powtarza się wszędzie.
Czcionka w pierwszym rozdziale mnie zabiła. Co ty chcesz zrobić moim oczom?! Takie małe literki, że nawet jak się pofatygowałam po okulary, to ledwo co wszystko odczytałam. Byłam zmuszona przekopiować notkę do Worda, a zwykle jestem zbyt leniwa, aby to zrobić, jeśli mam dobrze działający Intrnet, co do którego mam pewność, że nagle nie przestanie mi działać i z oceniania będą nici.
Rozdział był naprawdę krótki i, tak jak napisałaś, rzeczywiście rozwleczony w czasie. Tak, jak myślałam, Jade i jej brat Jack przeprowadzają się z Londynu do Nowego Yorku do swojej dalekiej ciotki, która na dodatek jest bezdzietną i bardzo bogatą panną. Napisałam już o tym w błędach, które Ci wypisałam na dole, ale powtórzę się (choć raczej wyjdzie, że powtórzyłam się właśnie tam da dole): zupełnie nie podoba mi się, że tworzysz takie krótkie zdania. Zdecydowanie nie ułatwia to płynnego czytania tekstu, a wręcz jest irytujące. Korzystaj ze spójników, one nie gryzą! Za to nadmiar zdań pojedynczych połyka w całości, nie żartuję!
Na końcu tytułu rozdziału nie dodajemy kropki, dlatego też wypadałoby ją usunąć.
Podoba mi się, że nie stronisz na razie od opisów przeżyć i starasz się oddać jak najlepiej to, co może teraz przeżywać główna bohaterka. Cieszę się również, że zdecydowałaś się pisać w czasie teraźniejszym – dodaje to opowiadaniu swoistego klimatu, choć mało bloggerów się na ten czas decyduje – w końcu jest ździebko trudniejszy.
Podoba mi się, jak kreujesz Jade. Z początku jest zwykłą nastolatką pragnącą popularności, jednak widać, że powoli szykujesz z niej bohaterkę dynamiczną. Na razie pozostaje w niej trochę próżności, którą, na przykład, dziewczyna udowadnia w scenie w rozdziale drugim z Damonem.
Mam ochotę Cię zjeść, więc uciekaj, zanim ruszę do kuchni po nóż i widelec. Jak to zmieniasz nagle sposób pisania?! Na czas przeszły i osobę trzecią? I, jak potem widzę, zamierzasz mieszać osoby w jednym rozdziale? Cóż, tak sobie podoba mi się ten pomysł. Lubię, kiedy autor ceni sobie konsekwencję. Szkoda, że ty zamierzasz zrobić mały misz-masz.
Nie rozumiem, dlaczego dziadkowie Millerów trzymali w tajemnicy fakt, że ich wnuki przeprowadzają się do ciotki na stałe. Musieli im o tym wspomnieć. Zastanów się, że człowiek pakuje co innego, gdy wie, że przeprowadza się gdzieś na dwa miesiące, a co innego, gdy na stałe. Poza tym – ten fakt i tak musiał wyjść na jaw w niedalekiej przyszłości, więc ukrywanie go zwyczajnie nie miało sensu.
Drażnią mnie kolorowe inicjały na początku kolejnych notek. Czy muszą one być we wszystkich kolorach tęczy? Rażą w oczy i brzydko wyglądają. Wystarczyłoby, gdyś je powiększyła do zwykłego tekstu i zmieniła na jakąś ozdobną czcionkę, na przykład, French Script MJ (polecam, sama z niego korzystam do takich celów).
O, ciotka pokazuje, jaka jest wredna. No cóż, może to i lepiej? Żeby znów się tak słodko nie zrobiło?
Rozdział piąty jest praktycznie o niczym. Zero akcji, zero czegokolwiek, co mogłoby zainteresować. Ot, jest i istnieje, ale, niestety, nic więcej nie można o nim powiedzieć. Staraj się pisać troszkę dłuższe rozdziały, które coś ze sobą niosą.
Praktycznie w każdym rozdziale masz jakieś liczby i w żadnym nie zapisałaś ich słownie.
Tym razem Twoja czcionka jest większa, ale i tak niesamowicie mnie denerwuje. Zapewne dlatego, że formatowanie poszło w las. Wrzucasz wypośrodkowane notki po kursywie. Kursywę stosujemy raczej tylko do retrospekcji czy snów, normalny tekst to normalny tekst, nie potrzebuje takich udziwnień. A rozdziały najlepiej justować – umożliwia to schludny wygląd i naprawdę ułatwia czytanie. Dobrze by też było, gdyś zaczęła stosować wcięcia w tekście, które tworzymy za pomocą klawisza „Tab” (nad Caps Lockiem) zwanego tabulatorem. Na razie Twój tekst czyta się koszmarnie, głównie przyczynia się do tego właśnie ta nieszczęsna kursywa.
Wyobrażasz sobie, aby Jade i Jack przeżyli cały dzień bez śniadanie i obiadu, nie czując w ciągu dnia w ogóle głodu? I dodatkowo grali tyle czasu w piłkę nożną? Pamiętaj, że też są ludźmi, a nie robotami.
Nie podoba mi się taka nagła zmiana charakteru ciotki Jacka i Jade. Nie można tak nagle się zmienić. Niby próbujesz to jakoś sensownie wytłumaczyć, ale mnie takie nagłe zagubienie we wszystkich tych sprawach, którym zasłania się ciotka, nie przekonuje.
O, i w końcu pojawia się Morgenstein! Ciekawie go przedstawiłaś, choć denerwuje mnie, że nie potrafisz zapamiętać, jak ma na imię jego dziewczyna. Raz piszesz jedno imię, innym razem drugie…
Wiesz, nie znam się zbytnio na prawach, którymi rządzi się zawodowy sport, ale wydaje mi się, ze Gregor nie mógł tak po prostu powiedzieć trenerowi „Adios! Nie startuję w letnich rozgrywkach!” i sobie pójść. Myślę, że musiał mieć podpisany jakiś kontrakt, którzy uszczuplał jego możliwości do spraw rezygnacji. Poza tym – coś mi się nie chce wierzyć, aby jeden trener trenował całą drużynę austryjackich skoczków. Przy takich profesjonalizmie, jaki reprezentują sobą ci sportowcy, osobni trenerzy są chyba podstawą.
Chcesz mi wyjaśnić, dlaczego zapisujesz Nowy York jako N.Y.? To opowiadanie, nie komunikator gadu gadu. Skrótom mówimy definitywne NIE!
Podoba mi się sposób spotkania Jade i Gregora. Może to najoryginalniejszych nie należy, ale mimo wszystko przypadł mi do gustu. Uważam też, że Jade w porę ewakuowała się z lokalu.
Nie przypadły mi jednak do gustu Twoje komentarze w nawiasach, które chyba mają być śmieszne, jednak nie są. Mówię tu, na przykład, o „(ale szpan)” po wzmiance na temat czapki z Red Bulla czy „(niestety, nie zielone)” przy opisie ubioru Gregora. Swoją drogą, pozwolę sobie tutaj nadmienić, że „niestety” powinno być oddzielone w zdaniu przecinkami. Czyli zapisujemy takowe zdania w ten sposób:
wersja a – „Niestety, zrobię to jutro.”
wersja b – Zrobię to, niestety, jutro.”
wersja c – „Zrobię to jutro, niestety”.
Przykłady wymyśliłam sama, nie pochodzą z Twojego opowiadania. Mam jednak nadzieję, że udało mi się wytłumaczyć Ci zasadę, dotyczącą zapisu słówka „niestety”.
Gdyby życie było takie proste, gdyby można było poznać przez Internet adres osoby, która podała na dodatek swoje złe dane, podszywając się za swoją ciotkę! Trochę przesadziłaś z tym odnalezieniem przez Gregora adresu Jade.
Trochę też naiwnie brzmi to, że jedna, bardzo krótciutka i w sumie mało istotna rozmowa, przekonała skoczka do zmiany swojej decyzji w sprawie letnich rozgrywek i powrotu do rodzinnego kraju.
I tak, masz rację, ostatnio przesadzasz wybitnie z dialogami. Już chyba zapomniałaś, co to opisy, co?
To dobrze, że Jude poznaje jakąś swoją rówieśniczkę, ale otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia, gdy przeczytałam pytanie głównej bohaterki „Zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami?”. Kurde, dziewczyno, one mają po szesnaście lat! Ten sposób, który Ty opisałaś, służył do zyskiwania dobrych znajomych w przedszkolu, ewentualnie w szkole podstawowej. Ale w wieku szesnastu lat?!
Trochę to zaplątane. Tu wszyscy mają mieszane narodowości i mieszkają w innym kraju niż urodzili się ich rodzice. Jade jest pół Polką, pół… Angielką, a przynajmniej tak mi się wydaje, choć nazwisko ma bardziej niemieckie, więc bardziej byłabym przekonana do ojca Niemca, a mieszka w Ameryce. Za to Sky również jest pół Polką i pój Austriaczką i także miesza w Nowym Yorku. No cóż, cuda się czasem zdarzają.
Zastanawia mnie, dlaczego piszesz w dialogach zaimki typu „ciebie”, „tobie” czy „ci” wielkimi literami. W dialogach zaczynamy te zaimki małymi literami, wielkie stosujemy dopiero przy konkretnych zwrotach do drugiej osoby, na przykład w listach.
Nie wyobrażam sobie faceta kupującego kwiaty drugiemu facetowi w ramach przeprosin. A ktoś inny sobie wyobraża? Bo Autorka tak. Może podzieli się z nami swoim wyobrażeniem? Chętnie bym to zobaczyła.
I znowu praktycznie same dialogi… Pamiętaj, że opowiadanie nie polega tylko na pisaniu samych dialogów. Należy też wplatać opisy.
Nie za dużo ludzi ostatnio umiera z kręgu bliskich osób Jade? Okey, jej babcia jeszcze nie umarła, ma po prostu raka płuc, ale już coś czuje, że, niestety, nastolatka będzie się z nią musiała rozstać.
Dwóch skoczków + nuda ą coś dobrego. -> chcesz mi powiedzieć, co to jest (rozdział trzynasty)? Już nawet nie mówię o tym znaku matematycznym, który w opowiadaniu, jeśli już, powinien zostać zapisany słownie. Mówię o tym, czego zupełnie nie mogę zrozumieć. Nawet nie wiem, co miałaś na myśli, pisząc to zdanie.
Po pierwsze – wszystkie skróty z opowiadania znikają – nikt ich tu nie lubi, niech idą szukać przyjaciół gdzieindziej. Po drugie – denerwuje mnie, że zamiast napisać już to zwykłę „itd.”, napisałaś etc. Ach, i zapomniałam jeszcze dodać, że w tym rozdziale trzynastym masz świetny cudzysłowy -  najpierw piszesz, cytuję,  ‘pewnej osobie’, korzystając z i , a następnie (parę linijek dalej) ”nam”, korzystając z i . Zdecyduj się na jedno, a najlepiej na zwykłe, dobre „ i ”.
bardzo cieszył mnie fakt mojej obecności w stolicy the UK -> czasem się czuję, jakbyś zdawała mi sprawozdanie z czyjegoś życia na gadu na gadu, bo piszesz potocznym słownictwem i wklejasz angielskie zwroty.
I znowu w rozdziale czwartym stosujesz znak matematyczny zwany „równa się”. Dobrze by było gdybyś go poprawiła na słowny zapis.
Poza tym, opowiem Ci historię. Nie mam złych intencji, od razu zaznaczam. Ja sama pisałam kiedyś bardzo dawno trzy wykrzykniki, ale kiedy przeczytałam tę myśl, którą zaraz przytoczę, ograniczyłam się zdecydowanie do jednego znaku i nawet zastanawiam się pięć razy, kiedy chcę napisać gdzieś dwa wykrzykniki. Otóż jest dowiedzione naukowo, że osoby stawiające więcej niż dwa znaki zapytania czy wykrzykniki w tym samym, mogą mieć zaburzenia psychiczne i problemy z emocjami. Oczywiście, od razu zaznaczam, że przytoczyłam ten fragment nie po to, aby Cię obrazić, ale z autopsji wiem, że to zdanie, które napisałam, pomogło mi raz na zawsze oduczyć się nadmiernego stawiania znaków. Z tym, że ja je stawiałam tylko na gadu-gadu i na wszelkiego rodzaju portalach. A Ty stosujesz często po cztery/pięć wykrzykników/pytajników do jednego zdania w opowiadaniu!
Nie rozumiem, dlaczego Gregor szuka rad w Internecie na nudę. Chcesz mi to wyjaśnić? Jakoś tak dziwnie, że zawodowy sportowiec tak cholernie się nudzi, że prosi o irracjonalne i racjonalne pomysły na spędzenie czasu takie jak: „ukradnij logo Lidla” czy „zdewastuj samochód sąsiada”.
Nie podoba mi się, jak przytaczasz rozmowy Gregora i Sky. Piszesz sztywno „Ich rozmowy wyglądały tak:
Rozmowa I:
[dialog]
Rozmowa II:
[dialog]”
Widziałaś, aby w jakiejś książce właśnie tak wyglądały rozmowy? Okey, może jakiś zapis dialogu ze skype albo telefonu, ale nie zwykłe spotkanie dwójki ludzi!
Myślisz, że w Austrii jest Wieczorynka i to na dodatek o tej samej porze co w Polsce? Wiem, że chcesz na siłę zrobić z tego opowiadania zabawne, ale jeśli nie masz sprawdzonych informacji, to po prostu ich nie umieszczaj.
A teraz uwaga, najlepsze zdanie opowiadania! Ale wygrała Polska, co nie było takie złe, a właściwie wspaniałe, bo Polakom też kibicuje (Leć, Adam leć! - czy jakoś tak ;]). -> już naprawdę pominę błąd ortograficzny, bo zapomniałaś o ogonku do „kibicuje”. Teraz mam ochotę walnąć głową w ścianę, bo dodałaś emotikonę do opowiadania. Po prostu w to nie wierzę! Piszesz jako narrator i wrzucasz uśmieszek! Kit, że irytują mnie te ciągłe bezsensowne i niezabawne wstawki w nawiasach, Ty dodałaś emotikonę!
Hmm, właśnie siedzę i dumam sobie nad tym, jak Gregor (który urodził się i mieszka w Austrii) może znać polski kabaret Ani Mru Mru i ich skecze. To, że Ty je znasz, nie oznacza, że on też musi.
Zabiło mnie to, że Jade występowała przed premierem i królową. Kurde, to ona taka sławna jest? Może jej autograf mi dasz? Bo kim ona niby takim szczególnym jest, żeby przed nimi występować?
Gregor jest profesjonalistą. Rozumie, kiedy nie uda się wygrać, przyjmuje porażkę jako coś naturalnego, co mogło się zdarzyć. Tak właśnie robią sportowcy. A nie biegną do zwycięzców i nie chcą im nabić śliwy pod okiem! Ludzie kochani! Co Ty temu Gregorowi karzesz robić!
Rozmowa Adama Małysza i Gregora była strasznie drętwa i nienaturalna. Bardzo mi się nie podobała. Bohaterowie wcale nie mówili tego, co włożyłaś im do ust.
W rozdziale osiemnastym znów stosujesz pełno skrótów.
Zupełnie nie rozumiem, po co wysyłasz Jade do szkoły z Internatem. Przecież wystarczyłoby, gdy to była zwykła szkoła koło domu – przecież nie masz jakichś szczególnych planów co do tego internatu. Staraj się myśleć, czy jakieś rozwiązanie przyniesie Ci korzyści, a nie tylko wrzucasz wątki jeden po drugim bez chwili na zastanowienia „A właściwie to po co właściwie mi to?”
Podoba mi się jednak wprowadzenie nowej postaci – Mike’a. Wydaje się chłopakiem, który może namieszać w głowie biednej Jade, a dodatkowo ciągnie za sobą Alex, która urozmaici swoim charakterem fabułę.
Zauważyłam, że kiedy już zaczynasz pisać jakiś dłuższy dialog, to zupełnie zapominasz o opisach. Wtedy już wypowiedzi bohaterów ciągną się kilometrami i nie ma nawet szansy na wstawki typu „odpowiedziała Jade” czy „spytał Mike”.
Przypadł mi do gustu fakt, że Georg i Jade powoli, powolutku się do siebie zbliżają. Nic nie jest przeprowadzone zbyt szybko, zbyt nachalnie.
Znów zapominasz, że takie trenowanie, jakiemu jest poddany Gregor, jest całkiem normalne i to wręcz chore, aby chłopak szedł oburzony do trenera na skargę, że zbyt ciężko trenują.
Nie rozumiem ani trochę, jak Jade i Sky mogą się uważać za najlepsze przyjaciółki, skoro tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą. Myślałam, że najlepsze przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic.
O, bardzo ładny zwrot akcji. Podoba mi się, że Kristin zdradziła Thomasa. Na pewno bym się tego nie spodziewała.
Zaraz zwariuję! Kolejny emotikon w tekście!
Co do Roberta Pattinsona to się zgodzę – każda dziewczyna go chyba zna, bo nie wiadomo dlaczego saga Twilight odniosła niesamowity sukces, a on stał się ideałem nastolatek. Nawet te nastolatki, które nie czytały/oglądały Zmierzchu, wiedzą kim on jest (ba! Nawet moi rodzice wiedzą, kim on jest, co do dziś mnie dziwi). Ale Tom Felton? Myślę, że jest on znany jedynie tym, którzy oglądali Harry’ego Pottera, ale nawet nie wszystkim tym widzom. Jego nazwisko jest zdecydowanie mniej znane.
Ale nie, ona nie dawała mi nawet malutkiej szansy na wejście do jej Komnaty Tajemnic. -> nie rozumiem tego odniesienia do Harry’ego Pottera. Komnata Tajemnic, o której wspominasz, jest zupełnie inna od tej przedstawionej przez Rowling. Rozumiem, że chciałaś błysnąć porównaniem, ale czasami trzeba się powstrzymać.
O, pod koniec rozdziału dwudziestego drugiego zauważyłam, że prosisz o krytykę. To dobrze się składa, bo właśnie Ci ją serwuję i oczekuję, że podejdziesz do niej ze spokojem, a nie tak jak niektórzy z wrzaskiem i z wyzwiskami na języku. Ja się naprawdę staram, aby przedstawić Ci wszystko jasno, miło, przyjemnie i niewrednie. Nie muszę wyżywać się na Bogu ducha winnych ludziach, bo przyniosłam ze szkoły dwóję ze sprawdzianu z matmy i tata nie chce mi dać obiadu.
Nie wiem, jak można zapomnieć w taki sposób, jaki opisałaś, o ważnym przesłuchaniu, do którego przygotowuje się ktoś tak długo czasu. A, Jack, mógłby przecież wytłumaczyć siostrze, o co chodzi ze spotkaniem z Garrym, skoro i tak marudzi cały czas, że nie ma czasu, aby jej wyłożyć newsy. W czasie tego marudzenia, już dawno by to zrobił.
Jak można napisać w informacji pod notką „Nie patrzcie na błędy”? To co, mamy nie czytać całej notki czy jak?
Sytuacja z tym „słońcem” miała swój urok i muszę się przyznać, że uważam ją za mój ulubiony moment opowiadania. Jakiś taki… miły był. I w końcu coś się zaczyna dziać pomiędzy Jade i Gregorem.
O, i znów emotikona w tekście. Ale teraz podchodzę już do tego ze stoickim spokojem, robiąc dziesięć równomiernych wdechów. Przyzwyczajenie mnie wzięło.
Przypadł mi do gustu pomysł zeswatania Sky z Mario.
Dobrze, że „najlepsze przyjaciółki” się pokłóciły. Za długo w zgodzie też żyć nie mogły, szczególnie z takimi miłosnymi problemami, więc to by było wręcz nierealne, aby się obeszło bez kłótni.
Lubię głupie tytuły rozdziałów, więc nazwa dwudziestego siódmego serio mi się spodobała. Jednak zaskoczył mnie strasznie fakt, że w środku notki znalazłam… linka. Tak, wszyscy dobrze przeczytali – LINKA. Po prostu Gregor grał sobie w jakąś durną grę i kiedy informował o tym swojego kumpla, autorka wrzuciła w nawias do jego wypowiedzi linka gry. Przez co wygląda to tak, jakby bohater mówił na głos adres gry.

PODSUMOWANIE TREŚCI:
Cóż. Opowiadanie jest dość przewidywalne i zawiera parę wątków, które pojawiają się niewiadomo po co i nie wiadomo dlaczego. Poza tym, przynajmniej z początku opiera się głównie na utartych schematach, jakimi są śmierć rodziców w wypadku samochodowym czy przeprowadzka do innego państwa do dalekiej ciotki. Mimo wszystko sposób spotkania Jade i Gregora wydawał mi się w miarę oryginalny – cieszę się, że nie mieszkają w tym samym kraju, przez co mają utrudnione widzenie ze sobą.
Swoją akcję rozwijasz powoli, jedno tempo wcale nie zanudza czytelnika. Jest w sam raz. Z jednej strony widać, że masz jakiś plan na tę historię, a jest nim połączenie ze sobą skoczka i nastolatki  Z drugiej jednak uśmiechają się do mnie te niektóre nieprzemyślane wątki…
Cóż, wydaję mi się, że najlepszy osąd wydam, jeśli powiem, że fabuła jest dość zwykła. Tak, tak będzie najlepiej.
Akcję swojego opowiadania umieściłaś za granicę, co niezbyt mi się podobało. W końcu to Polskę znasz najlepiej – zwyczaje tutaj panujące, system szkolnictwa, tradycję. Nie utrudniaj sobie zadania i nie przenoś akcji na inny kontynent, jeśli nie jest to zupełnie konieczne. A mnie się wydaje, że akurat w tym opowiadaniu konieczne nie było.
Twoi bohaterowie na pewno różnią się od siebie. Udało Ci się ich wykreować na ciekawe postacie. Jest wredna Alex, która usiłuje zniszczyć Jade, jest sympatyczny i przystojny Mike, który miesza głównej bohaterce w głowie, jest Sky, bo kto by się obszedł bez jakiejś bliskiej duszy w nieznanym miejscu (choć podkreślę po raz enty, że nie podoba mi się pomysł na zawarcie tej przyjaźni. Ten dialog podczas pierwszej rozmowy był… tak niesamowicie sztuczny), jest beztroski Jack. O, wiem, do kogo miałam się przyczepić! Ciotka! Raz ma taki charakter, raz inny. Jednym razem mruczy coś gniewnie i wredni pod nosem, innym uśmiecha się i zachowuje sympatycznie. Nie mogę jej rozgryźć. Jej nie udało Ci się wykreować.
Piszesz bardzo mało opisów – szczególnie osób i miejsc, bo o przemyśleniach i przeżyciach można jeszcze trochę poczytać. Należy to zdecydowanie poprawić. Czym jest opowiadanie z ograniczoną ilością opisów do zupełnego minimum?
Pchasz często na siłę humor, co nie wychodzi Ci na dobrze. Jeśli zauważysz, że gdzieś komizm wygląda zbyt banalnie i wręcz żałośnie, skasuj go. Przecież nikt nie wymaga od Ciebie, że będziesz (albo Twoi bohaterowie będą) rzucać co chwila dowcipami jak z rękawa. Czasem można coś wpleść w opis albo rozmowę, ale nie na siłę. To musi być coś naturalnego i choć trochę zabawnego, a nie irytującego.
Jak się rozpędzisz z dialogami, to nie ma zmiłuj. Ciągną się kilometrami, ale o tym już wspominałam. Mówiłam też, że czasem są dość drętwe i jakby wkładane siłą do ust bohaterów, a to nie jest dobre.

A teraz przechodzimy do błędów. Jeśli będziesz chciała, abym wskazała Ci również błędy z innych rozdziałów – wal śmiało. Po to jestem, aby pomagać.
Rozdział 2:
[1] Otwieram oczy i, jak co dzień od wypadku, wmawiam sobie, że gdy wstanę, zobaczę mój stary pokój i usłyszę głos mamy, wołającej na śniadanie. -> przecinki do dodania i przecinek do kasacji.
[2] Ociągam się chwilę z zaakceptowaniem faktu, że jest inaczej. Siadam na łóżku i zastanawiam się, dlaczego jest tak ciemno. -> powtórzenie i przecinek do dodania.
[3] Patrzę na wyświetlacz budzika, który pokazuje "4:04". -> w opowiadaniu wszystkie liczby (daty, godziny, liczebniki porządkowe i tak dalej) zapisujemy słownie.
[4] Patrzę na wyświetlacz budzika, który pokazuje "4:04". Przypominam sobie o różnicy czasowej. W Londynie jest teraz dziewiąta - moja godzina wstawania. Zasuwam zasłony i staram się ponownie zasnąć. Po ataku ziewania i liczeniu baranków, udaje mi się w końcu wrócić w objęcia Morfeusza. -> w całym opowiadaniu tworzysz bardzo krótkie zdania (nie będę przytaczać wszystkich, bo nie starczyłoby miejsca w Wordzie, o ile to oczywiście możliwe), które utrudniają trochę czytanie. Sama rozumiesz – tam, gdzie są kropki, mimowolnie nakazujesz zrobić przerwę. A przecież można to zgrabnie połączyć, na przykład: Patrzę na wyświetlacz budzika, który pokazuje czwartą cztery i przypominam sobie o różnicy czasowej - w Londynie jest teraz dziewiąta, czyli moja godzina wstawania. Zasuwam więc zasłony i staram się ponownie zasnąć, a po ataku ziewania i liczeniu baranków, udaje mi się w końcu wrócić w objęcia Morfeusza. <- tym sposobem z pięciu zdań zrobiłyśmy wspólnymi siłami dwa.
[5] Jestem twarda, ale chłód śliny na policzku nakazuje mi sprawdzić, co się dzieje. -> przecinek do dodania.
[6] Zastanawiam się, co robić: najpierw krzyczeć czy uciekać. -> przecinek do dodania, a kropkę zamieniamy w znak zapytania.
[7] Nie mogę wyjść z łazienki, nie narażając się na spotkanie z nim. Nie chcę jednak spędzić całego dnia w łazience. -> powtórzenie.
[8] Powoli otwieram drzwi i szukam wzrokiem psa. Zatrzymuję go na łóżku, gdzie psina siedzi. -> to „go” bardziej wskazuje na psa niż na wzrok, więc to brzmi, jakby główna bohaterka zatrzymała psa na łóżku.
[9] Zwierzak leży na mojej poduszce i patrzy na mnie, jakby na coś oczekiwał. -> czegoś oczekiwał albo na coś czekał. To są dwie poprawne formy, jedną z nich możesz wybrać i poprawić to zdanie.
[10] Zastanawiam się, o co mu chodzi - dlaczego nie atakuje? -> jeden przecinek dodajemy, a drugi wstawiamy w miejsce myślnika, żeby ładniej wyglądało
[11] Dlaczego w moim pokoju jest pies! -> to pytanie, a pytanie należy zakończyć znakiem zapytania. Jeśli zależy Ci też na wykrzykniku, umieść tam „!?”.
[12] Możesz go nazwać, jak chcesz -> przecinek do dodania.
[13] od czasu, gdy moja kotka Ellie wybrała się na dłuższy spacer -> przecinek do dodania.
[14] -To musi być jakaś pomyłka.Stwierdziłam -> raczej zauważyłam, że dobrze zapisujesz dialogi, więc to musi być jakieś drobne przeoczenie. Po prostu bez kropki i „stwierdziłam” małą literą.
[15] Mmmm... może, jeżeli tobie przysłaliby piłkę i album piłkarski drużyny Arsenal -> proponuję „Hmm… Może, jeżeli (…)”
[16] Jest twój i jeżeli nie chcesz zrobić przykrości dziadkom, lepiej się z tym pogódź. -> przecinek do dodania.
[17] Staję przed lustrem, wbudowanym w drzwi szafy -> bez przecinka.
Choć rozdział był niesamowicie krótki, to błędów stosunkowo pojawiło się dość dużo.

Rozdział 20
[1] tak dobrze wie, jak mnie trenować -> przecinek do dodania.
[2] Ale gdzie znajdę teraz trenera, który tak dobrze wie jak mnie trenować? Nie, nie mogę teraz zaskarżyć trenera -> powtórzenie.
[3] Nie zdążył jednak powiedzieć jednak więcej niż „Trenerze..” -> przeoczenie.
[4] a reszta zespołu Austria Team jakoś nie paliła się do spędzenia całej reszty popołudnia ze słynnym Schlierenzauerem -> powtórzenie.
[5] Na wszelki wypadek sprawdził w wizjerze zobaczył Thomasa. -> lepiej „…w wizjerze, ale zobaczył Thomasa.”
[6] Nie było sensu pytać czy coś się stało – to można było zauważyć przy pierwszym spojrzeniu. -> powtórzenie.
[7] Już otrząsł się z wstrząsu ruszył w stronę Schlierenzauerowej kuchni -> stwierdziłam u Ciebie chorobę „myślnikomanię”. Moje gratulacje! Jesteś pierwszym przypadkiem! Jeszcze u nikogo jej nie wykryłam. Dla zainteresowanych – myślnikomania objawia się nadmiernym wstawianiem myślników wszędzie tam, gdzie one zwyczajnie nie pasują.
[8] Gregor wyciągnął z lodówki dwie butelki znanego polepszacza humor, zwanego często piwem, i podał jedną z nich koledze. -> przecinek do dodania.
[9] Potem oparł się o blat szafki i po pierwszym łyku, zapytał: -> a tu do kasacji.
[10] Thomas chwilę się zastanawiał – albo się wahał, albo planował, jak zacząć swoją dramatyczną historię. -> dwa przecinki do dodania. Ten pierwszy to dlatego, że powtarzasz spójnik. Analogicznie jest w przypadku między innymi „i”, „oraz” czy „czy”. A drugi ponieważ zawsze stawiamy przecinek przed na przykład „niż” oraz „jak”, jeśli potem występuje czasownik.
[11] Jak wiesz, zaraz po treningu pojechałem do domu Kristiny. -> przecinek do dodania.
[12] zmokłem, czekając ponad pięć minut pod drzwiami -> przecinek do dodania + chyba chodziło Ci o „sam”.
[13] „Katriny nie ma w domu” -> Wft? Przecież Twoja bohaterka ma na imię Kristina!
[14] Matka Katriny zastanawiała się chwilę, chyba czy może mi mówić, ale w końcu mi odpowiedziała „Jest w tej nowej kawiarni”. -> skłądnia poszła się je… poszła do tej nowej kawiarni szukać Kristinę.
[15] Zastanawiałem się, co może robić moja dziewczyna w jakiejś kawiarni -> najprawdopodobniej piła kawę, a co można robić w kawiarni? A tak na serio – przecinek do dodania.
[16] A może ty powinieneś wrócić do opowiadania swojej historii!? -> znak zapytania do dodania.
[17] I tu zaczyna się prawdziwa akcja.. -> wielokropek to trzy kropki.
[18] Wiesz, wszedłem i od wejścia zacząłem wypatrywać Karistiny. -> Kristiny.
[19] Tą samą melodią, którą moja dziewczyna miała usztywnioną na dźwięk dzwonka. -> raczej ustawioną.
[20] telefon blondynki dzwoni w tej samej chwili, w której dzwonię do Kristiny -> przecinek do dodania.
[21] Prawda była taka, że nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że dziewczyna mogłaby zrobić coś takiego. Sam Thomas był najbardziej zaszokowany, bo przecież nic w zachowaniu dziewczyny nie wskazywało na to, by miała kogoś na boku – była najwspanialszą partnerką, jaką (…)Wszystko było tak nierzeczywiste. -> powtórzenia.
[22] Nie wiem, czemu taka jest –> przecinek do dodania.
[23] żeby pokazać mu, ze mnie to nie rusza. -> literówka.
[24] Chyba z rozumiał, bo zaśmiał się i powiedział: -> spacja niepotrzebna.
[25] Ja zawsze mam rację.tym razem ja się zaśmiałam. -> kropka do dodania i wielka litera.
[26] dziewczyna najeża się za każdym razem, gdy mnie widzie jak pies, gdy widzi kota.-> poległam przy końcówce zdania.
[27] Nie wiem, co z tym zrobić -> przecinek do dodania.
[28] chyba ze chcesz skończyć w szpitalu -> zjadłaś kropkę nad „z”
[29] Chciała już wrócić do robienia „czegoś” w laptopie -> raczej przyjęło się, że mówimy „na laptopie”.
[30] Super informacje -> superinformacje. Rzeczowniki z „super” (mimo że podkreśla je Word) piszemy łącznie.
Z błędami nie ma poprawy, mimo że minęło prawie dwadzieścia rozdziałów. Popełniasz błędy wszelkiego rodzaju – zarówno te ortograficzne, jak i stylistyczne, w których skład wchodzą powtórzenia, czy interpunkcyjne. Masz czasami również problem ze składnią. Gdzieś napisałaś, że nie korzystasz z Worda. Myślę, że warto by było zacząć. Przerzuć się również na przeglądarkę, która podkreśla błędy ortograficzne i literówki (które też popełniasz). Jeśli chodzi o interpunkcję, polecam poradniki na www.piorem-feniksa.blog.onet.pl. Warto poczytać coś o tajemnych przecinkach. Powtórzenia można eliminować poprzez czytanie wartościowych i dobrych książek, podczas których lektury wzbogacisz swoje słownictwo. Oczywiście, najlepszym ćwiczeniem na trudności związane z zapisem tekstu, będzie częste pisanie. Więc pisz, pisz, pisz i pisz! Trzymam za Ciebie kciuki.
Ogólnie blog mogę zaliczyć do tych bardzo przeciętnych, toteż i ocena, którą wystawię, nie powinna zaskakiwać – jest to Nędzny z minusem. Tekst wymaga korekty i sformatowania, a rozdziały powinny być bardziej przemyślane. Zastanów się również nad stworzeniem „Spamownika” oraz zakładki „O blogu”.
Przepraszam, że musiałaś tak długo czekać na ocenę. Mam jednak nadzieję, że gdy ją już przeczytasz, będziesz zadowolona z rad, jakie otrzymałaś, i pomoże Ci to w dalszym blogowaniu. Pamiętaj – oceniający jest po to, aby pomóc, a nie ośmieszyć, bo niektórzy o tym wciąż zapominają.

~ * ~

Jestem jednak baaaaaaardzo szczęśliwa, bo wyrobiłam się z norma, brawa dla mnie! Trzymam teraz za siebie kciuki, aby w sierpniu ocenić jak najwięcej blogów ze swojej kolejki. Chyba powróciła mi wena ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy