Na początku podziękuję Ci, że
wybrałaś ocenę nieszablonową – bardzo je lubię, bo mogę sobie pozwolić na
nawiązywanie do danego wątku w chwili, w której przyjdzie mi to na myśl,
niekoniecznie trzymając się ustalonych punktów.
Adres nie mówi mi absolutnie nic,
poza tym, że jest po polsku – nie mam żadnych pomysłów co do treści. Jedyne, z
czym mi się kojarzy, to film grany obecnie w kinach pod tym samym tytułem, ale
szczerze wątpię w powiązanie tych wątków. Ewentualnie kontekst historyczny,
aczkolwiek nie sądzę, żeby i o to chodziło. Ślepo strzeliłabym w Igrzyska
Śmierci lub Dramione, ale może czymś mnie zaskoczysz, nie powiem też, żeby Twój
nick przy zgłoszeniu naprowadzał na te tematy. Lubię taką dozę niepewności,
całkiem przyjemne wrażenie po zwyczajowej oczywistości. Krótki, łatwy do
zapamiętania, a jednocześnie zupełnie nie zdradzający z jakim tekstem będę mieć
okazję pracować. Otwieram stronę na nowej karcie i nie przerzucając nakierowuję
kursor na belkę, żeby zapoznać się z napisem, nie psując sobie pierwszego
wrażenia przedwcześnie ujrzaną szatą graficzną. Zobaczmy. Wita mnie AC/DC i z
tego powodu odruchowo kieruję swe kroki do prywatnej biblioteki muzycznej, żeby
melodię załączyć – będzie się dużo przyjemniej obcowało z Twoim dziełem.
Wątpliwość nasuwa się automatycznie – czemu to nie jest w cudzysłowie?
Nieładnie. Chociaż tytuł byś podała, jeśli już nie zespół. Na nagłówku cytat
już poprawnie zapisany, chociaż nieszczególnie wyróżniony, ale to dobrze, nie
przytłacza. Ciekawy obrazek, choć w dalszym ciągu absolutnie nie naprowadza
mnie na tematykę opowiadania. Ogień w tle i cała scena zdecydowanie odradza mi
podejrzenia, jakoby akcja miała być oparta o któryś z domniemywanych przeze
mnie tematów – wygląda na to, że przyjdzie mi się zmierzyć z czymś zupełnie
innym. Miło. Cała oprawa bloga jest bardzo ciemna, utrzymana w różnych
odcieniach brązu. Kolor, owszem, lubię, ale w małych ilościach. Z drugiej
strony jednak nie sądzę, żebyś przesadziła, bo bardzo pasuje – dzięki temu
wyraźnym akcentem odznaczają się płomienie na nagłówku. Jedyne, co jeszcze
rzuca mi się w oczy, to to, że polskie litery zmieniają się na inną czcionkę –
patatajam do pokoju brata (komputer, na którym obecnie pracuję należy do mamy,
domyślną przeglądarką jest IE, a zwyczajnie nie wypada mi instalować czegoś
innego, bo to nie mój sprzęt). W Operze wszystko wygląda cacy, ale musiałam się
upewnić.
Link do „Hells Bells” masz nawet
w zakładce – przydatne, mimo, że wciąż nie mam pojęcia w jaki sposób będzie to
wiązać się z Twoim opowiadaniem. Ja pozwolę sobie jednak korzystać z źródła na
komputerze, bo tam przynajmniej mogę włączyć pętlę. Na spis treści na razie nie zerkam, bo nie
sądzę, żeby był mi w stanie udzielić koniecznych informacji. Ruszam w stronę
zakładki „opowiadanie”. Sporo błędów :
„Pomysł na opowiadanie czerpię z kilku naprawdę dobrych dram,
takich jak "Pies Orthrosu" czy "Maou", jednakże wątki są wymysłem
mojej (chorej) wyobraźni, więc proszę trzymać łapki przy sobie, bo będę
gryźć, i nic mnie to nie obchodzi, że przemoc
rodzi przemoc.” – tak powinno to wyglądać.
„połączy nie tylko los, ale także/też/również
pewna silna więź.”
„właśnie owa
wioska”
„pożąda Pięciu Pieczęci”
„Sądzi, bowiem, że właśnie tam” –
niekonieczny przecinek numer jeden.
Podstawowe informacje są tutaj
zawarte i uporządkowane – zarówno jeśli chodzi o gatunek, czas i miejsce akcji,
jak i tematykę samego opowiadania. Przetłumaczyłaś również napis z belki i
podałaś jego dokładne pochodzenie – chwała Ci za to, prawie jestem w stanie
wybaczyć niepoprawny zapis w tamtym miejscu.
Jeżeli chodzi o ogólne pierwsze
wrażenie, to wygląda na to, że może być ciekawie, choć trochę mnie przeraża
koncepcja i aktualne wykonanie (chodzi głównie o ilość błędów w tak krótkim
tekście). Nie jestem przekonana również do samego pomysłu, ale może rozwiążesz
to w interesujący sposób.
Och, to teraz
przy każdym bohaterze będzie osobna notka? Ciekawie. Wszystkie obrazki
estetyczne, ładnie podpisane, takiej samej wielkości, w odcienaich szarości, co
po głębszym zastanowieniu, pasuje do nastroju bloga; przez moment miałam
dylemat, czy imiona są zapisane w katakanie czy kanji. Przy każdej postaci
sporo informacji, nie jestem przekonana, czy absolutnie potrzebnych i
koniecznych, ale to Twoja wyłączna sprawa. Podoba mi się pomysł w mottem i
określeniem postaci w kilku zwięzłych słowach – nawet jeśli ktoś nie ma ochoty
„czytać dalej”, to z samego tego podsumowania może wynieść wiedzę konieczną do
zapoznania się z daną postacią. Solidarność krwi – jeśli już kogoś polubię, to
chyba będzie to właśnie Yukari. Słowo „niewiadomo” zastąpiłabym „nieznany/a”.
Początkowo bawiło mnie wyrażenie „doszczętnie zakochany w ogniu” w odniesieniu
do „sadysty-piromana” Inohary, ale jak już przeczytałam, że ów człeczyna
pragnie „dopiec swojego celu” – do śmiechu mi nie było. Nie wiem, czy wytrzymam
aż taki napływ herosowania, bo na razie średnio zachęcająco to dla mnie wygląda
– może „w praniu” wyjdzie lepiej. Coraz lepsze kwiatki – „zagorzały alkoholik”.
Zaczynam się zastanawiać czy to celowa gra słowna, czy robisz to zupełnie
przypadkiem. Za słownikiem PWN cytując : „frywolny «mający
swobodny i żartobliwy stosunek do spraw erotycznych; też: świadczący o takim
stosunku»” – jesteś absolutnie pewna, że to właśnie miałaś na myśli? Sporo
literówek. Czasem nadużywasz przecinków, innym razem jest ich niewystarczająca
ilość. Och, padłam – wiem, że to kolejna literówka, ale moja wyobraźnia działa
zbyt szybko i jest zbyt plastyczna – „Kolor włosów: czarne z filetowymi refleksami.” Nie powiem, żeby „oklętus” było
słowem uwzględnianym w języku polskim.
Mam wrażenie, że
trudno będzie mi spamiętać wszystkich bohaterów i nie sądzę, żebym potrafiła
się z nimi identyfikować. Ratuje mnie jeszcze nadzieja, że pod tym względem
mnie rozczarujesz, naprawdę. Nie mogę jednak odmówić Ci ogromu pracy, jaki
zapewne włożyłaś w dopracowanie tej zakładki – jest dobrze skonstruowana,
interesująca i było mi miło zapoznać się z jej zawartością. Może trochę mniej
jeśli chodzi o treść, ale wizualnie zdecydowanie przypadła mi do gustu.
Jeśli chodzi o
pozostałe podstrony – zaglądanie tam, to właściwie formalność. Linki
uporządkowane; wśród nich link również naszej ocenialni, co jakby nie było,
jest ważną rzeczą. Celowości istnienia strony tytułem „pytania” nie rozumiem,
ale może kiedyś ktoś jakieś zada, nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć. Jeśli
chodzi o „spis treści” – jestem pod ogromnym wrażeniem. Widzę, że wszystko masz
dokładnie rozplanowane. Mogę tylko życzyć wytrwałości w dążeniu do upragnionego
celu, którym jak na razie jest epilog. Podkreślę raz jeszcze – podziwiam. Sond
nie lubię, nigdy nie lubiłam, aczkolwiek to wyłączna sprawa autorki. Przejadę
się jeszcze na dół, aby się zaznajomić z uwagami. Wszystko jasne i oczywiste.
Myślę, że nie musiałabyś powtarzać uwag o SPAM’ie jeśli zdecydowałabyś się
umieścić tę listę na górze strony, ale możliwe, że tak jest zwyczajnie
estetyczniej. Nie pozostawiłaś żadnej notki o sobie, tak więc zaciekawiona
wchodzę na profil linkowany za uprzejmością blogspota pod rozdziałem. O!
Jesteśmy z tego samego województwa – znaczy, że jak ocena nie przypadnie Ci do
gustu możesz mnie znaleźć i kopnąć w tyłek. Milutko. Skromnie. Zbyt wielu
rzeczy to tam nie ma, ale trochę mi obraz wyklarowało, nie powiem. Na wszelki
wypadek sprawdzam, czy nick zapisany japońskim alfabetem zgadza się z tym
pisanym w romaji. Zgadza. Cóż, to jednak jest kanji – ekspertem nie jestem, ale
akurat zarówno znaki w katakanie, jak i hiraganie, jeśli chodzi o „ka”
pamiętam, tego natomiast nie rozpoznaję. Z góry przepraszam za niezbyt
szczegółowe powyższe omówienie, jednak dla mnie zdecydowanie najważniejsza jest
treść i to na niej się skupię.
Już sam tytuł
prologu bardzo mnie zaciekawił. Intrygujący i niebanalny – mam nadzieję, że
dotyczyć będzie to również treści. Przewinęłam sobie na dół, żeby ocenić
długość – całkiem przyzwoita – wygląda idealnie. Myśl na początek również
zyskała moją aprobatę, ale dysonans wprowadza brak jakiegokolwiek znaku
interpunkcyjnego na jej końcu. Zastanawiam się, jaki powita mnie podkład. Ups.
No, trudno się mówi i żyje się dalej. Nie lubię The Gazette (pozwolisz, że nie
zachowam oryginalnej pisowni), ale mogłam się tego spodziewać obejrzawszy sobie
Twój profil – chociaż akurat „Untitled” jestem jeszcze w stanie przetrawić. To
nie tak, że nie przepadam za muzyką wschodu w ogóle, bynajmniej. Ten konkretny
zespół po prostu nie przypadł mi do gustu. Zdecydowanie wolałabym ujrzeć tutaj
chociażby UVERworld, ale nie można mieć wszystkiego. Trudno jednak nie
przyznać, że Ruki dysponuje bardzo charakterystycznym głosem. Nie jestem
orędowniczką i fanką słuchania muzyki w trakcie czytania, wybacz, dlatego
włączam sobie tekst i spokojnie przesłuchuję kawałek – tylko by to rozpraszało
moją uwagę, którą w stu procentach pragnę skupić na treści opowiadania. Nie,
nie i jeszcze raz nie, nie lubię tej muzyki, ale przebrnę, tekst jest całkiem
przystępny. Refren tak naprawdę ratuje sprawę – jest ładny. Chyba nie o muzyce
miało być, prawda?
Przechodząc do
sprawy właściwej – powtórzenia, i – co bardziej mnie denerwuje – japońskie
wstawki. Mimo wszystko miałam nadzieję uniknąć wszem i wobec sławionego „ne?”,
niestety, jak widać, nie udało się – a szkoda. Śmieć, jak dla mnie, z definicji
jest niepotrzebny, ale to zwyczajne czepialstwo, więc możesz nie zwracać uwagi
– co nie znaczy, że nie można by było tego lepiej skonstruować. Inna kwestia –
nie wiem, jakim sposobem mżawka – swoją drogą opad atmosferyczny – ze szczególnym naciskiem na pierwsze z tych
słów, może się unosić w powietrzu. Sporo powtórzeń, głownie różne wersje słowa
„było”. Literówki i dziwne epitety, moim zdaniem nie pasujące stylistycznie;
coś typu „kulturowego Kioto”. Twarz natomiast
może niczego nie ukazywać, nie zaś niczego „nie wskazywać” – do wskazywania
używa się palców. Do określenia rytuału przekazywania ludowych legend lepiej
byłoby użyć słowa „krążyły” zamiast „chodziły”.
Nie zachwycił
mnie Twój styl. Zdania są urywane – czasem zamiast przecinka stawiasz kropkę, a
w zamian przecinkiem łączysz zupełnie niezwiązane ze sobą zdania, które powinny
się „rozwieść”. Taka sytuacja ma miejsce chociażby w tym miejscu : „Jego twarz nie wskazywała dosłownie nic. Tak jakby był
wyssany ze wszystkich emocji, patrzył, jak domek się zapada.” Przecinki żyją
własnym życiem, miło, że im na to pozwalasz, ale niekoniecznie jest to dobre
dla tekstu. Nie wydaje mi się, żebyś wykorzystała cały swój potencjał ubierając
myśli w słowa. Opisy są całkiem rozbudowane, nie zachwycają mnie, ale trudno
mnie w tej materii zadowolić. Ja nie mam problemu ze zrozumieniem japońskich
wyrażeń (co prawda pojawiły się tylko dwa), ale sądzę, że warto byłoby chociaż
zasygnalizować ich znaczenie potencjalnemu czytelnikowi zainteresowanemu
opowiadaniem, a nie mającemu wcześniej styczności z Japonią. Jeżeli nie za
pomocą opisu, to chociaż w formie mini-słowniczka pod koniec rozdziału – nie
umniejszy to przecież walorom wizualnym. Osobiście wyróżniłabym również słowa
„9 lat wcześniej” – na przykład przez pogrubienie czcionki, czy użycie
kapitalików.
Kolej na
pierwszy rozdział, którego tytuł jet mniej intrygujący i zaskakujący, a jednak
jestem ciekawa, jak będzie z nim powiązana treść. Ponownie podkład przesłuchuję
najpierw – zespołu nie znam, ale pierwsze nuty brzmią bardzo przyjemnie –
podobnie jak wcześniej wyszukuję tekst, żeby zaznajomić się z tematem utworu.
Ała. Wokal niestety zepsuł moje wrażenia, ale posłucham do końca. Nie wiem,
dlaczego, ale stylistycznie piosenka kojarzy mi się bezustannie z „Nie kłam, że
kochasz mnie” pani Flinty i pana Zagrobelnego. Cytat na początku jest z
piosenki – nie w cudzysłowie, nie podpisany i brak interpunkcji. Minusik.
Ja rozumiem, że
z technicznego punktu widzenia ptaki na gałęziach nie siedzą, ale tak się
przyjęło to ujmować – w życiu nie słyszłam jeszcze, żeby jakiś przedstawiciel
tej gromady stał na drzewie. Co najwyżej przycupnął. Powtórzeń wciąż od groma –
ku mojej rozpaczy, natomiast zestawienie słów „amok codzienności” zmusza mnie
do ponownego przestudiowania znaczenia pierwszego słowa. Rozumiem chęć
znalezienia ciekawych połączeń, ale zaczyna mnie to męczyć. To nie pasuje i nie
trzyma się kupy – nie, nie, i raz jeszcze, nie. W ogóle nie podoba mi się
całość : „w amoku codzienności, śpieszyli się donikąd”
– artyzm aż po oczach „daje”. Trochę się gubię, ponieważ Kelnerka raz jest
pisana z małej, raz z wielkiej litery i już nie wiem, czy to jej przydomek, czy
zawód – a jeżeli to drugie, to z jakiego powodu w środku zdania pojawia się
wielka litera? Dialogi piszesz w sposób poprawny by za chwilę popełnić błąd –
jest jakieś wytłumaczenie? Opisy czasem dopracowane, ale głównie przy tych
obrazujących wymianę zdań – niby odpowiednio obfitych – czegoś jednak mi
brakuje. Podobała mi się znacznie bardziej, pod tym względem, pierwsza część
rozdziału – bardziej dopracowany był portret Inohary niż Dai’a. Ponownie zwrócę
uwagę na brak objaśnienia, czy choćby odniesienia w opisie ułatwiającego zrozumienie
sensu japońskich wtrąceń – skoro już koniecznie muszą mieć miejsce. Z jednej
strony podoba mi się sposób w jaki realizujesz temat – z drugiej bardzo
przeszkadzają mi wymienione niedociągnięcia. Historia sama w sobie zaczyna mnie
powoli wciągać, natomiast wiem, że nie będę nią w pełni usatysfakcjonowana. Aż
mnie zgięło na wiok mojego „ulubionego” epitetu – „delikatnie zarysowanych rysów twarzy”.
Rozdział drugi
wita mnie znów muzyką, której twórców nie znałam wcześniej, tym razem jednak
tekst jest w komentarzu odautorskim. O! To jest zdecydowanie bardziej na moją
modłę! Aż mi się „twarz ucieszyła”.
„Stukot
kroków niósł się echem aż po horyzont” – piękne ma facet tąpnięcie w takim
razie, nie powiem. Sąsiedzi się nie pobudzili? Natomiast pobiłaś to absolutnie
wyrazem „ówże” – zupełnie niepotrzebie
udziwniona forma. Trochę zadziwiło mnie też : „światełko przedziwnej
fascynacji, która zgoła ją oderwała od
rzeczywistości”. Ja naprawdę jestem w stanie dużo zrozumieć i umiem pojąć, że
chcesz urozmaicić swój język, ale wolałabym czytać nie przerywając lektury przy
takich „kwiatkach” tylko i wyłącznie po to, by zastanawiać się, czy to ja nie
zrozumiałam Twoich intencji, czy Ty nie wiesz co właściwie napisałaś. Naprawdę,
niczego nie ujęłoby kompozycji tekstu i tej historii pisanie językiem mniej
udziwnionym. Przecież składasz całkiem sensowne zdania, a wprowadzając takie
słowa burzysz tylko efekt – zamiast wczuwać się w nastrój i identyfikować z
bohaterami zastanawiam się, czy śmiać się, czy płakać. Nie podoba mi się, że
używasz wulgaryzmów – psują absolutnie wszystko. Zagłębiamy się wciaż w
historię bohaterów, pojawiła się nowa ciekawa postać, choć w tym momencie nie
jestem w stanie o niej powiedzieć zbyt wiele, poza tym, że rozpoznaję w niej
jedną z głównych bohaterek, głownie przez powiązanie z kartami. Popełniłaś
kolejne dziwne błędy, które składam na karb niezrozumienia znaczenia słów – po
raz kolejny, niestety. Podsumuję to na końcu, pozwolisz?
Miłe zaskoczenie
– pierwszy raz nie muszę włączyć podkładu, bo po przeczytaniu cytatu bezbłędnie
kojarzę utwór i podśpiewuję go pod nosem. Sprawdzam, tak dla zasady i okazuje
się, że zgadłam. Milczeniem pominę ponowny brak cudzysłowu. Absolutnie nie
wiem, co Ty masz z tymi „syzyfowymi próbami, które
spalają na panewce”, bo ten pseudo- związek frazeologiczny widzę już
trzeci raz, a drugi w tym samym rozdziale. Kawałek niezbyt optymistycznej
histori Daichi’ego w tle – ciężkie miał chłopak dotychczas życie, nie
zazdroszczę, w dodatku ze swoimi przeżyciami musi borykać się sam. Nie mogę się
jednak oprzeć wrażeniu, że Inoharę poznawaliśmy z innej perspektywy – poprzez
opis. Ryuchiro do tej pory objawia nam się wyłącznie przy okazji dialogów i
retrospekcji. Była co prawda krótka wstawka podczas naszego pierwszego z nim
spotkania – kiedy to wstawał z łóżka, ale wciąż odczuwam pod tym względem
niedosyt. Z mojej wiedzy w dziedzinie łaciny (a kurs, jakby nie było,
zaliczyłam), inferus to przymiotnik, nie rzeczownik i znaczy nie piekło, a
piekielny. Natomiast plus za to, że tym razem pomyślałaś o objaśnieniu! Postaci
coraz więcej, a żadnej (oprócz Kyohei’a i Dai’ego) nie poznałam na tyle, by
zostawiły sczególny ślad w mojej pamięci – trochę się boję, że mogę się zgubić.
Kolejna zagadka pojawia się wraz z tą niezwykłą parą, nie ustrzegłaś się jednak
ponownie od błędów, co bardzo mnie smuci, bo jest ich tak dużo, że nie jestem w
stanie wszystkich wyłapać, a nawet jeśli byłabym w stanie, to całość
wydłużyłaby się ponad miarę – poza tym nie mam żadnej gwarancji, że
wprowadziłabyś zmiany. Moją kwestią jest przede wszystkim ocena, nie zaś
betowanie.
„Nowa tożsamość”
– głosi tytuł rozdziału czwartego. Zespoł kojarzę, chociaż piosenki nie znam;
ładna muzyka, niekoniecznie mój typ. Jest dość łagodna w porównianiu do
pozostałych, ale tekst ma równie „wymagający”, jeśli mogę to w ten sposób ująć.
Z zupełnie innej strony jawią nam się postacie Ryuchiro i Inohary – swoją
drogą, kiedy już odsłoniłaś ten fragment ich przeszłości zastanawiam się, czy
nadal powinnam ich tak nazywać.Odnosiłam zupełnie inne wrażenie co do psychiki
Kyohei’a – najwyraźniej się pomyliłam. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo
wyrażenia typu „spalił buraka” czy „zalać się w trupa” psują ten tekst. Nijak
się mają do języka, którym posługujesz się w sąsiadujących zdaniach.
„Nie
należał do osób, które uginały się od widoku kobiecych piersi czy słodkich
słów” –
jeżeli już, to „pod wpływem”, nie „od”; użycie tutaj słowa „uginały” jest dość
niefortunne. „Zapewne” to jeden wyraz. Ostrzegam, jeszcze raz użyjesz słowa
„frywolnie”, to do Ciebie strzelę. Tragicznie rozmijasz się z właściwym
znaczeniem. Brzmi to po prostu komicznie. Poprawiła się za to wyraźnie obecność
przecinków – są – nie dość, że w odpowiednich miejscach, to jeszcze w całkiem
słusznej ilości. Nie lubię śmiechu na modłę „shishishishi”, ale to już
japońskie skrzywienie. Po prostu słowo „shi” ma kilka znaczeń – oprócz tego
oczywistego – czyli cyfry cztery, znaczy także po prostu „śmierć”. Ponownie nie
wytłumaczone pewne pojęcia : „tabularaza” czy w pisowni oryginalnej „tabula
rasa”, plus, rzecz jasna, japońskie słówka. Akcja rozwija się w świetnym tempie
– nie za dużo, nie za mało. Wręcz idealnie. Jeśli chodzi o ten aspekt, nie mam
absolutnie zastrzerzeń. Doczekałam się pojawienia bohatera, który najbardziej
mnie zaintrygował podczas przeglądania zakładek.
Piękna piosenka
wita mnie u progu rozdziału piątego; nie znałam jej wcześniej, ale na pewno
zapamiętam. Uduszę. Yukari robi „frywolne kroki
w przód”.
„Zaciągnęła się
powietrzem i wypuściła go” – to jest „to”
powietrze, wypuściła „je”.
„z premedytacją
będzie przedłużał ich ekspediencie przed bramą”
– słowo na czerwono, to wołacz od słowa „ekspedient”; chyba nie o to chodziło.
W tym momencie
cała moja wiedza dotycząca jakichkowiek języków zawiodła (chociaż podejrzewam,
że w głównej mierze powinnam uwzględnić tu japoński). Zupełnie nie mam pojęcia,
czym jest „iseki”. Nie wiem także, co ma przekazać dziwne „hora hora”. Za to
najbardziej rozbawił mnie jad bazyliszka. Ja rozumiem, że tutal bawimy się
prawie że w „Paranormal Activity”, ale bazyliszek zepsuł klimat. Kysz,
bazyliszku! Do tej pory nie widziałam także na ludzkim ciele, albo jakimkolwiek
przedstawicielu królestwa zwierząt „naturalnych zielonych plam” – no, chyba, że
chodzi o jakieś gady.
„Nie chciał
także komentować jej zachowania, które czasem dawało
wiele do życzenia” – związek frazeologiczny istnieje ze słwem
„pozostawiać”, nie „dawać”.
Nie potrafię
także pojąć, jak można być „uwikłanym w bożków”?
Łał. Nie
wiedziałam, że nawet wulgaryzmu można użyć niepoprawnie. Szacunek na dzielnicy.
Znowu „palimy na panewce”, ale tym razem to przynajmniej ma jakiś sens.
„swawolnie
pogrążyła się w myślach” – temu natomiast zupełnie sensu brak – jak na huśtwace
– raz na dole, raz na górze. Męczące.
Zastanawiające,
czemu uczepiłaś się tego wyrażenia, swoją drogą, jak już wcześniej wskazałam –
będnego – „na inferusa”.
„najchętniej
wziąłby ją za łachmyty i wyprowadził z
restauracji” – wydaje mi się, że chodziło jednak o łachmany.
„Aktoreczka” w
„pisemku” dobrze, że „naga”, a nie „nagusieńka”, bo chyba zemdliłoby mnie od
ilości zdrobnień. Powaliło mnie natomiast „pomieszczenie niewysokich lotów” –
trudno się przed tym uchylić.
Wypowiadając się
na temat samej akcji – powoli zarysowuje się główny temat. Trochę w mękach, bo
ten rozdział bardziej mnie zmęczył niż zaciekawił, mimo, że było w nim wiele
ciekawych wątków. Nie, nie chodzi o to, że był zbyt długi – raczej kwestią jest
chaos. Zaczęłam się gubić – zarówno w
wątkach, jak i przeszłości bohaterów. Wreszcie doszło jednak do
intrygującego spotkania trójki spośród głównych postaci – zastanawia mnie w
jaki sposób rozwiążesz tą sytuację.
Podkład z
rozdziału szóstego znam na pamięć, choć głównie za sprawą mojej siostry – nie
dlatego, że go lubię. Tytuł kojarzy mi się z partią szachów. Nie potrafię w
żaden sposób zrozumieć tego zdania : „Zmierzyła Junko
krótkim spojrzeniem i uśmiechnęła się uroczo, wyjmującą ją i Daichiego jak
podmuch wiosennego wietrzyka.”
„krokodylą”
–
krokodylom;
„krew się w niej zalała” – jeśli już to chyba krew ją
zalała;
„strach już od
dawna przerodził się w uczucie, którego nawet
ona sama nie potrafiła dobrze określić”
Karta frywolnie unosi się w powietrzu. Brak mi słów. Och.
Kolejne palenie na panewce. Zaczynam się przyzwyczajać. Płatki wiśni też idą za
przykładem karty.
„opaczność” – o, to mnie
już zupełnie rozbroiło. Opatrzność.
Kolejny ciekawy
zwrot akcji, którego się nie spodziewałam. Ładnie łączysz wątki. Nie zmienia to
jednak faktu, że ja nigdy nie publikuję rozdziału, z którego nie jestem
zadowolona. Tym bardziej nie piszę pod spodem, co mi się w nim nie podoba – to
trochę dziecinne. Nie podoba mi się konstrukcja postaci Narity, za to Yukari
przypadł mi do gustu.
Mogłabym być
naprawdę wredna, ale pomysł, mimo, że mnie od początku nie przekonywał, wydawał
się być całkiem interesującym materiałem, nad którym można pracować. Poza tym
nie chcę Cię aż tak zniechęcać, bo widać, że masz zacięcie i jakiś zalążek
talentu, który jednak potrzebuje bardzo dużo uwagi i poświęconej mu pracy, bo w
obecnej sytuacji wszystko to wypada po prostu miernie. Potraktowałam Cię ulgowo
– głównie jeśli chodzi o błędy, a tych było niesamowicie dużo. Może się mylę,
ale silisz się na komplikowanie zdań, żeby poprawić ich wartość, poprzez użycie
słów zupełnie nie pasujących do kontekstu, często nie mających żadnego związku
z opisywanymi emocjami, czy sytuacją. Prosiłabym Cię, żebyś, zanim następnym
razem zdecydujesz się na coś takiego, sprawdziła znaczenie danego słowa czy to
w słowniku, czy zwyczajnie wpisując je w wyszukiwarkę i zaznajamiając się z
opisem. Czasami jest to wręcz na granicy absurdu. Sprawiłaś przez to, że – mimo
intrygującego pomysłu na opowiadanie – zniechęciłam się już przy trzecim
rozdziale. Uproszczenie języka może nie wpłynie dodatnio na walor językowy
tekstu, ale na pewno poprawi jego odbiór. Mnóstwo literówek, choć z rozdziału
na rozdział coraz mniej. Oscylujesz na skraju przepaści – niby jest dobrze, a
jednocześnie brakuje tak dużo, że sama nie wiem, na co jeszcze powinnam zwrócić
uwagę. Każdy rozdział nadaje się do gruntownej przeróbki – obawiam się, że
pomoc obecnej bety jest niewystarczająca – swoją drogą, jeśli mogę wiedzieć, co
ona sprawdza?
Co jest na plus?
Potrafisz dobrze budować napięcie, rozdziały piszesz długie i gdyby nie
wszystko, co było wymienione wyżej, czytałoby się to naprawdę przyjemnie. Masz
pomysł – konsekwentnie realizowany, jak na razie dobrze skonstruowani
bohaterowie, ciekawe wątki. Urywasz akcję w takim momencie, że czytelnik ma
ochotę sięgnąć po kolejną część. Historia jest bardzo oryginalna, przede wszystkim
– Twoja własna. Widać, że poświęcasz jej dużo czasu, nie ma tutaj banalnie
rozegranych sytuacji, dobrze realizuesz postawiony przed sobą temat – masz na
niego sporo pomysłów. Również tytuły są zaskakujące – to wbrew pozorom bardzo
ważne. Poprawiła się kwestia interpunkcji, chociaż nadal czeka Cię przy niej
sporo pracy.
Może problem
jest właśnie w tym, że za bardzo chcesz?
Ode mnie
dostajesz ocenę Zadowalającą, ale z minusem – błędy i powtórzenia w takiej
ilości nie mogą zostać potraktowane ulgowo.
____
Wyniki z matury cacy.
Po osiemdziesiąt procent z biologii i chemii na rozszerzeniu
Sto z matematyki podstawowej.
Siedemdziesiąt sześć z polskiego.
Dziewięćdziesiąt osiem z angielskiego.
<3
Nie chwal się XD
OdpowiedzUsuń84 z polskiego ^^ tak przy okazji ^^
No. Ocenę też poczytam. Czekałam na nią w końcu. Bardziej niż na wyniki z matury XD
Alu, jesteś wybitna :DDD
UsuńTylko tym mogłam się pochwalić, bo w każdym innym przypadku jestem od Ciebie gorsza XD
UsuńEh, Ty.
UsuńLiczy się jakość, a nie ilość XD
Hej! Na początek gratuluję wysokich wyników maturalnych i zapytam z czystej ciekawości - na jaki kierunek się wybierasz? :D
OdpowiedzUsuńNo cóż... a teraz mogę odnieść się do treści oceny, i tu, chciałam przede wszystkim podziękować, że poświęciłaś mojemu blogowi czas, mimo, że najprawdopodobniej troszkę (jak nie bardzo) cię zmęczył :)
Frywolny oznacza także (według słownika synonimów) psotny, swawolny itp, i, wbrew pozorom, nie ma nic wspólnego erotyzmem, ale to jako czysta ciekawostka.
Opisy bohaterów są długie, bo po prostu bardzo polubiłam taką formę i myślę, że dzięki temu czytelnik może sobie poukładać co nieco w głowie, zważywszy na ich formę, ale oczywiście "czytaj więcej" jest zrobione tylko dla tych ciekawskich. Jeśli ktoś nie jest zwolennikiem takiego zabiegu, wszystkiego, prędzej czy później, dowie się z rozdziałów i nie musi wnikliwie czytać tych opisów :) Kyohei herosem? Ani mi się śni, hihi :D Z „oklętusem" miałam mały problem, bo nie miałam pomysłu jakby inaczej to ująć, więc jestem otwarta na wszelkie propozycje xD
Jedziemy na tym samym wózku, bardzo mnie to cieszy, bo dla mnie też najważniejsza jest treść. I kolejny raz dziękuję, że to na niej skupiłaś się w szczególności. Dla mnie inne kategorie to czysty dodatek tudzież sposobność, aby zdobyć więcej punktów i podwyższyć sobie ocenę. Uff, wiele bym dała, aby powstała ocenialnia skupiająca się wyłącznie na treści. xD
Mam w planach poprawić plastycznie prolog, bo pisałam go wieki temu (czyt. rok temu), ale oczywiście nie chcę zmienić jego treści, bo większość osób doszukuje się w nim kontrastu, który był jego głównym celem. Zresztą, kto chciałby odgrzebywać stare kotlety? ;)
Co nie pasuje ci w wyrażeniu "kulturowego Kioto"? :)
Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, właśnie z tymi ptakami miałam spory problem, bo ani nie siedzą ani nie stoją (chociaż "stać" to dla mnie bardziej właściwie słowo), ale poprawię to na "siedzą" i nie będę podważać autorytetu reszty świata :) "Kelnerka" pisana jest raz tak, raz tylko i wyłącznie z mojej winy, ponieważ dziewczyna, która betowała mi notki nie została uprzejmie poinformowana, że "Kelnerka" to przydomek. Zawód po części także, ale tylko po części.
Isekami nazwałam to pismo na ścianie, natomiast "hora hora" to dźwięk naśladujący śmiech towarzyszki Yukariego. :)
"Łał. Nie wiedziałam, że nawet wulgaryzmu można użyć niepoprawnie. Szacunek na dzielnicy." - mogę wiedzieć, gdzie go źle użyłam? :)
"Może problem jest właśnie w tym, że za bardzo chcesz?" - Mnie się wydaje, że nadal się nie staram jak powinnam, nadal robię wszystko na szybko i chcę to w miarę swoich możliwości poprawić.
Po raz kolejny dziękuję, za to, że twoje uwagi mi to umożliwiają. Wiem przynajmniej, w którym konkretnie momencie muszę poprawić i na przyszłość wyeliminować moje błędy i postarać się ich już nie popełniać.
No cóż... Jeśli niektóre fragmenty komentarza wydały cię się hm... zbyt opryskliwe to przepraszam. Chcę, abyś wiedziała, że ocena mi się podobała (nie zamierzam szukać się po województwie, aby się „dokopać :D). Zwróciłaś uwagę na to, co mam poprawić i nad czym popracować oraz czego unikać i na tym zależało mi najbardziej. Dlatego biorę się gorliwie do roboty! XD
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :D Wybieram się na JSK (Jedyny Słuszny Kierunek), czyli medycynę :>
UsuńByło mi bardzo miło oceniać Twojego bloga, bo widać, że to, co robisz, robisz z pasją, nie dla ilości komentarzy, a dla własnej satysfakcji - doceniam, naprawdę.
Zdaję sobie z tego sprawę, aczkolwiek człowiek jest już stary, skrzywiona psychika i, przyznajmy szczerze, trochę tego słowa nadużywasz. Nie pasowało mi do kontekstu ;)
Jakoś tak mi się Kyohei automatycznie skojarzył :D A jeśli chodzi o tego nieszczęsnego "oklętusa"... "Jest człowiekiem zamiłowanym w folklorze słowa, zwanym przez niektórych pospolicie <>" XD
Och, myślę, że możnaby się było spokojnie z oceniającą skontaktować i zapytać po prostu, czy możliwe jest wyłącznie ocenienie treści ;)
Ten epitet wydał mi się po prostu odrobinę wymuszony. Oj, dobrze. Odrobinę to eufemizm ^^"
Wybacz. Biol-chem. :D
Rozumiem. Założyłam pierwsze, bo głównie jednak skupiało się wokół wersji z wielkiej litery.
Nie mogłam tego w żaden sposób rozszyfrować - dziękuję za wyjaśnienia :)
"kurestwo" - jakby nie było, powinno się pisać "kurewstwo" ^^
Starasz się, tak czy inaczej.
Pozdrawiam również!
Piękny kierunek, ale mam nadzieję, że nigdy cię nie spotkam (w celach zdrowotnych, oczywiście), gdy w przyszłości zostaniesz się znakomitym lekarzem ^^
UsuńI dla własnej satysfakcji i dlatego, aby się czegoś więcej nauczyć. To powód, dla którego zgłaszam się naprawo i lewo do każdej ocenialni, która nawinie się pod rękę. Chcę po prostu poznać zdanie innych na temat swojej "twórczości" z różnej perspektywy widzenia. :) Ale cieszę się, że to zauważyłaś. Jest mi naprawdę miło :)
Bardzo go lubię (można to nazwać małym "zboczeniem zawodowym"), ale od dziś postaram się kontrolować dla pożytku własnego i publicznego :)
Hihi, żaden bohater nie będzie herosem, bo nawet mnie samej nie przekonali do swojego bohaterstwa. Każdy po prostu będzie podążał za swoimi celem, w mniej lub bardziej moralny sposób. ;) bardzo ładnie to ujęłaś, dziękuję XD
Popytam. Powalczę i nuż się uda. ^^
Och, w tamtym komentarzu zapominałam podziękować za wypisanie błędów... Także bardzo dziękuję. :D
Pozdrawiam raz jeszcze!
Cieszę się, że podchodzisz do swojej twórczości w tak poważny sposób :)
UsuńTego nie sposób było nie zwuważyć :DD
Mam nadzieję, że ich nie zepsujesz :>
Ależ, proszę uprzejmie.
Gratuluję, słońce, jestem z Ciebie dumna jak cholera! <3
OdpowiedzUsuńAle żeby nie było aż tak słodko, to usuń to tło pod czcionką, co? :)
Żebym to ja jeszcze wiedziała jak XDD
UsuńOno się samo zrobiło ;<<<
A jednak wiedziałaś. Swoją drogą, jak to zrobiłaś? ;)
UsuńHym. Był to dość dziwny i żmudny proces, którego sensu nie potrafię opisać. W użycie poszły Delete i Enter :P
UsuńGratulacje!
OdpowiedzUsuńCzyżby definitywny koniec beztroski? Ale wcześniej wakacje, tak ;)
Dziękuję :D
UsuńWakacje, to ja mam od 21 maja ^^ To jest życie :D Chociaż trudno się nie zacząć nudzić ^^
I jak tu się zabrać za jakąkolwiek książkę, skoro moja Niekonkretna zaczęła pisać oceny i to jakie oceny! Kapitalnie się to czytało, nawet nie zaglądając do źródła ;)
OdpowiedzUsuńSłodzisz! Za bardzo słodzisz! :DD
Usuń47 yr old Research Assistant III Derrick Noddle, hailing from Aldergrove enjoys watching movies like Claire Dolan and Horseback riding. Took a trip to Hoi An Ancient Town and drives a Sonata. Czytaj wiecej tutaj
OdpowiedzUsuń