piątek, 30 sierpnia 2013

589 www.serce-ognia.blogspot.com


1. Pierwsze wrażenie (4 pkt)

Długo trwało, nim w końcu się przemogłam i wzięłam porządnie za ocenę Twojego bloga. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek cokolwiek przyjdzie mi z taką trudnością. Sama nie wiem, co na tym zaważyło. Chyba przeraziła mnie ta malutka czcionka w porównaniu do ogromu treści. Ale w końcu musiałam się wziąć za siebie i przystąpić do oceny, bo przecież nie możesz wiecznie czekać, a nie chcę Cię też oddawać do WK, skoro znajdujesz się na pierwszym miejscu w kolejce.
Zacznijmy może od adresu. Szczerze powiedziawszy, to nie wiem, jak go interpretować i to mnie intryguje. Większość adresów da się rozszyfrować, choćby w najprostszy i najgłupszy sposób, a tutaj nic. Pustka. Za to masz plusa u mnie, i to wielkiego. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim adresem. Mam nadzieję, że nie jest on tylko chwytem marketingowym, pod którym ukrywa się kiepskiej jakości opowiadanie, lecz wręcz przeciwnie. No, ale nie ma co spekulować, tylko należy się przekonać. Po tak ciekawym adresie jestem ciekawa, co czeka mnie dalej.
Kolejnym przystankiem w pierwszym punkcie jest belka. U Ciebie widnieje na niej cytat autorstwa Tolkiena: Nikt prawie nie wie, dokąd go zaprowadzi droga, póki nie stanie u celu. Tutaj już nie mam problemów z interpretacją, lecz z odpowiednim doborem słów, co jest dość krępujące. Napis, który umieściłaś na belce, nasunął mi na myśl pewną wizję, w której chłopiec (możliwe, że w wieku licealnym, może trochę starszy) staje przed misją, którą musi wykonać, od której zależy jego życie, ale nie wie, co go czeka, jakie pułapki los postawi na jego drodze. Nie wiem, czy tego będzie dotyczyła Twoja historia, jednakże mam nadzieję, że się nie zawiodę. Coś czuję, że mam do czynienia z opowiadaniem nie dość, że fantastycznym, to jeszcze przygodowym. Interesująca mieszanka. Ale wracając do belki - uwielbiam, gdy autor decyduje się właśnie na cytat, choć niektórzy wolą tam umieszczać adres bloga. Napis jest tak samo intrygujący jak adres, co mnie niezmiernie cieszy, ponieważ nie podajesz mi wszystkiego na tacy, ale pobudzasz wyobraźnię i dzięki temu czytanie historii jest niespodzianką.
Pobieżnie patrząc na szablon, stwierdzam, że jest on strasznie ciemny. Tak ponuro na tym blogu. Gdy pierwszy raz weszłam na tę stronę, odniosłam wrażenie, jakbym miała zmierzyć się z horrorem, a jeśli nie z nim, to przynajmniej kryminałem. Na to w każdym razie w moim odczuciu wskazywała kolorystyka bloga. Jak jest naprawdę? Nie dowiem się, póki nie zagłębię się w lekturę opowiadania. A szatą graficzną zajmę się już za chwilkę.
Podsumowując - Twój blog wywarł na mnie dobre wrażenie. Adres nie jest ani denny, ani trudny do zapamiętania, ani w obcym języku. Czego można chcieć więcej? Napis na belce jest doskonale dobrany, intrygujący, ale to już pisałam wyżej, więc nie będę się powtarzać. Jedyne wątpliwości mam względem wystroju, ale to pikuś przy tym, co napisałam wyżej. Z przyjemnością przechodzę do dalszej części oceny.

2. Prezencja strony (3 pkt)

Na temat szablonu wspomniałam już co nieco w punkcie wyżej. Moim zdaniem jest on za ciemny, ale jeśli tematyka tego wymaga, to nie ma się czemu dziwić. Nie każda historia musi się skupiać wokół dobra i spokoju, prawda?
W sumie, to nie wiem, co mogę powiedzieć na temat wystroju Twojego bloga. Jest on prosty i uniwersalny, co nawet potwierdza napis umieszczony na nagłówku. Spokojnie można by było go umieścić na blogu z historią obyczajową, podstronie oceniającego czy pamiętniku. Wszędzie by pasował. Do czego dążę? Jestem zdania (i zapewne wiele innych osób także), że szablon powinien odpowiadać tematyce bloga. Przykład: jeśli autor/ka pisze opowiadanie, w którym główne role przypadają Edwardowi i Belli, to oczywiste, że to oni będą widnieć na nagłówku, aby odwiedzający wiedział, na co się pisze, rozpoczynając czytanie historii. A u Ciebie jest jedna, wielka niewiadoma. Gdyby nie napis, to zapewne myślałabym, że piszesz opowiadanie o czymś, co jest związane z kosmosem. No, ale tak nie jest. Tak więc radziłabym Ci zastanowić się nad zmianą szablonu, aby bardziej odpowiadał tematyce bloga. Widzę, że obecny pobrałaś z Wioski. Słuszny wybór, mają tam naprawdę piękne szablony. Jednakże polecam także Szablonową Szafę czy Szablonownicę. Na Zaczarowanych Szablonach także mają bogatą ofertę szat graficznych. Jest naprawdę ogrom blogów, na których można dostać szablon. Jeśli żadna z moich propozycji nie przypadła Ci do gustu, to może zajrzysz na Katalog i sama wybierzesz? Jestem pewna, że znajdziesz coś odpowiedniego na swojego bloga.
Tło wewnętrzne jest tak naprawdę jednocześnie tłem zewnętrznym. Nie można go nijak odróżnić (bo i różnic nie ma). Wszystko się ze sobą zlewa i tworzy niezbyt estetyczną całość. Myślę, że ładniej by się wszystko prezentowało, gdyby na post przeznaczona była oddzielna ramka. Rozdział wtedy bardziej zwracałby uwagę i przyciągał.
Czcionka, moim zdaniem, jest w tym wszystkim najgorsza. Nie mam nic przeciwko Georgii, ponieważ lubię ten styl, nawet na OL ją stosujemy, ale wielkość budzi sprzeciw. I to ogromny. Nie wiem, może Tobie nie przeszkadza taki drobny druczek, ale dla mnie, osoby noszącej okulary, czytanie tak długich rozdziałów napisanych taką czcionką jest katorgą. Nie mam na to innego określenia. Myślę, że rozsądnym wyjściem byłoby powiększyć rozmiar czcionki. Mnie osobiście ten tekst odrzuca w tym momencie, naprawdę. Rozdział wydaje się dłuższy, bardziej obszerny. Jakby nie miał końca. Kolor jest dobrze dobrany, ładnie się komponuje z nagłówkiem, ale wielkość czcionki - proszę, popraw to. Sądzę, że nie tylko mnie to przeszkadza.
Cóż, jeśli chodzi o Menu, to nie masz się za bardzo czym pochwalić. Na blogu widzę tylko cztery odnośniki, z czego jeden jest powrotem na stronę główną, oraz na dole strony archiwum.
 - Home - wspomniany wcześniej powrót na stronę główną;
 - Sznurki - inaczej: linki. Znajdują się tam odnośniki do różnych blogów posegregowane tematycznie. Nie ma chaosu, nie mam się czego przyczepić.
 - O opowiadaniu - zamieściłaś tutaj informację o tym, co sprawiło, że zaczęłaś pisać to opowiadanie. Przyznam szczerze, że nie wiem, czym jest Planescape i nie śpieszy mi się, by nabyć tę wiedzę. Zapewne jakaś strzelanka albo wojenna. Swoją drogą, nie ufam żadnej grze, która nie ma w nazwie „Sims”. Ale wracając do tematu - dowiedziałam się, że dwójka głównych bohaterów odzwierciedla Twoje dwa oblicza, co jest intrygujące i rzadko spotykane, muszę przyznać. Choć zazwyczaj często pojawia się motyw ludzi, którzy mają zupełnie odmienne charaktery, są jak woda i ogień, sól i pieprz, to jednak u Ciebie to mnie zaciekawiło. Zobaczymy, co wyniknie z Twoich planów.
 - O autorce - kilka informacji na Twój temat. Tak w ogóle, to ja również uwielbiam kotki, zwłaszcza te małe i przytulaśne.
Wiesz, czego mi brakuje na Twoim blogu? Spamownika lub, jak kto woli, śmietniczka. Zwał jak zwał. Ma za zadanie zbieranie wszystkich brudów w jednym miejscu. Ja wiem, że Blogger jest pod tym względem kochany i pokazuje regularnie w przeglądzie, gdzie pojawił się nowy komentarz, ale, no, lepiej, gdy jednak ten spamownik istnieje. Po co ludzie mają Ci reklamami śmiecić pod postami, hm?
Krótko podsumowując - powinnaś pomyśleć o zmianie szaty graficznej na bardziej odpowiednią, pasującą do historii, a tę czcionkę powiększyć, bo oczopląsu można dostać, słowo daję. Ach, no i zadbaj o ten śmietniczek, a zobaczysz, że od razu będzie na blogu schludniej, ładniej i porządniej.

3. Treść (48 pkt)

a) fabuła opowiadania (24 pkt)

Wszystko kręci się wokół czternastoletniego Nathaniela, którego ojciec jest najpotężniejszym magiem, a on sam nie wykazuje zdolności, jakich spodziewa się po nim Baalderic. Do czasu. Schemat znany większości - ojciec jest niezadowolony, więc synek postanawia uczynić wszystko, byle go usatysfakcjonować, nawet jeśli kłóci się to z jego naturą. Wydawać by się mogło, że nic ciekawego i oryginalnego z tego nie można zrobić, że każda opcja została już rozwinięta maksymalnie w wszelaki możliwy sposób. Jednak są to tylko pozory, bowiem każdy autor dodaje coś od siebie, co czyni historię jedyną w swoim rodzaju, oryginalną i niezastąpioną. Ale to i tak nie zmienia faktu, że schemat jest utarty i nie raz wykorzystany. Oczywiście absurdem jest, aby wymagać od blogera całkowitej samodzielności, prawda? Czasami myślimy, że nasz pomysł jest jedyny, a tu się okazuje, że nie i co wtedy? No nic, żyjemy i tworzymy dalej.
Akcja opowiadania, moim zdaniem, toczy się trochę zbyt szybko. Ledwo szósty rozdział zagościł na łamach Twojego bloga, a już główny bohater tyle przeszedł. A może to tylko złudzenie? W końcu notki są bardzo długie (i napisane bardzo małą czcionką), więc coś się dziać w nich musi. Ciekawa jestem, w ilu odcinkach się zmieścisz z tym opowiadaniem, skoro nie ma rozdziału, by coś się nie działo i akcja nie szła naprzód. Nie zrozum mnie źle, to dobrze, że nie stoisz w miejscu i nie lejesz niepotrzebnie wody, ale jednak brakuje mi tego, hm, rozkoszowania się chwilą, tego napięcia i niecierpliwego oczekiwania. Nie wiem jak Ty, ale ja uwielbiam, gdy rozdział się urywa niespodziewanie, a w następnym kończy (rozumiesz, co mam na myśli?). Działa wtedy wyobraźnia czytającego, snuje on wyobrażenia - które są najczęściej błędne - by później przekonać się, ile prawdy w tym wszystkim było. Brakowało mi tego trochę. Co się jeszcze tyczy długości - może warto pisać krótsze rozdziały, ale częściej? PS Czy tylko ja mam wrażenie, że drugi akapit tutaj jest bezsensu? Że w ogóle cały ten podpunkt zepsułam?

b) świat przedstawiony (10 pkt)

Całość dzieje się w świecie, który stworzyłaś od A do Z. Jest to bardzo oryginalne, biorąc pod uwagę fakt, że większość blogerów bazuje na znanych miejscach, by mieć jakiś punkt oparcia, pewną stabilność. Natomiast Ty postawiłaś na samodzielność i zaprezentowałaś nam swój własny świat, gdzie to Ty, a nie ktoś inny, pociąga za sznurki. Jest to dobre rozwiązanie, o ile masz bogatą wyobraźnię i potrafisz wszystko dobrze rozmieścić, zaplanować. Nie każdemu, kto wziął się za kreowanie własnego miejsca akcji, to wyszło. Jednak Tobie jak najbardziej tak. Podczas czytania opisów miejsc czułam się, jakbym tam była obecna. I oby tak dalej. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz zaskoczysz swoich czytelników oryginalnymi pomysłami, a nie dennymi i oklepanymi schematami.

c) kreacja bohaterów (9 pkt)

W jednej zakładce wspomniałaś, że Drussi i Nathaniel są zupełnie różnymi odbiciami Ciebie; dziewczyna prezentuje sobą pewność siebie, zarozumiałość i chęć bycia w centrum uwagi, natomiast chłopaka określiłabym znanym przysłowiem: "cicha woda brzegi rwie". Są różni, ale mimo to świetnie się dogadują. Rzec można, że są bratnimi duszami. I w tym momencie sprawdza się pewne powiedzenie, że przeciwieństwa się przyciągają. Tylko na jak długo? Wiadomo, że zupełnie różni od siebie ludzie nie wytrzymają długo przy sobie i kiedyś dojdzie między nimi do rozłamu. Wprawdzie mają jakieś wspólne tematy, zainteresowania, ale... No właśnie, zawsze istnieje to "ale". Nathaniel wyjechał i zostawił młodą kapłankę. Nie wydaje mi się, żeby prędko wrócił z tej wyprawy. To byłby cud, żeby taki cherlawy dzieciak w zaledwie parę miesięcy - lub, o zgrozo, kilka tygodni - uporał się z poskromieniem Mocy, której ujarzmienie niektórym potężniejszym od niego magom zajmuje mnóstwo czasu. Obiecał, że wróci, więc zapewne nim się pojawi, minie kilka(naście) lat. I jestem pewna, że nikt z tej dwójki nie będzie taki sam, co oznacza, że wspólne zainteresowania i tematy zanikną. I co wtedy stanie się z tą przyjaźnią?
W Twoim opowiadaniu pomiędzy postaciami pojawiły się także takie sytuacje jak pierwszy pocałunek, wspólna noc czy miłość. Wydaje mi się to co najmniej nierealne. W końcu to są jeszcze dzieci. Mają zaledwie po czternaście lat, więc co oni mogą wiedzieć o miłości? Zakochaniu? Oddaniu? W porządku, rozumiem, że to ich pierwsze zauroczenia, miłostki, ale nie zmienia to faktu, że są zbyt młodzi, by mieć o takich sprawach pojęcie. Ale mniejsza z tym, przyjrzyjmy się teraz sytuacji, kiedy Drussi i Nathaniel śpią razem w jednym łóżku. Może jestem nudna i staroświecka z tym, ale to są przecież dzieci. Czy kapłanek w świątyni nie interesuje, gdzie się podziewa ich podopieczna? Czy nie ma tam jakiejś straży, ochrony, która pilnowałaby, aby nikomu nie stała się krzywda? Żeby nikt niepożądany nie dostał się do środka lub nikt nie opuścił budynku? To źle, jeśli nikt nie zadbał o takie środki bezpieczeństwa. Wygląda na to, że każdy może wejść do środka, dostać się bez problemu do komnat dziewcząt i zrobić co chce. Krócej mówiąc: róbta se co chceta. Swoją drogą, że jest to świątynia, miejsce święte. Ale jednak nie zmienia to faktu, że jakaś godzina policyjna (boru, jak to brzmi!) dla uczennic powinna być, tak? 
Świetnie ukazałaś w tym opowiadaniu motyw wymagającego rodzica, który chce, by jego dziecko było jego dumą, by innym kojarzyło się z jego osobą, by przyniosło mu więcej sławy i chwały. To, według mnie, niezwykle samolubne. Rodzic powinien akceptować swoje dziecko ze wszystkimi jego wadami i zaletami, a nie na siłę próbować z niego robić lepszą wersję siebie czy kogoś z własnych wyobrażeń. Skoro jego nikt do niczego nie zmuszał, to czemu on to robi?
Z wszystkich bohaterów najbardziej polubiłam Drussi i Viridiel. Tą pierwszą za jej optymizm i radość z życia, nawet udawaną. Potrafiła rozładować każdą sytuację, napięcie, które się zrodziło. I miała w sobie urok, któremu nie sposób było się nie oprzeć. Wiedziała, w którą strunę uderzyć, by wyszło na jej korzyść. Natomiast Viridiel zdobyła moją sympatię za swoje jednocześnie żartobliwe i poważne podejście do obowiązków. Mimo piastowania jednego z najwyższych stanowisk w świątyni, potrafiła się wyluzować i znaleźć wspólny język z młodymi ludźmi. Przypomina trochę taką kochaną babuleńkę, która siedzi na bujanym fotelu przy kominku i na drutach robi sweter. Kochana kobieta.
Najmniej spodobał mi się Baalderic, co nie powinno być zaskoczeniem, zwłaszcza że parę akapitów wyżej negatywnie wypowiedziałam się o jego podejściu do syna. Zdaję sobie sprawę z tego, że w każdym opowiadaniu jest potrzebny czarny charakter, bo inaczej byłoby nudno i nieciekawie, gdyby wszędzie pałętały się same dobre duszyczki. Wprawdzie ojciec Nathaniela to tylko taki mały czarny charakter, bowiem zaszczytne pierwsze miejsce w konkursie na najczarniejszy z czarnych zajmuje Moc - fałszywa, cwana i bardzo interesowna. Jest tam, gdzie więcej może zyskać. Niczym Voldemort (wybacz nawiązanie do Harry'ego Pottera, ale nic lepszego na myśl mi nie przychodzi) liczy na potęgę i wieczną chwałę, czepiając się tego, co najsilniejsze, i nie spodziewając się coraz bliższej zagłady. Z tym, że Voldy umarł, a Moc zostanie sprowadzona na ścieżkę światłości. O ile Nathaniel podoła zadaniu.
Krótko podsumowując - podoba mi się różnorodność postaci u Ciebie. Każdy ma swoje za uszami i nie jest idealnym ideałem. Życzę Ci, byś w miarę z rozwojem akcji nie zapomniała o tych cechach swoich bohaterów, które ich wyróżniają z tłumu szarych ludzi. 

d) opisy i dialogi (5 pkt)

Niegdyś od pewnej osoby dowiedziałam się (no dobra, nie ukrywajmy, że to była nasza kochana emilyanne), że piszę zbyt poważnie i górnolotnie. Jednak przy Tobie to ja mogę się schować. To pikuś. Rozumiem, że czasy, w których toczy się Twoje opowiadanie, narzucają pewne, hm, wymagania, ale bez przesady. Da się napisać historię sprzed wieków prostym, zrozumiałym językiem. Wyobraź sobie, że na Twojego bloga wchodzi taki przeciętny czytelnik i zaczyna czytać. Nie obraź się, ale mnie lektura zmęczyła już po kilku wersach. Naprawdę katorgą było przebrnąć przez te wszystkie rozdziały, które w dodatku krótkie nie są. I nie mam tu na myśli Twojego pomysłu, bo jest naprawdę genialny i oryginalny, ale przekazu. Stosujesz zbyt wiele archaizmów. Doceniam Twoje rozbudowane słownictwo, ale piszże współcześniej, dziewczyno, bo - jak wspominałam wcześniej - przebrnięcie dla niektórych przez te rozdziały może być męczące. Czasami miałam wrażenie, jakbym czytała dzieło Mickiewicza czy nawet Homera.
Pomijając język, którym się posługujesz - dialogi pomiędzy postaciami są napisane z sensem i nie polegają na głupiej oraz krótkiej wymianie zdań. Starasz się rozwijać maksymalnie rozmowę pomiędzy dwójką bohaterów, jednocześnie przeplatając wypowiedzi opisami - czasami krótkimi, a czasami długimi - i wychodzi Ci to bardzo dobrze, o czym zapewne doskonale zdajesz sobie sprawę. Zarówno wtrącenia miedzy kwestiami, jak i inne opisy (tj. miejsca, uczuć, akcji) są dobrze dopracowane, więc - nawet gdybym chciała - nie mam się do czego przyczepić. Gdyby tylko ten język był bardziej zrozumiały i przyswajalny.
Jest jeszcze jedna sprawa, na którą chciałabym tutaj zwrócić uwagę, a mianowicie budowa zdań. Pozwól, że przytoczę jeden fragment: (...) czym właściwie jest ta zapchlona równowaga, o której każdy z was z żałosnym upodobaniem uwielbia bajdurzyć za pośrednictwem odurzonych starców z takim oddaniem i uwielbieniem hołubionych przez tłuszczę na mędrców i proroków? Nie jest to pełne zdanie, lecz urywek, ale już przeraża długością. Zbytnio rozbudowane frazy nie ułatwiają wcale a wcale czytania. Łapałam się nieraz na tym, że traciłam wątek przez właśnie takie ciągnięcie zdania w nieskończoność. Moim zdaniem powinnaś się postarać o budowanie krótszych wyrażeń. Bardziej zrozumiałych (cholera, znowu się powtarzam). Wiesz, co mam na myśli, prawda?

4. Poprawność językowa (18 pkt)

Rozdział I

(...) drobnym prztyczkiem od losu. - a nie chodziło przypadkiem o "pstryczkiem"?

Przez krótki moment poczuł smak tryumfu delikatnie łechtający podniebienie. - brakuje przecinka przed "delikatnie";

(...) zadawanym mu razom. - a nie ranom?

(...) przeglądał uważnie wystawione na sprzedaż ingrediencje  Nawet małe diabliki (...) - brakuje kropki na końcu zdania;

(...) szpital miast katedry (...) - zamiast;

Chłopak odruchowo się cofnął nim zadziorna adeptka zdołała chwycić go za rękaw szaty. - brak przecinka przed "nim";

Tak to wygląda jak ci durni magowie zabierają się za to, czym powinni zajmować się tylko kapłani. - brak przecinka przed "jak", choć wydaje mi się, że "gdy" bardziej by tu pasowało;

Ale trzeba przyznać, że jak na czarodzieja to i tak (...) - przed "to" powinien być przecinek;

To bym co, hę?! – znajomy, piskliwy głos (...) - narracja powinna być z dużej litery;

Mógłbyś chociaż zapytać jak mam na imię (...) / Wybacz, ale lubię patrzeć jak się wijesz. - przed "jak" brakuje przecinka.

Rozdział II

Nathaniel ani myśląc trzepnął ją w dłoń nim dziewczyna jednym nieprzemyślanym gestem zdążyła zrujnować jego mozolną pracę. - brakuje przecinka przed i po "ani myśląc", a także przed "nim";

Za to gdy już zdarzyło jej się otworzyć usta i przemówić... - brak przecinka przed "gdy";

Przeczucie owo nie precyzowało jednak czy konsekwencje te będą dobre czy złe. - przed każdym "czy" powinien być przecinek;

Nie szło stwierdzić czy jej dłonie uniesione były w tańcu, czy też twórca kunsztownego fresku (...) - brak przecinka przed pierwszym "czy";

Gdyby jego ofiarą – miast cuchnącego gnolla (...) - zamiast.

Rozdział III

Nathaniel zaciął usta (...) - zacisnął;

(...) gwałtownym ruchem wraził lewą rękę w mieniącą się materię aż po łokieć. - wsadził;

Wyciągnął rękę z wnętrza portalu nim dziewczyna zdążyła się zemścić. - przed "nim" brakuje przecinka;

Obrócił się i chwycił Drussi w objęcia niż zdążyła napomknąć (...) - nim;

(...) poczuł delikatnie muśnięcie w kąciku ust. - delikatne;

Zaraz zabije dzwon – niespokojny głos Drussi wyrwał go (...) - narracja powinna być z dużej litery, co równa się kropce na końcu wypowiedzi.

Rozdział IV

Baalderic lustrował go z daleka wyzutym z jakichkolwiek emocji spojrzeniem (...) - nie powinno być przypadkiem "wyżutym"?

Zbliżył się do syna i (...) położył (...) dłoń na ramieniu syna. - powtórzenie;

Wydobędę to z ciebie, choćbym miał stanąć w oko w oko (...) - pierwsze "w" jest zbędne;

Wydobędę to i stworzę cię na swoje podobieństwo, jakem Baalderic Blisrin van Saaren de Phaetesu (...) - powiedz mi, co ten wyraz oznacza? Bo głowię się nad tym i jakoś nie mogę nic wydedukować;

Och właśnie, Nathaniel... - brakuje przecinka przed "właśnie";

Gdy tylko zdołała dojrzeć nieboraka w szacie adepta plączącego się bezradnie u stóp schodów prowadzących do iglicy, poczuła dziwną siłę popychającą go w jego stronę. - a nie powinno być przypadkiem "ją"?

Wszystkie te bramy, do których Baalderic zmuszony był dobijać się latami nim te raczyły łaskawie (...) - brak przecinka przed "nim";

Miast prawić o tym, co oczywiste, daj mi odpowiedzi. - na początku myślałam, że to jakieś przejęzyczenie, że po prostu się pomyliłaś, ale to "miast" pojawia się coraz częściej i zaczynam się zastanawiać, czy taki wyraz faktycznie istnieje? Jeśli tak, to musiało już dawno wyjść z użycia, jak wiele innych słów z Twojego opowiadania. Wiesz, myślę, że lepiej dla czytelnika byłoby, gdybyś jednak stosowała bardziej, hm, współczesne wyrazy. Bardziej zrozumiałe.

Rozdział V

W twoim wieku młódź niczego tak nie znosi jak dzieciaków, które wiedzą za dużo (...) - że co, proszę? Z którego wieku pochodzi to słownictwo? Domyślam się, że oznacza to młodzież, ale jednak nie zmienia to faktu, że nikt nie używa już takiego słownictwa. 

Rozdział VI

Traktuj mnie jako mentora jeśli pragniesz mieć kogoś takiego u swego boku, Nathanielu (...) - przed "jeśli" brakuje przecinka;

Gęste opary szarej mgły okalały zielonożółtą przestrzeń (...) - zielono-żółtą;

(...) jakby... jakby... – głos ugrzązł chłopcu w gardle (...) - narracja z dużej litery;

(...) jej niewyparzony język spowodował tę katastrofę  Podzieliła się tą refleksją (...) - brakuje kropki między zdaniami;

(...) wykrztusiła  czując jak niewidzialna łapa poczucia winy zaciska się wokół jej krtani. - przed "czując" i "jak" powinien być przecinek;

Drussi w odpowiedzi tylko zacięła usta, z trudem powstrzymując cisnący się na nie, szeroki uśmiech. - ostatni przecinek jest zbędny.

5. Oryginalność historii (4 pkt)

Jak pisałam już w Treści, Twoje opowiadanie bez wątpienia jest oryginalne, choć nie całkiem. W końcu powieliłaś pewien schemat, który przez blogerów był niejednokrotnie wykorzystywany, ale jednak dodałaś coś od siebie. I to duże coś. 
Zdecydowanie wielkim plusem jest to, iż stworzyłaś świat, w którym żyją Twoi bohaterowie, zupełnie od postaw. Ukształtowałaś ich charaktery według własnego uznania, wprowadziłaś wiele zagadek, tajemnic i przygód. Czytając o perypetiach Nathaniela i Drussi, nie można powiedzieć, że jest nudno. Zawsze coś się dzieje - czy to dobrego, czy złego.
W sumie, to nie pozostaje nic innego, jak tylko podziwiać Twój talent i wyobraźnię, której wytwory - mam nadzieję - jeszcze nieraz będziemy mieli okazję podziwiać.

6. Dodatkowe punkty (1 pkt)

 - Nadmiar archaizmów.
 + Postać Viridiel i Drussi.
 + Rozbudowane opisy.


W sumie zdobyłaś 78 punktów, co kwalifikuje Twojego bloga do oceny Zadowalającej. Zabrakło Ci zaledwie dwóch punktów do wyższej noty. Gratuluję i życzę powodzenia w dalszym prowadzeniu bloga!

~~~
Witam po dość długiej przerwie. 
Wiem, że jestem okropna, że tak rzadko dodaję tutaj jakąś ocenę. Wydawałoby się, że wakacje powinny sprzyjać ocenianiu, ale jest wręcz przeciwnie. Zawsze zdarzają się jakieś wyjazdy, wypady z przyjaciółmi lub po prostu ładna pogoda, z której chcemy skorzystać. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie. Jestem tylko człowiekiem, niestety.
Z oceny nie jestem w pełni zadowolona. Czuję, że kompletnie zawaliłam pierwszy podpunkt Treści i Oryginalność. Starałam się, ale kiepskie są tego efekty. Jednak terminy gonią, a autorka czeka na ocenę już dość długo, bodajże od kwietnia. Co mogę powiedzieć? Czy obietnica, że następna ocena będzie lepsza wystarczy? Ech.
Wakacje się kończą, a feta wciąż niedokończona. Grafcio się wycofała, więc wygląda na to, że teraz moja kolej. No nic, muszę się wziąć za siebie. I tak już dostałam ochrzan od emilyanne, że się ociągam. Do końca tygodnia postaram się, by kolejna część tu zawitała. :)

Pozdrawiam i życzę wszystkim udanej końcówki wakacji!

7 komentarzy:

  1. "Przyznam szczerze, że nie wiem, czym jest Planescape i nie śpieszy mi się, by nabyć tę wiedzę. Zapewne jakaś strzelanka albo wojenna."
    Tak, bo nie ma innych gier niż wojenne i strzelanki. I nie, chwalenie się ignorancją i brakiem podstawowej umiejętności researchu wcale nie jest fajne.
    "Swoją drogą, nie ufam żadnej grze, która nie ma w nazwie „Sims”."
    Padłam xD Ja rozumiem, że nie każdy lubi grać w gry komputerowe, ale bez przesady :D Gry nie jedzą ludzi.
    "Czasami miałam wrażenie, jakbym czytała dzieło Mickiewicza czy nawet Homera." - chciałabym otrzymać od kogoś taki komplement :) Ale chyba wg Ciebie miała to być krytyka, w takim razie gratuluję oczytania.
    A słowo "miast" to zwykły archaizm i autorka ma prawo go używać.
    I nie istnieje takie słowo jak "wyżuty", jest tylko "wyzuty".
    Oczywiście błędów w ocenie jest znacznie więcej, ale nie mam ochoty ich poprawiać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czasami miałam wrażenie, jakbym czytała dzieło Mickiewicza czy nawet Homera." - chciałabym otrzymać od kogoś taki komplement :) Ale chyba wg Ciebie miała to być krytyka, w takim razie gratuluję oczytania.

      Pisząc to, miałam na myśli słownictwo. Chodziło mi o to, że autorka używa słów, które dawno wyszły z użycia. Nie miałam tutaj nic złego na myśli, naprawdę.

      A szkoda, bo chciałabym wiedzieć, gdzie popełniłam błąd. Oceniająca też człowiek w końcu. Jednak mimo wszystko dziękuję za te, które wypisałaś. :)

      Usuń
  2. Przepraszam, ale macki mi opadły. Ta ocena jest żenująca i momentami ociera się o materiał prawdziwie kaktusowy... Zgrzytnąć zębami zdarzyło mi się co najmniej kilkukrotnie... Niemniej jednak dziękuję serdecznie za miłe słowa i włożone w nią starania (heh) i życzę, abyś następnym razem postarała się troszeczkę bardziej. Choć ociupinkę bardziej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam. Wiem, że stać mnie na więcej, ale - jak napisałam już poza oceną - goniły mnie terminy; byłam pod presją i chciałam oddać Ci w końcu tę ocenę. Przykro mi, że ani trochę Ci nie pomogłam. Chyba powinnam sobie zrobić przerwę od oceniania, nie wiem.

      Usuń
    2. Przepraszam ja teraz, bardzo nieładnie się wyraziłam w komentarzu powyżej. Naprawdę doceniam poświęcony czas i rozumiem jak to w życiu bywa z tymi terminami. Życzę, abyś następnym razem znalazła czas i abyś wyciągnęła wnioski; wszak człowiek uczy się na błędach. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. "na początku myślałam, że to jakieś przejęzyczenie, że po prostu się pomyliłaś, ale to "miast" pojawia się coraz częściej i zaczynam się zastanawiać, czy taki wyraz faktycznie istnieje? Jeśli tak, to musiało już dawno wyjść z użycia, jak wiele innych słów z Twojego opowiadania. Wiesz, myślę, że lepiej dla czytelnika byłoby, gdybyś jednak stosowała bardziej, hm, współczesne wyrazy. Bardziej zrozumiałe"

    Oczywiście, odcięło ci google, już nawet nie mówię, że miałabyś wziąć słownik do ręki, jeszcze byś się przemęczyła.
    Ale wysnuwanie wniosku, że skoro ty nie znasz jakiegoś słowa, zatem ono nie istnieje, a nawet jeśli, to nikt go nie używa... No, wnioskowanie na poziomie Lo li z ocenialna-blogow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tamtym momencie nie byłam oceniającą, tylko zwykłym czytelnikiem. Patrzyłam na takie rzeczy, tj. używanie w większości archaizmów, z jego perspektywy. Nie wiem jak z tym jest u Ciebie, ale u mnie ciężko idzie przyswajanie tekstu z takim słownictwem. Niemniej jednak masz rację - mogłam skorzystać albo z Google, albo słownika. Moje niedopatrzenie. :)

      Usuń

Obserwatorzy