Cały
szlachetny obiektywizm szlag trafił.
Ech,
Neko, Neko… jesteś bardzo podstępnym człowiekiem, wiesz? Miałam taką zasadę, że
znajomych nie oceniam, ale dla Ciebie zrobię wyjątek. Szczerze mówiąc właściwie
sama nie wiem, dlaczego. W każdym razie postaram się nie zważać na naszą
wieloletnią znajomość i ocenić Cię sprawiedliwie… No nic, lećmy.
Oceniam:
www.shaman-no-sekai.bloog.pl
Kiedyś
tam wiedziałam, co oznacza adres Twojego bloga. Niestety japońskiego nie znam i
nigdy nie zamierzałam się uczyć, chociaż to nie wypada, jak się było mangowcem…
W każdym razie nie znam znaczenia słowa sekai,
a gogle tłumacz nie chce mi powiedzieć.
Już
myślałam, że nigdy mi się nie trafi blog o Shaman Kingu. Cóż… za małym fandomem
jesteśmy, za bardzo się ze wszystkimi znamy.
Dobra,
zostawię ten adres w spokoju. Wolę polskie adresy, ale lepsze już inne języki
niż wszechobecny angielski… Pozwolisz, że przejdę do belki? Masz tam cytat
autorstwa jednego z moich ulubionych poetów, przy okazji zapisany dokładnie
tak, jak cytat zapisany być powinien. Bardzo duży plus za to.
Oceniać
Twoich rysunków nie będę. Sama nie umiem nic narysować tak, żebym była z tego
chociaż w miarę zadowolona, zatem twórczość innych to sprawa nietykalna.
Grafika bloga jest bardzo prosta i nieskomplikowana. Nie wiem, czy robiłaś ten
szablon sama, nigdy nie miałam strony na bloog.pl, więc nie wiem, jakie tam są
możliwości graficzne. W każdym razie tło w formie nadpalonej kartki daje
całkiem przyjemny efekt. Co ja jeszcze mogę napisać? Jest czysto i schludnie,
wszystko wygląda na raczej zadbane. Owszem, nic specjalnego, ale najważniejsze,
że nic mi nie przeszkadza w odbiorze.
Jak
dla mnie, masz tu trochę za dużo dodatków w menu. Po co Ci kalendarzyk i
archiwum? Nie wiem, może to ja jestem dziwna, ale nie lubię takich zapychaczy.
Jak coś jest niepotrzebne, to trzeba to wywalić. A jeśli ja jako czytelnik nie
czuję potrzeby korzystania z czegoś, to znaczy, że jest to niepotrzebne.
Zdecydowanie wystarczyłby spis treści.
No
dobrze. Przejdźmy może do zakładek. Powiem Ci, że nie przepadam za spisami
postaci. Myślę, że opisy powinny znajdować się w opowiadaniu. Nie zadam już
pytania, czy widziałaś kiedyś książkę, która miałaby na początku opisy postaci,
bo sama taką książkę już widziałam. Poczułam się bogatsza o nowe doświadczenie.
W każdym razie jak dla mnie, porażka, ta książka. Przy okazji nie mam pojęcia,
w jakim systemie układałaś opisy postaci, ale mam wrażenie, że zakładka jest
strasznie chaotyczna. Dlaczego nie ułożyłaś wszystkich piekielnych lordów obok
siebie, tylko rozrzuciłaś ich po całej podstronie? No nic. Podoba mi się Twój
opis, fajny pomysł z wrzuceniem siebie pomiędzy bohaterów… Również styl opisów
jest dość przyjemny. Całe szczęście, że obyło się bez moich ulubionych
„metryczek”, zawierających datę urodzenia, wagę, grupę krwi i tak dalej.
Zamiast tego są napisane lekkim stylem opisy, z których można wywnioskować, jak
jesteś nastawiona do poszczególnych postaci. Całkiem ciekawy efekt.
Jeśli
chodzi o resztę zakładek, powiem tylko tyle, że wrzuciłabym linki w zakładkę
„promocja innych stron”, ale właściwie nie jest to konieczne. To tylko efekt
mojej alergii na wszystko, co znajduje się bezpośrednio w menu i jest widoczne
ze strony głównej. Takie tam, niewinne skrzywienie, każdy jakieś ma.
No.
A teraz, proszę państwa… przechodzimy do oceny treści. Starałam się jak
najbardziej przyłożyć do tej oceny, mam nadzieję, że poczujesz się
usatysfakcjonowana. Streszczać fabuły nie zamierzam. Zakładam, iż wiesz, co
napisałaś. Reszta zapewne i tak nie zna kanonu…
A
zatem jazda z tym koksem.
Tylko
trzy rozdziały i to nierównej długości. Podzielone na krótsze części. Moim
zdaniem bardzo wygodny pomysł, ale ja patrzę tylko z punktu widzenia autora.
Wnioskując po długości pierwszych partów, czekanie na kolejną część musiała być
dla czytelników prawdziwą torturą. To tak, jakby ktoś pozwolił mi przeczytać
jeden akapit pierwszego rozdziału książki, po czym oddał książkę dopiero za
tydzień na przeczytanie kolejnego akapitu. Nie wiem, czy można się w ten sposób
naprawdę porządnie wkręcić w akcję. Ale zobaczymy…
Po
przeczytaniu ze zrozumieniem pierwszych pięciu partów pierwszego rozdziału
pozwolę sobie się wypowiedzieć na ten temat. Czytałam je już wcześniej, zatem
sama akcja zbytnio mnie nie zaskoczyła, jednak mogę bez wyrzutów sumienia
stwierdzić, że wspaniale sobie radzisz z budowaniem napięcia. Nie wiem, co
najbardziej na to wpłynęło, jednak wydaje mi się, że narracja z perspektywy
Hao. Takie „wchodzenie” w myśli bohatera to bardzo ciekawe doświadczenie, jeśli
ktoś to dobrze zrobi. Przede wszystkim czytelnik czuje się równie
zdezorientowany, co Hao, bo nie może mieć pojęcia, co planują Marco i Żelazna
Dama. Ja już wiem, ale i tak ciągle dostrzegam tam ten niepokój i niepewność, a
przede wszystkim bezradność głównego bohatera.
Jeśli
chodzi o poprawność, na razie wkradły Ci się dwa błędy. W parcie 03 napisałaś dziele się zamiast dzielę się. Natomiast w parcie 04 wystąpiła fraza nie pójdzie mu to na zdrowie, przy czym zdecydowanie
powinno być nie wyjdzie.
Zastanawiam
się też, czy w parcie 05 Jeanne miała wypowiadać się przy pomocy takiej hmm…
nietypowej składni, czy to efekt nieudanej archaizacji. W każdym razie raczej
średnio to wygląda. Jak zauważyła Spokoyoh w komentarzu pod notką: ona mówi jak
Yoda. To chyba niezbyt dobrze.
A
teraz idźmy dalej.
Party
06, 07 i 08 są już dłuższe. Opowiadanie czyta się na tyle dobrze, szybko i
lekko, że zupełnie nie odczuwam tych zmian. Podejrzewam, że czytelnikom nie
było przykro, że mogą dostać coś więcej niż minimalną próbkę Twojej twórczości.
Bardzo mi się podoba przeskok narracji, chociaż w tym momencie coś we mnie
gwałtownie zaprotestowało. Jak to, teraz nie wiem, co będzie z Hao?! Zrobiłabym
to dokładnie tak samo. Urwanie akcji w odpowiednim momencie to bardzo ważna
sprawa. Wydaje mi się, że jeszcze chwilę popisałabyś o Hao i cała rzecz stałaby
się przegadana i przez to mniej atrakcyjna. Operowanie niepewnością drugiej
strony to wyjątkowo przydatna umiejętność, kiedy chce się pisać.
Z
tego, co mi się nie podobało, powiem, że trochę mi przeszkadza nadużywanie
skróconej formy zaimka dzierżawczego „mój”. Takie to nienaturalne jakieś… Może
i w szczątkowej ilości dałoby całkiem fajny, archaiczny efekt, ale tak to mi
niespecjalnie pasuje. Za dużo, po prostu.
A
teraz błędy, które znalazłam w trzech wspomnianych wyżej partach. Postanowiłam
omawiać je od razu, masz tyle treści na blogu, że później mi gdzieś umkną…
Zniszczę twą duszę
tak, abyś nikt nigdy nie mógł złożyć ją w jedną całość – abyś nigdy nie mógł złożyć jej
w jedną całość/aby nikt nigdy nie mógł złożyć jej w jedną całość(part 06, roz.
1)
bowiem nieuniknieni
zbliża się twój koniec…
- zbliża się twój nieunikniony koniec? (part 06, roz. 1)
Przechylałem głowę,
by obrzucać Jeanne pogardliwym spojrzeniem – jednym? (part 07, roz. 1)
zmusili mnie, żebym
chodził do te głupie rozmowy
– może „na te głupie rozmowy”? (part 08, roz. 1)
zmusili mnie, żebym
chodził do te głupie rozmowy
– machnąłem się? Chyba raczej „targnąłem”… (part 08, roz. 1)
Po
przeczytaniu reszty partów do końca rozdziału pierwszego mogę stwierdzić, że
narracja ze strony Hao jakoś bardziej mi się podoba. Oczywiście ta ze strony
Yoh też nie jest zła, ale z Hao bardziej się utożsamiam, że tak to ujmę. Jeśli
chodzi o akcję, to muszę przyznać, że jak na pierwszy rozdział to dzieje się
wybitnie dużo… Ale w końcu to trochę inny sposób tworzenia rozdziałów. Nie
wiem, czy do końca podoba mi się zróżnicowanie długości partów. Osobiście wolę,
kiedy długość poszczególnych części jest bardziej regularna. Właściwie sama nie
wiem, dlaczego… Chyba przez to, że kiedy czytało się książki i chwaliło
znajomym, ile rozdziałów się przeczytało danego dnia, rozdział liczący
trzydzieści stron nie był równy temu, który ciągnął się zaledwie przez sześć.
Tradycyjnie
wymienię błędy z tej części rozdziału:
Zauważyłeś, że dla
psycholożka zawsze siada na krześle?
– pani psycholog i bez dla. Teoretycznie psycholożka może być, ale to jakoś tak
nieładnie brzmi (part 09, roz. 1)
nie czekając na
odpowiedz – odpowiedź
(part 12, roz. 1)
Po posadzce kręciły
się pary w barwnych, można by rzecz, pstrokatych strojach i weneckich maskach
na twarzy. –
twarzach. No, chyba, że mieli jedną wspólną (part 13, roz. 1)
Każdy z
siedemdziesięciu-pięciu lordów
– a ten myślnik to tam po co? (part 13, roz. 1)
A
teraz pozwolę sobie krótko podsumować rozdział pierwszy. Tytuł brzmi „umrzeć i
zostać demonem”. Cóż, bardzo adekwatnie, zważywszy na to, że właśnie dokładnie
to stało się z Hao. Nie jestem pewna, czy to dobrze, że na koniec rozdziału
okazuje się, co spotkało ognistego szamana. Może trzeba było wrzucić to na
początek następnego? Niemniej stwierdzenie, że Hao jest teraz demonem też
pozostawia wyobraźni pole do popisu…
W
rozdziale występują dwie Twoje własne postacie (pani psycholog, opiekunowie i
lekarze się nie liczą). Jeśli chodzi o Orenji, jest ona tak niesamowicie
cudowna, że pokochałam ją od pierwszego wejrzenia. Dosłownie. Bardzo lubię
postacie dziewczyn, które towarzyszą głównym bohaterom i zabawiają (lub
zamęczają) ich swoją paplaniną. Po pierwsze to bardzo realne, bo pełno jest
takich właśnie dziewczyn. A po drugie takie czyjeś gadanie jest w sumie bardzo
sympatyczne… No, zależy dla kogo, powiedzmy. Drugą postacią jest Dentrigus.
Ciekawy… eee… facet. Chciałam napisać człowiek, ale to by nie pasowało.
Podkreślony wyraźnie „fatalny gust” wyżej wspomnianego bardzo go przybliżył
czytelnikom. Cieszę się, że nie jest on tak mroczny, że latarnie gasną na jego
widok. Uzyskałaś bardzo przyjemny efekt, dodając mu groteskowe cechy. Demon ma
jednak jedną bardzo uciążliwą cechę… Wiesz co? Zdążyłam przynajmniej trzy razy
zapomnieć jego imienia. I musiałam dwa razy sprawdzić, czy na pewno dobrze je
zapisałam… To chyba dość niepokojący objaw…
I
w ten oto sposób mogę spokojnie przejść do analizy rozdziału drugiego. Tytuł
brzmi „Czym więc jest sprawiedliwość?”, a rozdział zawiera cztery party. Trochę
mało, nie sądzisz? Taki miałam… delikatny niedosyt po jego przeczytaniu.
Z
rozdziału wiem, że Hao faktycznie stał się demonem i że zyskał bardzo fajny
gadżet pod postacią skrzydeł. Tak sobie to skojarzyłam z moimi dziecinnymi
marzeniami, które ciągle wracają, kiedy tak bardzo nie chce mi się gdzieś iść,
a mam w zasięgu wzroku cel wędrówki. Tak się odbić od ziemi i w kilka machnięć
skrzydłami być na miejscu, jak by było pięknie... Cóż, pomysł z Hao – demonem
wydaje mi się dość dobry, chociaż można powiedzieć, że lekko… hm…
kontrowersyjny? Zaraz mi się przypomina, jaki sprzeciw wzbudził mój Yoh –
wampir. W każdym razie, mi ten pomysł odpowiada.
Coraz
bardziej lubię Orenji i jej paplaninę. Ona jest świetna, taka przesympatyczna
postać – maskotka fabuły. A już określenie „skolioza kręgosłupa moralnego”
rozbawiło mnie tak, że aż się współlokatorka dziwnie spojrzała… Bardzo podobała
mi się rozmowa Yoh z Orenji na temat Hao. Dziewczyna wie, co mówi, chociaż tak
naprawdę pojmuje sprawę, jak dziecko.
Jeśli
chodzi o stosunek poszczególnych bohaterów do Hao, to bardzo złe wrażenie
zrobił na mnie Manta. Jak można tak spłycić całą sytuację? W ogóle, co to za
tekst „nie zadręczaj się tym”? Nie chodzi przecież o niezaliczone kolokwium, a
o zabójstwo!
A
teraz standardowo błędy:
odginając głowę do
tyłu –
odchylając. A tak w ogóle, to czy można coś odchylić do przodu? (part 01, roz.
2)
Odczuwam silne
wrażenie –
odnoszę (part 01, roz. 2)
zza – za (part 02, roz. 2)
Posadzka wykonana
była z tworzywa zwanego przez ludzi nocą Kairu – nie jestem pewna, czy minerał
można nazwać „tworzywem”… chyba raczej „kruszcem”, hm? (part 03, roz. 2)
o różnych,
niezobowiązujących rzeczach
– nie pisałabym przecinka (part 04, roz. 2)
regularnie
powracała do kwestii… Śmierci mojego brata – „śmierci” małą literą (part 04, roz. 2)
Kroiłem warzywa i…
Wciąż myślałem o jednym
– jak wyżej (part 04, roz. 2)
A
teraz pozwolę sobie skomentować pięć pierwszych partów z rozdziału trzeciego.
Są to party poświęcone w całości piekłu, zatem chyba wymagają odpowiedniego
potraktowania. Zacznę może od tego, że bardzo mi się podoba pomysł, żeby
otchłanią rządzili różni, odpowiedzialni za poszczególne rzeczy lordowie. Z
początku nie byłam do tego przekonana, ale teraz wydaje mi się, że to świetny
zabieg. Numer lorda, zdaje się, odpowiada jego miejscu w hierarchii?
Podoba
mi się sposób przedstawienia piekła jako tworu dość niejednolitego. Co kraj, to
obyczaj, że tak powiem. W odpowiadającym danemu lordowi kawałku panują takie
warunki, jakie sobie lord stworzy, zatem mamy tu do czynienia ze sporą
różnorodnością.
Najbardziej
przypadło mi do gustu „królestwo” Welesa. Może to ze względu na moje
słowianofilstwo, a może dlatego, że jest najlepiej przedstawione. W każdym
razie postać samego lorda jest bardzo dobrze skrojona. Swoją drogą, ja tam
umiem sobie go wyobrazić, nie mam pojęcia, o co ci ludzie się czepiają… Jeśli
chodzi o Marzannę, to jej sposób mówienia jest przeuroczy. Szkoda tylko, że
taki wredny z niej babsztyl. Natomiast strzygi i inne sympatyczne rzeczy, które
się tam pojawiły to wprost miód na me serce. Zwłaszcza, że ostatnio zaliczyłam
serię wykładów dotyczących demonologii i muszę przyznać, że Słowianie byli
niesamowicie kreatywni. Jak dla mnie, pojawienie się stworów i ich działania
przeciwko Hao były wystarczająco drastyczne. Nie można przecież przesadzać,
prawda?
W
tym miejscu czuję się również zmuszona stwierdzić, że niezmiernie mnie ciekawi,
co będzie dalej. Muszę też powiedzieć, że po Twojej fabule widać, że jest
zaplanowana i przemyślana. Jest dobrze, kiedy coś sobie swobodnie idzie w którą
stronę chce, ale bardzo fajnie jest móc odczuć, że autor wie, co pisze i wie,
co z tego wyniknie.
Błędy
wśród tych pięciu partów:
czterdziestym-siódmym
lordem – ej, już
to przerabiałyśmy! Po co myślnik? (part 01, roz. 3)
posiatkowała – a nie… poszatkowała? (part 02,
roz. 3)
Po
przeczytaniu kolejnych pięciu partów nasuwają mi się dwa stwierdzenia. Po
pierwsze, zdecydowanie za mało Yoh w rozdziale trzecim. Po drugie… Twoja wizja
podzielonego piekła dalej mi się bardzo podoba.
Zacznę
może od Lucyfera. Mam nadzieję, że w dalszych częściach będzie go dużo, gdyż
gość mnie po prostu oczarował. Niezmiernie podoba mi się sposób jego
przedstawienia, robi bardzo dobre wrażenie. Tak właśnie wyobrażam sobie ważną
piekielną osobistość (dla mnie piekło zawsze miało mimo wszystko jednego
władcę).
Muszę
przyznać, że bardzo mi się podoba również trzydziesty pierwszy lord. Mąż
Marzanny? Ciekawe, co teraz… Oczywiście jestem fanką wszystkiego, co
słowiańskie, zatem ponownie sprawiasz mi ogromną przyjemność. Przy okazji,
drugi Słowianin robi dużo sympatyczniejsze wrażenie niż pierwszy. Wydaje się
bardziej ugodowy… Mam nadzieję, że nie da się zwieść żonie zołzie?
Faktycznie,
postawiłaś przed Hao za dużo przeciwności. Jasne, że nie wszystko mogło pójść
jak po maśle – w końcu to piekło, a dogadywanie się z zadufanymi w sobie
demonami nie może być łatwe, lekkie i przyjemne, aczkolwiek przez te ciągłe
porażki i trudności, pobyt Hao w piekle straszliwie się ciągnie i powoli
zaczyna nudzić.
No
i powtórzę jeszcze raz, co już napisałam – zdecydowanie brakuje mi w tym
rozdziale Yoh. On też jest głównym bohaterem i jednak poświęciłabym mu więcej
uwagi… Ta szczątkowa informacja o podróży Yoh do rodzinnej posiadłości i jego
przemyślenia w związku z tym to dla mnie za mało…
Podsumowując
ten fragment oceny, w pięciu kolejnych partach rozdziału trzeciego znalazłam
tylko jeden błąd… Chociaż nawet nie wiem, pod jaką kategorię błędu to
podciągnąć. Sama zobacz:
Skutki tego czynu
uświadomiłem sstanowczo zbyt wąskie…
- A co to zdanie miało oznaczać? Poczułam się ograniczona, ale nie rozumiem…
(part 09, roz. 3)
W
kolejnych częściach dalej za mało Yoh, ale to nie zmienia faktu, że dobrze mi
się czytało. Niestety, jakoś nie przepadam za podejściem Hao do życia. Owszem,
jego sytuacja nie jest zbyt wesoła, ale zgadzać się na comiesięczne składanie
ofiary jakiemuś piekielnemu bufonowi, który ma tylko trzydziesty pierwszy
stopień? Chociaż dobra… To Hao, on ma skoliozę kręgosłupa moralnego.
Pomysł
ze sprawdzianem naprawdę dobry. Jasna sprawa, że nie może być zbyt łatwo… Jeśli
chodzi o dobór… hmm… broni, to jestem pod wrażeniem pomysłowości demonów.
Naprawdę nikt przy tym nie majstrował? W każdym razie bardzo, ale to bardzo się
cieszę, że Hao nie trafił jednak na łyżeczkę.
Podobają
mi się delikatne elementy czarnego humoru. Aż się złośliwie uśmiechnęłam, kiedy
to Czernobuh zepchnął Hao ze skarpy i poradził mu, żeby machał skrzydłami. No i
oczywiście Marzanna, grożąca mężowi, że nie będzie obiadu – no majstersztyk!
Humor jest, ale zupełnie nienachalny, bardzo subtelny i niezakłócający powagi
sytuacji.
A
teraz kolejny jeden błąd:
Chce należytego procederu śmierci –
Chcę. (part 11, roz. 3)
I
tym właśnie pozytywnym akcentem pozwolę sobie zakończyć analizę treści. Mam
nadzieję, że była ona dla Ciebie wystarczająco wnikliwa i że się nie zawiodłaś.
Opowiadanie mi się podoba i nie da się ukryć, że wciąga. Na pewno miałaś
ciekawy pomysł i muszę przyznać, że interesuje mnie, co będzie dalej.
A
teraz, jak obiecałam, opiszę jeszcze one-shoty.
Pierwszym
z nich jest „Honor” – krótkie opowiadanko o dość nieprzyjemnym zabarwieniu. W
sam raz pasuje do mojego dzisiejszego wieczoru, ale niestety jakoś średnio mi
się podoba. Po pierwsze, niezupełnie wiem, o co chodzi. Rozumiem, że miało być
dramatycznie i jest, przedstawienie emocji wyszło Ci bardzo dobrze. Ale co
dokładnie się stało, tego już nie mogę stwierdzić. Co zrobili bracia i dlaczego
Hao popełnił samobójstwo? Z mojej perspektywy wyglądało to trochę jak takie „na
złość babci odmrożę sobie uszy”. Zabiję się, bo tak. Z jakiegoś powodu nie miał
innego wyjścia, ale skoro to one-shot to chyba warto by wyjaśnić czytelnikom,
czemu tak. W ten sposób to rzuca taki niefajny cień na całe opowiadanie.
Drugim
one-shotem jest „Posiadłość Asakurów” i ten podoba mi się dużo bardziej. Bardzo
się cieszę, że ktoś tak szczegółowo przedstawił posiadłość rodziny głównych
bohaterów mangi. Nie wspomnę już o tym, że i mnie przyda się taka wiedza w
pigułce. Mnie również zawsze podobało się, że większość miejsc istnieje
naprawdę, zresztą nie tylko w Shaman Kingu, a we wszystkim, co czytałam i
oglądałam. Za tą notkę masz ogromnego plusa i wiedz, że ja jestem jak najbardziej
za, żebyś opisała szczegółowo pomieszczenia w posiadłości.
Dobrze.
Podsumowując, Twój styl wymaga trochę pracy. Unikaj nadmiernej archaizacji i
uważaj na zbytnią górnolotność. Piszesz w narracji pamiętnikarskiej, wchodzisz
w głowę bohatera. W miarę możliwości żadnego „jakoby” i skróconych zaimków
dzierżawczych. Poza tym niektóre dialogi powinny być bardziej naturalne… Pisz
bardziej tak, jak się mówi i będzie super.
Bardzo
się cieszę, że czytając Twoje opowiadanie od pierwszego zdania partu wiem, kto
jest narratorem. Gratuluję osiągnięcia takiego efektu, dokładnie tak ma być!
Jak
już wspominałam, szczególnie przemawia do mnie lekko humorystyczne zabarwienie
całości. Jak najbardziej czuć, że opowiadanie jest poważne, a jednak wplatasz
tam takie delikatne akcenty, które sprawiają, że na mojej twarzy wykwita mały
uśmieszek. Trochę złośliwy, ale zawsze.
O
tym, że wciąga już wspominałam… Zatem chyba będę powoli kończyć.
Ode
mnie dostajesz Powyżej Oczekiwań. Wcale się nie cieszę, że oceniałam Twojego
bloga, strasznie dziwnie się z tym czułam… Dobra, ale moje osobiste odczucia
nie mają chyba wielkiego znaczenia. Obiecuję, że już zawsze będę komentowała
Twojego bloga i nie dam się więcej wmanewrować w takie coś. Tymczasem dziękuję
za uwagę i życzę miłego wieczoru.
Tak,
tak, dobrze widzicie, Alucardyna dodała ocenę. Nie, to nie cud. To sesja…
Nie
przyzwyczajajcie się za bardzo…
Pozdrawiam!
PS Ludzie! Pododawać mi etykiety przy ocenach i odmowach, kto tego nie zrobił, ordnung must sein... Eee... bardzo proszę ;]
Hej. :)
OdpowiedzUsuńHa! Nie będę mówiła, ile czekałam w kolejce, grunt, że się doczekałam. ^^ A teraz... Po kolei.
Tak wiem, że jestem bardzo podstępnym człowiekiem. xD
"Sekai" to bardzo popularne słowo, oznaczające "świat". Zresztą cały adres bloga jest przetłumaczony we "Wstępie", do którego można przejść z głównego menu mojego bloga. ;) A google tłumacz też by Ci powiedział, tylko przy tłumaczeniu z japońskiego na polski musiałabyś kliknąć ikonkę wprowadzania japońskiego sylabariusza. Taki krzaczek na dole okienka. ;) Wtedy piszesz "sekai", a zapisuje się "せかい" i to już Ci translator przetłumaczy. ;)
Szablon robiłam niby sama, ale wykorzystałam gotową teksturę - przerobiłam tylko nieco tę nadpaloną kartkę.
Niektóre ramki są bardziej dla mnie, niż dla czytelników. ;) Kalendarzyk pozwalał mi sprawdzać wizualnie (a jestem wzrokowcem) ile czasu minęło od ostatniej notki (gdy jeszcze dodawałam ich po kilka na miesiąc), a archiwum... Ma swoje zastosowania, bowiem szeroka lista ma ograniczoną liczbę pozycji, a w spisie treści nie ma wszystkiego. Jeśli ktoś chciałby czytać wszystko po kolei, wraz z notkami informacyjnymi, to archiwum jest dobrym rozwiązaniem. :P (Nie pytaj, po co ktoś miałby to robić. :P) Może to posprzątam, jak mi się spis treści wydłuży, na razie jednak się na to nie zdecyduję, lubię, jak na pasku bocznym nie jest tak całkiem pusto. Zostało mi to ze starych, dobrych czasów, gdy prowadziłam 16 blogów na raz. xD
Opisy postaci widziałam po raz pierwszy w książce jeszcze w podstawówce, w obowiązkowej lekturze. Swoją drogą, to była moja ulubiona lektura z podstawówki. ;> Opisy nie są potrzebne w książce, którą kupujesz i od razu całą czytasz. Gdy jednak czytasz malutki fragment co kilka tygodni, bohaterowie poboczni mogą Ci się, mówiąc kolokwialnie, popierniczyć. xD I ta podstrona to jest przede wszystkim tak dla przypomnienia, ewentualnie dla samej przyjemności z czytania i z pisania. ;) Wiesz, jak czytałam sobie Fungę, to było tam od groma nowych bohaterów i powiem Ci szczerze, że bardzo szybko zaczęli mi się oni mieszać i zapominać i bardzo żałowałam, iż nie ma na tym blogu podstrony "bohaterowie". :P Tych najważniejszych się pamiętało, ale w końcu nie wszyscy byli najważniejsi. No i... To blog, nie książka. Fanfiction online, to rządzi się jednak własnymi prawami. Tak właściwie, to wielu autorów tworzy sobie opisy postaci, by nie pomylić potem informacji o nich, tylko tego nie publikuje, z racji tworzenia książki, a nie bloga. Co więcej... To opowiadanie na postawie mangi/anime, a w tych produkcjach często występuje przedstawienie postaci na początku danego tomu/odcinka (w oppeningu).
Co do układu... Bohaterowie byli ułożeni w kolejności pojawiania się w opowiadaniu. ;] A kilka tygodni temu ułożyłam ich alfabetycznie. Tak z grubsza przynajmniej. xD
A metryczki odnośnie danych postaci można znaleźć w mandze, więc mnie już nie były potrzebne. :P
Linki także zostaną na starym miejscu. Primo - to za dużo bawienia się z kodami i z WP, serwisowi nie podobają się duże zmiany, secundo - tak jest mi wygodniej, gdy chcę kogoś odwiedzić (nie muszę przeładowywać strony), bo także z tej zakładki najczęściej korzystam ja.
Odnośnie "podzielności" moich rozdziałów - na początku party były krótsze, ale też pojawiały się częściej, co 3-8 dni.
Bardzo mi miło, że chciało Ci się wypisywać moje błędy.
~~Głupi blogspot zmusza mnie do podzielenia komentarza...~~
Jeanne nie archaizuje, Jeanne stara się brzmieć wyniośle. :P Ona cała jest dziwna, więc mi osobiście nie wadzi to, że dziwnie się ona wyraża. W końcu to dwunastoletnie dziecko (według oryginału nawet dziewięcioletnie) bawiące się w zbawiciela. Cóż, zastanowię się nad nią, powinna mieć jeszcze okazję do powiedzenia czegoś. ;)
UsuńCo do formy słowa "mój", to chyba efekt przebywania z pewnymi osobami. xD Pamiętam, że próbowałam walczyć z potrzebą pisania tego w ten sposób, ale nie potrafiłam - samo cisnęło mi się na usta/palce. Swoją drogą, mieszanie się różnych stylów w wypowiedziach Hao można bardzo łatwo obronić...
I... W wypisywaniu błędów z 8 paru sama się machnęłaś. xD Skopiowałaś dwa razy ten sam fragment. Ale nie martw się, znajdę to sobie.
Cóż, manipulowanie długością partów to dla mnie zbyt trudna sprawa. W końcu ucinam akcję po danym zdarzeniu, a nie po danej ilości wersów i trudno byłoby mi zważać na długość. Sama spotkałam się z książkami, które miały "części oddzielone gwiazdkami" (czy też nawet rozdziały) długości dwóch stron, czasem mniej. Ogólnie zakładam, że w tej kwestii obowiązuje całkowita swoboda...
Odnośnie dalszych błędów... Psycholożki nie poprawię. Nie pamiętam już, czy to tam miało być tak trochę obraźliwie i pogardliwie, czy nie, ale nawet jeśli nie, to nie jest błąd. Owszem, dziwnie brzmi profesorka, doktorka, skoczkini itd. ale są to wyrazy całkowicie poprawne. I powinny być używane, w myśl emancypacji kobiet. To powrót do tradycji słowiańskiej, bo w dawnych czasach większa ilość takich rzeczowników miała odpowiedniki żeńskie. Jeśli ludzie zaczną ich wreszcie używać, to przestaną one brzmieć dziwnie.
Ech, nie rozumiem, dlaczego wszyscy zapominają imiona wymyślanych przeze mnie demonów! Przecież "Dentrigus" czy "Iratusque" (inna historia) brzmią tak cudownie! Swoją drogą czytając głownie fantasy sama trafiam na imiona, których nie mogę spamiętać, ale no... Demon nie może się nazywać "Gacuś", nie przesadzajmy z tą groteską. xD Może będzie Ci łatwiej zapamiętać, jak poznasz etymologię tego imienia? Dentes - łac. zęby, trianguli - łac. trójkąt. Dentrigus ma trójkątne zęby. :D
W sumie ja też lubię Orenji, wiesz? ;) Jak już gdzieś kiedyś pisałam, jej zadaniem jest powiedzenie tego, czego nikt inny by nie powiedział...
Cóż, stosunek Manty do całej sprawy jest obrazem tego, jak spłycone zostało anime: Yoh - dobry, Hao - zły, trzeba zabić złego, to będzie fajnie.
Odpowiadając na pytanie "czy można coś odchylić do przodu" - być może, ale nawet, jeśli nie, to można odchylić na bok, prawda? Więc to nie jest pleonazm.
Jest zbyt późno, żebym była w stanie zastanawiać się, czy zadajesz pytania retoryczne, czy nie, więc na wszelki wypadek odpowiem... "Numer lorda, zdaje się, odpowiada jego miejscu w hierarchii?" Tak, dokładnie.
~~No bez przesady, zawsze piszę dość długie komentarze, ale zazwyczaj się mieszczą...~~
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przypadł Ci do gustu Weles! Słowianofilstwo - o, dobre słowo! Też to mam. W sumie wcześniej fascynowała mnie mitologia celtycka, ale korzenie są zawsze najlepsze. No i strasznie, ale to strasznie przejedli mi się Grecy, a nawet Egipcjanie. To między innymi przez szkołę.
UsuńNo i znowu mi znalazłaś myślnik w liczebniku... Ale ostrzegałam Cię przecież, że możesz znaleźć takie błędy. Nie wiem czemu, ale ubzdurałam sobie w którymś momencie, że ten myślnik powinien tam być (efekt pisania opowiadania po angielsku?) i potem w panice redagowałam wszystkie party. Cóż, jak widać, nie wszystko znalazłam, cieszę się, że mnie wyręczasz. :P
Lucek przeskoczy do bohaterów drugoplanowych, ale trzeba będzie na to trochę zaczekać...
W sumie ja planuję fabułę, ale tylko tak trochę. Mam rozplanowanych 20 "myśli przewodnich" i niewiele pomiędzy. Zawsze wpadam w lekką panikę, kiedy zbliżam się do granicy pomiędzy tym, co zaplanowane, a pustką...
Odnośnie "Skutki tego czynu uświadomiłem sstanowczo zbyt wąskie" - skleiłam sobie dwa zdania. xD Przy usuwaniu czegoś. Za dużo musiałam sobie zaznaczyć. Jacy Ci ludzie wredni, że od razu mi tego pod notką nie napisali! Co ciekawe, w wordzie zachowała się niezmieniona treść i wygląda ona tak:
"Skutki tego czynu uświadomiłem sobie w tej samej chwili, w której straciłem grunt pod nogami. Te stopnie były stanowczo zbyt wąskie…"
A wszystko dlatego, że nie czytam już notki po publikacji. Tylko w wordzie. Ech... No ale nie wierzę, że nikt tego wcześniej nie zauważył. To niemożliwe!
Analiza w rzeczy samej była dla mnie wystarczająco wnikliwa i czytałam ją z ogromną przyjemnością. :) Naprawdę fajnie jest znać czyjeś zdanie o swojej twórczości. Zdanie kogoś, kto się jednak trochę zna. ;) Uważam, że mój podstępny plan zgłoszenia się do Ciebie do oceny był genialny! ;P
O jeeeju, podobała Ci się moja notka obrazkowa? :D Cóż, pomyślę nad tym opisywaniem pomieszczeń, ale to trudny orzech do zgryzienia, a badania poczynione nad tą kwestią byłoby o wiele bardziej czasochłonne.
~~No i przez głupie ograniczenia blogspotu dodaję cztery komentarze pod rząd, czuję się jak spamerka...~~
Co zaś się tyczy "Honoru" - to w sumie było tylko takie właśnie uchwycenie emocji. Opowiadanie z rodzaju "mam chandrę i albo namaluję obraz bazujący na czarnych plamach, albo napiszę coś takiego". W sumie opublikowałam to tylko dlatego, że akurat miałam blog o pasującej tematyce. :P Trochę nieprzemyślane posunięcie, ale zawsze to jakaś "zapchajdziura", gdy długo czeka się na part.
UsuńSkoro jesteśmy przy podsumowaniu, czas na obronę mojego dziwnego stylu. Zazwyczaj piszę jako Hao. Hao ma ponad tysiąc lat. Albo czternaście. Nie! On ma w jednej chwili tysiąc i czternaście lat. Hao przez sam ten fakt jest rozdarty. Rozdarty miedzy epokami, między swoim starym "ja" i swoim obecnym "ja". Rozdarty między wiekową duszą i młodym ciałem. Chciałam, żeby to trochę było widać w jego sposobie wyrażania się, nie wiem, czy mi się to udało. To naprawdę skomplikowany facet. Na pewno jednak bardziej zważam na styl, gdy piszę z perspektywy Yoh. Czasem z rozpędu powsadzam mu w głowę jakieś dziwne myśli, staram się jednak wybierać przynajmniej prostsze słownictwo. Może po jakimś czasie będzie widać różnicę. W sumie sama wiem, że często wyrażam się w dość niecodzienny sposób i zdziwiłabym się, gdybyś nie zwróciła na to uwagi. Zobaczymy, czy da się coś z tym zrobić. Najważniejsze jednak, że ten dość ciężki styl nie umniejsza zbytnio lekkości przy czytaniu... Bo nie umniejsza, prawda?
Odnośnie rozpoznawania narratora - wcześniej zwracałam na to większą uwagę, ale i teraz się staram. Spotkałam się z opowiadaniami, gdzie dopiero w drugim akapicie człowiek domyślał się o kim czyta i wiem, że to bardzo irytujące. Bo zmienia się perspektywa i często trzeba wracać do przeczytanego fragmentu, by ujrzeć go we właściwym świetle. Dlatego staram się w maksymalnie trzech zdaniach zamieścić słowo-klucz, które od razy przywodzi na myśl jednego z bliźniaków. Cieszę się, że to mi się udało. :)
Odnośnie zakończenia - Twoja obietnica widnieje na piśmie i trzymam Cię za słowo! ;D
Bardzo Ci dziękuję za ocenę. Zawarłaś w niej mnóstwo naprawdę istotnych dla mnie informacji. Jesteś cudowna. ;* (A ja jeszcze raz poklepię samą siebie po ramieniu, że wpadłam na taki iście szatański plan zgłoszenia się. ;D)
Swoją drogą przepraszam za ewentualne błędy, jest późno, boli mnie głowa i naprawdę nie mam siły czytać tego, co sama napisałam. Z drugiej strony, jak zobaczyłam, że jest ocenka, nie mogłam się powstrzymać, by od razu nie przeczytać. A jak przeczytać, to i skomentować - nim się zapomni, co się chciało napisać.
Cóż, idę zrobić sobie kolejną kolację, bom się zasiedziała i zgłodniała. Dobrze, że mam wakacje! Dobranoc i jeszcze raz dzięki! :*
(I foch na blogspot za ograniczenia przy komentowaniu!)
I ja mam teraz na to wszystko odpowiedzieć, tak?
UsuńJa mam sesję, nie mogę! XD
Cóż... cieszę się, że się cieszysz z oceny, ja lubię sobie kogoś czasem ot tak uszczęśliwić ;] Plan miałaś szatański i nie rób tak więcej!
Wiesz co, czasami czytałam te notki i wypisywałam z nich błędy bardzo późno, więc mogłam coś tam przeoczyć/skopiować dwa razy... Generalnie starałam się wypisać wszystko, co mi się nie podobało. Jeśli coś dla mnie brzmiało źle, to to wypisywałam. Wiem, że "psycholożka" to nie błąd, ale brzmi strasznie. A pani kierowca to co? Kierowczyni? Kierownica? A pani tirowiec - tirówka chyba... W każdym razie mam nadzieję, że nikt mnie nie nazwie "filolożką" =.=
Cóż, ja mitologię Słowian uwielbiam, więc musiał mi się ten demon podobać XD
A przecież napisałam, że od razu wiem, z czyjej strony prowadzisz narrację! Ja po prostu nie lubię takiej nienaturalności, ale fakt... Hao ma trochę więcej latek niż ja ;]
Dobra, wszystko napisałam już w ocenie... Ja to się nie umiem tak rozpisywać XD
Pozdrawiam i dzięki za odpowiedź!