sobota, 29 września 2012

523 www.magia-czterech.blogspot.com




Kiedy tylko zobaczyłam adres „Magii Czterech” w swojej kolejce, od razu byłam pewna, że w moje łapki wpadło opowiadanie potterowskie. Dlaczego? Zabijcie mnie, że wszystko kojarzy mi się z kanonem pani Rowling, ale słówko „magia” skutecznie rozbudziło moją wyobraźnię do tego stopnia, że za „czterech” wzięłam czwórkę wielkich założycieli Hogwartu. Tak, dokładnie. Byłam przekonana, że przyjdzie mi przeczytać o Rowenie, Heldze, Godryku i Salazarze.
Szybko jednak zostałam wyprowadzona z błędu.
Po wejściu na bloga moją uwagę przykuła uniwersalna zatytułowana „UWAGA! ROZDAJĘ CUKIERKI!” Mogę od razu zapewnić, że spełnia swoją funkcję i naprawdę zdobywa szybkie zainteresowanie. Poza tym, uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy przeczytałam ten tytuł – takie małe coś, a zabawne i oryginalne.
W każdym razie, to właśnie z tej uniwersalnej dowiedziałam się, że wcale nie trafiłam na opowiadanie potterowskie, a na opowiadanie własne. Nie marudziłam jednak wcale, bo szablon wskazywał już na pewno na to, że trafiłam na historię fantasy.
A dobra historia fantasy to coś, z czym miło spędzić weekend.
Szablon mnie zauroczył, nie będę ukrywać. Przez moment wpatrywałam się w przepiękny nagłówek, zapominając chyba, po co ja właściwie odwiedziłam Twojego bloga. Delikatna kolorystyka i postarzana tekstura po prostu zdobyły moje serducho! Na dodatek motyw obrazu, w ramie którego znajduje się zdjęcie zapewne głównej bohaterki (zresztą bardzo ładnej) i cztery symbole żywiołów. Poza tym, mogę przeczytać interesujący cytat zapisany ciekawą czcionką. W nagłówek zostało wtopione menu; szablon nigdzie mi się nie rozjeżdża, każdy jego element jest na swoim miejscu, wszystko ma idealny rozmiar. Po prostu cud, miód i orzeszki! Szablonu zazdroszczę!
Justujesz teksty, stosujesz akapity i dobierasz dobre czcionki – zarówno ich rozmiary, jak i rodzaje i kolory.
Wracając jeszcze do adresu (tak, wiem, że piszę dość chaotycznie. Sama nie wiem, czemu nagle przerwałam ocenę adresu, wybacz. Najbardziej lubię oceniać treść, nie przepadam za pierwszym wrażeniem i grafiką), to dobrze, że jest on w języku polskim i nie zawiera polskich znaków. Cieszę się również, że jest intrygujący, nie od razu nakierowuje potencjalnego czytelnika na tematykę utworu i ma sens. Ile to już było adresów, które sensu na dobrą sprawę nie miały!
Ale tak jak pochwaliłam Cię za polski adres, tak muszę zganić za angielską belkę. Nie każdy zna ten język i nie każdy musi go rozumieć (czy nawet nie każdy musi ufać translatorowi google, jeśli chodzi o przetłumaczenie zdania). Poza tym, sama belka nie ma dla mnie sensu. „Z ziemi, wiatru, ognia i wody.” No i co z tego? Co w związku z tym? Nic.
Proponuję znaleźć jakiś ciekawy cytat nawiązujący do opowiadania. I najlepiej po polsku.
Zaintrygował mnie Twój nick. Czy ma on jakiś związek z francuskim malarzem i architektem o tym samym nazwisku? W każdym razie, pseudonim jest oryginalny i na pewno nikt inny w blogosferze takiego nie ma.
Jeśli chodzi o menu, uważam, że to dobrze, że umieściłaś w nim odnościk „początek”. Do strony głównej czasem chce się wrócić, a potem nie można, bo po kliknięciu na nagłówek nic nas do niej nie odsyła. Za równie przydatną zakładkę uważam też „prenumeratę”. Jest sporym ułatwieniem dla prowadzącego bloga.
Linki masz ładnie uporządkowane i poukładane, a w nich znajduje się odnośnik do OL, wszystko gra. Na oddzielnej podstronie umieściłaś też schludnie książki, e-booki i akcje, które wspierasz. Oprócz tego masz mnóstwo dodatków, takich jak soundtracki, trailery, formspringi… Właśnie. Jest dużo takich rzeczy, które niekoniecznie musiałyby się znaleźć, ale nie ma dwóch zakładek, które ja uważam wręcz za niezbędne. Mówię o „O Autorze” i „O blogu/opowiadaniu”. Ja, będąc czytelnikiem jakiegoś bloga, chciałabym wiedzieć choć cokolwiek o osobie, która pisze daną historię. Ja o Tobie wiem tylko tyle, że zdawałaś maturę w tym roku, bo gdzieś umieściłaś taką wzmiankę pod którymś z rozdziałów. Druga sprawa, „O blogu/opowiadaniu” jest o tyle fajnym dodatkiem, że można w nim napisać o swoich inspiracjach, liczbie planowanych rozdziałów, liczbie tych już napisanych, jakichś ciekawostkach na temat fabuły, i tak dalej.
Zaczynamy właściwą część oceny – treść. Czytam wszystkie rozdziały i we wszystkich sprawdzam błędy.
Mam mieszane uczucia co do prologu. Mogę go podzielić na dwie części - tę, która mi się podobała, i tę, do której mogę się przyczepić. Ta ostatnia składa się jedynie z paru linijek i rozpoczyna pierwszą notkę. Zaczyna się od słowa "jeśli" a kończy na "spodoba". Nienawidzę, kiedy autor, czy w tym przypadku główny bohater, podkreśla, że czytany tekst będzie beznadziejny, niezdatny do czytania, durny, zły i tak dalej. To po co jest on pisany?, zapytam. Takie wstawki naprawdę drażnią czytelnika, pozwól mu samemu wyrobić sobie opinię o tekście, nie narzucaj mu swojego zdania. Chyba że oczekujesz, że powie "Co Ty mówisz! Brednie wygadujesz! Tekst jest genialny!". Wtedy rób, jak chcesz.
Oczywiście reszta prologu przypadła mi do gustu. Zastosowałaś wiele ciekawych metafor, szczególnie podobało mi się to odwołujące się do karuzeli w wesołym miasteczku. Mogę przyznać, że prolog spełnił swoją funkcję i, mimo początkowego potknięcia, zaintrygował mnie na tyle, abym z wielkim zainteresowaniem przeszła do rozdziału pierwszego.
W prologu znalazłam jedynie jedną nieścisłość: "W Wielkiej Brytanii, ani okolicach nikt nie nosi skarpet.". W tym przypadku najlepiej podmienić „ani” na spójnik „i”.
Przyznam szczerze, że z początku drażniła mnie Twoja narracja. Dopiero po chwili doszłam do wniosku, dlaczego mnie irytuje – piszesz też w drugiej osobie. Tak dawno nie czytałam takiego tekstu, że aż się od nich odzwyczaiłam. Ten sposób przekazywania informacji o świecie przedstawionym jest naprawdę rzadki, dzięki czemu można go uznać za oryginalny. Gratuluję podjęcia się zadania!
W sumie gorzej z wykonaniem.
Wprowadzasz mnie do opowiadania, prawda? Podkreślasz to nawet, przedstawiając mnie siostrze głównej bohaterki – Izzy. Czasem więc traktujesz mnie jak główną, albo chociaż pierwszoplanową bohaterkę swojego opowiadania, a czasem robisz ze mnie powietrze, którego nikt nie widzi. Dlaczego nie zainteresował się mną Nate? Nie spytał o mnie, skoro stałam zaraz obok Clarissy i obserwowałam całą sytuację? Dlaczego nie przyczepiła się mnie Johannie, skoro chciała wyrzucić Clarissę i Izzy?
Poza tym, raz piszesz w drugiej osobie liczby mnogiej (szczególnie na początku pierwszego rozdziału) – zaczynaliśmy, znaleźliśmy się, i tak dalej, pozwalając mi się naprawdę poczuć bohaterką, innym razem znów o mnie zapominasz i piszesz już tylko w pierwszej osobie liczby pojedynczej, skupiając się jedynie na Clary. Odnoszę wrażenie, że coś takiego dzieje się z czasem – przez, na przykład, pierwszą stronę Worda mocno skupiasz się na mojej osobie, a następnie już Ci się nie chce albo zwyczajnie i po ludzku o mnie zapominasz, co niezbyt mi się podoba.
Gubisz się również w czasach. Piszesz w czasie przeszłym, czasem wrzucając czasowniki w teraźniejszym. Przykłady? „Po dzisiejszym wieczorze masz szansę wrócić do domu” (gdzie powinno być analogicznie do innych zdań „miałeś szansę”) czy „Jak już się domyślasz, opiekunowie ognia słynęli z ostrych i wyrazistych smaków.” („domyśliłeś”).
Nie wiem, jak to będzie w późniejszych rozdziałach, jednak mam nadzieję, że nie tylko będziesz o mnie pamiętała, pozwalając przeżyć mi przygody wraz z Clarisse, ale że będziesz też starała się pamiętać o czasie akcji. Pomysł na razie masz świetny i moja początkowa irytacja dotycząca narracji szybko przemieniła się w zachwyt, jednak wykonanie zostało już, moim zdaniem, potraktowane z lekka po macoszemu.
O świecie na razie nie wiem zbyt dużo. Najbardziej interesuje mnie, gdzie jest ta miejscowość/kraina/cokolwiek innego, w której mieszka Clarisse z rodziną? Czy to znajduje się na Ziemi? Jeśli nie, to zechcesz mi wytłumaczyć, jakim cudem Clarisse zna Janis Joplin, Jimiego Hendrixa i Johna Densmore’a? I czy na tamtym świecie rosną klony? Bo Clarisse porównała barwę oczu Natha do syropu klonowanego. Skąd znała syrop klonowy?
Cóż, na razie o świecie wiem niewiele, ale to dopiero pierwszy rozdział, później na pewno wszystko stanie się jasne.
Ciekawie natomiast przedstawiłaś obyczaje panujące TAM (mogę nazywać ten świat
tamem? Bo nie mam pojęcia, jak inaczej). Obchody pierwszych dni danych pór roku, przyjęcia do Strażników, wygnania. Tak, podoba mi się. Widać, że masz pomysł i chcesz go zrealizować jak najlepiej. Moim zdaniem, za szybko jednak ukazałaś moc Izzy. Wzbudziłaś w czytelniku swego rodzaju niepokój na początku pierwszego rozdziału. Rzeczywiście zaczęłam obawiać się, co będzie z siostrą głównej bohaterki, czy uda jej się odkryć w końcu w sobie moc i co się stanie, jeśli jednak tej mocy nie będzie. Zanim jednak zaczęłam się porządnie głowić (podejrzewam, że większość czytelników robi tak jak ja i dopiero po przeczytaniu całego rozdziału analizują wszystko, co się w nim znalazło), napisałaś, że moc Izzy już się ujawniła. Zrezygnowałaś tym samym z małego, choć interesującego wątku.
Jeśli zaś chodzi o całe to przyjęcie Ackerley’a do Strażników, nie sądzę, aby powieka po zranieniu oddawała tyle krwi, aby powiedzieć, że krwawi. Spójrz, jaka powieka jest cienka. Nie jest też zbyt dobrze ukrwiona.
Błędy:
[1] Osoby z mocą ziemi tylko wyroby, które daje ziemia, a powietrza tak lekkie dania, że jeszcze nigdy się żadnym nie najadłam. -> myślniki są zbędne.
[2] zapakowanym przez babcię przysmakiem, nie zjawił się o umówionej porze. Ani dwie godziny później, więc namówiłam Izzy, byśmy wzięły sprawy w swoje ręce. -> niepotrzebnie dzielisz jedną rzecz na dwa zdania.
[3] Chociaż trzymałam z jednej strony a Izzy drugiej, doniesienie pudełka na miejsce i tak okazywało się wyczynem. -> biorąc pod uwagę cały kontekst fragmentu, można by zadać pytanie „Ale co one trzymały z dwóch stron?”. Oczywiście, można się domyśleć, ale budowa zdań raczej nie wskazuje na karton.
[4] sprawdzić, co babcia piekła potajemnie ostatniej nocy -> przecinek przed „co”.
[5] Znała moją ciekawość i naturę łasucha na tyle dobrze, by wiedzieć, co inaczej bym zrobiła. -> aktualnie to zdanie wskazuje na to, co Clarissa by zmieniła (zrobiła inaczej). A Ty chcesz powiedzieć, co by zrobiła w przeciwnym wypadku, więc powinnaś zmienić „inaczej” na „w przeciwnym wypadku”.
[6] Pod prawie każdym względem przypominała zwierza – miała kocie oczy, mysie włosy, talię osy i małpi rozum. Trzy pierwsze cechy widać gołym okiem, o prawdziwości czwartej jeszcze się przekonasz. -> przypominała zwierzę, będzie lepiej.
[7] Izzy dźgnęła mnie palcem w ramię ze słowami (między sobą porozumiewały się językiem elemskim, więc nałóż teraz słuchawki na uszy, tłumacz przełoży ci wszystkie słowa): -> pomyliłaś osoby. Piszesz w pierwszej, więc nie wiem, skąd Ci się nagle wzięło to „porozumiewały się”.
[8] Babcia trzepnęła mnie w ramię. Jak kibic na meczu ulubionej drużyny, ona kibicowała związkowi Izzy i Nate’a. -> po co zaczynasz porównanie od nowego zdania? Dziwnie to brzmi i zupełnie nie pasuje w tym przypadku. Kropkę transmutujemy w przecinek, a wielką literę w małą.
[9] Mimo że Żywiołacy wygłaszali dialogi -> złe połączenie. Wygłaszamy monologi, nie dialogi.
[10] spojrzałam w stronę, skąd dochodził dźwięk -> przecinek przed „skąd”.
Błędów nie jest dużo i są to raczej małe i drobne sprawy, a to, co Ci wskazuję, prowadzi jedynie do kosmetycznych poprawek. Twoje błędy nie utrudniają czytania i nie rzucają się w oczy. Jedyne co, to denerwuje mnie fakt, że uparcie bawisz się w zdania pojedyncze, to znaczy często rezygnujesz z tworzenia zdań złożonych, przenosząc spójnik (Ani, albo, i tak dalej) do nowego zdania. Jest to swego rodzaju utrudnieniem w czytaniu, a sam zabieg zabiera płynności w czytaniu dłuższego tekstu. Próbuj tworzyć dłuższe zdania, oczywiście nie przesadzając również z ich długością. Trzeba znaleźć ten punkt pomiędzy zdaniem za krótkim a za długim.
Akcja z rozdziału drugiego bardzo mi się podobała. To świetnie, że już od początku coś się u Ciebie dzieje. W niektórych opowiadaniach na rozwój akcji czekamy po parędziesiąt stron Worda. A wiesz, że jeśli w książce wysłanej do wydawcy nie dzieje się prawie nic przez pierwszych dziesięć stron, to wydawca momentalnie odrzuca taką książkę?
Postać Izzy naprawdę mnie zaintrygowała. Dziewczyna wydawała się z początku naprawdę niepozorna, taka uczynna, podporządkowana innym. Myślałam, że nie będzie mieć wielkiego znaczenia w tym opowiadaniu. A tu taka miła niespodzianka! I nawiązanie do jakiejś legendy, czyli to, co tygryski lubią najbardziej.
Ogółem uważam, że dobrze przedstawiłaś dziejące się wydarzenia i nie masz problemów z opisami akcji. Posiadasz bogaty zasób słownictwa, trochę sarkastycznego humoru, który potrafisz wplatać w odpowiednich momentach, i warsztat pisarski. Opisy wychodzą Ci dobrze, choć jeszcze nie miałam okazji poczytać czegoś więcej o bohaterach; jak dla mnie są na daną chwilę słabo przedstawieni (przypominam, że obiecałaś barwne postacie, więc będę trzymała Cię za słowo!).
O, wreszcie wiem, gdzie to wszystko się dzieje. Na wyspie w okolicy Wielkiej Brytanii. Okey, zwracam honor – Clarisse ma prawo znać syrop klonowy, klony i wykonawców naszego świata.
Właśnie znalazłam idealny przykład błędu związanego z czasami w narracji, o których wspominałam w uwagach do poprzedniego rozdziału: „Na szczęście stoisz obok, więc nie musiałam się wysilać.” Widzisz błąd? Najpierw jest czas teraźniejszy, bo „stoisz”, a następnie „nie musiałam”. Mnie razi i kłuje to w oczy.
Nie przesadzę, jeśli powiem, że piszesz genialne porównania, serio. To związane ze złodziejką Izzy, strasznie mi się spodobało. Naprawdę, przeczytałam je chyba z trzy razy, a kąciki moich ust podniosły się w tamtym momencie lekko do góry. Jednak zdecydowanie moim ulubionym fragmentem rozdziału drugiego będzie: „Lubię słodycze, a najbardziej trufle w ciemnej czekoladzie Godiva - to tak na wypadek, jakbyś chciał mi się odwdzięczyć, że dzięki mnie zobaczyłeś jak:”
Po prostu zakochałam się w tym fragmencie.
Rozdział można uznać za naprawdę udany.
Błędy:
[1] Strażniczka Powietrza zrozumiała, o co chodziło -> przecinek do dodania.
[2] Zaglądając w oko, widziało się część świata, jaką aktualnie obserwowało -> przecinek do dodania.
[3] Babcia podeszła do kamiennego kominka i bez większego wysiłku podpaliła drewno. Po czym przysiadła na ostatnim wolnym miejscu najbliżej paleniska, chociaż nikt jej tego nie zaproponował. -> znów niepotrzebnie robisz dwa zdania.
[4] Henry posuwał okulary w kierunku nasady nosa.-> może tylko ja jestem taka zboczona (jak już dorobię się czołgu, to moi przyjaciele, którzy niszczą mi regularnie psychikę, mogą spodziewać się swojej rychłej śmierci), ale… to posuwał wybitnie mi nie pasuje. Może lepiej napisać, że po prostu Henry poprawił okulary na swoim nosie?
[5] Schowałam za dłońmi buzię, jakbym chciała pokazać zgromadzonym -> twarz.
Legenda dotycząca stworzenia świata przypadła mi do gustu. Ciekawie ją wymyśliłaś i przedstawiłaś – nie mam co do niej żadnych, ale to żadnych, zastrzeżeń.
Przedstawiłaś również ceremonię wyboru miejsca pracy Strażników. Zauważyłam, że bardzo dokładnie opisujesz tamtejsze zwyczaje i pieczołowicie przybliżasz nam swój świat (w końcu dowiaduję się coraz więcej o nim, choć wciąż nie mam najmniejszego pojęcia, jak się ta wyspa nazywa). Pojawia się również coraz więcej opisów osób, więc chwała Ci za to.
Aż dziw, że do tej pory nie napisałam jeszcze nic o dialogach. Otóż uważam, że tworzysz je bardzo dobrze. Są wartkie i interesujące, nie wydają się sztuczne, widać, że słowa wypowiadają bohaterowie, to nie Ty wkładasz im gotowe zdania do ust. Znasz też poprawny zapis dialogów we wszystkich przypadkach, nawet wtedy, gdy przerywasz wypowiedź bohatera w połowie i kontynuujesz ją dopiero po jakimś wspomnieniu narratora. Ostatnio coraz mniej bloggerów, którzy potrafiliby uporać się bezbłędnie z dialogami.
Błędy:
[1] Lata później rodzeństwu zbrzydła nawet różnorodność, którą mieli w około. -> wokoło.
[2] Jeśli tak, możemy poczekać, aż się ocknie i wtenczas sami przekonamy się, czy włada czteroma żywiołami. -> o kropce na końcu zdania Pani zapomniała.
[3] Jeżeli mniej czasu zostało do Rytuału, niż ocknięcia się Izzy -> bez przecinka. Przed „niż”, „jak” i tym podobnymi stawiamy przecinek tylko wtedy, gdy po nich znajduje się czasownik w formie osobowej.
[4] ci sami, którym rozcinano powieki podczas Ceremoniału kilka godzin przedtem -> przecinek do dodania.
[5] przekazała wiadomość Beatrice, wsuwającej akurat cukierka do ust. -> bez przecinka.
W sumie zdziwiło mnie trochę zachowanie Clary, która pomogła uspokoić się swojej siostrze. Mam wrażenie, że Clarisse jest zbyt zazdrosna, choć doskonale rozumiem, że taka miała być. Dzięki temu główna bohaterka wyróżnia się też silnym charakterem. Mimo wszystko – naprawdę zaskoczyłaś mnie tym jej zaproponowaniem zaśpiewania piosenki.
Och, wreszcie wiem, jak się nazywa wyspa! Doczekałam się też ciekawych opisów dotyczących życia Żywiołaków. Coraz bardziej mam wrażenie, że taka Elemnia (którą Word uparcie podmienia na „plemnię”) może istnieć naprawdę, a Strażnicy mieszkają wśród nas, ludzi. Twoje opowiadanie pobudza porządnie moją wyobraźnię.
Podoba mi się stosunek Izzy do tego, że jest wcieleniem Matki Natury. Dobrze, że jeszcze nie do końca w to wierzy, nie chce czerpać przywilejów ze względu na swoje pochodzenie, że uparcie przystaje przy swoim. Gdyby zbyt szybko oddała swoją wiarę Starszym, wyszłoby to niezbyt realistycznie i prawdziwie. A tak jest dobrze.
Nie podoba mi się scena, w której Izzy spaliła przyszłą szesnastolatkę. Nie przyłożyłaś się do jej napisania, przynajmniej w moim odczuciu. Przede mną ginie jakaś osoba, a ja mam ją gdzieś, bo w ogóle nie opisujesz jej śmierci. Ot, spaliła się i został z niej jedynie proch. Można było napisać, jak dziewczyna wrzeszczy z przerażenia, jak wygląda, kiedy się pali, i tak dalej. Tak, wyszłaby z tego dość drastyczna scena, ale przecież ostrzegłaś w uniwersalnej, że i takie w Twoim opowiadaniu się znajdą. A Twoje niebanalne porównania z pewnością wzbogaciłyby idealnie opis.
Ja aktualnego przedstawienia morderstwa Izzy nie kupuję.
Błędy:
[1] wydukała z drżącą, dolną wargą. -> bez przecinka.
[2] Muzyką. -> Muzyka.
[3] Towarzyszyła jej po każdej niezaliczonej klasówce, złamanym sercu, czy kłótni ze mną -> bez przecinka.
[4] Poza tym, w takich okolicznościach musimy zwołać też Konklawe. -> przecinek do dodania.
[5] gdyby spróbował jakoś się sprzeciwić. Westchnął tylko, podszedł do półki nad kominkiem -> znów brakuje osoby. Niby wiem, że chodzi o Declana, ale był tak dawno wspomniany, że trzeba się nad tym trochę zastanowić.
[6] Zanim faktycznie zrobił, co zapowiedział -> przecinek do dodania.
[7] A ty, Leighton, i ty, Clary, zaliczacie się w końcu do Jej najbliższej rodziny -> przecinki do dodania.
Rozdział piąty to mój zdecydowany faworyt.
Po przeczytaniu ostatniego rozdziału siedziałam jeszcze trochę i zastanawiałam się, co też będzie dalej z Izzy. Czy ukarzą ją? Czy ktokolwiek poprze babcię zmarłej dziewczyny? W sumie myślałam, że fakt, iż Izzy może być Matką Matek będzie czynnikiem łagodzącym. W końcu rzeczywiście dziewczyna nie potrafi jeszcze się obchodzić ze swoją mocą. A tu taka niespodzianka. Za morderstwo karę ponosi Clary.
Ogółem bardzo podoba mi się postać Almy – jest taka wyrazista, przesiąknięta złem. Właśnie umarła jej wnuczka, ale ona nie myśli tak naprawdę o niej samej, tylko o tym, jak zrealizować zemstę. Alma jest strasznie okrutna i budzi postrach u czytelnika swoim zachowaniem.
A ja dlaczego mam iść do grobowca? Przecież ja nic nie zrobiłam? Clary, idź sama wariuj! <śmiech>
Błędy:
[1] Bo jeszcze nikt, nigdy nie władał tak potężną mocą -> bez przecinka.
[2] Beatrice podniosła krzesło, które dotychczas zajmowała, i walnęła nim moją siostrę w głowę. Upadła bezwładnie, a podmuch ustał. -> to zdanie wskazuje na to, że to Beatrice upadła bezwładnie.
[3] Niemniej, kto powiedział, że to ona musi zostać zesłana. -> transmutujemy kropkę w znak zapytania i dodajemy przecinek.
[4] innym razem wyjaśnię ci, kim są wspomniane przez niego dzieci. -> przecinek do dodania.
[5] Jack poczekał, aż minie go reszta Starszych -> przecinek do dodania.
[6] W tyle szła gruba Strażników z, prowadzoną za rękę przez zemstę, Almą na czele.   -> dość zabawna literówka + usuwamy przecinki.
[7] Według prawa, Panteon jest domem prawdziwej Matki Natury -> zwroty typu „według mnie”, „według prawa”, „według tej pani z wąsem” oddzielamy od zdania przecinkami. W tym wypadku akurat jednym przecinkiem.
Nie będę ukrywać, że dla mnie to trochę naiwne, że Clarisse usnęła w grobowcu. Czuła strach, przerażenie, może nawet adrenalinę? I co? Zasnęła? Zupełnie mi się to nie podoba, foch z przytupem.
Muszę przyznać, że w rozdziale szóstym panował niesamowity klimat. Grozę czuć było na każdym kroku. Mój strach był zwiększany przez Twoje historie o ludziach, którzy odbywali swoją karę w grobowcu. Szczątki macicy w żołądku, rozerwani bliźniacy na pół, wydrapane oczy wiszące na nerwach… Choć nie jest to możliwe w naszym ludzkim świecie (tak btw, wiedzieliście, że można wyjąć oko łyżką stołową tak, aby nie uszkodzić oka? Są osoby, które potrafią tak zrobić. Kto by się odważył? Jest w ogóle ktoś taki?), aby wydarzały się takie historie, jestem skora uwierzyć, że w Grobowcu takie rzeczy się dzieją. Brr, mrocznie i przerażająco się zrobiło. Wiwat za drastyczne sceny!
Nie mniej drastyczną sceną była dla mnie ta ostatnia, w której Clarisse popadła wreszcie w obłęd. Jeśli mam być szczera, nie spodziewałam się tego. Myślałam, że nic się jej nie stanie i że wyjdzie bez szwanku z Grobowca. Prześpi swoją karę czy coś. Byłam wręcz pewna, że dasz jej choć ociupinkę Mary Sue i wytłumaczysz czytelnikom, że Clary jest po prostu wyjątkowa oraz ma supermoce i to dlatego udało jej się przespać karę. Cieszę się, że nie poszłaś jednak na łatwiznę.
Dlaczego ja nie oszalałam? Zapomniałaś o mnie jako o bohaterce opowiadania?
Ach, i już Cię chciałam pochwalić, że nie mylisz czasów, a tu znowu takie kwiatki. W jednym zdaniu czas przeszły, w kolejnym teraźniejszy.
Błędy;
[1] jakby wiedział, o kim pomyślałam -> przecinek do dodania.
[2] gdybym nie pilnowana od tyłu postanowiła uciec. -> niepilnowana. Imiesłowy przymiotnikowe z partykułą „nie” zapisujemy łącznie.
[3] Czwarta za dziesięć. -> Za dziesięć czwarta.
[4] Zapomniałam, że ziemia się kręci, a ja razem z nią. -> Ziemia.
Już trzecia osoba w Twoim opowiadaniu ma popękane usta. Jeszcze jedna i zwariuję. Czy tam nikt nie ma normalnych warg?
Miałam deja vu, kiedy Czas cofnął… czas. Naprawdę zastanawiałam się, czy czasem nie czytam złego rozdziału albo czy Ty się nie pomyliłaś i czy nie wkleiłaś tutaj fragmentu starszego rozdziału. Dopiero później inteligentna ja skapnęła się, że przecież Czas cofnął… no, czas, no.
I, moim zdaniem, dobrze, że to zrobił. W przeciwnym wypadku cała ta kara w Grobowcu byłaby opłakana w skutkach. Wątpię, aby Clary mogła normalnie chodzić po tym wydarzeniu. Oczywiście, mimo wszystko cieszę się, że wątek Grobowca się pojawił, a Ty wpadłaś na pomysł z cofnięciem czasu.
Ej, właśnie. Miałam już takie rozkminy bodajże rozdział temu… Czy w Grobowcu dało się korzystać ze swoich mocy czy było to jakoś… zablokowane? Bo w sumie doszłam do wniosku, że ktoś o mocy ziemi mógłby bez problemu uciec z Grobowca. No chyba że się mylę, to wyprowadź mnie z błędu.
Ciekawa historia Teurolli. W ogóle powtórzę się, ale świetnie kreujesz świat przedstawiony, prezentując nam przeróżne obyczaje, święta, obchody, uroczystości, ceremonie, leki czy wyjaśnienia niektórych rzeczy. Tak, jeśli chodzi o świat przedstawiony, to na tym etapie nie mam Ci nic do zarzucenia. Interesująca wydawała się również ta gra żywiołów, w którą zaczęli grać przyjaciele.
Błędy;
[1] Zmrużyłam oczy, oglądając go uważnie. -> raczej ludziom się przyglądamy, a nie ich oglądamy.
[2] Miała coś dziwnego w spojrzeniu. -> literówka. Miał.
[3] Jakby rozbierała cię wzrokiem -> kolejna. Rozbierał.
[4] Nagle na jego buzi pojawił się uśmiech słodki niczym wata cukrowa. -> twarzy.
[5] Zdrętwiałymi palcami zmięłam pierzynę i podciągnęłam pod brodę -> zabrakło, kogo Clary podciągnęła pod brodę.
[6] to Konklawe miała być wyjątkowe -> miało. Literówka.
[7] Zresztą oboje woleli słuchać, ja mówić, ty, niestety, pytać. -> wyraz „niestety” zawsze oddzielamy przecinkami.
[8] dopytując, ile jeszcze przejdziemy -> przecinek do dodania.
[9] Nie miej facetowi za złe, że przypominać siebie sam -> za kija nie rozumiem tego zdania.
[10] Poza tym, na stoliku nocnym stoi miska z czterema listkami przemiany -> przecinek do dodania.
[11] - Dziadek mi je dał. – Wzruszył ramionami. -> a kropka na końcu zdania to gdzie się zgubiła?
Zdziwiłam się tym, że Clary ma być obecna na Konklawe. Z początku nie rozumiałam intencji Declana. Dopiero potem okazało się, że o Clary prosił nie kto inny jak… Czas.
Nie lubię gościa. Co najwyżej podobają mi się jego dowcipy, które zdecydowanie urozmaicają notkę i dzięki którym uśmiechnęłam się parę razy do monitora. Tak, jego niektóre teksty (na przykład fragment zaczynający się od „- Ta z was, która jest babką Isabelli, niech powie: zgadzam się.”) rozbroiły mnie. Ale tylko jego teksty. On sam wydaje mi się niesamowicie dziwnym, tajemniczym i niedojrzałym facetem, któremu z pewnością nie można ufać. Ma dziwne podejście do tej całej sprawy, strasznie mu się śpieszy i jest gotowy poświęcić swoje Klepsydry, odbierając je swoim dzieciom. Coś jest nie tak, zdecydowanie. On musi coś knuć, jak inaczej? Przecież Klepsydry są niezwykłym darem i nikt nie oddałby wszystkich czterech za pośpiech.
Dobrze, że na wyspę przypłynęli rodzice Clary i Izzy. Myślę, że to wręcz byłoby dziwne, gdyby ich zabrakło.
Błędy;
[1] Rozpiął bluzę i zarzucił mi na ramiona. Po czym zacmokał ze współczuciem, dźgając mój zapadnięty policzek kciukiem. -> po co te dwa zdania?
[2] Declan, przez Zwierciadło Myśli, poprosił nas o przybycie statkiem transportującym dzieci. -> może lepiej: „Declan poprosił nas przez Zwierciadło Myśli o przybycie statkiem transportującym dzieci”?
[3] I, według ciebie, nieprzyjemne -> przecinaczki.
[4] ponieważ podpowiadamy za to miejsce i wszystkich mieszkańców. -> literówka. Odpowiadamy.
[5] Może, bym pojechała. -> po co ten przecinek?
[6] A jeśli nawet, by się znudziło, wystarczyło stłuc Klepsydrę -> pierwszy przecinek usuwamy, a drugi dodajemy.
W sumie można było się spodziewać, że w tym rozdziale Clary zgodzi się na to, aby towarzyszyć w wyprawie do domu Czasu, więc jej decyzja nie zrobiła na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia.
Zaintrygowałaś mnie tylko tymi kronikami i Dzikimi. Spodziewam się ciekawego wątku związanymi z tymi ostatnimi. I cieszy mnie, że Clary i Izzy wreszcie zaczęły się jako tako dogadywać, choć może jeszcze tej relacji „dogadywaniem się” nazwać nie można. Czuję, że niedługo ich współpraca będzie nadzwyczaj ważna, bo Czas nie okaże się przyjacielem, a największym wrogiem.
Błędy;
[1] Już nie słyszałam, jak pada. -> przecinek przed „jak”.
[2] Rozmowa z kimś, kto przeżył tysiąclecia, mogła onieśmielić zwłaszcza -> przecinek do dodania.
[3] Dzięki Isabelli nasza rodzina zyskała szacunek, na jaki innym sposobem nigdy byśmy nie zapracowali. -> przecinek do dodania.
[4] Moja ręka wystrzeliła w górę, zanim zdążyłeś mnie ubiec. Podała mi okulary. -> z tego fragmentu wynika, że okulary dla Clarisse podała ręka, a nie córka Czasu.
[5] Założyłam je i fuknęłam, rozczarowana. -> bez przecinka.
[6] Zacisnęłam pięści, zdenerwowana -> ten sam przypadek.
[7] zauważyłam, ile różniło Naturę od Izzy -> przecinek do dodania.
[8] Pogłoski mówiły, że wygląda tak i zachowywał się jak robot, ponieważ Czas przeprowadzał na nim badania. -> znów klasyczny przypadek Twojego mieszania czasów.
[9] Odpowiedzieliśmy na kilka sposobów i zapadła niezręczna cisza. -> może lepiej: „po czym zapadła niezręczna cisza”?
[10] rzuciła się rodzicom na szyje -> szyję!
[11] Powinieneś się wstydzisz swojego zapominalstwa. -> wstydzić. Literówka.
[12] Nieważne, ile kilometrów nas dzieliło -> przecinek do dodania.
[13] nie potwierdziła, czy to nasz cel -> bez przecinka.
[14] Pamiętasz, jak na ósme urodziny dałam ci piankę do golenia? -> przecinek do dodania.
[15] Chciałabym ci dzisiaj dać prezent i wynagrodzi ci nim wszystkie poprzednie. -> wynagrodzić. Znów literówka.
[16] Otworzyły się w akompaniamencie skrzypienia zawiasów  -> przy akompaniamencie.
Tym razem błędów było zdecydowanie więcej niż w poprzednich rozdziałach. Niestety, muszę przyznać, że z rozdziału na rozdział znajdowałam coraz więcej literówek. O ile się nie mylę, w tych najświeższych miały miejsce trzy ortograficzne…

PODSUMOWANIE TREŚCI:

Piszesz z całą pewnością oryginalne opowiadanie. Niby wybrałaś banalny i wykorzystany już temat, jakim są żywioły, ale zbudowałaś dla nich tak genialną otoczkę, że czytelnik nie potrafi oderwać się od Twojego świata, który zresztą budujesz z dokładnością i pieczołowitością. Wszystko jest wyjaśnione, omówione, nazwane – jestem pod wrażeniem.
Masz przyjemny, lekki styl, który składa się głównie na Twoje opisy. Sprawdzasz się dobrze praktycznie w każdym z możliwych rodzajów – potrafisz opisywać akcję, miejsca, przemyślenia, postaci. Te ostatnie są barwne i zdecydowanie różnią się od siebie. Weźmy na przykład taką Clary i Izzy, które są swoimi zupełnymi przeciwieństwami (choć w rozdziale dziewiątym Izzy już zaczyna pokazywać pazurki i robić z siebie „taką lepszą”) albo Jacka i Nate’m. Należycie zajmujesz się również postaciami pobocznymi, Starszymi i rodziną Clary. Potrafię wskazać jednak jedną osobę, której poświęcasz zbyt mało czasu. Tą osobą jestem… JA. Wprowadzenie mnie do opowiadania to niewątpliwy atut tej historii, dlatego zachęcam do poświęcenia większej ilości czasu nad tym elementem. Na daną chwilę pojawiają się nieścisłości; raz mnie komuś przedstawiasz, innym razem nikt mnie nie widzi, choć naprawdę powinien.
Do dialogów nie mam się jak przyczepić.
Akcję prowadzisz w dobrym tempie – nie za szybko, nie za wolno. Wszystko się idealnie rozwija. Długość rozdziałów też jest w porządku.
Jeśli chodzi o błędy, trochę ich popełniasz. Masz bogate słownictwo i stronisz od powtórzeń, jednak często pojawiają się za to literówki. Najlepszym sposobem na ich wyeliminowanie jest czytanie tekstu przed publikacją, innego sposobu chyba nie ma. Twoje błędy interpunkcyjne opierają się głównie na poziomie budowy zdań złożonych podrzędnie. Zapominasz oddzielić zdania nadrzędne od podrzędnych przecinkiem (w razie gdybyś wciąż nie rozumiała, o co mi chodzi, pisz w komentarzu. Postaram się wyjaśnić to innymi słowami). Były też ortografy, ale mam nadzieję, że już ich nie będzie. W razie każdej wątpliwości – sprawdzaj słowa w słowniku lub po prostu wpisuj je w google. Szanowny wujek prawdę Ci powie, jeśli dobrze się spyta.
Pisać umiesz, tego Ci odjąć nie mogę. Więcej powiem. Ciekawie pisać umiesz. Więc pisz, pisz i jeszcze raz pisz!

Nie mam tylko pojęcia, co z Tobą zrobić, jeśli chodzi o ostateczną notę. Jaką dać Ci ocenę? Dużo pociągnęły błędy w nowszych rozdziałach. Są to głównie literówki, co oznacza, że niezbyt przykładasz się do sprawdzania notek przed publikacją (jeśli się mylę, zabij, ale na coś takiego to mi wygląda), ale znalazły się też trzy błędy ortograficzne. Momentami drażniło mnie również to, że mieszałaś te nieszczęsne czasy… Dodatkowo zabrakło mi dwóch ważnych podstron i wybitnie nie podoba mi się Twoja belka, którą radziłabym zmienić. Ale mimo wszystko Twój styl, pomysł na opowiadanie, wprowadzenie mnie jako bohaterki historii… To wszystko było naprawdę świetnie i czułabym się źle, gdybym nie postawiła Ci Powyżej Oczekiwań. Naprawdę z miłą chęcią oceniałam Twojego bloga, nie robiłam tego na siłę. I z przyjemnością wpiszę się do „prenumeraty”, aby móc dalej regularnie śledzić Twoje opowiadanie.
Enjoy!
Leszczyna

PS Chcę iść spać, więc się zbuntuję i to zrobię, nie sprawdzając ani razu oceny. Wybaczcie -,- Obiecuję poprawę, jak już się wyśpię. 

1 komentarz:

  1. Cóż, belka... Wiem, że nie jest mocną stroną mojego bloga, ale jest dość prosta i jednocześnie mówi czego można się spodziewać, zwłaszcza jeśli ktoś powiąże ją z adresem. Chociaż, oczywiście, jeśli tylko znajdę/ wymyślę jakieś lepsze słowa, to na pewno belkę zmienię na coś sensowniejszego.
    Mój nick nie wziął się od nazwiska malarza, tylko malarki Elisabeth Vigee-Lebrun, której prace oglądałam w jakiejś książce, a później jej nazwisko było pierwszym, co przyszło mi na myśl podczas zakładania poczty i bloga :)
    Podstronę o autorze również uważam za przydatną, ale nie wiem, co konkretnie czytelnicy chcieliby o mnie wiedzieć, a nie chcę ich zamęczać nieistotnymi szczegółami - stąd zakładka "zapytaj o drogę", gdzie każdy może spytać o to, co go interesuje.
    Podstronę "o blogu" najpewniej niedługo stworzę.
    Co do oceny treści: wstęp z prologu miał być po prostu luźnym, zabawnym, przykuwającym uwagę tekstem. Poza tym zdaniem "[...]kto wie, może „Magia czterech” ci się spodoba?" chciałam podkreślić, że czytelnik sam ma ostatecznie zdecydować jakie jest opowiadanie.
    Wprowadzony do opowiadania czytelnik w istocie jest powietrzem dla wszystkich poza Clary (we fragmencie przedstawienia go Izzy nieco źle to ujęłam - chodziło mi, że czytelnik poznaje Izzy, a nie ona jego). To tak, jakby Clary miała wymyślonego przyjaciela, który istnieje tylko w jej głowie. Tak naprawdę czytelnik jako bohater nie ma znaczenia dla opisywanych wydarzeń, nie może w nie w żaden sposób ingerować.
    To nie jest do końca tak, że gubię się w czasach (chociaż jeden przytoczony przez Ciebie przykład faktycznie był moim niedopatrzeniem). Jest to zabieg celowy, chociaż może się to wydawać nieco dziwne. Po prostu mam w związku z tym pewien pomysł :) Chociaż oczywiście rozumiem, że dla Ciebie jako czytelnika mogło wydawać się to mylące, a niekiedy nawet męczące.
    Moc Izzy musiała ukazać się tak prędko - z nią związana jest cała akcja opowiadania, więc nie chciałam z tym przedłużać.
    Fragment ze spaleniem szesnastolatki zamierzam napisać jeszcze raz, tym razem nieco bardziej szczegółowo.
    Też uważałabym za naiwne, że Clary usnęła w Grobowcu, gdyby nie miało to pewnego uzasadnienia :P
    Zasady panujące w Elemni nie obowiązują czytelnika (o czym była wzmianka chyba w siódmym rozdziale) i nie grożą mu żadne niebezpieczeństwa (pisałam o tym w dwójce), więc stąd nic mu się w tym Grobowcu nie stało.
    W Grobowcu dało się korzystać z mocy, ale wydostanie się z niego i tak byłoby ciężkie, nawet dla osób z mocą ziemi. Raczej nikt, oprócz Izzy, nie byłby na tyle potężny, aby np. rozstąpić ziemie, żeby znaleźć się na powierzchni. Poza tym Grobowiec rozciąga się pod samą wyspą, więc tym samym ktoś mógłby zniszczyć budynki i zrobić krzywdę mieszkańcom.
    Czas będzie mieć spore znaczenie dla akcji i na pewno nie jest bohaterem jednoznacznym. Powód jego pośpiechu zacznie się ujawniać w 10 rozdziale.
    Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś jeszcze raz wyjaśniła mi to z tymi przecinkami między zdaniami podrzędnymi i nadrzędnymi, bo wolę się upewnić, czy na pewno dobrze to rozumiem.
    Rozdziały czytam zawsze trzy razy - raz po napisaniu, trzy dni później w myślach i na głos, ale i tak niektórych literówek po prostu nie wychwytuję. Podejrzewam, że po prostu zbyt dobrze pamiętam tekst i wyraz z literówką automatycznie zamieniam na poprawną wersję. Albo to przez moją ślepotę, co wydaje się nawet bardziej prawdopodobne.
    Cieszę się, że mimo niedociągnięć historia Ci się spodobała. Mam nadzieję, że dzięki Twoim radom będzie stawać się lepsza. Ogromnie dziękuję za pracę włożoną w napisanie tej oceny, wskazówki, jak i wypisanie błędów. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy