piątek, 31 sierpnia 2012

511 www.sukcesja-chiyo.blogspot.com



Szczerze? Zawaliłam. Wcale nie mam tu na myśli faktu, że zaczęłam pisać ocenę szablonową, choć miała być nieszablonowa. To akurat łatwo można było naprawić. Mój błąd… powstał przez Ciebie. To tylko i wyłącznie Twoja wina, Chiyo. Może lepiej wyjaśnię Ci, co takiego uczyniłaś, że popsułaś mi mój styl oceniania.
Kiedy tylko zobaczyłam odnośnik do bloga w swojej kolejce, od razu wiedziałam, że będzie ciekawie. Adres kazał mi przysiąść i pomyśleć przez chwilę nad nim. Na początku jedynym słowem w adresie, prócz końcówki oznaczającej portal, było „Sukcesja”. Później Blogspot nie pozwolił na zmienienie jedynie końcówki adresu. Tak więc powstała „Sukcesja Chiyo”.
Kot pogrzebany kilka metrów pod ziemią, dokopmy się teraz do niego.
Weszłam na ten blog i on… uderzył we mnie! Pobił mnie bardzo, bardzo mocno, do tego stopnia, że kompletnie zapomniałam o swoim obowiązku. Miałam opisać pierwsze wrażenie, dokładnie tak, jak widzi to potencjalny czytelnik, który pierwszy raz odwiedza Twój blog. Tymczasem owe pierwsze wrażenie sprawiło, że kompletnie zapomniałam o tym, że jestem oceniającą. Że mam pisać ocenę. Dorwałam się do rozdziałów, nawet nie sprawdziłam Menu! Nie interesowało mnie nic, miałam gdzieś, jaka jest tematyka tego bloga. Po prostu wiedziałam, czułam, że będzie idealnie. I nie przeliczyłam się!
Tak więc, bez żadnych wyrzutów sumienia zrzucam całą winę na Ciebie. Mam na myśli fakt, że zabrałam się za ocenę dopiero po przeczytaniu całości, co wydaje mi się nieco nieprofesjonalnym. Ocena miała zawierać w sobie chociaż cień obiektywności i z przykrością stwierdzam, że na ten moment to po prostu niemożliwe. Jeszcze nigdy nic tak na mnie nie wpłynęło i za to pierwsze wrażenie, zwyczajnie padam do stóp i chylę czoła! Sama chciałabym móc oddziaływać tak na innych. W poprzedniej ocenie, w tej szablonowej, którą pisać zaczęłam, dostałaś ekstra punkty między innymi za to, jakie blog wywarł na mnie emocje. Niesamowity nastrój. Ale do rzeczy.

Adres, zacznijmy od adresu, choć na to już, delikatnie mówiąc, za późno. Chiyo jest Twoim nickiem. Nie da się ukryć, że psuje to nieco efekt, który wywołuje „Sukcesja”. W każdym razie znaczeń słowa „Sukcesja” jest całkiem sporo, ale tak przede wszystkim, jak na moją niewielką, co prawda, inteligencję, oznacza to po prostu jakiś tam rozwój.
Na belce widzę tylko trzy słowa: „Piórko na wietrze”. Takie zwyczajne, ale po co się trudzić? Mogłabyś tu zamieścić jakiś cytat, ale czy to ma sens? Teraz praktycznie każdy blog ma jakieś hasło przewodnie, „Piórko na wietrze” i „Sukcesja” są Twoimi. To zdecydowanie wystarczy.
Pierwsze wrażenie jest piorunujące, czego już pewnie domyśliłaś się po moim wstępie. Kiedy tylko tu weszłam, natychmiast uderzył we mnie ten nastrój… Klimat ogarnął mnie w całości. Przed oczyma pojawiły się przepiękne Indie, cała ta kultura i stroje. Zobaczyłam ten taniec, usłyszałam muzykę. Jestem zwyczajnie zachwycona. Nawet teraz, kiedy zaznajomiłam się już z treścią tego bloga, wrażenie jakie wywiera on na mnie, nie zmieniło się ani trochę.

Pisząc ocenę, przekopałam się przez Menu. Miałam zacząć od szablonu, ale zamieściłaś w „Linkach” list do oceniających, w którym prosiłaś, żeby zrobić to na końcu. Niech tak i będzie.
Linki ładnie posegregowane. Trzeba się nieco naklikać, kiedy przechodzę do kategorii „Oceny”, ale jestem w stanie to przeboleć.
Co prawda, doskonale wiem już, o czym jest opowiadanie (Twoja wina! Moja słaba wola nie ma tu nic do rzeczy, nie wykłócaj się, bo i tak zwalę to na Ciebie), ale i tak zaglądam do tego, co sama o nim napisałaś. Piosenka będąca motywem przewodnim dla tego opowiadania, jest doskonale dopasowana. Idealnie zgrywa się z moim wyobrażeniem Twojego świata. Co do samego opisu… krótki i na temat, dokładnie to, czego oczekiwałam. Na ten moment wiem o opowiadaniu zbyt wiele i z trudnością przychodzi mi utrzymanie języka za zębami, bo o pewnych rzeczach należy wspomnieć dopiero później, więc może ja już przejdę do następnej zakładki.
„Wymowa”. To jest dopiero ciekawy pomysł! Imiona faktycznie spadły z bananowca, ale Ty dokładnie objaśniłaś nam, jak je traktować powinniśmy. Tak też nie muszę martwić się wymową dziwnych nazw, imion i nazwisk. Mój błąd, że zajrzałam tu dopiero pod koniec.
Kolejną zakładką są „Mapy”. Najwyraźniej bardzo Ci się nudziło. Albo też chciałaś w pełni oddać świat, który stworzyłaś. Tymczasem ja wpatruję się w niektóre z tych planów i kompletnie niczego nie pojmuję. Nie mnie to jednak oceniać, bo nigdy nie miałam orientacji w terenie. Studiowanie map nie jest moją dobrą stroną. Swoją drogą, plan Barathy nie chce mi się załadować, sprawdź to koniecznie.
Dopieszczasz to opowiadanie! Przyglądam się źródłom i jestem zaskoczona, że znalazły się tu nawet te anglojęzyczne. Musiałaś sporo naszukać się, by znaleźć odpowiedzi na niektóre pytania. Umieszczając „Źródła” w Menu, nie tylko pokazałaś, że bardzo dbasz o poprawność całego opowiadania, ale i zaprezentowałaś nam kolejny objaw swojej pracowitości. Te zakładki są naprawdę dobrze zbudowane. Dążysz do perfekcji.
Jest i muzyka. Ostatnimi czasy pojawia się niemalże na każdym blogu, ale nie mam nic przeciwko niej. Indyjska muzyka, mmm, stwierdzam, że moja wyobraźnia ani przez chwilę się nie myliła, kiedy czytałam pierwsze rozdziały tego opowiadania.
Dodatki! Tailerami jestem najzwyczajniej w świecie zachwycona. Mam swoje Indie! A właściwie to Twoje Indie. Wciąż zapominam, że to świat stworzony przez Ciebie. Coś podobnego do Indii, ale to nie są Indie, prawda? Niemniej jednak jestem zachwycona, bo klimat jest niesamowity.
Kolejna zakładka, to stare szablony. Moim faworytem zdecydowanie jest ten aktualny.
Jest i subskrypcja. Coś czuję, że wkrótce mój nick znajdzie się w tej zakładce.
Brakuje mi tu jedynie strony poświęconej bohaterom. To coś, co spotykam niemalże na każdym blogu i od pewnego momentu zaczęło mnie to zwyczajnie irytować. Dlaczego? Opisy często kompletnie nie zgadzają się z treścią opowiadania. Widzę, że wolisz, aby czytelnik poznał Twoje postaci czytając. Wiesz co? W pełni to popieram. To hipokryzja z mojej strony, bo sama stworzyłam taką zakładkę dla swojego opowiadania.
Teraz zajmijmy się szablonem, nie chcę tego odkładać na sam koniec oceny. Widzę stopę i dłoń. Obrazek ma złotawe elementy, wśród nich przede wszystkim biżuteria. Widać też coś, co przypomina tatuaże. Albo to są tatuaże? Nagłówek jest naprawdę niezwykły, stwarza niesamowity klimat. Mam ochotę zatańczyć i posłuchać indyjskiej muzyki. Kolory są do siebie dopasowane, wszystko wygląda idealnie. Jestem jedynie zdania, że „Sukcesja” mogłaby być zapisana inną czcionką, ale ta nie jest jakaś zła. Po prostu niespecjalnie mi się podoba.
„Żądza władzy jest gwałtowniejsza od innych namiętności”, głosi napis na pod tytułem. Podoba mi się, oddaje charakter opowiadania.
Tekst przejrzysty, choć tych Twoich „aktualności”, że tak to nazwę, jest całkiem sporo.
Krótko mówiąc: jestem na tak. I to wielgaśne tak!

Nie lubię Cię. A tak szczerze, to chylę czoła i całuję stopy! Mówił Ci ktoś, że jesteś genialna? Jeśli nie, to ja to mówię. A jeśli tak, to podpisuję się pod tym rękami, nogami i całym, całym serduchem, niezmywalnym piórem z Parkera. Jestem zauroczona tym opowiadaniem. Jest tu ledwo osiem rozdziałów podzielonych na części. Mogłabym opisać każdy, ale kiedy je czytałam, nie to było w mi w głowie. Dlatego podsumuję wszystko teraz.
Najbardziej zainteresowała mnie postać Mistrza Endrasha. Anavati swoją drogą, ale Mistrza po prostu uwielbiam. Czegokolwiek by nie zrobił, po prostu zyskał moją sympatię na samym początku i jego niecne plany nie są w stanie jej przegonić. Momentami miałam wrażenie, że pomiędzy nim a jego uczennicą do czegoś dojdzie, ale chyba się lekko przeliczyłam. Niespecjalnie lubię chłopaka Anavati i z pewnością nie przeszkadzałoby mi, gdyby Endrash wyszedł na pedofila. Wręcz przeciwnie, śmiałabym się wniebogłosy i jeszcze skakała entuzjastycznie po tapczanie. Jestem jedynie niezmiernie ciekawa, co takiego chciał powiedzieć Anavati Jesharas przed egzaminami. Mam nadzieję, że wkrótce wyjawisz nam tą tajemnicę.
Byłam zachwycona występem Anavati na Dniach Otwartych Akademii. Moja wyobraźnia się rozbrykała. Zaplanowałaś to wszystko idealnie! I zaskoczyłaś mnie, bo nie spodziewałam się, że dziewczyna jednak wystąpi. Aż słyszałam w myślach, jak dziewczyna śpiewa tą, swoją drogą, bardzo pomysłową piosenkę. To zdecydowanie mój ulubiony fragment w całym opowiadaniu.
A przechodząc do wątku Upasnej… Jej imię kojarzy mi się ze świnią i nic na to nie poradzę. Jakoś mnie nie zachwyciła, ale bardzo polubiłam jej starszą siostrę. To ciekawy wątek. Ogółem, całe opowiadanie jest ciekawe! Kurcze, dziewczyno, na Twoim miejscu skończyłabym to, dopracowała i spróbowała szczęścia w wydawnictwie! Twórczość własna w końcu, prawda? Na dodatek naprawdę świetna. Mogłabym się rozpływać godzinami nad tym opowiadaniem.
Żałuję, że uśmierciłaś ojca Upasnej. Ten człowiek był sympatyczny, w dodatku bardzo troskliwy. To był punkt kulminacyjny, który odmienił całe życie Upasnej (tak w ogóle, przez cały czas zastanawiam się, czy dobrze odmieniam to imię). A jednak… żal. Wolałabym, gdyby padło na matkę dziewczyny, jej postać nie była tak zarysowana. Albo i była, tylko ja większą uwagę zwróciłam na tego mężczyznę. Opisy po tym, co się stało, nie były jakimiś wyciskaczami łez, ale mnie wzrusza praktycznie wszystko, więc łzy i tak miałam w oczach.
Koniec. Koniec o fabule, przejdźmy dalej, nim rozpłynę się do końca.

Czytając, poczułam, jak bardzo wpasowałaś się w pisanie o tym świecie. Twój styl w pełni oddaje ten klimat. Doskonale dobierałaś słowa, świetnie układałaś zdania. Co z tego, że wszystko prowadziłoby do Twojej Barathy, gdyby styl pisania kompletnie od niej odbiegał? Nie wyobrażam sobie tego opowiadania napisanego językiem, którego inni używają do pisania o współczesności. Nawet, gdyby już napisać takowym językiem opowiadanie o podobnej fabule, to drugie nie umywałoby się do Twojego. Postarałaś się, zobaczyłaś ten świat, opisałaś go. I raz jeszcze chylę czoła, i raz jeszcze padam do stóp! Wiem, że to miała być część projektu, ale w tym momencie tego nie uznaję. Wszystko się na czymś opiera, a to, co napisałaś, jest w pełni Twoje. Koniec i kropka, Twoje opisy, Twoje wyobrażenie - inaczej być nie może. Wyszło… magicznie.
Podziwiam Twoje dialogi, które pomimo języka, nadal powalają prostotą i naturalnością. Wszystkie te „oj!” dodają charakteru opowiadaniu. Opisy są rozbudowane, ale nie ciągną się. Raz jeszcze powtórzę: ten styl idealnie oddaje świat przedstawiony, który zresztą przedstawiony został idealnie.
Wykreowałaś wielu, wielu bohaterów. Rozglądam się w poszukiwaniu chociażby jednej przeidealizowanej postaci - nie widzę takowej. Postaci, których losy śledzimy, są odpowiednio zarysowane. Mają stałe, niezmienne cechy. Jedynie Upasna, która pod wpływem pewnych wydarzeń, zmieniła się. Choć nie można powiedzieć, że nie do poznania! Utrzymujesz swoje charaktery, narysowałaś szkice, które teraz pięknie kolorujesz. Potrafię sobie wyobrazić wygląd bohaterów, wiem, jak zachowaliby się w niektórych sytuacjach. I moim ulubionym bohaterem wciąż pozostaje Mistrz Endrash.

Błędy? Brak. No, może jeden, ale nie jestem pewna, czy to przypadkiem nie było zamierzone. W końcu czego można się spodziewać po Upasnej?
Gliniane ręce, część pierwsza:
„Kogo podsłuchowujesz? — szepnęła” - Oddziałowywujesz na mnie bardzo, bardzo dobrze, ale to jest śmieszne i nic na to nie poradzę. Oświeć mnie, błagam! Czy to było zamierzone? Bo ja nie wiem, co Ty zamierzowywujesz, mam jedynie swoje domysły. Aj tam, i tak opowiadanie nic na tym nie traci! Obstawiam, że jednak to zamierzywuwywałaś, ale popraw mnie, proszę, jeśli się mylę.
W każdym razie jesteś zaskakująco poprawna. Nie mam niebieskiego pojęcia, jak tego dokonałaś, ale jestem zachwycona!
Moja droga, tak jak już wspominałam wcześniej, po kretyńsku zaczęłam pisać ocenę szablonową. Chciałabym jedynie wspomnieć, że nie szczędziłam Ci w niej punktów dodatkowych. Za klimat i pierwsze wrażenie przede wszystkim. Nadal nie mogę wyjść z podziwu dla obu tych rzeczy, które sprawiły, że ja, po prostu, pożarłam to opowiadanie!

Wybitny z wielgaśnym plusem ode mnie! Nie chciałaś, żeby głaskano Cię po główce, ale… nie sposób nie głaskać! Nie mam się do czego przyczepić i nic mnie bardziej w tym momencie nie cieszy. Dawno nie wpadłam na taką perełkę w Internecie i jestem Ci za nią niezmiernie wdzięczna! Prośbę o powiadamianie mnie o nowościach zostawiłam już w subskrypcji, więc na tej ocenie moja przygoda z tym blogiem z pewnością się nie skończy. Moje gratulacje i, i, i pozdrawiam bardzo cieplutko! Mam nadzieję, że kiedyś zawędrujesz ze swoimi dziełami do jakiegoś wydawnictwa - i tego też Ci życzę! 
Ach, jeszcze nim zapomnę! W aktualnościach napisałaś, że w opowiadaniu mogą pojawić się wulgaryzmy. I tu czas na pierwszą, jakąś porządniejszą radę ode mnie - nie rób tego. Są opowiadania, do których wulgaryzmy pasują, ale to zdecydowanie nie jest jedno z nich. Zapisując tu przekleństwa niewątpliwie odejmiesz uroku całości i zepsujesz nieco charakter opowiadania. 
Raz jeszcze - pozdrawiam! :)



Dziewczyny, kiedy najdzie Was ochota, żeby coś poczytać, ot tak sobie, to bardzo polecam Wam tego bloga :) 
A jak tam przygotowania do szkoły? Dobra, ja już się zamykam, bo wyczuwam, że zaraz wszystkim popsuję humory :D 

19 komentarzy:

  1. Rany, nie strasz mnie aż tak na początku! Ale dobrze, niech Ci będzie, pokornie przyjmę całą winę na siebie, skoro i tak, jak widzę, już od tego zdania nie odejdziesz. ;) To teraz przepraszam, jeśli w komentarzu wyniknie chaos, ale mam w zwyczaju komentować wszystko na bieżąco, więc tak też uczynię tutaj. Swoją drogą: Twoja ocena jest pierwszą, której się "Sukcesja" doczekała. Jeeej! :D
    Pisanie oceny po przeczytaniu całości wcale nie jest nieprofesjonalne. Znam kilku bardzo profesjonalnych oceniających, którzy tak właśnie robią. Po prostu każdy ma inny sposób, który mu najbardziej odpowiada i ów sposób w żaden sposób nie wpływa na profesjonalność oceny czy też jej brak.
    Nie, "sukcesja" znaczy "spaked po kimś" lub "dziedziczenie praw do tronu". Owszem, jakieś powiązania z kolejnością i postępem ma, ale to raczej takie znaczenie "na doczepkę". I wiem, że mój nick psuje adres. Gdybym miała możliwość, napisałabym do osoby, która mi zajmuje adres właściwy, czy skoro bloga w ogóle nie pisze, to nie udostępniłaby mi adresu, no ale nie mam jak. Ta osoba nie podała na siebie żadnych namiarów, a na blogu nie ma ani jednego posta, więc muszę zostać przy tym. Bu.
    "Piórko na wietrze" jest na belce, ponieważ to tytuł aktualnie publikowanej części powieści. Ulegnie zmianie, jak zakończymy część pierwszą i dojdziemy do drugiej.
    O, czyli u Ciebie szablon było widać normalnie? Pytam z ciekawości, ponieważ wiem, iż niektórym wyświetlał się taki "kopnięty", a dopiero dziś rano wstawiłam kod, który miałby to naprawić, ale jako że mnie samej wyświetla się poprawnie, to trudno mi stwierdzić. ;)
    Cieszę się, że podstrona "Wymowa" okazała się i przydatna, i czytelna. Tworząc ją, naprawdę wiele się nauczyłam o IPA (international phonetic alphabet) i spędziłam wiele czasu, wymawiając poszczególne głoski czy wyrazy, aby mieć stuprocentową pewność, że zapisuję je dobrze. Chociaż zakładam, że pewnie dla Czytelnika bardziej przydatne są te ogólne zasady i słowa zapisywane fonetycznie (np. Dźahmadik zamiast Jahmadik), ale i tak mam teraz powód do dumy, że tyle pracy rzeczywiście nie poszło na marne. *pęcznieje z dumy, o!*
    Mapy... Tak, odgadłaś, miałam dużo wolnego czasu i ten pomysł na jego wykorzystanie akurat został wcielony w życie. :P Przyznaję sama, że też nie jestem orłem geografii i gdyby ktoś, kto się na mapach zna, to zobaczył, na pewno ostro by mnie zjechał. Ale a nuż znalazłabym wtedy darmowego (i w dodatku doświadczonego) kartografa? Wszystko jest możliwe. A link zbadam, dziękuję za uwagę.
    Akurat dla mnie źródła anglojęzyczne są równie naturalne co te w języku polskim. Czasem nawet wolę się do nich dokopać, bo wtedy nie muszę się głowić, czy tłumacz dobrze wykonał swoją robotę, a i ze źródłami typu książki kulinarne o potrawach indyjskich bardziej ufam samym Hindusom (mmm, aż mnie teraz nawiedziło na jakieś dobre curry). A że ich książki pałętają się gdzieś po kuchni mojej Mamy... ;)
    Tak, całe Tali jest mocno inspirowane Indiami (Indiami z czasów imperium Mughal [to bodajże Mongołowie byli, ale tu już głowy sobie uciąć nie dam], więc tak pomiędzy XV a XVIII wiekiem). No ale w samym Tali nie ma filmów, więc trzeba było tworzyć trailery z tego, co miałam pod ręką. ^^
    Haha, aktualny też jest moim ulubionym. Żeby nie fakt, że mam jeszcze dwie grafiki, które bardziej będą odpowiadać późniejszym treściom, to może nawet bym i zostawiła, ale jednak staram się trzymać tego, aby szablon odzwierciedlał treść jak najdokładniej.

    c.d.n.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj taaaak. Sama nie cierpię podstron z bohaterami - ich wygląd i charakter mają wynikać z treści. Do powieści w księgarni nie dostaje się ekstra ulotek o postaciach, więc nie widzę, dlaczego miałabym robić coś podobnego na blogu. Mam podobną "ulotkę" na swoim dysku, z której korzystam, ale do bloga jej nie dołączę. No, jeśli ktoś chce i zapyta, jak ja sobie wyobrażam bohatera tego a tamtego, to nie widzę problemu, aby podesłać mu w komentarzu zdjęcie, ale jednak wszystko ma być w tekście, bez żadnego chodzenia na łatwiznę, ot. Przepraszam, ale temat akurat zawsze wywołuje we mnie emocje, broń Boże na Ciebie nie krzyczę ani nic (w końcu wszystko w tej ocenie i tak jest moją winą, czyż nie? ;D).
      Tak, na dłoni i stopie są tatuaże. Konkretnie z henny. Jest to indyjska sztuka, która nazywa się mehndi (czasem zapisywane mehendi) i kobiety zdobią się w ten sposób na szczególne okazje: święta religijne, śluby itp. Znikają z dłoni i stóp relatywnie szybko, no bo te się ciągle myje i coś nimi robi, ale ozdoba, według mnie, piękna, w dodatku każdy wzór czy też jego element ma jakieś znaczenie. Ale o tym można by mówić godzinami, a ja już i tak zapełniłam tyle miejsca, a jeszcze przecież nie doszliśmy do treści.
      Też uważam, że aktualności jest sporo - głównie przez tę informację o szablonie. Nie wiem, gdzie bym to mogła przenieść, bo wolę, aby taka informacja była na widoku, a nie żeby później ktoś mi wytykał, jeśli szablon się rozlezie nie z mojej winy. :? Może Ty masz jakiś pomysł?
      O rany boskie, czy mówił? Aż za często! xD Nie no, słyszę to czasem, ale ze wszystkich sił staram się w to zbyt mocno nie wierzyć, bo nie chcę popaść w przesadne samouwielbienie. Niemniej jednak nadal miło słyszeć (czytać) takie komplementy, naprawdę dziękuję. ^^"""
      Kolejna fanka mistrza Endrasha? Dobrze, że zyskuje sobie fanów, bo to postać ważna, a chociaż nie do końca pozytywna, to jednak niezbyt miło czytać o kimś i z perspektywy kogoś, kogo się nie lubi. ;) I nie, nawet gdyby mistrza ciągnęło do Anavati (a nie ciągnie, akurat tym niczego nie zdradzę), to na pedofila już i tak by nie wyszedł, bo Anavati ma ponad 21 lat (przynajmniej, nie pamiętam, kiedy obchodzi urodziny ;P). A ten cel rozmowy wyjdzie na jaw już niedługo, więc jeszcze wytrzymaj.
      Naprawdę? Występ ulubionym fragmentem? Łał, jesteś już drugą osobą, która mi to mówi. Ja się tak bałam reakcji na ten występ, bo taniec to moja pasja i wiem, że mogłabym przesadzić ze szczegółowością opisów, gdybym się uparła. A w takich sytuacjach nie może być ani za mało, ani za dużo - musi być w sam raz, bo inaczej klapa. Więc tym bardziej powiększyłaś teraz mojego banana na gębie. :DDDD
      Upasny, nie Upasnej, ale to tak na boczku. ^^ Cóż, póki co jej wątek może się wydawać tylko takim zapychaczem, chwilą przerwy od wątku Akademii, ale zapewniam, że nic tam się nie dzieje przypadkiem i cały wątek jest jak najbardziej celowy i ma dla fabuły bardzo duże znaczenie. I jej, ktoś dostrzegł, jaka Hinati jest urocza i ją polubił (czy też wymienił konkretnie, że ją lubi). :) To dobrze, bo Hinati jest taki kochany człowiek i czasem mi jej trochę szkoda, że tak sobie żyje nieco cieniu młodszej siostry.
      Twórczość własna, aczkolwiek świat wykreowany z pomocą przyjaciół. I nie miej wątpliwości, ja nad zakończeniem pracuję (zostały mi trzy rozdziały i epilog, które zamierzam napisać przed powrotem na studia) i o wydaniu myślę. Zastanawiam się jednak bardzo poważnie, czy lepiej wyjdę na debiucie w Polsce czy w Anglii. Jednak wydawcy bardzo ostrożnie podchodzą do debiutantów, zwłaszcza "własnych", polskich, stąd tak niewielu ich się pojawia na rynku. Ale do tego mam jeszcze czas. Chcę pozbierać o "Sukcesji" jak najwięcej opinii, między innymi od oceniających, bo może ideał jest nieosiągalny, ale tekst dopracowany na 1200% jest już jak najbardziej możliwy, a właśnie z takim chciałabym wyjść. :)

      c.d.n.

      Usuń
    2. Jak mówiłam, tu wszystko było zaplanowane. Nie wiem, czy rodziców Upasny wykreowałam po równo, mam cichą nadzieję, że jednak tak, ale sama Upasna jednak miała o wiele lepsze relacje z ojcem, który na więcej jej pozwalał i na więcej przymykał oko, więc może stąd wrażenie, że został wykreowany bardziej? Nie wiem, zgaduję. I między innymi dlatego jednak pani Indravin została - jej śmierć nie popchnęłaby Upasny do tak radykalnych zmian w swoim życiu.
      Ja też się wzruszam praktycznie wszystkim (mój rekord: płacz na reklamie pieluszek Pampers, kiedy mieli akcję, iż każda zakupiona paczka to szczepionka dla noworodków, którym może uratować życie - buuu, na samą myśl robi mi się smuteczkowo). Te fragmenty wyciskaczami łez nie miały być, ale dopóki wzbudzają emocje, to, jako pisarz, czuję, że spełniłam jedno z tych ważniejszych zadań. :)
      *zaciska dłoń w pięść, mrucząc pod nosem "yes"* Nie chciałabym Cię urazić, mówiąc, iż nie masz pojęcia, jak wielką radość mi sprawiłaś tym komentarzem co do stylu i dialogów, ale wiedz, że jest ona naprawdę gigantyczna. Trudno mi powiedzieć, czy rzeczywiście się starałam, aby styl pasował klimatem do treści, jeśli już to chyba nieświadomie, bardziej kierując się wyczuciem pt. "co pasuje, co nie pasuje". Przy dialogach ten zabieg był już nieco bardziej świadomy, ale też oglądanie przesadnej czasem ilości filmów indyjskich i spędzanie czasu wśród znajomych z Indii i Pakistanu na pewno dużo w tym pomogło. Podsłuchuję bezczelnie, jak oni mówią, jak wyrażają emocje, jakie wtrącają słówka (które czasem nawet nie muszą czegokolwiek znaczyć), po czym przelewam te obserwacje na postaci w "Sukcesji". W końcu każdy z nas mówi inaczej, to staram się, jak mogę, żeby postaci nie tylko przemawiały za siebie, ale też mówiły jak one same i nikt inny. I jeśli mówisz, że wyszło - to tym bardziej plus 50 do szerokości banana, plus 100 do humoru na cały dzień i plus 200 do poczucia dumy, że zamierzony (mniej lub bardziej świadomie) cel został osiągnięty. :DDDDD
      Uff, odetchnęłam z ulgą, przeczytawszy fragment o braku przeidealizowanych postaci. Zwłaszcza Anavati przysporzyła mi trochę nerwów, ponieważ można by ją odebrać jako takie trochę popychadło, ale, wbrew podobnym pozorom, taki był cel. Anavati jeszcze się dowie, jak niewiele kierowała w tym czasie własnym losem (odniesienie do tytułu części powieści, który widnieje na belce zostanie wtedy ciut wyraźniej pokazane). A Upasna - tak, uległa zmianie, chyba najbardziej wyraźnie zaznaczonej, ponieważ spowodowanej konkretnym wydarzeniem, ale, jak mówisz, nie jest nie do poznania. Chyba nie pozwoliłaby mi na przesadne szarżowanie i wciskanie w jej wątek losów, które kompletnie do niej nie pasują, mogłabym za to zarobić podbite oko. Albo pogoniłaby mnie tak samo jak Ibhana. ;D
      Haha, tak, ten był zamierzony. Muszę to trochę wyrównać, bo chciałam pokazać, że jakkolwiek Upasna nie jest głupia, to mądrością też nie grzeszy i do nauki się specjalnie nie przykładała. Przeczytam sobie później wszystko i dodam jeszcze kilka pdoobnych smaczków, aby ten jeden nie wyróżniał się aż tak bardzo i nie mylił Czytelnika, jakobym nie wiedziała, iż jest to forma niepoprawna. ;)
      Jak dokonałam takiej poprawności? Sekret jest, wbrew pozorom, mega prosty. Czytam swój tekst do bólu. Najstarszy fragment "Sukcesji", czyli prolog, ma już ze trzy lata, może nawet trzy i pół, więc zdążyłam go tyle razy poprawić, że aż głowa mała. I podobnie z resztą tekstu. No dobrze, pomaga mi trochę fakt, że poprawność językowa i interpunkcyjna jest moją mocną stroną, a jeśli mam wątpliwości, pod ręką zawsze znajdę odpowiedni słownik czy poradnik, które wyciągają mnie z opresji. A to co przeoczę, dzielnie wytykają mi Czytelnicy, bez których parę karygodnych literówek czy niepoprawionych na właściwy przypadek słów w tekście można byłoby znaleźć. Dobry, krytyczny Czytelnik to skarb (i jeśli którykolwiek z nich to teraz czyta, to niech wie, że jestem mu/jej naprawdę wdzięczna).

      c.d.n.

      Usuń
    3. Doceniam te dodatkowe punkty, aczkolwiek punkty są tylko miernikiem, a mnie zależy przede wszystkim na opinii - takiej jak ta, którą właśnie przeczytałam. Dziękuję przeogromnie i po tysiąc razy za te wszystkie komplementy (oby jeszcze się potwierdziło, iż są w pełni zasłużone), dziękuję za wszystkie co luźniejsze uwagi, z których wyciągnęłam i motywację do dokańczania, i przypominajki, co chciałam zrobić, a zapomniałam (jak te błędy językowe Upasny). No i, oczywiście, dziękuję ślicznie za ocenę - to zawsze miło dostać najwyższą notę, chyba szczególnie jeśli w cały tekst włożyło się tyle pracy i serca. :****
      Zaraz Cię dopiszę do subskrypcji, pozdrawiam bardzo serdecznie i ciepło i po raz ostatni już – dziękuję!

      P.S.
      Głupie ograniczenie znaków. No ale teraz to już na pewno koniec mojego i tak rozbudowanego komentarza, słowo. ^^
      Pozdrawiam raz jeszcze,

      Usuń
    4. Cholera, wystraszyłaś mnie. Jak zobaczyłam tego tasiemca, to myślałam, że zaraz mi tu jakąś awanturę palniesz! :D
      Jeśli chodzi o ten szablon i informację na jego temat - po prostu to skróć. Niepotrzebnie się tak rozpisałaś, możesz mi wierzyć, nie jesteś jedyną, która ma ten problem i ludzie zdają sobie z tego sprawę :D U mnie nie ma żadnego problemu, ale to zależy od ekranu. Są blogi, gdzie te szablony są rozjechane, to nie leży w niczyjej winie.
      Hahahah :D Tekst o pedofilii, to już w moim zwyczaju leży. Nic na to nie poradzę XD Mistrz Endrash jest genialną postacią i, no, "nie do końca pozytywny" z lekka mnie przeraża. Nie wiem, czy chodzi tu o związek Anavati czy coś, o czym jeszcze nic nie wiemy ;> W każdym razie, no, szkoda że do Anavati nic go nie ciągnie, bo chłopaka dziewczyny jakoś specjalnie nie lubię. A Mistrz jest fajny :D
      Tak! Występ Anavati był genialny! Teraz mi w głowie siedzi wyobrażenie tej chwili, ja nie wiem, skąd Ty w ogóle wytrzasnęłaś tą scenę.
      Mówiłam, że nie wiem jak odmienić to imię! XD Dziwię się, że Hinati nikt nie dostrzegł, bo mnie ta postać przypadła do gustu dużo bardziej niż sama Upasna.

      Kochana, to skąd Ty się urwałaś? Przyjaciele z Indii? :D Jej, jestem pod wrażeniem. Od razu było widać, że opowiadanie jest dopieszczone, ale nie sądziłam, że posiadasz taką wiedzę (odnośnie, do początków Twojego komentarza)! To opowiadanie nie może nie osiągnąć sukcesu, kiedy Twój wkład jest tak ogromny! Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, jak bardzo starasz się, by wszystko było idealnie. :>

      Bałam się trochę, że przesłodzę - wiem z doświadczenia, że od zbyt pozytywnych opinii czasem może człowieka zemdlić XD W każdym razie, cieszę się, że wyciągnęłaś z tego cokolwiek :D

      No, i wyczekujemy kolejnej notki *z Mistrzem Endrashem, mam nadzieję! :D*.

      Usuń
    5. E tam, ja się nie awanturuję. Trzeba by naprawdę "słitaśnego oceniającego" o niemile niskim ilorazie inteligencji, aby do tego doszło, a przecież po co miałabym się do takich zgłaszać, skoro tylko szarpałabym swoje nerwy? ^^
      Spróbuję, aczkolwiek pisanie lakonicznie jest czymś, nad czym zdecydowanie muszę pracować. No nic to, popróbujemy i zobaczymy.
      To "nie do końca pozytywny" odnosiło się raczej do roli, jaką w tekście odgrywa, ale także trochę do tego, kim jest i jak się w związku z tym zachowuje (przede wszystkim wobec Anavati). Trochę czasu jeszcze minie, zanim wyjdzie o nim cała prawda, chociaż do tego momentu mamy już bliżej niż dalej.
      Wiesz, nawet gdyby Anavati ciągnęło do takiego typu mężczyzn, nie wydaje mi się, aby się odważyła cokolwiek zrobić. Jednak wychowywano ją w dość tradycjonalistycznym tonie, a żelazne zasady Akademii, które uściślają relacje między mistrzami a uczniami tylko to cementują. Raczej dusiłaby podobne uczucie w sobie i nic by z tego nie wyszło. Już i tak biedaczka ma przeze mnie nieciekawy los, trafiło jej się być w centrum wszystkiego, gdzie łatwo oberwać i otrzymać od autorki jakieś nieprzyjemności, to nie będę jej jeszcze bardziej katować uczuciami, które wydawałyby się jej nieodpowiednie. ;)
      Pierworodną inspirację do tej konkretnej sceny mogę Ci podrzucić: http://www.youtube.com/watch?v=EDwvnOkDqSg. Później, kiedy już obmyślałam i całą piosenkę, i układ, z inspiracji został chyba tylko kostium i może parę gestów, ale inspiracja wyewoluowała w coś nowego.
      No ja właśnie nie wiem, czemu Hinati tak się chowa. Może ktoś ją dostrzegł, ale jeśli tak, to Ty jako jedyna o niej wspomniałaś. Podejrzewam, że to po prostu Upasna jest bardzo na pierwszym planie całego wątku, więc pozostali jakoś przy niej nikną, pomimo moich starań, aby nikogo nie faworyzować (bo jakkolwiek mam postaci, które lubię bardziej lub mniej od innych, to lubię dać Czytelnikom miejsce na własne wybory ulubieńców, bez żadnych moich wskazówek).
      Tak to jest, jak się mieszka w Anglii, w dodatku w mieście pełnym ludzi z Indii, Pakistanu i okolic. Człowiek siłą rzeczy się dowiaduje, no, chyba że jest kompletnym arogantem i woli żyć w swoich uprzedzeniach i stereotypach, niż zapytać koleżankę z ławki o te wszystkie rzeczy i poznać trochę obcej kultury z pierwszej ręki. Zresztą, od znajomych w Polsce wiem, że w Polsce też można coraz więcej Hindusów spotkać, bo przyjeżdżają do pracy albo nauczać klasycznego indyjskiego tańca czy śpiewu. Świat się robi coraz mniejszy, taka globalna wioska, jak to się kiedyś mówiło. :)
      To chyba zależy od człowieka. Ja już przeszłam okres, gdzie mnie chwalono i chwalono, po czym pierwsza krytyka przyszła jak grom z jasnego nieba. Dostałam nauczkę, żeby do wszystkiego podchodzić z umiarem i ze wszystkiego (tak z pochwał jak i krytyki) czerpać to, co najlepsze, najwartościowsze i najpotrzebniejsze. Pochwały są motywujące, a jeśli na dodatek pisze je osoba kompletnie dla mnie nowa, której jeszcze nie znam, to tym milej się ich słucha. Zresztą, przy tej ilości słodyczy, które ja wpieprzam, i przy tak mocnym żołądku, jaki posiadam (a, nie chwaląc się, tylko raz czy dwa jakiekolwiek jedzenie mi zaszkodziło), nie wiem, czy przesłodzenie byłoby w tym przypadku realistyczną opcją.
      No, kolejna jeszcze się obędzie bez mistrza, ale po niej będą bodajże trzy, w których mistrz się pojawi. Jednak najlepsze z nim sceny, czy też może moje ulubione, dopiero się pojawią, w części drugiej, kiedy to prolog zawiąże się z wątkami i Anavati, i Upasny. ;)

      Usuń
    6. Ale mój iloraz inteligencji też nie należy do największych, moja droga :D
      Ej, nie rób z Mistrzunia kogoś bardzo złego, on zbyt fajny jest na to. Mam nadzieję, że "nie do końca pozytywny" to jednak bardziej pozytywny, niż negatywny. No, ale czegokolwiek by nie uczynił, wyczuwam, że i tak będzie miał fanów *a przynajmniej jednego w mojej postaci*.
      Tak, tak, to wszystko wina autorki i jej złośliwości... Bohaterzy są pokrzywdzeni tylko i wyłącznie dlatego, że autorce się tak wymarzyło. I wiesz co jest najgorsze? Taka postać nie ma prawa się bronić ani awanturować, bo Ty i tak zrobisz to, co chcesz. Postać zawsze jest pokrzywdzona :D
      Kurcze, genialne. Oni naprawdę mają przepiękne te stroje. Nie sposób się nad tym nie zachwycać. Co do Twojej wersji, no, jestem zachwycona, ale już się zamykam, bo zaraz znudzi Ci się ta śpiewka XD
      O, czyli jednak Anglia? Jejku, jak ja się cieszę, że mogę siedzieć w tej mojej Polsce na tyłku i nie muszę się nigdzie na stałe ruszać :D W każdym razie... moja "wieś" jest za mała, Hindusa nigdy u siebie nie widziałam. Co innego za granicą, albo w większym mieście. Ostatnimi czasy wszędzie roi się od "skośnookich"... Określiłabym ich inaczej, ale nie mam niebieskiego pojęcia, jak powinnam o nich mówić, bo nie potrafię rozróżnić narodowości :D
      Jejku, to przywodzi mi na myśl niektóre blogi, albo raczej "blogaski", które, o dziwo, mają wiernych czytelników. W efekcie sweet ałtoreczki mają niesamowicie wysoką samoocenę, bo ów czytelnik nie wie, czym jest krytyka. A potem robi się komedia, kiedy znajdzie się mądry, który postanowi sprowadzić ałtoreczkę na ziemię. Myślę, że nie każdy może publikować w sieci swoje dzieła. Do tego wpierw trzeba dojrzeć, albo raczej nauczyć się godzić z krytyką. Nigdy nie wiesz, czy to co piszesz ktoś zrówna z ziemią, czy wyprowadzi na szczyt listy swoich ulubionych dzieł. Problem w tym, że zrównanie z ziemią zwykle ucina skrzydła u samych ich korzeni. Dlatego taka krytyka jest zła. Trzeba to robić z umiarem *mówi tonem znawcy, którym nie jest* :D
      Ojej, były czasy, że wpieprzałam tony czekolady, a ostatnio mam problem ze zjedzeniem porcją lodów! W ogóle niejadek się zrobiłam, ale głód na opinie nowych czytelników wciąż rośnie :D A jak już mowa o jedzeniu, to Ci zazdroszczę - ja i mój brzuch, to totalna katastrofa. XD
      Ojejku, bez Mistrza (specjalnie przez duże "M"!:D)? A ja go tak lubię! :D
      O właśnie, byłam ciekawa, czy te dziewczęta się jeszcze spotkają. Upasna widziała Anavati na dniach otwartych, ale mam nadzieję, że to nie wszystko? :D

      Usuń
    7. Nie chciałabym zabrzmieć jak nadęta, ale zaufaj mi, że do oceniających poniżej pewnego pułapu (który wcale tak nisko nie jest) się nie zgłaszam. Więc już się tak nie chowaj za skromnością. ^^
      Nie, on nie jest "bardzo zły". Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy mistrz Endrash jest dobry czy zły. Według mnie jest neutralny, jeśli mówimy o charakterze, ale musi czasem działać tak lub inaczej, bez względu na to czy byłoby to zgodne z jego naturą. Zresztą, wszystkiego się dowiesz, jak dojdziemy do odpowiedniego momentu, to zrozumiesz, co miałam przez te wszystkie ogólne gadki na myśli. Słowo. ^^
      Hmm, chyba zależy, jak dany człowiek do tej sprawy podchodzi. Jedni są wyznawcami reguły, że bohaterowie żyją własnym życiem i autor nie może im niczego nakazać bez uszczerbku na ich realistyczności, a inni wierzą, że autor jest panem swojego świata, w tym postaci, i może z nimi robić, co zechce. Sama umieściłabym się chyba gdzieś pomiędzy: tak, wiem dokładnie, co się wydarzy i do jakich rzeczy poszczególni bohaterowie dążą, ale jednocześnie już parę razy odkrywałam o nich coś nowego, co pokazywało mi lepszą drogę do tego samego celu lub nawet kompletnie nową drogę do kompletnie nowego celu. I to już wyznaczały postaci. Pewnych rzeczy po prostu nie mogłabym zrobić, bo nie tak zachowałby się dany bohater i nawet jeśli fabularnie wszystko miałoby sens, to postać straciłaby na wiarygodności, ponieważ próbowałabym ją wciskać w kostium, który kompletnie do niej nie pasuje. Więc owszem, autorzy są wredni i złośliwi, ale wydaje mi się, że mogą sobie na to pozwolić wyłącznie do pewnego momentu, że jeśli przekroczą pewną granicę, to wyłącznie zaszkodzą powieści/opowiadaniu, zaś opstaci za to autorów (emocjonalnie) zlinczują. ;)
      Kostiumy w indyjskich filmach to coś, co kocham chyba najbardziej, budzi się wtedy we mnie wewnętrzna sroka. No dobrze, jak się robi za bardzo współcześnie i zachodnio, to już mi się tak nie podoba, ale te wszystkie stroje kurtyzan albo tancerek z wędrownych teatrzyków - nad tym mogłabym piać z zachwytu do rana. I bardzo boli mnie fakt, że w Indiach podobne kostiumy są tanie jak barszcz, tylko przesyłka kosztuje zabójcze pieniądze, a alternatywa w postaci podróży do samych Indii też aż taka tania nie jest, jeśli komuś nie w smak przygody pokroju jazdy autostopem przez dwa kontynenty. :?
      Osobiście nie narzekam, sama już bym do Polski nie wróciła, weekendowe pobyty raz, góra dwa razy na rok mi wystarczą. Ale znowu - każdy jest inny.

      Usuń
    8. Tja, słit blogaski to coś, co chyba każdy oceniający lubi najbardziej. :? Do krytyki trzeba, niestety, dojrzeć, ale tacy aŁtorowie słit blogasków, któzy zgłaszają się do ocen, aby słuchać pochwalnych peanów, sami sobie szkodzą. W końcu przeciętny Czytelnik, który słit blogasków nie znosi, najczęściej z bloga wyjdzie, bo co sobie będzie nerwy strzępić na konstruktywnej krytyce, która i tak później zostanie zmieszana z błotem przez aŁtora i jego słit fanów? Więc taki słit aŁtor pierwsze zetknięcie z krytyką ma na ocenialniach, a za to może podziękować wyłącznie sobie, nikt mu się zgłaszać nigdzie nie kazał. Mnie, na szczęście, rzadko się zdarzali tacy oburzeni słit aŁtorowie, którzy wyzywaliby, jak ja to się nie znam na ich geniuszu i w ogóle, ale tych parę razy właśnie przypomniałam im, że nikt ich do ocen nie zmusza, a skoro już o taką poprosili, to niech przyjmą na klatę, że nie każdy musi się ich dzieUem zachwycać. Paru się przymknęło w wielkiej obrazie majestatu, ale jeden czy dwóch przyznali, że poniosły ich emocje i przeprosili, więc może jeszcze nie wszystko stracone? Zgodzę się jednak, że krytyka też musi być z umiarem. I oceniający, i oceniany to w końcu ludzie, z emocjami i tak dalej, a chociaż nie każdy ma potencjał, to bezczelne podcinanie skrzydeł hasłami "jesteś beznadziejny", "natychmiast przestań pisać" itp. też jest oznaką niedojrzałości. Oczywiście, każdy ma też inny poziom wrażliwości i są tacy, których nawet najdelikatniej wyrażona konstruktywna krytyka załamie, ale nie sposób wszystkim dogodzić, trzeba wynaleźć coś niebędące daleko od złotego środku i trzymać kciuki, aby nadwrażliwcy trafiali się nam jak najrzadziej.
      Nie wiem nawet, z czego to wynika. To znaczy, ilość jedzenia, którą zdolną jestem wsunąć wynika chyba po prostu z tego, że lubię jeść i mogę sobie na to pozwolić, bo albo zejdzie naturalnie, albo wszystko zeżre stres. Ale ta odporność na najdziwniejsze cuda - nie wiem. Albo dobre geny, albo wyjątkowe szczęście. :P
      Nie, to nie wszystko, jednak wiele więcej już w tej kwestii zdradzić nie mogę, bo to by powiedziało nieco zbyt wiele o wydarzeniach, które dopiero mają nadejść. ;)

      Tja, i znowu mi Blogspot dzieli komentarze. Muszę się faktycznie ograniczać w gadulstwie. :P

      Usuń
    9. Ja nie jestem skromna, ja jestem samokrytyczna :>
      Podróż do Indii nie dość że droga, to i niebezpieczna. Z tego, co się orientuje, nawet jeśli jedziesz na wakacje, to z łatwością możesz wylądować w więzieniu, w tym kraju.
      Serio? Nie chcesz wrócić do Polski? Ja sobie nie wyobrażam mieszkania za granicą. Bynajmniej nie ma to związku z językami, czy kulturą. Polska to po prostu moja ojczyzna, tu są moje korzenie i stąd się wywodzę. Za granicę - zawsze! Ale nie na stałe. Fakt faktem, że wiele rzeczy tutaj jest popapranych, ale mieć świadomość, że miałabym odwiedzić moje rodzinne miasto raz do roku... nigdy.
      Zależy jakie słit blogaski. Są takie, przy których kwiczę ze śmiechu, pisząc ocenę. Z własnej głupoty, ale, no, jednak. Czasem walnie się jakieś zdania-perełki. Problem w tym, że jak takie opko jest długie, to irytacja w końcu bierze górę. Właśnie z takich powodów jedno, jedyne opko, które miałam nieprzyjemność ocenić otrzymało jedynkę ;D
      Ojejku, jest tylko jedna, jedyna ałtoreczka, której w tym momencie powiedziałabym "nie pisz już więcej, błagam". Akurat ona zrobiłaby ludziom jedynie łaskę, bo jej książki odmóżdżają - E.L. James i jej tragiczne "Pięćdziesiąt twarzy Greya", przez które musk uciekł mi przez ucho. Ałtorzy TAKICH książek naprawdę nie powinni pisać, bo niestety nie każda fantazja jest czymś, co powinno się przelać na papier. Pfe, znowu mnie zemdliło! :D
      A tak swoją drogą... wiedziałaś, że czekolada przyśpiesza metabolizm? XD

      Usuń
  2. O więzieniu nie słyszałam, ale o byciu celem dla kieszonkowców, zaraźliwych chorób i temu podobnych rzeczy już tak. Ale wydaje mi się, że wszystko jest kwestią przygotowania. Jeśli się człowiek zorientuje, czego broń Boże nie robić, bo złamie prawo albo kogoś śmiertelnie obrazi, to znacząco zmniejsza ryzyko nieprzyjemności. Są na świecie o wiele bardziej niebezpieczne miejsca od Indii.
    A mnie Polska denerwuje. Denerwuje mnie znerwicowanie całego narodu (z kasjerką gdziekolwiek włącznie, która koniecznie musi się na każdym kliencie wyżyć, że to jej przypadła praca na kasie). Denerwują mnie ceny książek, tak same cyferki jak i w porównaniu do zarobków, a także w umownym przeliczeniu na Big Macki (taki przelicznik stosują niektórzy ekonomowie, aby zobrazować, ile coś gdzieś kosztuje). Denerwuje mnie wadliwa Poczta Polska, przez którą kilka prezentów dla bliskich w magiczny sposób przepadło. Denerwuje mnie ten brak różnorodności kulturowej, który wyłącznie tworzy warunki dla ignoracji i rasizmu. Denerwują mnie mohery, które nie mogą przyjąć do wiadomości, że młodzież może się bawić w dużej grupie w dużym mieście bez alkoholu i koniecznie muszą donieść policji (to akurat sytuacja prawdziwa i młoda, bo ledwie z ostatniej soboty!). Denerwują mnie nawet takie pierdoły, jak mój autobus który musi stanąć na absolutnie każdym przystanku. Każdy jest inny, więc nikomu ze swoim poglądem na Polskę się nie narzucam ani nie próbuję nikomu wmawiać, że to jest jedyny właściwy, bo tak absolutnie nie jest. Ale życie w Polsce zdecydowanie nie jest dla mnie. Nie wiem jeszcze, czy zostanę do końca życia w Anglii, jest wiele miejsc na świecie, w których mogłoby mi być dobrze, ale nie podejrzewam się o choćby plany powrotu do kraju na cokolwiek więcej niż króciutki pobyt.
    To chyba też zależy od podejścia. Tu się z Tobą zgodzę, ja zbyt poważnie traktuję samą ideę pisania, aby na dłuższą metę się z takich słit opek śmiać, jeśli mam je oceniać, ale znam kilka osób, które zauważają tę "jasną stronę życia" i potrafią przez takie cosie przebrnąć bez poważniejszych urazów na zdrowiu psychicznym. Trochę im tego zazdroszczę, ale z drugiej strony - kiedy ja ostatni raz oceniałam jakiekolwiek opko? o.O
    Ludzie mówili to samo o "Zmierzchu", teraz mówią o E.L. James i jeszcze będą mówić o innych tworach. Takie jest prawo rynku: liczy się zysk, a jakość, zwłaszcza w kwestiach tak subiektywnych jak literatura i książki, spada na dalszy plan. Sama nie czytałam i czytać nie zamierzam, do masohistek się nie zaliczam, a wystarczy mi opinia dość zaufanej osoby, od której usłyszałam, że to dzieuo wybitnie nieadekwatnie przedstawia całą społeczność BDSM. Za bardzo jednak cenię swoje nerwy, aby sobie je czymś tak mało ich godnym szarpać, acz współczuję ludziom, którzy się za tę lekturę zabrali. Dziękuję, to ja już wolę podręcznik mojego doktora-wychowawcy do polityki. ;]
    Wiedziałam, ale to bodajże tylko gorzka (70% i więcej) i w niewielkich ilościach. Nie wydaje mi się, aby tabliczka mlecznej dziennie w szczytowych okresach wspomagała mój metabolizm. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mmm, ale Polska pomimo wszystko ma też swoje dobre strony. To nie tak, że nie dostrzegam jej wad - widzę je, jest ich mnóstwo. Ale w końcu sami to stworzyliśmy. Świata nie zmienisz, trzeba zacząć od siebie. A tyle było już chwil, kiedy byłam dumna z tego, że jestem Polką!
      Jejku, bez urazów na zdrowiu psychicznym się chyba nie da, bo takie opko zawsze coś po sobie zostawi. Opka ostatnimi czasy nie zgłaszają się do ocen zbyt często, ale popyt dalej mają w analizatorniach. Do tej pory wspominam kamienny jedwab Snape'a z Przyczajonej Logiki i, i, i no skoro tak to rozpamiętuje, to nie mogę chyba powiedzieć, że nie zostawiło to na mnie żadnego śladu xD
      Rany boskie, jeśli już chodzi o moją psychikę, to jeszcze jakoś żyje, ale boję się, że od tej nieszczęsnej książki zostanie mi twarz wykrzywiona, bo krzywię się cały czas. Nie czytaj, nie próbuj. Jak ja coś zacznę, to muszę skończyć, ale to chyba będzie ta pierwsza, jedyna (mam nadzieję) książka, przy której wysiadłam. Literatura schodzi na psy, chyba nie warto już ufać ludziom, którzy coś takiego nazywają "bestsellerem", bo żeby to jeszcze jakiś porządny styl miało...
      Hahaha, całe szczęście, ja i moje uwielbienie - wpieprzam niezależnie od tego czy gorzka czy nie :D Choć i na to ostatnio nie mam ochoty, czego kompletnie pojąć nie mogę. :>

      Ej, rozgadałyśmy się strasznie :D

      Usuń
  3. emilyanne, wydaje mi się, że zamiast oceny opowiadania na blogu napisałaś ocenę bloga z opowiadaniem. Treść to nie dodatek, a fundament... Przez 1/3 oceny rozwodzisz się nad pierwszym wrażeniem i adresem z belką, a drugie tyle poświęciłaś treści. Coś tu chyba jest nie halo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę. Podkreśliłam jedynie, jak bardzo mi się to pierwsze wrażenie spodobało. Co do treści, zwróciłam uwagę na wszystko, na co zwrócić uwagę powinnam. Być może tekstu byłoby więcej, gdybym miała się do czego przyczepić, ale... nie miałam się do czego przyczepić. Ewentualnie mogłam porozpływać się jeszcze trochę dłużej nad fabułą i stylem. I nad poprawnością, ale nie wiem, czy to miałoby jakiś większy sens.

      Usuń
    2. Nie rozumiem. Czyli jesteś w stanie rozwlekać się nad podstronami i adresem, ale nad bohaterami i fabułą już nie? Oceny opowiadań żądzą się swoimi prawami, różnymi od tych "normalnych" blogów. Dla mnie to nieprofesjonalne i nie byłabym z tej oceny zadowolona, gdyby dotyczyła mojego bloga.

      Usuń
    3. Podstron było dużo, opisałam każdą w kilku zdaniach, nie rozwodziłam się jednak nad nimi zbytnio. Co do pierwszego wrażenia, wielokrotnie powtórzyłam, że przyciągnęło mnie ono do czytania. Jednak rozumiem Twoje uwagi i postaram się w przyszłości bardziej rozpływać przy fabule, bo akurat w tym wypadku w pewnym momencie sama powiedziałam sobie "stop", co być może faktycznie było z mojej strony błędem.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. ...mogę się wtrącić? :) możesz, jeśli nie wiesz, o czym już pisać w ocenie, bo jest tak dobry, poanalizować bohaterów. Zrobić im taką porządną psychoanalizę od podszewki, bo to często ujawnia jakieś mini błędy logiczne lub minimalny brak ciągu przyczynowo-skutkowego w działaniach postaci, a także jest przydatne dla autora w dalszej budowie tekstu. ;)

      Usuń
    5. *bo blog jest tak dobry

      Usuń
    6. Pomyślę o tym, jeśli jeszcze uda mi się trafić na taką perełkę ;> Dziękuję, smirek :)

      Usuń

Obserwatorzy