sobota, 14 września 2013

Feta wakacyjna 2013: Odsłona V

Niekonkretna swoim krzykiem obudziła resztę dziewczyn z błogiego snu. Em podniosła się wraz z poduszką, którą miała przykrytą głowę, i zaczęła coś niewyraźnie bełkotać na temat barbarzyńców, którzy bezczelnie przerywają jej odpoczynek; Grafcio z wielką niechęcią podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła zaspane oczy, po czym spojrzała na sprawczynię hałasu z wyrzutem; Inna, przestraszona przenikliwym wrzaskiem oceniającej, poderwała się do góry i zaplątała w pościel, przez co z głuchym łoskotem wylądowała na podłodze; Neko usiadła gwałtownie, przygniatając jednego ze swoich kotów, który z głośnym miauknięciem czmychnął pod łóżko Emilyanne; natomiast Mademoiselle, nic sobie nie robiąc z ramadanu, obróciła się na drugi bok i dalej słodko spała, śniąc o niebieskich migdałach.
Oceniająca oparła obie dłonie na biodrach i pokręciła karcąco głową, wpatrując się w leniwą koleżankę. Spojrzała na resztę dziewczyn, które dopiero zaczynały kontaktować. Brakowało jej w tym momencie Alucardyny, która z pewnością coś by poradziła, jak oduczyć Mademoiselle bycia śpiochem. Jednak szefowej nie było, więc musiała sobie radzić sama. Wziąwszy głęboki wdech, ruszyła w stronę łóżka niesfornej oceniającej. Chwyciła za brzeg malinowej kołdry, którą była przykryta dziewczyna, i jednym, energicznym ruchem ją ściągnęła.
Ten krok nie przyniósł oczekiwanego przez Niekonkretną efektu – Madem podkuliła nogi pod brodę i wtuliła się bardziej w miękką poduszkę, śpiąc dalej. Oceniająca westchnęła ciężko, wyraźnie zirytowana zachowaniem młodszej koleżanki. Już nie miała do niej i jej lenistwa siły, naprawdę. Gdyby tylko Alucardyna tutaj była, to ustawiła by ją do pionu.
 - Myślę, że kubeł zimnej wody jest tutaj najlepszym rozwiązaniem – powiedziała Emi, uśmiechając się do oceniającej promiennie. Niekonkretna odwróciła się w stronę reszty dziewcząt i zauważyła, że każda z nich jest już rozbudzona. – Jeśli chcesz, to mogę się nawet tym zająć osobiście.
Na ustach Niekonkretnej pojawił nikły uśmiech, który wystarczył Emilyanne, aby ta zaczęła działać. Ucieszona i pełna energii wyskoczyła ze swojego łóżka, prezentując wszystkim swoje błękitne spodenki w małe, słodkie pingwinki. Uśmiechnęła się niewinnie, po czym pognała do łazienki, by po chwili wrócić z miską pełną – obowiązkowo zimnej – wody. Wody, którą, oczywiście, wylała za jednym zamachem na niczego niespodziewającą się Mademoiselle.
Reakcja dziewczyny była do przewidzenia – albo i nie, zależy czego ktoś oczekiwał.
Szatynka poderwała się gwałtownie do góry, uderzając się przy tym głową w ścianę. Dziewczyny zachichotały cicho, natomiast Madem, totalnie zdezorientowana, złapała się obiema dłońmi za czoło, czując, że w przeciągu paru godzin, o ile nie minut, w miejscu uderzenia pojawi się guz.
 - O co chodzi? – jęknęła brązowowłosa, czując pulsujący ból na czole. – Co się stało? Czemu mnie budzicie – spojrzała na zegarek stojący na jej szafce nocnej – o tak barbarzyńskiej godzinie? Oszalałyście?! Miałam taki piękny sen, a wy...
 - A my go przerwałyśmy – dokończyła Niekonkretna, patrząc na Madem sceptycznie. – To naprawdę okrutne z naszej strony. Tylko że tutaj rozgrywa się większy dramat niż twój przerwany sen o króliczkach, żabkach czy innych pierdółkach, kochana. Alucardyna została porwana.
W pokoju zapadła cisza. Dało się nawet słyszeć bzyczenie muchy w bliżej nieokreślonym kącie pomieszczenia. Żadna z dziewczyn nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Uprowadzenie ich szefowej wydawało się tak absurdalne, że aż niemożliwe.
 - Jak to: porwana? – Niezręczną ciszę przerwał głos Grafcia. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę. – Kto to zrobił? Dlaczego?
Niekonkretna westchnęła.
 - Przyszli tu jacyś tajniacy z czarnych garniturach oraz w ciemnych okularach i po prostu zabrali naszą Alu. Nie wiem czemu – wyjaśniła oceniająca. – I nie dowie się tego żadna z nas, dopóki ich nie odnajdziemy i nie zażądamy wyjaśnień. Przecież nie może być tak, że oni w każdej chwili mają prawo sobie wchodzić, gdzie chcą i brać, co im się żywnie podoba!
Dziewczyny pokiwały aprobująco głową, zgadzając się z tym, co właśnie powiedziała Niekonkretna. Nagle Emilyanne otworzyła szeroko oczy, jakby sobie coś uzmysłowiła, i podbiegła szybko do fotela, na którym zostawiła wczorajsze ubrania. Czym prędzej zabrała się za przeszukiwanie kieszeni szortów, obserwowana przez resztę załogi. Gdy nie znalazła tego, czego szukała, opadła zrezygnowana na stojącą niedaleko pufę.
 - Nie wierzę – wyszeptała. – Po prostu nie wierzę... Ale jak? Dlaczego? Po co?
Pozostałe oceniające przyglądały się temu wszystkiemu zarówno zdziwione, jak i zainteresowane. Nic z tego wszystkiego nie rozumiały. Spojrzały po sobie znacząco, po czym Niekonkretna, najbardziej ogarnięta w tym towarzystwie, podeszła powoli do nastolatki i kucnęła przed nią. Chwyciła ją za nadgarstki i delikatnie odsunęła jej dłonie od twarzy.
 - Emi, wszystko w porządku? – Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Niekonkretna pokręciła z westchnieniem głową. – A co się stało? Czego szukałaś?
Emilyanne spojrzała na koleżankę; w jej policzku potoczyła się pierwsza, samotna łza.
 - To wszystko moja wina...
Oceniająca spojrzała na nią zdziwiona.
 - O czym ty mówisz? – spytała.
 - To ja go tu przyprowadziłam... To ja... Ale... Nie wiedziałam... – wydukała Em, ponownie chowając twarz w dłoniach.
Niekonkretna spojrzała zdezorientowana na resztę dziewczyn, szukając u nich jakiegoś wsparcia, rady, co poradzić. Tyle że one również nie miały pojęcia, jak zachować się w takiej sytuacji.
Dziewczyna pokręciła głową zrezygnowana i z powrotem odwróciła się do koleżanki z załogi. Chciała zrozumieć, o co chodzi, ale nie wiedziała, jak się do tego zabrać, by nie wywołać u Emi kolejnych łez. Na szczęście nie musiała się nad tym dłużej głowić.
 - To Neal – odezwała się szatynka. – To Neal Caffrey porwał Alucardynę.
Na ustach Innej pojawił się nagle uśmiech.
 - Ona oszalała – powiedziała, spoglądając na inne oceniające. – Kto o zdrowych zmysłach oskarżałby Neala o coś takiego?
Dziewczyny przyjrzały się Innej, po czym zwróciły się znowu w stronę Em, szukając u niej śladów początkującego wariactwa. Tak naprawdę same do końca nie wierzyły w zarzuty Innej, ale nic nie szkodziło się upewnić.
 - Emi, kochanie, to ci się na pewno śniło – zaczęła ostrożnie Niekonkretna, spoglądając w zaczerwienione oczy koleżanki. – Mówiłam już przecież, że wpadło tu kilku facetów w przebraniu. I mogę cię zapewnić, że nie było wśród nich Neala.
Dziewczyna westchnęła zrezygnowana.
 - Jak ty niczego nie rozumiesz! – Em pokręciła z dezaprobatą głową. – Przed wyjazdem Alu powierzyła mi listę jej, hm, wybryków. Nielegalnych umów z autorami. I ta kartka była w moich szortach w lewej kieszeni. A teraz jej nie ma!
 - Może ci gdzieś wypadła? – zasugerowała nieśmiało Neko.
 - Nie – odparła zdenerwowana już Em. – Nie mogła mi wypaść, bo jej pilnowałam cały czas, nie licząc tych kilku chwil spędzonych z Nealem. Wtedy musiał ukradkiem mi ją zabrać! – Nastolatka schowała znowu twarz w dłoniach, a z jej gardła wydobył się szloch. – Nie wierzę, że mój idol, mój ukochany bohater tak mnie oszukał i wykorzystał. Jak... jak on mógł? – Podniosła głowę i rozejrzała się po dziewczynach. – No jak?!
Po policzkach dziewczyny potoczyły się kolejne łzy, więc Niekonkretna ją przytuliła. Tkwiąc w takiej pozycji, przypominały matkę i córkę.
 - No już, cii, już dobrze... – Oceniająca tuliła młodszą koleżankę, uspokajająco się z nią kołysząc. – Wierzymy w to, co mówisz. Wierzymy, że to Neal stoi za porwaniem Alu. Wierzymy, że jest złym i pod...
Nie dane jej było dokończyć, ponieważ Inna wciągnęła głośno powietrze do płuc i wtrąciła:
 - Neal wcale nie jest zły ani podły! Jeżeli to prawda, co ona – machnęła niedbale ręką, wskazując na Emi – mówi, to jestem pewna, że Neal nie działał świadomie. Nie mógłby! Pewnie go ktoś do tego przymusił... Albo zaszantażował... Ale z pewnością nie zrobiłby nam czegoś takiego, nie on. Neal jest cudowny! – Na samo wspomnienie o chłopaku na ustach Innej pojawił się błogi uśmiech.
Mademoiselle wywróciła oczami. Zupełnie nie rozumiała, co jest w tym facecie takiego, że wszystkie za nim szaleją. No dobra, może i był przystojny, ale co poza tym? Co innego James Phelps... Cudowny, szarmancki, zabawny... Gdyby to on pojawił się u nich w pokoju zamiast tego całego Caffreya, to... Oceniająca szybko otrząsnęła się z rozmyślań na temat ulubionego bohatera z fenomenalnej sagi. Trzeba było w końcu wrócić do rzeczywistości i zająć się tym, co należy.
Spojrzała sceptycznie na koleżankę.
 - Tak, z pewnością jest uosobieniem ideału, wierzymy ci na słowo – powiedziała Madem – ale nie pora teraz na wzdychanie. Chciałam ci przypomnieć, że mamy o wiele poważniejszy problem na głowie. Alu zaginęła, zapomniałaś? A Emilyanne właśnie wskazała nam potencjalnego porywacza, więc nie wiem, co my tu jeszcze robimy.
Niekonkretna pokiwała z aprobatą głową, zgadzając się z oceniającą.
 - Mademoiselle ma rację. Alucardyna jest teraz najważniejsza. Musimy ją odnaleźć – powiedziała, po czym wstała i spojrzała na dziewczyny. – Macie piętnaście, żeby się ogarnąć, i ruszamy szukać naszej szefowej.
Wszystkie pokiwały zgodnie głową, choć Inna miała przy tym trochę naburmuszoną minę.

~~~

 - Słuchajcie, musimy się rozdzielić – powiedziała Niekonkretna.
Szóstka dziewcząt stała na plaży, rozglądając się dookoła i szukając śladów po Alu. Nie mogły wybrać gorszego miejsca na początek poszukiwań. Dochodziło południe, słońce wznosiło się coraz wyżej, grzejąc niemiłosiernie, a to oznaczało, że coraz więcej ludzi przychodziło nad brzeg morza, by się ochłodzić, opalić lub zrobić jeszcze coś innego. W każdym razie był tu wielki tłum, który bardzo ich ograniczał.
Grafcio stanęła na palcach i rozejrzała się za ciemną czupryną szefowej. Jednak to nic nie dało – ponad połowa osób na plaży miała taki kolor włosów, ona także*. Przeklęła w duchu i odwróciła się w stronę koleżanek. Liczyła na to, że coś poradzą, szczególnie Niekonkretna, która objęła stanowisko dowódcy podczas poszukiwań.
 - Inna pójdzie z Grafciem sprawdzić górną część plaży, tuż przy wydmach – oznajmiła Niekonkretna. - Mademoiselle i emilyanne przeszukają całe wybrzeże, a ja z Neko poszukamy w tłumie. Może akurat uda nam się czegoś dowiedzieć lub znaleźć jakiś ślad. Powodzenia!
Dziewczyny rozeszły się we wskazanych kierunkach bez marudzenia. Wiedziały, że każda chwila się liczy. Im szybciej odnajdą Alucardynę, tym lepiej.
Grafcio i Inna przedzierały się przez tabuny ludzi zmierzających w stronę wody. Co rusz ich ktoś popychał i szturchał. W sumie nie było w tym nic dziwnego – szły pod prąd. Ludzie, których mijały, patrzyli na nie jak na wariatki. W końcu kto normalny w taką pogodę nie chce iść nad wodę, tylko pcha się w stronę wydm?
Po kilkunastu minutach przepychanek przez tłum napalonych na morze wczasowiczów, dziewczynom udało się dotrzeć na miejsce. Pochyliły się i oparły dłonie na kolanach, próbując uspokoić oddech. Na myśl o czekającej ich teraz przechadzce wzdłuż wydm kilkukilometrowej plaży, Inna lekko zzieleniała. Wprawdzie jakąś tam kondycję miała, ale upał wcale nie sprzyjał takim wędrówkom.
Po paru chwilach obie dziewczyny były już ogarnięte, więc ruszyły na poszukiwania szefowej. Z początku szły w ciszy, jednak po chwili zaczęła ona Innej ciążyć. Nie była przyzwyczajona do milczenia. Należała do grupy osób rozgadanych. Spojrzała na towarzyszkę i nieznacznie się uśmiechnęła.
 - Jak myślisz, ile zajmie nam szukanie Alu? – zagaiła, przerywając ciszę panującą między nią a Grafciem.
Dziewczyna westchnęła ciężko i przeczesała dłonią długie włosy.
 - Nie wiem – powiedziała, rozglądając się uważnie dookoła. – Mam nadzieję, że jak najszybciej.
Inna pokiwała głową, w pełni zgadzając się z koleżanką. Do końca wakacji zostało tylko parę dni, a ona nie miała dokończonego jeszcze ani jednego rysunku. Wprawdzie mogła pójść na łatwiznę jak Madem i zrobić zdjęcia, ale ona wolała ręczne udokumentowanie ujrzanych widoków.
 - Wiesz, ciągle nie mogę uwierzyć, że Em oskarżyła Neala o coś takiego – zaczęła Inna, zaciskając dłonie w pięści, by po chwili je rozprostować – a Mademoiselle go wyśmiała. O ile Madem jako tako rozumiem, bo nie zna go dziewczyna, nie wie, jaki jest naprawdę, jaki jest cudowny, o tyle Em nijak nie potrafię. Taki facet to cud! Dar z niebios! – Inna uśmiechnęła się, lecz szybko na powrót spoważniała. – Jestem pewna, że to nie był on. Przecież go znam. On...
...jest cudowny. Natchniony Grafoman przewróciła oczami, ale nie przerwała monologu oceniającej. Uśmiechnęła się delikatnie. Jak chce, to niech sobie gada do woli, pomyślała. Jeśli przynosi jej to ulgę. Grafcio niby słuchała tyrady, co jakiś czas jej przytakując i mówiąc „tak, tak, masz rację” albo „to faktycznie okropne”, ale tak naprawdę skupiała się na otoczeniu. Szukała jakiegoś znaku, złamanej gałązki... CZEGOKOLWIEK.
Nagle ujrzała coś, co wyglądało dość podejrzanie i nie pasowało do hawajskiej plaży. W ogóle do żadnej. Bo niby skąd miał się tam wziąć kanał ściekowy?
Zaciekawiona podeszła bliżej. Czarna klapa była niedbale zasłonięta piaskiem. Jakby ktoś się spieszył, ukrywając wejście do kanału. Zbliżała się małymi kroczkami, obawiając się jakiś pułapek. Tyle razy czytała kryminalne powieści, oglądała filmy o tej samej tematyce, a nawet pisała takie opowiadania, że wiedziała, czego można się było spodziewać.
Inna paplała dalej, święcie przekonana, że Grafcio nadal jej słucha. Gdy jednak zorientowała się, że jest inaczej, zamilkła i spojrzała zdziwiona na dziewczynę.
 - Co robisz? – spytała zdziwiona. Nagle zrozumiała, z czym może być związane dziwne zachowanie oceniającej, i podeszła zaintrygowana bliżej. – Co znalazłaś? Co?
 - Uważaj!
Jednak było już za późno. Obawy Grafcia się spełniły – porywacze zostawili pułapki. I właśnie w jedną z takich pułapek wpadła Inna.
Natchniony Grafoman, nie czekając ani chwili, pobiegła zawiadomić dziewczyny, że prawdopodobnie znalazła miejsce ukrycia Alucardyny i o tym, że Inna wpadła w zasadzkę. Teraz miały już dwie osoby do uratowania. To z pewnością będą niezapomniane wakacje dla wszystkich.


* zgadywałam XD

~~~

Tak, wiem, że wakacje się już dawno skończyły. Naprawdę chciałam szybciej opublikować swoją część fety, ale wystąpiły małe problemy, o których nie będę gadać. Najważniejsze, że odsłona V już jest! Mam nadzieję, że nie nawaliłam. :)
Ach, i jeszcze jedno. Sprawdzałam tekst pod kątem błędów, ale jeśli jakieś znajdziecie - proszę o wytknięcie. 

Całuję!

3 komentarze:

  1. Omg, ale ze mnie mama-kwoka-dyktator, hahaha. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, wcale nie żadna kwoka. :D Po prostu jakoś pasowała mi do Ciebie rola takiej odpowiedzialnej, hm, opiekunki? Chociaż nie, raczej przywódczyni, o. :D

      Usuń
    2. Emi oskarżająca Neala o takie przestępstwo? Mam nadzieję, że skończy się happy endem i wieczną tró loff, droga Alu! :D

      Usuń

Obserwatorzy